Zdecydowanie się zgadzam że lin rozpoznaje źródła hałasu. Nad jedną z moich wód, na odcinku kilkudziesięciu metrów biegnie leśna żużlowa droga, w pobliżu też jest parking. Ruch jest tam największy, średnio kilka razy w ciągu godziny przejeżdza auto, stukają drzwi samochodów, no i co chwila ktoś przechodzi, w weekendy jest sporo spacerowiczów. A liny żerują w tym miejscu bardzo dobrze. Jest to wprawdzie mało urokliwa, pozbawiona klimatu miejscówka, ale jedna z najlepszych na tej wodzie. Ale już w tym samym akwenie "na końcu" liny są bardzo płochliwe. Wystarczą dwa trzy głośniejsze tupnięcia, czy pękająca gałąź pod butem, aby wypłoszyć lina na średnio pół godziny...
Co do kulek proteinowych..Na mojej wodzie linowej przez kilka lat polowałem z kolega na karpie. Nigdy nie złowiliśmy lina na kulkę. Oprócz nas za karpiem jeździło tu średnio 2-3 innych karpiarzy i też nie mieli kontaktu z linem. Zestawy mieliśmy różne. Z ciężarkiem montowanym na stałe, przelotowe, różne przypony, kulki i nic..Ale wielokrotnie dla zabawy kruszyliśmy trochę kulek i rzucaliśmy pod brzeg. Liny podchodziły niemal natychmiast i bardzo intensywnie żerowały.
Moim wnioskiem jest to, że na niektórych wodach lin jest niezwykle wyczulony na zestaw. Jest wręcz nieprawdopodobnie ostrożny i podejrzliwy. Profesor nadzwyczajny
Nie musi to w żadnym wypadku być spowodowane silna presja wędkarską. Mam powody przypuszczać, że zależy to od populacji lina.
Mam nieopodal typową wodę linowo-karasiową. Przez wiele, wiele lat była wyłączona z wędkowania. Tzw, prywatna, ale faktycznie zupełnie dzika. Nikt jej nie zarybiał, nic nie odławiał. Zupełna dzicz. Sporadycznie, od czasu do czasu ktoś "na lewo" próbował łowić na tej wodzie. Przyznam się, bez bicia że ja też
I na tej wodzie było równie trudno złowić lina, jak na pozostałych okolicznych akwenach, poddanych już większej, bądź mniejszej presji wędkarskiej. Liny zachowywały się tam, tak samo jak na pozostałych sąsiednich wodach..
Już kiedyś wspominałem, że znakomitym liniarzem był mój ojciec. Jedną z jego "tajemnic" był delikatny zestaw. Jeszcze przed rokiem 90tym stosował porządną żyłkę 0,18 którą wraz z dobrymi hakami przywoził mu zza granicy kolega. Za ciężkie pieniądze
No i oczywiście najmniejszy z możliwych spławik. Zestaw bez przyponu. Tatko łowił średnio 200-300 linów w sezonie...Fakt że bywał nad wodą nawet 3-4 razy w tygodniu.
Wracając do łowienia na kulki, to oczywiście wiem, że na wielu innych łowiskach liny dość często stanowią karpiowy przyłów. Woda wodzie nierówna...
Myślę że bardzo dobrą przynętą na wielu łowiskach okażą się pellety i ekspandery. To tylko kwestia czasu i poznania tej przynęty.
Ale proponuję nie zapominać o takich "archaizmach" jak parzona pszenica (to właśnie na pszenicę mam swój życiowy rekord 8 złowionych, 3 zerwane- w jedno popołudnie) czy ziemniaki. Niezwykle uniwersalną przynętą i zanętą na większości moich łowisk jest biały robak. Jednak ma wadę. Często z powodu drobnicy, łowienie lina na tę przynętę staje się w zasadzie niemożliwe. Po przerzuceniu 50 krasnopiór i płoteczek ma się zwyczajnie dość białego robaka.. Choć bywało że wyrośnięte i upierdliwe czasem niemiłosiernie krasnopióry łowiłem na porządny kawał ziemniaka..
Gdzieś czytałem, że lin najlepiej żeruje w wodzie o temp. bodaj 18 czy 19st. To by się zgadzało. W czasie największych letnich upałów, często najlepsze są godzinny poranne, gdy woda jest wychłodzona po nocy. Owszem w wodzie o temp nawet 25st lin czasem jest niezwykle aktywny, ale bywa marudny do brania. Natomiast gdy ta upalna południowa cyrkulacja zmienia się na umiarkowaną zachodnią, liny zazwyczaj biorą lepiej. Choć proszę pamiętać, że żerowanie lina tzw. bąblowanie, nie zawsze przekłada się na dobre brania. Bywa że niemiłosiernie pieni wodę, ale sprowokowanie go do brania jest wielce trudne. A czasem w zasadzie nie bąbluje, a bierze...
Co do zimowego łowienia o którym wspominałem wcześniej, to kluczem jest najpewniej wielka koncentracja tych ryb na niektórych łowiskach w zimie. Na tzw. zimowiskach. Ciekawe dla mnie jest to o tyle, że jeszcze 10-15lat temu w zasadzie wykluczałbym możliwość przyjmowania przez lina pokarmu w wodzie o temp. 2-3st.
Mogę jeszcze dodać, że w moich wodach "pod domem" z pewnością występują dwie odmiany lina. Różnią się nieco kolorem. Mówimy na nie zielone i złote. Te zielone rosną mniejsze. Trudno jest trafić sztukę powyżej kilograma. Złote rosną zdecydowanie większe.. i są nieco rzadsze. Napewno nie jest to kwestia wielkości czy płci. Oczywiście wielokrotnie już łowiliśmy małe złote linki. Te złote też mają nieco grubszą łuskę. Jest już wyraźnie widoczna. U zielonych łuska jest bardzo drobna i niemal niewidoczna. Obie te odmiany normalnie żerują razem w łowisku. Jak jest w przypadku tarła, tego nie wiem...