Będąc w Polsce zawsze robię obchód brzegów Odry i Kanału Ulgi, i flach i puszek jest sporo, w towarzystwie wędkarskich opakowań po zanętach i tak dalej. Moja teoria jest taka, że ktoś kto śmieci a nie pije, musi być wyjątkową kanalią, bo jest to zadawanie gwałtu przyrodzie oraz społeczeństwu w celowy sposób. Jednak jak ktoś sobie podpije, to wtedy włącza mu się inne postrzeganie rzeczywistości. Wiele rzeczy lata koło nosa, jest przysypianie, zwijanie się byle jak, byle dotrzeć do domu i tak dalej. Można powiedzieć, że taka osoba 'zapomina' o nich. Obecność strażników lub policji dobrze by wpłynęła więc na sposób zachowania się, ludzie z SSR natomiast mają wtedy znacznie gorzej, bo dilowanie z pijanymi do łatwych nie należy i na pewno do przyjemnych nie należy. Wiele zależy tez kto coś pije. Jak wali się wódę, to flaszka jest jedna, druga po jakieś Coli czy Fancie. Ale jak ktoś delektuje się piwem, to zazwyczaj śmieci jest dużo więcej. Kraj tutaj też nie ma znaczenia, bo w UK są te same zachowania i nawyki, piwo zaś jest w takich samych puszkach czy butelkach, klimat również jest podobny
A co do hałasu. Będąc na jednej z polskich żwirowni w maju, na 20 wędkarzy siedzących nad wodą, tylko trzech zajmujących moje miejsce nie piło i przyjechało stricte na ryby. Reszta, powiedzmy, że 'karpiarze', zaczęła pić już wcześnie alkohol, i po pewnym czasie zrobiło się głośno i nieprzyjemnie, nie czułem się też bezpiecznie. Myślę, że w wielu przypadkach takie zachowania nie będą miały miejsca na dobrze pilnowanym łowisku, bo jak zareagują władze/stróż, to pójdzie fama i ludzie się dopasują do reguł. Jednak jak się tego nie pilnuje, to może być nieciekawie. Niestety, wielu wędkarzy nie chce przyjąć do wiadomości, że ich pojmowanie 'wolności' narusza wolność innych. Ja rozumiem dyskusje w gronie, przy piwie. Ale nie trzeba drzeć japy wcale, kłócić się lub też śmiać na cały 'regulator'. A to zachowania częste nad wodami.