Skip to main content

O kormoranie i polskich wodach inaczej...

  • Utworzono

W ostatniej Angorze ukazał się artykuł, wywiad z dr. Bzomą, który broni kormorana i wskazuje na złą politykę rybacką, jaką prowadzi się w Polsce od lat

Sprawa kormorana czarnego jest tematem gorącym od jakiegoś czasu.  Środowisko rybackie pod przewodem Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie, przy lekkim wsparciu wędkarzy, toczy walkę o ograniczenie populacji tego gatunku. Powód wydaje się oczywisty. Duża liczba tych ptaków pustoszy polskie wody.

Oczywiście medal ma dwie strony, i właśnie drugą zaprezentował na łamach Angory dr. Szymon Bzoma, autor strategii zarządzania populacją kormorana w Polsce, w artykule ‘Wadą kormorana jest to, że na końcu nie można go zjeść’.

Wywiad z nim (Angora nr 43 z 23 października 2016 roku) jest bardzo ciekawy, i można w nim poznać interesujące stanowisko. Dr. Bzoma ukazuje, że nadmierna ilość kormoranów jest wynikiem ‘choroby ekosystemu’, jaką jest nic innego jak brak ryb w polskich wodach. ‘Wyławianie dużych ryb, a wprowadzanie małych poprzez zarybienia, powoduje zmianę struktury ichtiofauny, pomimo, że ryb jest teoretycznie podobna liczba, to jednak nie są to ryby które chcielibyśmy zjeść’ – tak argumentuje naukowiec. Odłowienie drapieżników (szczupak, sandacz, okoń) powoduje pojawienie się drobnicy w dużej ilości, i kormoran przejmuje rolę drapieżnika, regulując liczbę małych ryb.

Tak więc brak drapieżnika, spowodowany przez odłowy rybackie lub przez działalność wędkarzy, sprawia, ze kormoran pojawia się w dużej liczbie, trafiając na idealne dla niego warunki – wodę pełną drobnej ryby.

O ile to jest dość zrozumiałe – to jednak bardzo interesujące wnioski możemy spotkać na końcu artykułu: ‘Teraz w Polsce nadrzędne wobec jakichkolwiek innych celów społecznych w kontekście używania wód jest ich rybackie wykorzystanie. Nasza polityka rybacka, wymuszana prawem, to model ukształtowany 50 lat temu w oparciu o ówczesny poziom wiedzy o funkcjonowaniu przyrody. Wiele wody upłynęło. W tamtych czasach poziom technologii wraz z dość dobrym jeszcze stanem ekologicznym wód dawał rybom szanse na odradzanie (..) Sztucznie odtwarzane zarybieniami stada ryb zakłamują prawdę o złej gospodarce wodami naturalnymi w kraju. ‘

No i mamy dobry obraz sytuacji w Polsce, doskonale zgadzający się z naszymi wędkarskimi obserwacjami. Kormoran robi za jednego z winowajców obecnego stanu rzeczy, jednak prawda jest oczywista. Mamy do czynienia ze złą gospodarką rybacko - wędkarską. Właśnie Instytut Rybactwa Śródlądowego próbuje wykazać słuszność prowadzenia odłowów sieciowych, nie chce spojrzeć na inne sposoby wykorzystania wód – typowo wędkarskie na przykład. Obecny system operatów rybackich, ich przyznawania, przestrzegania, kontrolowania dzierżawców – sprawił, że mamy najgorsze wody w Europie, najbardziej przełowione, wręcz zdewastowane. Zamiast ocknąć się z tego marazmu dekadę lub dwie temu – w Polsce dalej realizuje się politykę ‘wyżywienia narodu’. Szkoda, ze nie zauważają nasi naukowcy z IRŚ, ze czasy się zmieniły… Wielka populacja kormorana to właśnie pokłosie takiej błędnej polityki. Dr. Bzoma powiedział „Zrozumiano to wszędzie wokół (sąsiednie państwa – przyp. autora) i od kilku już dekad główne wysiłki idą na naprawę stanu ekologicznego, a nie na zarybienia”.

