Mam nadzieję, że tego dowcipu jeszcze nie było, jeśli był - przepraszam. Opowieść będzie z wątkiem wędkarskim. Piszę tak, jak zapamiętałem.
Był sobie pewien nowobogacki Rosjanin, który przewodził miejscowej grupie przestępczej (napady, rozboje, gwałty na zlecenie, zresztą bez zlecenia też...). Miał ten człowiek wiele słabości: lubił alkohol, kochał pieniądze, uwielbiał wszystko, co było ze złota (łancuchy, sygnety), a co najważniejsze - wędkował. Wybrał się pewnego razu na ryby. Ubrał się tradycyjnie: złoty sygnet na każdym palcu, złoty łańcuch na szyi, w każdej kieszeni kamizelki gruby rulon banknotów. Zabrał ze sobą trzy butelki wódki - to również było tradycją. Kochał tak robić. Rozkładał wędziska, kładł się na trawce, otwierał butelkę, wypijał zawartość, otwierał drugą, wypijał, otwierał trzecią, także ją wypijał. Wtedy kończył wędkowanie. Zwijał sprzęt, odjeżdżał do domu. Tym razem stało się inaczej, mianowicie nasz bohater usnął w trakcie opróżniania pierwszej butelki. Może był wyjątkowo zmęczony, nie wiadomo. Pech chciał, że przybłąkał się nad wodę drobny cwaniaczek, który wykorzystał sytuację i zabrał naszemu bohaterowi rulony banknotów, sygnety, łańcuch, dwie butelki wódki. Nie trudno sobie wyobrazić, w jaką wściekłość wpadł gangster, gdy się obudził. Po powrocie do domu rozpuścił wieści, że szuka złodzieja, opisał straty, gwarantował wysoką nagrodę, a winnemu obiecał śmierć w męczarniach. Nie trzeba było długo czekać, jego ludzie dostali cynk od miejscowych, że pewien pijaczek chodzi odstrzelony w łańcuch, sygnety. Na dodatek ma sporo pieniędzy (nosi w kieszeniach kilka grubych rolek). Cała ekipa wsiadła do samochodów, pojechała. Wpadli z hukiem do domu pijaczka, obudzili go kopniakiem, wyciągnęli na środek pokoju. Patrzą na niego, nie do wiary, ma wszystko - łańcuch, sygnety, pieniądze... Okradziony bandzior bierze kij baseballowy, podchodzi do gościa i mówi: "skąd to wszystko masz, mendo!". Pijaczek odpowiada całkiem radośnie: "poszedłem nad wodę, natknąłem się na śpiącego wędkarza, zabrałem mu łańcuch, sygnety, pieniadze, dwie butelki wódki". Gdy bandyta podnosi kij, gdy już się zamierza... pijaczek dodaje: "a po wszystkim wykorzystałem frajera od tyłu!". Oj! - pisnęli wszyscy, po czym zamarli. Nowobogacki zrobił się siny, prawie zasłabł. Po chwili podszedł do pijaczka, zaczął się uważnie przyglądać łańcuchowi, pieniądzom, sygnetom. Odwraca się do swoich "żołnierzy" i głośno mówi: "chłopaki, wracamy, to nie moje!".