Skip to main content

Lift method - metoda brań podnoszonych

  • Utworzono

Jedną z metod spławikowego połowu linów, karpi i leszczy jest tzw. lift method...

Lift method to bardzo skuteczna, a zarazem niezwykle efektowna metoda spławikowa ukierunkowana na ryby żerujące przy dnie i podnoszące przynętę z dna. Świetnie sprawdza się przy połowie linów, karpi i leszczy.

 

obrazobraz
Żródło: http://www.anglersmail.co.uk/ oraz http://www.gofishing.co.uk/

 

Najprawdopodobniej pionierami tej techniki byli angielscy wędkarze poławiający płocie w  Lee Valley pod Londynem już w latach 20. Później okazało się, że metoda ta, o wiele bardziej niż przy połowie płoci, sprawdza się w łowieniu ryb typowo podnoszących pokarm z dna, w tym rewelacyjnie przy połowie linów.
W literaturze wędkarskiej opis tej metody pojawił się w książce Freda Taylora "Angling in Ernest" wydanej po praz pierwszy w 1958 roku.

Podstawowy zestaw składający się ze spławika o niedużej wyporności obciążonego pojedynczą dużą śruciną jest prosty w montażu i użyciu.

Zwykle stosuje się tu proste i krótkie spławiki typu waggler (tradycyjnie z pawiego pióra) o wyporności od 0,8 do 1,6 grama obciążone jedną dużą śruciną blisko haczyka (np. 7 cm od haczyka). Śrucina ma być na tyle duża, aby zatapiała spławik, czyli nieznacznie przekraczała jego wyporność.

Zarzucając zestaw w upatrzone miejsce, ustawiamy (stopniowo zwiększamy) grunt tak, żeby z wody zaczęła wystawać nam antenka.


Żródło: http://blogs.people.co.uk/fishing/rigs/

 

Kiedy ryba podniesie przynętę wraz ze znajdującą się blisko niej śruciną, krótki spławik w widowiskowy sposób wyłoży się (czasem wręcz wyskoczy) na wodę.

 


Żródło: http://hcfishing.com/documents/waggler_fishing.html

 

Zwykle stosowane jest obciążenie w wielkości jednej lub nawet dwóch śrucin SSG. Trzeba jednak podkreślić, że część tego obciążenia wykorzystana jest przez sam spławik i jego wyporność. Stąd też w zakotwiczeniu zestawu na dnie bierze udział tylko część tego obciążenia.

Powyższy opis przedstawia podstawową, klasyczną wersję the „Lift method”. Zwykle jest ona stosowana przy łowieniu na bliskich odległościach. Ma ona swoje zalety oraz wady. Niewątpliwą zaletą takiego zestawu jest jego prostota. Korzyścią z zastosowania takiego montażu jest również możliwość klarownego odróżnienia brań drobnych ryb od pozytywnych brań lina, karpia czy leszcza. Drobna ryba zwykle po poderwaniu przynęty z dna i wyczuciu ciężaru sporego obciążenia, zazwyczaj puszcza przynętę i spławik szybko powraca do stanu pierwotnego. W dalszych częściach artykułu zwrócę uwagę, że nie we wszystkich odmianach tej techniki tak się dzieje.

Niewątpliwym minusem modelu tradycyjnego jest potrzeba bardzo dokładnego wygruntowania zestawu oraz konieczność zarzucania zestawu w to samo miejsce. Niewielka bowiem różnica w głębokości (nierówności dna) może spowodować, że spławik schowa się pod wodą, bądź wyłoży się na powierzchnię. Niektórzy uznają to za zaletę. Od razu bowiem po zarzuceniu wiemy czy zarzuciliśmy w dobre miejsce. Bez wątpienia wymusza ona na wędkarzu dokładne punktowe łowienie. Wyjątkiem może być wędkowanie na wybitnie płaskim, równomiernym blacie.

Warto dodać, że odległość między haczykiem a obciążeniem nie jest bez znaczenia. Im mniejsza ta odległość, tym bardziej pozytywne brania podnoszone. Z drugiej strony mała odległość pomiędzy obciążeniem a haczykiem spowoduje, że żyłka główna biegnąca pionowo od obciążenia do spławika będzie znajdować się bardzo blisko przynęty. Żerująca w pobliżu przynęty ryba będzie częściej ocierać się i zahaczać o tę żyłkę powodując przesuwanie zestawu oraz fałszywie pozytywne brania. Duża śrucina umieszczona tuż przy haczyku może także działać odstraszająco na rybę.

Zwiększenie odległości między obciążeniem a haczykiem zredukuje ilość pozornych brań, ale musimy się liczyć z tym, że będziemy mieli mniej brań typowo podnoszonych i należy się spodziewać, że nasz spławik będzie częściej odjeżdżał pod wodę.

