Żar tropików.

Z racji długiego weekendu jaki przypadł nam w tym tygodniu podejmujemy decyzję, że w piątek jedziemy na karpie. Ponieważ prognozy pogody nie były zbyt dobre i występowała spora możliwość gwałtownych burz, decydujemy, że odwiedzimy łowisko Kluczewo.
Na miejscu meldujemy się parę minut po 6. Termometr pokazuje grubo ponad 20 stopni i temperatura z każdą minutą rośnie, już wiemy, że dzisiaj nie będzie łatwo. Szybkie przygotowanie stanowiska i pierwsze zestawy lądują w wodzie. Zgodnie z przewidywaniami, nie mamy żadnych wskazań na szczytówkach. Na pierwsze branie czekamy ponad 30 minut i wtedy następuje mocny odjazd u Roberta. Walka trwa ok. 10 minut i w podbieraku ląduje piękny misiek. Kilka fotek i ważenie. Waga pokazuje 9,5 kg‼️ Pierwszy strzał i taka ryba. Brania są rzadkie, wskazań praktycznie nie mamy i w tym czasie łowimy kilka mniejszych ryb. Temperatura jest niestety nie do zniesienia i musimy rozłożyć parasole, bez tego nie damy rady dłużej wysiedzieć. Krótki przestój w braniach i kolejny odjazd u Roberta. Tym razem sprawcą okazał się ok. 8kg pełnołuski karp. W tym czasie pozostałych czterech wędkarzy, którzy jeszcze są na łowisku siedzi bez brania, ale trzeba przyznać, że tego dnia było bardzo trudno o rybę.
Kolejną wartą odnotowania rybą jest piękny karaś złocisty, którego udało się wyjąć Bartkowi. Cieszy tym bardziej, że jest to jego nowy rekord. Chcielibyśmy łowić tych ryb znacznie więcej, szczególnie, że większość złowionych karasi to niestety popularne “japońce” czyli karaś srebrzysty. Tych złotych dzisiaj jak na lekarstwo.
Tuż przed godziną 15 podejmujemy decyzję o zakończeniu łowienia ze względu na zbliżającą się burzę. Przez 8 godzin wyjęliśmy w sumie kilkanaście karpi i jednego karasia. Większość ryb złowionych przez nas skusiło się na 6mm waftersa czekoladowo pomarańczowego od Ringers’a. Tego dnia to była zdecydowanie dominująca przynęta. Dzień jak najbardziej udany, chociaż upał i duchota mocno dały nam się we znaki. Warto było jednak się trochę pomęczyć.














