W ciągu ostatnich pół godziny dwukrotnie wbijasz szpile w łowiska pogardliwie nazywane zalaną dziurą lub stawem hodowlanym. Czy te preferencje i ryby łowione przez kolegów z forum są czymś gorszym? Czy te "dzikie wody z dzikimi rybami" to plany wakacyjne na wyjazd do Szwecji, czy mówimy o wodach zarybionych przez pzw, gdzie przeciętna populacja rybostanu nie dożywa 5 roku życia?
bo według mnie te łowiska niosą za sobą cechy znęcania się nad zwierzętami jak sportowy charakter wędkarstwa, proste.
Wielu wędkarzy idzie na łatawizne i wybiera takie doły z wodą (choć, niewielkie grono nie zasługuje na tą opinie np. Łowisko okonek, które jest bardzo ładnie zagospodarowane za co wielki szacunek
), w moim odczuciu wiele wód nawet zniszczonych ma jeszcze potencjał i złowienie 1kg leszcza w takim łowisku jest większym sukcesem jak złowienie 30 karpi po 500gram. Łowię w Wiśle, Narwi, Wkrze kiedyś w Zalewie Nowomiejskim około 30km od Ciechanowa i uważam, że wyrzucanie na piedestał łowisk w których liczna populacja ryb, bez naturalnego pożywienia i zmuszone do żarcia peletów (choć tylko to te ryby widzą w swoim życiu od wyklucia tak naprawdę) jest błędem. To ogromne wypaczenie wędkarstwa jako sportu a ideologii znęcania się nad inną istotą. Identycznie możemy sobie wyobrazić, że mamy 1ha lasu i wpuszczamy tam 30 jeleni i strzelane jest do nich z każdej strony czy to jest myślistwo? Tak samo widzę wędkarstwo na komercji.
To wyjątkowo smutne, że wędkarze przestali widzieć możliwości. Przestali myśleć o technice, przynętach i sposobach, idąc w kierunku wyjątkowo prostego łowienia jakim jest methoda. Mam wrażenie, że to dobija wędkarstwo, powoli to przestaje być pasja a staje się modą. Modą na sprzęt, onanizm wędkarski.
Jestem przekonany w 99%, że 90% wędkarzy nie byłoby wstanie złowić w marcu w Wiśle żadnej ryby a dlaczego bo zamiast pomyśleć i poszukać ryby tak jak robili to dziadowie czy ojcowie to by wpisało w googlach "najlepsza zanęta na wiosnę Sonubaits". Tylko takie łowienie ma istnieć?
Dlatego odrzucam wędkarstwo na komercjach(choć nie powinno tak być nazywane bo wskazuje na coś pozytywnego, a takim nie jest dla ścisłego grona ryb cały czas odławianych przez tych samych wędkarzy tylko dlatego, że nie mają nawet wyboru pokarmowego) i wolę jechać na pusto w marcu na ryby jak tracic czas na łowienie ledwo wpuszczonych kroczków.
Nie jestem przeciwny łowiskom, gdzie liczba licencji będzie ściśle ograniczona jak np. łowisko Piaseczno niedaleko Kartuz, gdzie ryba będzie miała takie same szanse jak w dzikiej wodzie na zdobycie pokarmu.
A wystarczy przejrzeć internet, youtube itd. by zobaczyć, że są w Polsce łowiska gdzie są ryby i nie trzeba jechać do szwecji, choć sam byłem tam w 2010 i 2011roku jeszcze z jerkami.