Michał, gazetka o 'patologiach' nie przejdzie, bo nikt tego czytać nie będzie chciał. Z drugiej strony nie wiem dlaczego uważać, że jeden artykuł czy dwa może 'rozwalić' jakieś łowiska. Czy bez magazynu ryb w tych wodach byłoby bez liku?
Metoda z amortyzatorem to jak na Polskę dość droga impreza, i nie wierzę, że dziadki kupują podajniki ESP, tunele i siatki, aby łowić ryby
Jak napisał Luk.
Zmiany w PZW zostaną pośrednio wymuszone przez drogie i skuteczne zanęty i przynęty.
Może nie dosłownie. Bardziej chodzi o to, że osoby które wchodzą w 'nowoczesne' wędkarstwo, zaczynają się interesować tym i owym, zaczynają 'rozumieć'. Zasada jest według mnie prosta. Zdecydowana większość tych co zabiera ryby nie popiera zanęt na mączkach. Dlaczego? Proste jak drut - bo są drogie. Typowy fan mięsa ma przelicznik w głowie, i dla niego 35 zeta za 2 kilo zanęty jest raczej nie do przyjęcia. Tacy co najwyżej szarpną się na jakiegoś Magnetica z Lorpio. Wyjątek stanowią od tej reguł górnicy, którzy mają wysokie emerytury, tych stać na większe wydatki. Ale ogólnie - ci co wchodzą w 'nowe', zaczynają tez myśleć inaczej. Schemat 'karta musi się zwrócić' tu nie działa.
Dlatego edukacja - tak. Ale uczenie skutecznego łowienia - dopiero, gdy zmianie ulegnie prawo.
Ja obserwuję stale kilka łowisk na śląsku i mogę stwierdzić jedno...
Nasz naród jest za głupi, żeby otrzymywać takie "skuteczne" metody połowu.
Niestety, wielu wędkarzy korzysta z masy źródeł wiedzy, to nie jest tak, że SiG to jedyne miejsce, gdzie się można czegoś dowiedzieć
Wszystkie czasopisma wędkarskie piszą teraz tym, są filmy. To, przed czym się bronimy, nadejdzie tak czy siak, nie ma co ściemniać, że rok, dwa czy tez trzy coś zmienią. Teraz mamy niecałe cztery lata do kolejnych wyborów w PZW, gdzie wybierać się będzie delegatów. Aby coś zmienić, trzeba wywalczyć usunięcie antystowarzyszeniowego zapisu o ordynacji wyborczej, i wybrać odpowiednich ludzi. Jeżeli prześpimy ten czas, to mamy znowu kolejne cztery lata rządów kliki działaczy. Mamy trzy lata z okładem, aby cos wypracować, to dużo i mało zarazem
Poza tym - jaką macie pewność, że brak ryb to tylko wina nowoczesnych technik, zanęt i przynęt? Wielu z nas zapomina, jak bardzo działa na niekorzyść demografia. Otóż teraz masa ludzi jest na rentach i emeryturach, i ma czas, siedzi nad wodami. Z roku na rok coraz więcej. Obecne czystki partyjne doprowadziły do sporych 'odejść' na emeryturę, zwłaszcza w służbach mundurowych.To też jest jakiś 'czynnik'. Nie powinno się wszystkiego przypisywać Metodzie
Ja sam myślę o tym, jak ugryźć temat. Problemem numer jeden jest nierozsądna postawa wędkarzy, dodatkowo powiększona o brak chęci do działania. Jest to cecha Polaków, widoczna w polityce. Wybory wygrywają u nas partie, mające wcale nie miażdżące poparcie. Obecna partia a wcześniej PO, rządziła dzięki głosom 1/4 wyborców. Do tego należy dodać ile ludzi nie głosuje, i mamy tragiczny obraz. Niecałe 20% poparcia dla zwycięskiej partii oznacza zgarnięcie większości sejmowej. Teraz patia rządząca pokazała wyraźnie, na przykłądzie TVP, że zmienia coś pod siebie, wbrew woli 80% ludzi. Tylu jest przeciwnych zmianom jakie się dokonały w państwowej, utrzymywanej z pieniędzy podatnika, telewizji.
