Dzisiejszy wypad nad wodę,nie był planowany kompletnie,ale jednak się wydarzył,nudząc się w szkole patrzyłem to raz za okno to sprawdzałem w internecie pogodę i w którymś,pięknym momencie,zapaliła się lampka,aby już dziś ruszyć nad wodę,by zapolować na sandacza,i tym pięknym sposobem zaraz tylko po powrocie do domu,szybkie przygotowanie jedzenia i herbatki i w drogę.Troszkę przed 15 zaczynam obławiać pierwszą z główek na wybranym zakręcie Odry,na pierwszych trzech główkach nie wydarzyło się nic,lecz na 4 już w pierwszym rzucie,w połowie długości rzutu czuję fajny strzał,kwituję to mocnym zacięciem i czuję,że ryba siedzi

oczywiście mam nadzieję,że na końcu mojego zestawu znajduje się sandacz,lecz już po chwili holu wiem że raczej mam sposobność z szczupakiem,więc delikatnie odkręcam hamulec i holuję rybkę do siebie,i rzeczywiście nie mylę się i lada chwila na brzegu jest malutki szczupaczek

Szybkie mierzenie jest równe 60 cm,a więc nie jest źle przynajmniej nie będzie blanku,wszystko by się zakończyła przyjemnie gdyby nie fakt,że nie posiadałem przy sobie szczypiec a kaczodzioby całkiem głęboko miał gumkę,standardowo rybka za brak sprzętu ukarała i skończyło się na rozciętych palcach(na szczęście było zimno i szybko krew przestała lecieć) krótka sesja i rybka wraca do wody,a ja do łowienia.


W planach mam obłowienie jeszcze jednego miejsca więc,obławiam 5 główkę i wskakuje do auta,gdy wyjeżdżałem z miejscówki przydarzył mi się mały psikus w postaci,zakopanego samochodu(tył napęd)przez około 2 godziny,walczyłem próbując wyjechać,podkładałem kamienie i drewno pod koła,żeby auto złapało przyczepność lecz nic z tego,na szczęście mój bardzo dobry znajomy jest nie daleko na rybach więc po telefonie,przybywa ekipa ratunkowa,która mnie wyciąga.Jest już godzina 18 gdy docieram na drugie miejsce,obławiam je przez około godzinę lecz bez efektów,czas wracać do domu,aby się wyspać i jutro znów zaatakować odrzańskie sandacze!!