 


Żródło: http://drennantackle.com/articles/driftbeaters.pdf

 

Tak więc nie wszystkie brania podczas stosowania „Lift method” będą podnoszone. Rodzaj obserwowanych brań będzie zależał nie tylko od odległości pomiędzy haczykiem a obciążeniem, ale także od sposobu pobierania pokarmu przez rybę (płoć będzie znacznie częściej przesuwać i zatapiać spławik), od głębokości łowiska oraz od masy zastosowanego obciążenia.

W praktyce, wspomniany odstęp pomiędzy hakiem a obciążeniem mieści się w przedziale od 5 do 20 cm. Wędkarz dostosowuje ten odstęp w zależności od obserwowanych brań.
Ja osobiście rozpoczynam od 8 cm i ew. zmieniam w zależności od tego, jak żeruje ryba i co dzieje się ze spławikiem.

Czy obciążenie zakładać na przyponie, czy też na żyłce głównej?
Zwykle robi się odpowiednio krótki przypon a śrucinę montuje na żyłce głównej. Tak duża śrucina może być trudna do zaciśnięcia na cienkiej żyłce przyponowej. Stad lepiej zacisnąć ją nad przyponem – krętlik zastosowany do połączenia żyłki głównej z przyponem dodatkowo będzie stanowił podporę dla dużego ciężarka i zapobiegał jego zsuwaniu się.
Z drugiej zaś strony musimy wziąć pod uwagę, że w takim wypadku żyłka główna biegnie pionowo blisko przynęty, więc zasadnym byłoby zastosowanie cienkiej żyłki również powyżej ciężarka, żeby zminimalizować ryzyko płoszenia się ryb.

Niektórzy wiążą odpowiednio krótki przypon do żyłki głównej przy pomocy krętlika, zostawiają dłuższy koniec z żyłki głównej przy krętlikowym węźle i na tym końcu zaciskają obciążenie. W ten sposób znajduje się ono na takim króciutkim bocznym troku i umożliwia bardziej komfortową wymianę ciężarków.

  

obraz
Żródło: http://www.just-fish.co.uk/

 

Laying on

To modyfikacja tradycyjnej techniki. Nie dotyczy ona jednak samej budowy zestawu. Zmianie ulega technika posługiwania się tym zestawem.

Możemy przyjąć, ze zestaw jest identyczny, jak ten opisany wyżej.
Nie ustawiamy jednak gruntu tak dokładnie, by wystawała antenka. Zestaw należy przegruntować, czyli ustawić taki grunt, aby odległość między spławikiem a spoczywającym na dnie obciążeniem przekraczała głębokość łowiska. Załóżmy, ze zastosowaliśmy przegruntowanie o 50 cm. Po zarzuceniu spławik będzie w całości leżał na powierzchni. Zatapiamy żyłkę, ustawiamy wędkę na podpórkach i powoli napinamy żyłkę, zwijając ją kołowrotkiem do momentu, aż spławik ustawi nam się w pożądanej pozycji.
Podobnie jak w przypadku techniki tradycyjnej, podniesienie śruciny przez rybę spowoduje wyłożenie się spławika na powierzchnię. Wyłożenie spławika może jeszcze silniejsze niż w przypadku zestawu klasycznego, gdyż tutaj spławik utrzymywany jest w pozycji napiętą żyłką główną. Zwolnienie tego naprężenia może spowodować bardzo spektakularny wyskok spławika.

 

obraz
Źródło: http://www.carp-uk.net/floatfishing.htm 

 

Ta technika również posiada swoje zalety i wady.
Niewątpliwą zaletą jest brak konieczności bardzo precyzyjnego ustawienia gruntu, jak to miało miejsce w przypadku metody klasycznej. Zestaw jest przegruntowany o znaczny odcinek, więc bez względu na to, czy zestaw trafi na uwypuklenie czy też zagłębienie dna, spławik będzie pływał po powierzchni. Jego zanurzenie regulujemy nie tyle gruntem, co napięciem żyłki. Zaletą jest też zupełnie inny kąt, pod jakim żyłka odchodzi od obciążenia w stronę spławika. W przypadku zestawu tradycyjnego żyłka odchodziła niemal pionowo do góry. Tutaj przebiega pod znacznie większym kątem, co skutkuje mniejszą ilością fałszywych brań oraz zmniejsza ryzyko płoszenia ryb przez żyłkę. Zwiększając stopień przegruntowania, możemy jeszcze bardziej zwiększać ten kąt. Stopień przegruntowania wędkarz dobiera m.in. w zależności od uciągu. Im uciąg wody silniejszy, tym stosuje większe przegruntowanie.

