Kilka słów wstępu
Jakiś czas temu stwierdziłem, że być może w moim łowieniu pomogłaby echosonda. Ponieważ byłem zupełnie zielony w tym temacie rzuciłem się w poszukiwaniu wszelkich informacji na ten temat. Z racji tego, że łowię głównie z brzegu na niezbyt głębokich jeziorach i czasami z łodzi, to zakres możliwych do wykorzystania modeli był w sumie bardzo wąski. Moją uwagę zwróciła seria bezprzewodowych echosond Smartcast firmy Humminbird. Po przeczytaniu m.in. w serwisie WCWI recenzji pana Romana Niewiarowskiego modelu RF10 stwierdziłem, że to chyba będzie to. Ponieważ w międzyczasie firma Humminbird wypuściła nowszą wersję tzn. RF15, postanowiłem wejść w jej posiadanie (jak i za ile opisałem trochę dalej). O tym jak to działa i czy warto ją kupić można przeczytać poniżej.
Dane techniczne
Najpierw może garść danych technicznych. W pudełku znalazłem:
echosondę RF15 (wyświetlacz LCD) pokazujący obraz z sonaru w 4. stopniowej skali szarościjeden zdalny czujnik (sonar) – RSS model RF45obudowę ochronnąinstrukcję w języku angielskim i hiszpańskim.
Samo urządzenie posiada następujące parametry (za danymi producenta):
wyświetlacz echosondy o rozmiarach 160 x 132 punktów (pixeli)zasilanie echosondy – 8 baterii AA 1,5 V (paluszki)zasilanie sonaru – 1 niewymienna bateria litowo-jonowa (wystarcza na ok. 500 h pracy)zakres głębokości pracy sonaru od 0,6 m do 35 mzakres pracy echosonda <-> sonar maks. 30 mkąt pracy sonaru 90° przy spadku poziomu sygnału na granicy stożka o -10dB (90% sygnału)częstotliwość pracy sonaru 125 kHzczęstotliwość pracy echosonda <-> sonar 916,5 MHz (wersja amerykańska), 433,92 MHz (wersja europejska).
Funkcje sonaru RF45 to:
pomiar temperatury,wbudowana pulsująca dioda świecąca do nocnych połowów,zobrazowanie dna i innych obiektów w czterostopniowej skali szarości,wybór kanału pracy A lub B.
W tym miejscu warto zauważyć różnice w modelach RF10 i RF15. Najważniejsze to: zobrazowanie sygnału z sonaru w 4-stopniowej skali szarości, większy wyświetlacz oraz bardziej zaawansowany i lepszy sonar RF45. Sama echosonda oferowana jest w sprzedaży w dwóch wersjach: na rynek amerykański i na rynek europejski. Różnice pomiędzy tymi modelami nie są wielkie. W wersji europejskiej jest inna częstotliwość pracy echosonda <-> sonar, co uwidocznione jest również kolorem sonaru – jest pomarańczowy, amerykańska wersja jest zielona. Druga różnica to możliwość wyboru w wersji europejskiej języka menu – jest m.in. język polski. Echosonda RF15 pozwala na jednoczesną pracę z dwoma sonarami RF45.
Funkcje echosondy, czyli co można ustawić lub zmienić:
Podświetlenie ekranu (Light)Czułość echosondy (Sensitivity)Zakres głębokości (Depth Range)Powiększenie (Zoom)Alarm o pojawieniu się ryby (Fish Alarm)Identyfikacja ryb (Fish ID+)Widok dna (Bottom View): Structure ID, Black (Bottom Black), WhiteLine, InverseAlarm niskiego napięcia baterii (Battery Alarm)Wybór jednostek (metry, stopy, stopnie C i F) (Units)Wybór kanału pracy sonaru A lub B (Channel Select)Wybór języka menu (w wersji europejskiej).
