Skip to main content

Węgorze, klenie i brzany: wyprawa na Wye - 7.08.2015

  • Utworzono

Lipcowa wyprawa na przepiękną rzekę Wye!

Wyprawa na rzekę Wye to zawsze sporo emocji wędkarskich, jakich dostarcza ta najpiękniejsza z brytyjskich rzek. Oprócz zapierających dech w piersiach widoków skałek, zalesionych wzgórz, łąk, pięknych wiosek, jest oczywiście sama woda - urzekająca i niesamowita. W szczególności dzięki zamieszkującym ją rybom - począwszy od łososi i pstrągów, poprzez szczupaki, płoć i węgorze - skończywszy na najciekawszych dla mnie - kleniach i brzanach.

Niestety poziom rzeki jest bardzo niski, kolejny rok z rzędu mamy do czynienia z niskim stanem wody i suszą. Dla osób mniej znających łowisko, takich jak ja, może być to problem - bo nie wszędzie będzie dużo ryb, które chronią się w dołkach i głębszych miejscach, które trzeba znać.

Niestety, wybrałem miejsce na oślep trochę, rejestrując się dzień wcześniej zaledwie. Wolne miejsca oznaczały zapewne, że nie jest tam łatwo...  Pechem okazał się też dojazd - jak na złość główny most przez rzekę Severn, do której wpływa Wye, był remontowany. Kosztowało mnie to błądzenie w poszukiwaniu objazdu i ponad półtora godzinne opóźnienie. Zamiast o 7 rano byłem 0 8.30.

Nie było łatwo znaleźć odpowiednie miejsce, ponieważ to co było tak urocze okazało się niedostępne. Niski stan wody sprawił, że podebranie większej ryby byłoby prawie niemożliwe - w tym punkcie akurat brzeg jest  stromy i woda dość głęboka przy nim. Moja sztyca 2.60 metra była niewystarczająca. Dlatego znalazłem się w mniej komfortowej lokalizacji, pośród gęstych pokrzyw i ograniczony dwoma drzewami z lewej i prawej strony. Trudno...

 

obraz

Moja miejscówka. Nurt tutaj jest przy brzegu, i wysokie pokrzywy uniemożliwiały dobre operowanie wędką, co zaowocowało straconymi kleniami...

 

Szybko rozłożyłem się i przygotowałem zestawy i miks. Łowiłem tylko na jedną wędkę (na dwie nie byłoby w ogóle miejsca, nie pozwala zresztą na to regulamin) - ale miałem dwie. Z doświadczenia wiem, że tak jest o wiele lepiej. Podczas gdy jedna jest w użyciu, drugą można już uzbrajać, stosować alternatywne długości przyponów, a w przypadku jakiś 'powikłań' - jeden kij jest w wodzie, drugi zaś dopracowywany. Brzany i klenie mogą narobić sporo problemów i lepiej mieć dwa zestawy!

Bazowałem na zanęcie z Sonubaitsa o nazwie krill - która jest mieszanką zmielonych pelletów, mączek rybnych i ekstraktu z kryla. Do tego dodałem pelletów 2 mm typu carp - aby zrobić miks  50/50. Jak dla mnie brzana i kleń reagują  bardzo pozytywnie właśnie na 'rybie' smaki - tak więc zarówno sypkie frakcje jak też same pelletu powinny świetnie działać. Osobno do koszyka dodawałem zaś pelletów halibutowych - 2, 4 i 6 mm. Tak więc każdy koszyk to było sporo konkretu, któremu zarówno wąsata dama jak też wszystkożerne 'kluchy' oprzeć się nie mogły.

Początek był spokojny, ale już po 20 minutach były pierwsze wskazania. Po około godzinie i 5-6 zarzutach, na włosie wylądowała mielonka. Woda miała lekki kolor i postanowiłem sprawdzić jak działa ta przynęta, wcześniej bowiem testowałem różnego rodzaju pellety - od 8 do 15 mm. I pojawiły się brania! Dopiero trzecie udało mi się zaciąć, jednak kleń (typowo szukał schronienia pod brzegiem) wpłynął mi w zawadę. Kolejne branie - i już brzana! Typowo silnie odjechała na środek i znowu zaczep! Kolejna ryba stracona...

Walka z brzaną spłoszyła inne ryby, i mimo, że kolejny zestaw był już w wodzie, brania ustały. Zmieniła się też pogoda na  moją niekorzyść, miało być pochmurnie - jednak o dziwo zza chmur wyjrzało słońce - i zaczęło mocno przygrzewać. Na płytszej wodzie oznacza to praktycznie zawsze małą aktywność ryb. Wszystkiego dopełnił wiatr, wiejący w porywach aż do 30 km/h. Tak więc pogoda był przeciwko mnie...

Z przynęt sprawdzała się najlepiej mielonka. Miałem brania ale trudno było o zacięcie. Używałem koszyków Drennana o wadze 30 gram (tak słaby był uciąg) i przyponów 100 i 120 cm, jednak coś było nie tak. Jak się okazało, brania pochodziły od węgorzy! Pierwszego złowiłem około godziny 13 tej, na mielonkę właśnie. Kolega z klubu powiedział mi, że jeżeli węgorza głaszcze sie po brzuchu, to on wtedy sie uspokaja. Tak tżz zrobiłem, nakładając mu dodatkowo siatke podbieraka na oczy. I udało sie bezkolizyjnie odhaczyć tę tajemniczą rybę, a zawsze miałem z tym problem! Dzięki Paweł!

