Skip to main content

Nocna sesja na Badshot Lea Big Pond

  • Utworzono

Wyprawa na klubową wodę do Aldershot. Czyli polowanie na grube leszcze i liny...

Korzystając z wolnego czasu postanowiłem wybrać się na klubową wodę do Aldershot, na Badshot Lea Big Pond. Miałem po raz pierwszy tam wykonać sesje nocną, co coraz bardziej zaczyna mi sie podobać, gdyz można łowić znacznie większe ryby.

 

Kilka lat łowienia na różnego rodzaju wodach uzmysłowiło mi, że duże sztuki są praktycznie nieosiągalne za dnia. Mogłem łowic do 40-50 leszczy podczas sesji, ponad półtorakilowych, ale żaden z niech nie przekraczał zazwyczaj magicznej bariery 55 cm. Podobnie z linami - te największe jakoś zawsze mnie omijały... Dlatego właśnie postanowiłem próbować swoich sił nocą, łowiąc 'grubo' - czyli obficie nęcąc.

 

Badshot Lea Big Pond jest bardzo chimerycznym zbiornikiem. Najlepsze wyniki mam tam zawsze wiosną - później jest już znacznie gorzej. Może przyczyną jest migracja ryb w inne strefy jeziora? Trudno  mi powiedzieć. Jednak postanowiłem zarzucać nie tak strasznie daleko - około 40 metrów - licząc na lina zwłaszcza, który w tym zbiorniku dorasta do ponad 4 kilogramów! Miałem w odwodzie rosówki  - mając pewne nadzieje na inny gatunek występujący tu - węgorza...

Po przybyciu rozpakowałem się i przyrządziłem miks do spodowania - czyli ziarna, pellety zmieszane z atraktorem - które posyłałem w jedno miejsce za pomocą 'rakiety', czyli spoda. Miałem około 3-4 kilogramów mieszanki, co biorąc pod uwage apetyt stada leszczy, linów bądź samych karpi - nie jest żadną rewelacyjna ilością...

Łowiłem prostymi zestawami z ciężarkami - mając metrowe 'leadery' dzięki którym ostatnia część zestawu jest na samym dnie - co nie płoszy ryb tak jak w przypadku zwykłych zestawów gruntowych. miałem haki nr 8 - na włosie pellety 12 mm lub kulki proteinowe 15 mm.

Około 20 tej zestawy wylądowały w wodzie a ja sam mogłem skupić się na przygotowaniu sobie gorącego jedzenia (mini kuchenka) i kawy... Do 23 nic się nie działo, po czym alarmy zaczęły lekko 'pikać'.

Pikania alrmów oznaczały pojawienie sie ryb w nęconym miejscu. Były to leszcze i dwa udało się wyholować - jednak nie powalały ne swoimi rozmiarami - 56 i 52 cm. Później wszystko ucichło i około 2 w nocy posłałem około 10 rakiet mieszanki - aby 'uzupełnić straty' po stadzie leszczy. Około 3 w nocy zameldowała się kolejna łopata - tym razem 50 cm. Jak świtało  czyli około godziny 5 rano - alarm na wędce 'oszalał' - a kołowrotek zaczął pięknie 'grać'. Na haku było coś znacznie wiekszego tym razem i waleczniejszego niż leszcz. Po około 5-7 minutach ładny, pełnołuski karp wylądowal w podbieraku. Miara pokazała 73 cm a waga dużo ponad 19 lb - czyli około 9 kilogramów.

Niestety był to ostatni akcent tej nocy. Do 8 rano nic sie nie działo - nikt też nie miał brań. Było cicho jak makiem zasiał - więc postanowiłem się spakować i pojechać do domu. Niestety rosówki nie sprawdziły się - podobnie kulki proteinowe. Działały pellety natomiast... Nie udało się złowić żadnego lina ani większego leszcza. Cóż, trzeba będzie pojawić się tam wkrótce jeszcze raz! wink

 

Wieczorem padało - i jak przestało piękna tęcza pojawiła się nad zbiornikiem...


Karp 9 kilo - po pięknej walce trafił na matę... Ach, gdyby okazał się linem! wink