Wreszcie znalazłem chwilę na opis wędkarskich przygód, nie spodziewałem się że dni będą tak wypełnione atrakcjami od świtu do zmierzchu:-)
W poniedziałek zerwałem się po czwartej, szybka kawa i wyruszyłem na łowy. Rozkładanie majdanu troszkę trwało, pierwsza wędka z metodą do wody i po chwili melduje się taki leszczyk - 55cm
Drugi zarzut i po chwili na macie ląduje linek 31cm, kolejny rzut - karpik grubasek 40+, druga wędka nadal w pokrowcu
Zarzut, tym razem niespodzianka innego rodzaju - szelest trawy i zza krzaków wyłania się znajoma buzia - "Dzień dobry tato"
Szok !! Młody wstał, ubrał się, bacik w dłoń i na ryby
Ok, czyli nie ma sensu szykować drugiej wędki, przechodzę w tryb pomocnika
Po kilku nieudanych zacięciach słyszę pisk radości i po chwili na macie ląduje mały linek, po chwili kolejny trochę większy.
Młody się rozkręca, płotki, jaź, kolejne linki, ilościowo oczywiście dostaje baty
Mnie również udaję się połowić, pojawiło się kilka karasi i karpie w rozmiarze pierwszego i ciut większe.
Po 8 dołącza małżonka i o dziwo korzystając z chwilowego znudzenia syna łowieniem, przejmuje bata. Batorówka i dla niej okazuje się łaskawa, poza drobnicą łowi największego lina tego dnia - 33cm
Przybycie wędkarza który rozłożył się na lewo ode mnie wymusiło zmianę taktyki, uruchomiłem mix peletów z ziarnami od trapera, ciecierzycą, sklejone zanętą z dodatkiem syropu kukurydzianego od Mainline. Dziesięć dużych koszy wylądowało w wodzie, na wędce zestaw z koszykiem in-line od Guru. Zapowiada się chwila spokoju po takim bombardowaniu wody
Przez mniej więcej godzinę przerzucam zestaw w międzyczasie walcząc ze splątanym zestawie na bacie, wymieniając przypony, odhaczam kolejne ryby które łowi syn na zmianę z żoną
Powoli dojrzewam do decyzji o zakończeniu tej porannej sesji, słońce daje popalić, a jeden parasol to zdecydowanie za mało dla trojga.
Graty częściowo spakowane, żona zgarnęła trochę drobiazgu i udała się do domu, a ja holuję największą rybę wyjazdu. Karp dał nieźle popalić, ale w końcu szczęśliwie wylądował na macie, śliczna 6-ka
Poranna sesja zakończona, czas na relaks bez wędek - śniadanko, plaża, rozmowy z Państwem Bator. Pojechaliśmy do Jeżowa uzupełnić zapasy, po powrocie pyszny obiad i około 15 powrót nad wodę. Wszyscy trochę zmęczeni, ale nie odpuszczamy
Młody kosi drobnicę, ja karasie, małżonka zalicza sjestę w domu. Pewnie nie byłoby o czym pisać gdyby nie jedna przygoda, syn poszedł do domku po picie, oczywiście nakazał mi pilnowanie jego wędki ... no i nie upilnowałem
Chwila nieuwagi i bacik jak motorówka płynie w kierunku wyspy, zwijam swój zestaw, rzucam ale nic z tego, nie ma wyjścia - kąpiel
Dogoniłem wędkę przez chwilę nawet udawało mi się holować "potwora", w tym czasie rodzina zjawiła się na brzegu, mieli niezły ubaw ze mnie
Ryba spadła z haka a ja powolutku wracałem na brzeg, tu ciekawostka - nie spodziewałem się takiej ilości mułu, miejscami nogi zapadały się do kolan, miałem wrażenie że gdybym się zatrzymał to ugrzązł bym po pas. Wychodzi na to, że największy podajnik do metody z Prestona (30g) nie zapada się w mule na tyle żeby ryby nie były w stanie go namierzyć.
Trochę się jeszcze pobawiliśmy, o 18 powrót do domu, grillowanie i zasłużony odpoczynek
Następny poranek i powtórka z rozrywki, zbieram się nad wodę, po niedługim czasie dołącza syn
Kuba melduje się o 6, rozkładanie i łowimy, ryba nie współpracowała najlepiej, łowiliśmy karasie, był czas na rozmowy, wymieniliśmy się przynętami, jeszcze raz dzięki Kuba ! Testowałem podarek od Drapieżnika - Bag'em Meaty Method - zapach powiem Wam kosmiczny
O dziesiątej dołącza do nas Katmay z żoną i tu miła niespodzianka, dostajemy z Kubą po torebce mixu jego autorstwa i pelet 2mm Spicy Sausage, jeszcze raz wielkie dzięki !!
Na bacie kolejne linki i płocie, karasie nie dają spokoju, Ewa łowi ładnego lina. Zmiana taktyki, tu małe sprostowanie do postu Katmaya - "Co oczywiście rozgryzł Pan Kuba" - ja namówiłem Kubę na łowienie pod nogami, ale to nieważne, fajnie że zapewniliśmy sobie masę frajdy. Rozpętało się linowe eldorado
Udało mi się poprawić swój PB dwa razy, 44 i 45 cm, ten drugi biedaczek w kiepskiej formie
Kolejna niespodzianka - dołączył do nas Czarek, zrobił się mini zlot
Sprawnie się rozłożył i kosił karasie i liny, trafił się też karp.
Kuba jako pierwszy zakończył łowienie, reszta ekipy jeszcze walczyła, około 18 zakończyliśmy. Była chwila na rozmowy, tu zgodnie stwierdziliśmy że nie ma lepszego miejsca na kolejny zlot niż Batorówka. Ewa już nakazała Pani Renacie rozbudowę bazy noclegowej
Okazało się, że to nie koniec atrakcji, Pani Renata przechwyciła syna, była wizyta w gospodarstwie po mleko, potem podlewanie malin
Ledwo udało się młodego wykąpać, po takim dniu padł w minutę
Dziś odpuściłem poranne łowienie, po śniadaniu wyruszamy do Parku Jurajskiego, po powrocie obiadek i wieczorna sesja nad wodą - już się nie mogę doczekać