Pora na minusy. Przy tej technice wędka musi spoczywać nieruchomo na podpórkach. Niewielki jej ruch od razu przekłada się na zmianę napięcia linki biegnącej do spławika, a co za tym idzie na stopień jego zanurzenia. Jeśli ktoś zatem używa jako podpórki ramienia przymocowanego do siedziska, to skuteczne łowienie tą techniką może okazać się nawet niemożliwe, jeśli mocowanie nie zapewnia bardzo dobrej stabilności. Najlepszym rozwiązaniem jest użycie klasycznych podpórek wbijanych w ziemię. Problemem są też brania niechcianej drobnicy. Kiedy drobna ryba podszarpnie przynętę wraz z ciężarkiem do góry, spławik położy się na wodzie. Jednak kiedy ryba puści przynętę i ciężarek opadnie na dno, spławik nie powróci do swojego pierwotnego zanurzenia. Utracone zostanie napięcie żyłki, ciężarek upadnie w innym miejscu i spławik może nadal leżeć na wodzie, co zaowocuje pustym zacięciem. Tak więc mamy tu ograniczoną kontrolę nad mniej pozytywnymi braniami. Leżący na wodzie spławik nie zawsze musi oznaczać, że ryba trzyma przynętę w pysku.

 

Sunken float

Są wędkarze, którzy w taki sposób ustawiają grunt, żeby spławik był całkowicie zanurzony pod wodą. Anglicy nazywają tę technikę sunken float method – metodą zanurzonego spławika. Cały zestaw wygląda identycznie, jak opisano wyżej. Może to być zarówno zestaw tradycyjny, jak i przegruntowany. Różnica polega tylko na tym, że spławik zanurzony jest nieznacznie pod powierzchnią. Podczas brania wyskakuje do góry i kładzie się.

Można w ten sposób wyeliminować/ograniczyć konieczność bardzo dokładnego wymierzania gruntu w celu wystawienia spławika do zadanego poziomu. Nie zależy nam tutaj na jego widoczności. Może znajdować się centymetr lub nawet kilka centymetrów pod powierzchnią. Nie musimy też rzucać idealnie w to samo miejsce. Łowienie taką techniką może dodatkowo pomóc w odseparowaniu spławika od działania powierzchniowych prądów wodnych. Niewątpliwie sunken float method wzmacnia również wizualny efekt samego brania – spławik nagle pojawia się na powierzchni. Należy jednak zdawać sobie sprawę, o czym wspomniano wcześniej, że nie wszystkie brania będą podnoszone. W płytkiej wodzie lin i karp zatapiają spławik lub przesuwają go w bok, nawet mino ciężarka umieszczonego blisko haczyka. Takiego brania możemy wtedy nie zobaczyć.

 

Driftbeater

obraz
Żródło:https://northwestfisherman.wordpress.com/ 

 

Drifrbeater to rodzaj wagglera z korpusem i cienką długą anteną stosowany w warunkach dużego uciągu. Doskonale sprawdza się on na większej fali. Położony nisko korpus stabilizuje spławik, zaś cienka i długa antenka oddala żyłkę główną od powierzchniowych prądów oraz stawia mniejszy opór na fali. Jaskrawo pomalowana banieczka na końcu anteny odpowiada za dobrą widoczność spławika i umożliwia stosowanie zestawu na większych odległościach.

Łowiąc ryby żerujące przy dnie, często zależy nam, aby zestaw dobrze zakotwiczyć. Szczególnie przy dużym wietrze. Do tego świetnie nadaje się „Lift method” + Driftbeater.

Spławik mocujemy na stałe, tak jak klasyczny waggler. Na mniejszym gruncie wyważamy spławik tak, aby nad wodę wystawała cała długa antena. Stosujemy raczej obciążenie skupione w dolnej partii. Możemy użyć śrucin bądź oliwki. Następnie dodajemy jedną większą śrucinę blisko haczyka (jak opisano na początku artykułu). Wielkość tej śruciny dobieramy tak, aby cały spławik powoli zanurzył się pod wodą. Zwykle przy spławikach z bardzo cienką antenką wystarczy śrucina w rozmiarze AAA. Nic nie stoi na przeszkodzie, by założyć większe obciążenie.

 

obraz
Źródło: http://drennantackle.com/articles/driftbeaters.pdf

 

Wykonujemy precyzyjne rzuty w obrane miejsce, stopniowo zwiększając grunt. W pewnym momencie położona blisko haczyka śrucina dotknie dna i na powierzchni ukaże się dobrze widoczna banieczka. Zestaw jest gotowy do użycia.

Często sporej wielkości banieczka na końcu anteny nie wpływa na czułość zestawu (liczymy tu bowiem na brania podnoszone) i doskonale ją widać, nawet z daleka pośród fal. Zalety oraz słabe punkty takiego zestawu są takie same jak w przypadku klasycznego zestawu opisanego na początku artykułu.

Przedstawiony zestaw ze spławikiem typu Driftbeater jest moją ulubioną odmianą the „Lift method”.

Jestem przekonany, że wielu kolegów nieraz wędkowało już w ten sposób, nie wiedząc, jak nazywane są te techniki w piśmiennictwie wędkarskim oraz jaka jest ich historia.
Mam nadzieję, że udało mi się mimo wszystko przemycić w tym artykule pewne ciekawe informacje mogące stać się przedmiotem dyskusji na naszym forum dyskusyjnym, do odwiedzenia którego serdecznie zachęcam. Link do wątku na forum - tutaj.

 

Autor: Mateusz 'Mateo' Gola