Wiem jak to smakuje. Ja też dzisiaj po raz enty bez brania. Wiem jednak, że to po części wina taktyki, jaką przyjąłem. Uparłem się, żeby złowić sandacza na spinning, w dodatku z brzegu. Wokół inni łowią na trupka, wywożąc zestawy na 100+ metrów. Mimo że jestem (byłem) dość konsekwentny i zdeterminowany, to po kilkunastu razach bez brań odłożyłem dziś spinning do piwnicy. Poddałem się.
Myślę jednak, że grudzień = nadzieja na jeszcze lepsze brania! Wielu sandaczowców, z którymi rozmawiam nad wodą, wyczekuje jeszcze zimniejszych nocek!