 

obraz

Kormoran czarny (zdjęcie: Wikipedia)

 

Zarząd Główny PZW to naturalny sojusznik polityki realizowanej przez IRŚ. Jako, że czerpie zyski z działalności rybackiej (wody Mazur, odcinki Wisły, Bugu i Narwi, Zalew Zegrzyński) – absolutnie nie jest zaineresowany zmianą polityki, nastawieniem się na zaspokojenie potrzeb wędkarzy. Baronowie PZW z Twardej 42 (siedziba PZW) mają w nosie oczekiwania wędkarzy. Zajęci pilnowaniem swoich stanowisk i zysków z nimi związanych, chcą jak najbardziej rybackiej gospodarki. Bo nie wiem czy wszyscy wiedzą – ale Zarząd Główny PZW wcale nie żyje tylko ze składek wędkarzy. Wspomaga się sporą kwotą, jaką zapewniają odłowy sieciowe właśnie. A sam prezes Okręgu Mazowieckiego, pan Bedyński, zasiada w zarządzie spółki rybackiej, działającej na Zalewie Zegrzyńskim. Czyli dostaje ekstra kasę za odławianie ryb wędkarzom, płacącym składki, aby ryby były. Takie numery są możliwe tylko w Polsce!

Co ciekawe – artykuł daje do myślenia też, jeżeli chodzi o politykę, jaką prowadzi IRŚ i polscy naukowcy z nim związani. Okazuje się, ze z jakiegoś powodu zostali oni z tyłu. W każdym kraju Europy wyprawa nad wodę z wędką daje wiele emocji, ryby są, i to dużo. Skandynawia, Hiszpania, Włochy, Francja, Zjednoczone Królestwo, Irlandia, Czechy, Węgry i inne kraje – tam jest po co jechać z wędką. W Polsce? Przerażające bezrybie, i Mazury jako największy tego przykład, nie bez kozery gdzie jest najwięcej rybaków i kormoranów! Czy to nie dziwne, że jesteśmy na samym końcu, w tyle za innymi krajami, w zakresie gospodarzenia wodami? Czym można tłumaczyć takie postępowanie polskich naukowców, polityków? Czy lobby rybackie rzeczywiście jest takie silne? Czy może my jako wędkarze jestesmy tak słabi i wykorzystywani przez baronów z PZW, grających nam na nosie?

Oczywiście sam kormoran czarny nie musi być naszym wędkarskim przyjacielem. Sieje spustoszenie dalej. Polityka zarybień, brak górnych wymiarów ochronnych, przyzwalanie na odławianie wszystkiego, brak kontroli  - to wszystko są elementy polskiej układanki, jaką zapodają nam polscy naukowcy i działacze z PZW. Rozmawiałem ostatnio z moim kolegą ze szkolnej ławki z liceum - Grzegorzem Hebdą,  ornitologiem, naukowcem pracującym na Uniwersytecie Opolskim. Powiedział mi wyraźnie, że odstrzał kormorana, o jaki zabiega lobby rybackie, niczego nie da. Kormoran poddany stresowi, jakim jest odstrzał, będzie reagował instynktownie – pary będą składac więcej, jak, aby uzupełnić straty. Więc zezwolenie na odstrzał 1600 sztuk, jakie rybacy uzyskali w tym roku, niczego nie da. Dalej będziemy mieć do czynienia z tym samym, a nawet będzie jeszcze gorzej, jeżeli nastąpi nagły przyrost…

 

Co zrobić, aby polscy naukowcy z IRŚ zechcieli skorzystać z doświadczeń innych krajów, zaczęli realizować podobne jak tam programy? Czy naprawdę powinniśmy poświęcać nasze wody, dla realizowania polityki ‘wyżywienia narodu’, chociaż ilość rybaków i obszar, na którym operują, jest już bardzo mały? Czy ryby z polskich jezior muszą być ważnym elementem diety przeciętnego Polaka? Może najwyższy czas przestawić się na ekologię, współpracę z wędkarzami, ornitologami? Na pewno da się działac dwutorowo. Bo teraz, prowadzi się prorybacką politykę na wszystkich wodach, gdzie w 80% nie ma rybaków. Trzeba postawić na odbudowę populacji ryb, położyć nacisk na tarło naturalne, ochronę większych osobników, zwłąszcza drapieżników. Trzeba edukowac wędkarzy i uczyć ich, żeby dbali o ryby, nie zabierali bezmyślnie wszystkiego, co złowią.  Problem kormorana wtedy powinien stać się łatwiejszy do rozwiązania, z korzyścią dla wszystkich.

 

Polecam gorąco ten artykuł!