Może kogoś zrelaksuję w tą pochmurną i zimną aurę
Ponoć nigdy deszcz nie pada....tam skąd ja pochodzę rada,
Skąd ma nazwa, moje miano - śpiewał o tym Albert Hammond,
Tam banany lecą z nieba ... jakże pięknie to zaśpiewał !
Ludzie mają serca złote - ale o tym, jeszcze potem.
Z Kalifornii jam dżdżownica, każdy wędkarz się zachwyca,
Kiedy ma mnie w arsenale i tu się nie dziwię wcale !
Na haczyku jam ruchliwa, a w hodowli - wręcz kochliwa !
Ma żywotność przysłowiowa - Matuzalem niech się schowa !
W utrzymaniu - bardzo tania - bo wystarcza ziemi baniak,
A w jedzeniu ? - wszystko znika, wrzucasz to do kompostnika ;
Wręcz gustuję w obierzynach, liściach, trawie i w jarzynach,
No i korzyść taką daję - co wyrzucasz, ja się najem.
Oprócz tego, że mi dasz, papu raz na długi czas,
To zapewnij mi mój Panie, dosyć częste podlewanie,
Ale skąpe i z umiarem, no i dobre przewietrzanie.
Ja się zrewanżuję prędko - mistrzem będziesz ze swą wędką !
Ciało moje bardzo jędrne, przez co ryby są pazerne
Na me wdzięki i zalety - biorą z prędkością rakiety !
Me rozmiary są od zer - aż po wielkość XXL.
Gdy to wszystko pododaję, wręcz ideał tak powstaje !
Bo od dawna mam to miano : jestem z przynęt - doskonałą,
No i błyskawicznie znikam we wnętrznościach drapieżnika.
Tak, więc wszyscy predatorzy, by mnie pożreć są wręcz skorzy,
Lecz nie tylko wszakże oni, bo białoryb też nie stroni !
I to bez względu na rodzaj - ja zapewniam w tym urodzaj,
Obfitości w rybim rodzie, zwłaszcza kiedy są powodzie.
Chociaż wtedy, przyznam skromnie : pomyśl też nie tylko o mnie;
/ Zazdrość płonie na mych licach / - o tych bladych wręcz dżdżownicach.
Co to żyją w matce ziemi, / no i woda karmi nimi / ,
Gdy wypłucze z brzegu skarpę -/ ryby są nimi obżarte /.
Przypominają szkaradę -/ bo są przecież takie blade /!
Nie to co ja, krasawica - kalifornijska dżdżownica !
Muszę wspomnieć też, biedaczka, o kuzynach mych - gnojaczkach;
O dżdżownicach, co bez liku, zamieszkują w oborniku;
I choć sprzeczne to z higieną, również i je ryby cenią.
Sama tutaj się nie dziwię, gdyż nad wyraz są ruchliwe.
Lecz zakończę, na przekór modzie, me wywody o tym s.../miodzie/
/ Niech czytelnik sobie wyśni, co ja miałam tu na myśli /,
Me szlachetne pochodzenie, bardzo sobie przecież cenię,
Bo ten zapach mnie dołuje - bardzo rybom się dziwuję !
I na koniec chciałam zdradzić, chociaż raczej - to : doradzić,
Nie przypominam Pudziana, kiedym na haczyk nadziana,
Lecz wśród ryb apetyt wzrasta -/ nie potrzebna tu omasta /,
Gdy nas w pęczek zepniesz krótko, najzwyklejszą, cieńką gumką,
Wtedy będę długo żyła, wszelkie ryby Ci wabiła,
A, choć gumką ściśle spięta, wielka ze mnie wiercipięta,
Żadna rybka nie przepuści takiej szansy, no - a już Ci ;
Takie przekonanie mam - dla ryb jestem : number one !