To samo mamy w wędkarstwie. Ludzie nie chcą wziąć spraw w swoje ręce. Ja nie rozumiem jak to ma przynieść pozytywne efekty. Przeciwko działaczom w PZW jest zdecydowana większość wędkarzy, w walnym głosowaniu o wotum nieufności, nawet nie trzeba by liczyć głosów. Jakoś jednak trwają przy władzy, co lepsze, zmieniają sobie statut pod siebie, wcześniej zaś zrobili sobie folwark ze związkowych wód, w tym ze strategicznego dla Warszawiaków i okolicy Zalewu Zegrzyńskiego. Jak przechodzą takie numery, to znaczy, ze jesteśmy w czarnej doopie.
Więc własnie aby coś zmienić, trzeba pobudzić ludzi do działania. Trzeba ruszyć masy. Do tego należy wypracować bardzo trudny układ, gdzie ryby się zabiera a pomimo tego są. W UK jest ogólne 'no kill', w innych krajach nie zeżarto stad tarłowych. U nas trzeba natomiast dokonać wielkiego wysiłku, aby wyjść z dołka.
Michał, i jeszcze jedno
Największym problemem jest Warszawa i okolice. Tam jest rak, tam się wydarzają najgorsze z rzeczy, tam jest 'centrala' -Twarda 42. Do tego tam jest najwięcej ludzi inteligentnych, i to właśnie od Warszawy trzeba zacząć. To jest swojego rodzaju kuriozum, że właśnie w stolicy są najsłabsze wody w Polsce. Jak to możliwe? Zauważ, że wybito ryby w Wiśle, wcale nie Metodami ani jakimiś brzanowymi technikami z UK. Ludzie nie mają skąd brać mięsa, są niczym wściekłe, głodne zombie, rzucające się na wszystko co pływa. Co z tego, że wszystkie praktycznie gazety wydawane są w Warszawie, tam są twórcy wielu najczęściej oglądanych kanałów YT czy Facebooka? Nie przekłada się to w ogóle na jakość, wręcz jest odwrotnie proporcjonalne. Przykład Kanału Żerańskiego pięknie obrazuje beznadzieję wód stolicy, perypetie z odcinkiem no kill i jego usunięciem, z rzucaniem wielkiej ilości lina na żer mięsiarzom, pod publikę, wpuszczanie ryb przed MŚ w spławiku... Jak sprawić, aby ci o większym IQ zaczęli działać, robić coś dobrego dla siebie, to sa pytania. Dlaczego dopiero teraz zaczyna się kwestionować zrównoważona gospodarkę rybacką i zarybienia, dlaczego działa się tak, aby mięsiarzom było dobrze, czyli z niekorzyścią dla wszystkich? Dlaczego Pisz i okolice zebrali ponad 8000 podpisów pod wnioskiem o ograniczenie odłowów rybackich, zaś w Warszawie w ogóle nie ma żadnych petycji? Jeden okręg, w którym zmiana wywrze efekt domina. I nic, doopa
Dlatego ja upierać się będę, że trzeba działać właśnie na poziomie edukacji poprzez masowe docieranie do ludzi, poprzez umieszczanie pomiędzy informacjami dla nich najważniejszymi (jak łowić lepiej), porcjami wiadomości jak dbać o wody, co robić aby ryb przybywało. Bo na co niby mamy liczyć? Że się coś zmieni samo z siebie? To jakby mieć ból zęba i zwlekać z wybraniem się do dentysty, faszerować się natomiast lekami, coraz mocniejszymi. Taka zwłoka w niczym nie pomoże, natomiast sprawi, że powikłania będą większe.