Pierwsze wrażenia
Po otwarciu pudełka i zmontowaniu echosondy pobiegłem czym prędzej na pobliski staw aby sprawdzić jak to „ustrojstwo” działa. Przywiązałem sonar do linki i wrzuciłem go do wody. Echosonda zaczęła pracować i na ekranie zaczął rysować się obraz tego co jest pod wodą. Ponieważ stawek rybny nie jest, mogłem zaobserwować obraz dna, ocenić jego głębokość oraz temperaturę wody. Pomiar temperatury był jednak obarczony sporym błędem, gdyż sonar pływa po powierzchni. Tak więc, tak naprawdę była to temperatura wody na jej powierzchni. Ryb w stawku jest jak na lekarstwo, więc na echosondzie nie było ich widać. Najważniejszą jednak rzeczą było to, że wszystko działa poprawnie!
Czas na dokładniejszy test
Gdy tylko nadarzyła się okazja zabrałem echosondę na jezioro, aby ją dokładniej przetestować. I dopiero tutaj sprzęt pokazał, co potrafi. Objechaliśmy łodzią całe, niezbyt głębokie jezioro rzucając sonar w wszelkie możliwe miejsca. Na ekranie świetnie było widać dno, jego strukturę no i uwaga RYBY!!! Mój zachwyt wzbudził obraz dna, gdzie w jednym z miejsc była kępka podwodnej roślinności, a nad tą kępką stała ryba. Ryby generalnie było widać na zboczach górek i właśnie w okolicach skupisk roślinności – książkowa sytuacja. Jednak przy dokładnym określeniu miejsca przebywania ryb trochę przeszkadzał duży kąt pracy sonaru (90°). Gdy echosonda sygnalizowała rybę np. na głębokości 3 metrów oznaczało to, że ryba jest rzeczywiście na głębokości 3 metrów, ale gdzieś w promieniu 3 metrów od sonaru. Za nim, przed nim, na lewo czy prawo tego niestety już nie było wiadomo. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że należy zwrócić uwagę na to, w jakim kierunku na powierzchni wody przesuwa się (dryfuje) sonar. Jeśli na ekranie pojawiła się ryba to najbardziej prawdopodobnym miejscem jej przebywania była dana ilość metrów od sonaru w kierunku, w którym płynął sonar. Kolejnym istotnym spostrzeżeniem, było to, że echosonda nie pokazywała drobnicy. Dopiero ryby pow. 15-20 cm były widoczne na ekranie. Manewrując czułością można było uzyskiwać obraz o mniejszej lub większej ilości szczegółów.
Kolejny test przeprowadziliśmy na większym i głębszym jeziorze. Efekt był bardzo podobny, poza jednym problemem. Mianowicie w głębszej wodzie (ok. 13 m) wystąpiło zjawisko termokliny (wąska warstwa wody 1-2 m, w której następuje gwałtowny spadek temperatury, nawet o 12°C). W tym przypadku było to na głębokości ok. 2,5 m. Ponieważ zimna woda jest gęstsza niż ciepła, echosonda traktowała termoklinę jak dno. Jedyną radą było zmniejszenie czułości. Wtedy na ekranie pojawił się prawidłowy obraz. Z tym, że przy małej czułości obraz samego dna był bardzo kiepski. Dopiero po zmianie ustawień zooma dało się obejrzeć strukturę dna. Świetnie było widać podwodne górki porośnięte roślinnością. Na płytszej wodzie (ok. 5 m) nie było żadnych problemów.
Po testach z łodzi przyszedł czas na testy z brzegu (pomostu). Zasięg pracy (zakres pracy) echosonda <-> sonar wynosi maksymalnie ok. 30 m, więc bez problemu można było obejrzeć co jest pod wodą wokół pomostu. Daleko od brzegu ryb nie było, natomiast w odległości ok. 3 m od pomostu w kępie roślinności stało stadko, jak się później okazało, leszczy
Przy dużej fali chwilami sygnał z sonaru zanikał. Radą na to było podniesienie echosondy wyżej. Po prostu sonar i echosonda musiały się „widzieć”.
