W tym roku też o mało nie straciłem mojego sprzętu wędkarskiego. Ale sięgając po wędkę, która już odpływała, wpadłem do wody na głowę. Miałem na tyle szczęścia, że w ostatnim momencie udało mi się wędkę złapać. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że chwilę przed wypadkiem myślałem, że jestem przy wędce i zdążę chwycić wędkę w razie czego. O jak ja się myliłem, moment i wędka w wodzie. Mnie na szczęście udało się ją uratować. A to, że utopiłem komórkę, którą miałem przy pasku i straciłem okulary, trudno

. Najważniejsze, że wędka uratowana

. Teraz po tej przygodzie używam już cały czas wolnego biegu w kołowrotkach.