Kary za kłusownictwo w tym kraju są śmieszne. Mój ś.p. wujas nieskromnie mówiąc był jednym z większych kłusowników w rejonie Radomska. Łapali go nieskończoną ilość razy, z uśmiechem na ustach płacił co było do zapłacenie i zabierał się do odrabiania strat. We czterech potrafili spuścić staw hodowlany, postawić na odchodzącym z niego rowie sieć i wyłapać większość karpi. W wakacje to po korek byłem obżarty jeleniami, sarnami, dzikami. Wujas śmiał się że póki są takie kary jakie są to nic mu nie grozi. Kasy miał tyle że po wakacjach wracałem okupiony we wszelkiej maści ciuchy adidasów i innych, zwoziłem piłki jakimi grano w lidze bo po mięcho często zajeżdżał działacz klubu co lata potem nawet w ekstraklasie zagrał. To czego sami nie zjedli to szło na handel a że wujas miał wybitne zdolności jak idzie o wędliniarstwo to miał kolejkę tych co chcieli mieć na weselach czy innych imprezach swojską kiełbachę z dziczyzny. Obawiał się tylko jednego, złapania z bronią palną i tej używał wyjątkowo choć miał jej tyle że mógłby małą rewolucję zrobić. Takich jak mój wujas zapewne są tysiące w tym kraju.