W sobotę wybrałem się na nockę na miejscówkę nęconą wcześniej. Niestety - na przystani jakaś niemiecka barka o długości U-boota zajęła większość miejsc i jeden jacht dopełnił dzieła zniszczenia... Zmyłem się niepyszny do domu, aby wybrać się na nockę dzień później. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - okazało się, że zapomniałem w sobotę swoich wędkarskich spodni z Prestona. Nocki w krótkich spodenkach bym chyba nie zdzierżył!
Moje klubowe łowisko to super woda - przede wszystkim ogrodzona i nikt nie szwęda się tamtędy - co jak na samotne łowienie nocą jest dużym plusem.
Niestety nie zanęciłem wcześniej i liczyłem się z tym, że ryba może nie odnaleźć moich przynęt. Nad wodą byłem około 11.30. Rozpakowałem się, pogadałem z wędkarzami i zacząłem się rozkładać.
Nowy namiot z Foxa jest super. Szkoda, że nie ma do niego instrukcji obrazkowej tylko... Trzeba użyć siły intelektu aby go zmontować
Na szczęście dałem radę... Temperatura sięgnęła około 25 stopni i spociłem się jak w lipcu. To chyba był jeden z takich ostatnich dni tego roku...
Pogoda była super. Ciepło i słaby wiatr. Spróbowałem łowić na trupka i z gruntu. Kiedy martwa rybka leżała już w wodzie przystąpiłem do nęcenia miejscówki. Miałem około 1,5 kilograma miksu ziaren, pelletów, konopi i miksu 50/50 do wprowadzenia do łowiska. Duży koszyk z Korum dawał radę. Około 20 zarzutów i było po sprawie. Miałem nadzieję na donęcanie reszty kiełbaskami PVA - i dodawanie 'towaru' w zależności od żerowania ryb.
Brania na początku to głównie okonie. Brały na rosówkę - i zastanawiałem się czy nie zrobić 'ataku' okoniowego - jednak miałem zbyt mało rosówek i dendrobeny. Jestem pewien, że się tam da połowić pięknych garbusów jak się ochłodzi!
Do zmroku miałem kilka ładniejszych brań i kilka okoni wyciągniętych, takich do 30 cm. Później mimo wspaniałych okoliczności przyrody brań konkretnych brakowało. Zacinałem wiele 'spokojnych' brań, ale ryb nie było. Prawdopodobnie wszedł jazgarz z kiełbiem...
Dopiero o 4 rano miałem pierwsze konkretne branie i łopata 53 cm ląduje na macie. Do świtu mam jeszcze dwie łopaty - 60 i 62 cm. Znaczy to, że dopiero teraz leszcze 'znalazły ' miejscówkę! Nad ranem. Na wszystkie brania na robaki (dwa kawałki dendrobeny) miałem ryby, co wcześniej mi się nie udawało - same brania zaś były bardziej pozytywne. Jak tylko zrobiło się jasno leszcze zniknęły - pojawił się znów okoń. a po nim płoć. Ładne płocie udało mi się łowić na pellet typu feed 8mm mocowany na gumce. Zestaw na trupka nie dał mi niestety żadnego brania. Po 11 zmywam się do domu.
Niski stan wód w UK sprawił, że Tamiza płynie bardzo powoli - przez co nie ma szans a brzanę raczej w takich miejscach (cel nr 1) . Miał być leszcz (cel nr 2) - ale zbyt późno stado łopat weszło w moją miejscówkę. Uważam, że wiele zależy od wcześniejszego nęcenia (dzień, dwa) i od szczęścia. Jeżeli łopaty wędrujące korytem natknęłyby się wcześniej na dywanik zanętowy - mógłbym je kilka razy 'podchodzić' i złowić o wiele więcej... Przegrałem wyścig z czasem, poranek wyłączył je na dobre. W mętnej wodzie na pewno żerowałyby dłużej, niestety jest czysto... Jakby nie było dobra sesyjka. Wędkarze obok rano nie łowili nic większego niż płocie po 15 cm - tak, więc moje wyniki nie były złe!