Pomysł słuszny, ale bliżej mi do do rozwiązania proponowanego przez Matchless.
Ogólnie moim zdaniem nasze społeczeństwo ma kilka problemów przed tym aby wędkarstwo w naszym kraju przeszło niejako rewolucję:
1. Ludzie mają własne zdanie na wszystko, przy czym gdy widzą występek, traktują to jako prywatę i nie wtrącają się. Osoby takie w ten sposób czują przyzwolenie na swoje zachowanie i umacniają się w grupach które sobie przyklaskują.
2. Brak poczucia własności otoczenia w którym żyją powoduje to że nie dba się o środowisko, a po wandalach się sprząta pomimo że często wie się kto to robi. Nie dbam bo nie moje. Kolejny efekt cichego przyzwolenia.
3. Brakuje mediacji pomiędzy młodzieżą a osobami starszymi. Przyjęte wzorce blokują edukację w drugą stronę. Nowi wędkarze mający łatwiejszy dostęp do informacji, lepiej wyedukowani nowymi wzorcami nie potrafią przekazać idei bo starszyzna "już wszystko wie".
4. Struktury, moim zdaniem do kontroli nad wodami czynnie powinna włączyć się policja (nie jako wsparcie dla PSR/SSR) gdzie kłusownictwo powinno być traktowane na równi z wandalizmem i znęcaniem się nad zwierzętami. Powinni po prostu zaglądać nad nasze wody.
Osobiście nie wierzę w nagłe zmiany, ale jest to na pewno jakiś punkt zapalny który trzeba przepchnąć. Taka kampania ukierunkowana na nacisk może nie odnieść skutku i spowodować głębszy podział bośmy buntownicy z natury

Przydałby się jakiś kongres łowisk komercyjnych, jeśli pojawi się ich wystarczająco dużo, właściciele i aktywiści powinni lobbować na większą świadomość ich istnienia w mediach i innych środkach przekazu. Wspólny fundusz mógłby zasilić kampanię i przyczynić się do wzrostu zainteresowania tym sportem.
Podzieleni niczego nie zmienimy