Dodam jeszcze, że echosonda cały czas pracowała w włączonym trybie identyfikacji ryby Fish ID+, czyli, że zgodnie z instrukcją „…echosonda zamieniała surowy obraz na symbole ryb. Fish ID+ używa zaawansowanego procesora do interpretacji sygnałów pochodzących z sonaru i wyświetla z dużym prawdopodobieństwem symbol ryby wtedy, gdy odebrany sygnał na to wskazuje…” W pewnej chwili wyłączyłem ten tryb, ale prawdę powiedziawszy niewiele wtedy było widać. Tzn. obraz dna był, ale znalezienie tam ryb było nie lada wyzwaniem. Być może na to potrzeba „lat doświadczeń” jak mawiają co niektórzy
Gdzie i jak to kupić oraz parę słów podsumowania
No właśnie. Pewnie wielu czytelników tego krótkiego testu będzie chciało zakupić taką echosondę. Jest ona dostępna u nas, ale jak to zwykle bywa w naszym kraju ceny są bardzo różne i do tego nie należą do najniższych. W polskich sklepach stacjonarnych i internetowych echosonda kosztuje w granicach 1000-1200 PLN (wersja europejska). Na Allegro można kupić echosondy sprowadzane z USA za ok. 700-800 PLN. Ja natomiast swoją kupiłem za 500 PLN (wszystkie koszty, przy 1$ = 3 PLN). Jak to zrobić? Sprawa jest w sumie prosta. Echosondę można kupić w amerykańskim sklepie internetowym np. w Amazon. Tam nowa kosztuje w granicach 150$. Zapłacić trzeba kartą kredytową i kazać wysłać na adres w USA: do znajomych lub rodziny (tu może być dla niektórych problem). Następnie ktoś musi ją przywieźć lub wysłać jako prezent – wtedy koszty są najmniejsze.
Po kilku miesiącach użytkowania mogę stwierdzić, że jakby na to nie patrzeć sprzęt jest w wielu przypadkach bardzo przydatny. Oczywiście cud techniki w porównaniu do modeli z kolorowym wyświetlaczem i funkcjami 3D to to nie jest, ale do zastosowań czysto amatorskich w zupełności wystarczy. Zwłaszcza, jeśli ktoś jedzie na zupełnie obce łowisko np. podczas wakacji, i jedyne, nie zawsze prawdziwe, informacje jakie można zdobyć pochodzą od miejscowych. Niewątpliwie jest to model znacznie lepszy niż RF10, ale podobnie jak pan Piotr Niewiarowski uważam, że 500 czy 700 PLN można wydać, jednak cena powyżej 1000 PLN jest niestety nie do przyjęcia.
Tak na marginesie to chciałbym kiedyś zobaczyć kalkulację polskiego sklepu na cenę tego sprzętu. Bo gdyby ktoś się uparł i kupił taką echosondę w USA, kazał ją wysłać do Polski (dość wysokie opłaty za przesyłkę), opłacił VAT i wszystkie dodatkowe celne prowizje to i tak wychodzi to taniej niż w naszym sklepie. Poza tym sklep przecież nie bierze sprzętu po cenach detalicznych. Ciekawe, nieprawdaż?. Oczywiście kupując w USA tracę praktycznie rzecz biorąc gwarancję na sprzęt, ale i tak różnica w cenie, przynajmniej według mnie, jest ogromna.
Warto dodać jeszcze, że mimo swojej prostoty, aby dobrze interpretować obraz na ekranie trzeba ją potestować w różnych warunkach „bojowych”, i najpierw na znanych sobie akwenach. Ekchosonda, co prawda posiada tryb pracy „Simulator”, gdzie można pewne rzeczy przećwiczyć na sucho, jednak służy on głównie do poznania funkcji i tego, co, gdzie i jak można ustawić.