Po węgorzu miałem mocniejsze uderzenie - był to kleń, ładna sztuka w granicach 55-57 cm. Musiałem holować go w bardziej siłowy sposób aby odsunąć go od zaczepów, o dziwo nie dokazywał jak poprzednik.

 

Piękny kleń mający ponad 55 cm. Skubańce uciekały do dziur pod brzeg, przez te krzaki nie mogłem ich dosięgnąć!

 

Kolejne kilka godzin to dalsze testy. Nie było brań na: żółty ser, krążki chleba tostowego, przynęty Oozing z Sonubaitsa, duże pellety 15 mm. Na mniejsze pellety brania były ale słabiutkie. Ogólnie na niższej wodzie najlepiej jest stosować mniejsze przynęty (8 i 12 mm) i ogólnie się to potwierdziło. Do 18.30 wciąż niemiłosiernie wiało i prażyło i złowiłem jeszcze dwa węgorze (powyżej kilograma każdy), później zaczęło się uspokajać. Ryba też się ożywiła. Wreszcie wędka ożyła w iście brzanowy sposób - i po około 5-7 minutowej walce pierwsza królowa rzeki wylądowała w podbieraku. Miała 77 cm, co jest moim najlepszym wynikiem jeżeli chodzi o długość, ważyła jadnak 4 kilogramy. O ponad kilogram mniej niż brzany z Trentu mające w granicach 70 cm! Jest to chyba znak, że ryby z Wye nie sa tak mocno dokarmiane przez wędkarzy jak na Trencie, być może też jest ich więcej, i jest większa konkurencja pokarmowa?

 

Brzanka 77 cm - na Trencie ważyłaby co najmniej o kilogram więcej!

 

Po brzanie miałem jeszcze klenia, około 50 cm. Zapadał zmrok i powoli zaczynałem sie pakować, kiedy miałem kolejny odjazd. Tym razem ryba walczyła o wiele bardziej zaciekle. Kolejna brzana! Na oko jednak mniejsza, choc wyraźnie silniejsza. Po 10 minutach walki i odciągania ryby od zaczepów, miałem ją już lądować w podbieraku gdy ten... Wyleciał z mocowań i najnormalniej w świecie zatonął! Rozwinąłem drugi podbierak z rybą na wędce i tym razem udało mi się podebrać wąsatkę. Miała 63 cm.

Sam podbierak kupiłem w Polsce, marki Jaxon. Jechałem wtedy na ryby i zapomniałem swojego karpiowego, więc postanowiłem kupic tańszą wersję, Jaxon uwiódł mnie ceną i mniejsza niż zwykle siatką, idealna na brzany właśnie. O wiele lepiej się składał, nie trzeba było sie męczyć by włożyć węglowe pręty w widełki mocowania. Jak się okazało, było to jego wadą, mokra siatka podbieraka sprawiła, że był to ciężar który wystarczył aby pręty wysunęły się z mocowania! Całe szczęście, że nie z rybą!

 

Brzana, która przetestowała skutecznie podbierak marki Jaxon :)

 

Sesję zakończyłem około 9.30 wieczorem. Piękno rzeki i okolicy urzekało do samego końca, jak bardzo chciałoby sie zostać na noc... Niestety Wye jest swojego rodzaju rezerwatem i sanktuarium - i nocne wędkowanie nie wchodzi w grę.

Wynik sesji to 2 klenie, 2 brzany i trzy węgorze, kilka ryb spiętych. Przetestowałem szereg przynęt, różne długości przyponów. Najwięcej brzan miałem na pellet 12 mm crab z Sonubaitsa, który dipowałem atraktorem You Youm crab z Drennana i otaczałem pastą z Dynamite Baitsa. Taka mieszanka firm rybom podchodziła. Polecam każdemu takie łowienie - gdyż pasta otacza pellet i rozpada się po dotarciu przynęty na dno. Co istotne - dopiero wtedy uwalniany jest atraktor i aromat pelletu. To o wiele lepiej naprowadza ryby.

 

     

Najlepsza kompozycja przynętowa. Pellet krabowy z Sonubaitsa, dipowany boosterem Yum Yum z Drennana, otoczony pasta krylową z Dynamite Baits'a. Rybom to bardzo odpowiadało, działa na wielu wodach!

 

Niezadowolony byłem z miejsca - zamknięty pomiędzy drzewami i w pokrzywach nie miałem wielu opcji, bez możliwości pompowania zestawu z kilku stron ryby w zaczepach nie dawały się wydostać na powierzchnię, miałem też mniej opcji na lokowanie zestawu. Jednak niska woda, słońce i silny wiatr najmocniej przeszkadzały - ryby wyraźnie ożywiły się o zachodzie słońca.

Może za miesiąc udam się na kolejny wypad na tę rzekę, tym razem wolałbym bardziej odsłonięte miejsce. Rzeka Wye to miłość od pierwszego wejrzenia. Każdy kto tam był zakochuje się i wraca tam ponownie. Na pewno warto!