Od czegoś trzeba zacząć

Przede wszystkim nie wolno rzucać się z motyką na słońce, w polskim przypadku zmiany nie mogą być rewolucyjne, bo nie przejdą. To musi być 'metoda małych kroczków'.
Zastanówmy się, co się stanie, jeżeli przedstawimy pomysł wprowadzenia poprawek do RAPR do ZG. Jeżeli będzie to zbyt 'mocne' - od razu zostanie to odrzucone, mądrze przemyślane - i juz powinno chwycić. Może nie od razu, nie wszystko, ale za rok, dwa coś się może 'wykluć'... Po dyskusji tutaj zauważam przede wszystkim różnicę pomiędzy młodszymi a starszymi wędkarzami. Rzeczywiście jak pisze Marcin, starszym ciężej jest coś zasugerować, wielu uważa, że 'wie'. Spora grupa wędkarzy uważa, że ryb nie ma, więc nie warto się bawić w żadną ich ochronę, jest też kilka osób twierdzących, że trzeba działać na innych polach, ważniejszych.
Co do ochrony ryb - uważam, że polski lin jest pięć razy jak nie dziesięć ważniejszy od lina z UK. Jest go mało, więc trzeba go chronić. Argument więc, że w UK są ryby a w Polsce jest ich niewiele, jest tu nieodpowiedni. Wyobraźmy sobie, ze jesteśmy bardzo głodni, i mamy 100 jajek, w drugim zaś mamy 1, też umieramy z głodu. O wiele bardziej dbać będziemy o to jedno jajko

Czy więc nie powinniśmy tak samo dbać o rzadkie już w naszym kraju okazy? Czy stać nas na to, aby pan Mietek zabił przez przypadek taką piękną rybę, bo nie umiał się z nią obejść? Jak go zresztą nauczyć obchodzenia się z rybami? Przecież nie zapiszemy go na przymusowy kurs

Nakaz więc w jakimś stopniu zmobilizuje Miecia aby się 'ogarnąć'

Dobrą metodą byłoby wprowadzanie zmian powoli, i wpierw zacząć od podbieraka własnie, który oprócz wypychacza powinien trafić na listę rzeczy wymaganych regulaminem. A na mate przyjdzie czaś później

Panowie, co do UK. WIele osób zarzuca mi, że podaję przykłady z tego kraju. Ale powiedzcie mi, dlaczego tego nie robić? Przede wszystkim, oni mają organizację, odpowiednik PZW (Angling Trust), który działa dla wędkarzy, w którym zasiadają wędkarze. Mają ambasadorów, którzy działają aby rozwijać wędkarstwo. Dlaczego oni mogą to mieć, a my mamy bandę działączy, co wędkarstwa nie dość, że nie rozumie, to jeszcze wali rybaków na Zegrzu, jakby w oczy się wędkarzom śmiejąc. Skoro my nie potrafimy zrobić kroku do przodu, petycje przeciwko rybakom podpisuje mniej niż 1% członków PZW i 0.5% wędkarzy w Polsce, to jak ma być lepiej? Przeciez to proste - sami nie potrafimy zadbać o swoje! Jak więc działać skutecznie tutaj - jak nie narzucając pewnych rzeczy dokonać wielkich przemian, aby było lepiej? Czy to nie jest pobożne życzenie, że stary pies nagle zacznie robić sztuczki, że nauczy się sam? Coś trzeba robić, na wielu frontach. A przykład brać od tych, co mają lepiej
Według mnie - aby było dobrze wcale nie powinno się zaczynać od kontroli jak pisze Janusz - ale od wymiany ludzi na stołkach, tych na górze, lub zmuszeniu ich do tego, aby zaczęli robić to co powinni. Bo jeżeli zmiany mamy wprowadzać poprzez edukowanie samoczynne, to ja chyba tego nie dożyję
