Spławik i Grunt - Forum
SPRZĘT i AKCESORIA => Sprzęt => Wątek zaczęty przez: gilala w 12.04.2016, 08:31
-
Piszę w tym wątku, ponieważ szukam sposobu na takie spakowanie sprzętu, aby zabrać się na tzw. "raz" z samochodu na miejsce łowienia.
Przyznam szczerze, że mi się to nigdy jeszcze nie udało, a wręcz obserwuję tendencję odwrotną od oczekiwanej, czyli mam coraz więcej sprzętu i jak tylko czegoś nie zabiorę, to przy kolejnej wyprawie właśnie tego mi brakuje nad wodą.
Postanowiłem więc zoptymalizować mój bagaż, oraz metodę transportu i tak się zorganizować - nawet kosztem wymiany części sprzętu, aby wyprawa na "raz" stała się faktem. Od razu zaznaczę, że nie zamierzam wykorzystywać do tego wózka.
Czekam na Wasze sposoby, a niebawem podzielę się moimi przemyśleniami i mam nadzieję sukcesami.
Dodam tylko jeszcze, że z fotela nie zrezygnuję, więc proszę nie proponować mi zydelka. Ma być optymalnie ale wygodnie.
-
Tez mam z tym problem i aż jestem ciekawy co wymyśliłeś ja niestety biegam 2 razy do samochodu :(
-
Ja nie mając prawa jazdy jestem skazany na podróż z innymi i musiałem posiąść sztukę pakowania się na raz :) Mam pokrowiec na wędki do którego wkładam podbierak dodatkowo i osprzęt typu podpórki itp. To idzie na jedno ramię :) Na drugie zakładam plecak w którym mam zanęty i przynęty. Do jednaj reki biorę fotel a do drugiej skrzynkę i siatkę i w zasadzie mam wszystko co potrzebuje :P
-
Ja przede wszystkim rozrabiam zanęty w domu, nad wodę biorę tylko gotową zanętę w pudłach. Wszystkie potrzebne akcesoria też pakuję do niedużego pudełka, zanęty i akcesoria mam w pudełkach 1,2 litra, większość przynęt w pudełkach 0,5 litra. To razem z matą, koszem do podbieraka i podpórkami trzymam w plecaku. Czyli mam zapakowany plecak na plecach, mieszczę w nim wszystko czego potrzebuję, plecak ma pojemność 60 albo 80 litrów, nie pamiętam. Do tego monster na lewym ramieniu, w fotelu zamykam cały osprzęt, tackę, bait station i ripplebara. Na nodze zawsze mam ramie do montażu parasola, i jak trzeba parasol przenoszę na krześle. A w prawej ręce niosę wędki i sztyce.
-
Robert też miałem z tym problem ale zacząłem optymalizować swoje zakupy i oto co wyszło. Zabieram się na raz.
Torba około 50-60 litrów na ramię (ja mam Drennana Small ale Medium chyba lepsza bo ma dwie komory na siatki, kosze zewnętrzne). Mieszczą mi się do niej pudełka od kelnerów oraz pudełka z akcesoriami oraz co najważniejsze kuweta mała Sensas/Jaxon opraz sita prostokątne do tej kuwety. Na rozrabianie zanęty pod mało a często oraz pod methodę jest idealnie. Nie muszę brać wiadra, sit o raz misek. Do torby mieszczą się jeszcze 2 kg zanęty, 2 paczki gliny i przynęty. Obok w kieszeń torby pakuję siatkę oraz kosz podbieraka. W torbie mieszczą się także podpórki 50 cm (lubię wbite w grunt) oraz kelner Stonfo na 4 pudełka oraz fajka do mocowania kelnera. Torba na ramię. Fotel Matrixa mały na drugie ramię, pokrowiec w wędkami i sztycą do podbieraka i ruszamy. Mi pasuje załadowanie na ramiona a nie na plecy. Idzie się idealnie. Zauważ, że jedną rękę mam jeszcze wolną gdzie mogę wziąć wiadro z miską oraz sitem oraz wypełnić to jeszcze zanętami.
-
Zauważ, że jedną rękę mam jeszcze wolną gdzie mogę wziąć wiadro z miską oraz sitem oraz wypełnić to jeszcze zanętami.
I ceglami
Ja to jak czytam jakiś temat i wcześniej pisał w nim Marcin to nie muszę nic dopowiadać
Nie znamy sie osobiście a to samo krzesło, kołowrotki, wędka, plecak(?) i to samo pakowanie jak widzę.
Robert podstawa jest żeby wszystko było gdzie zapakować i wygodnie sie niosło czyli plecak i torba na wędki. Ja w plecaku mieszczę wszystko. Tez rozrabiam i mam wszystko przygotowane ale miska i sito do plecaka mi sie mieszczą. Dobry plecak również służy mi jako dodatkowy stolik. W pokrowcu chowam tez podpórki, sztyca i ramie do fotela. A w krześle tacki, i inne akcesoria do krzesła.
Ale podkreślę ze mimo ze zabieram się na raz to nie jest to nic przyjemnego i zawsze jak nie zabiorę wózka to tego żałuje
Wysłane z mojego GT-I9100 przy użyciu Tapatalka
-
Zauważ, że jedną rękę mam jeszcze wolną gdzie mogę wziąć wiadro z miską oraz sitem oraz wypełnić to jeszcze zanętami.
I ceglami
Wysłane z mojego GT-I9100 przy użyciu Tapatalka
Do obrony w niektórych miejscach wskazane 8)
-
Panowie już dostrzegam pewne "patenty" na które nie wpadłem i będę wdrażać przy mojej optymalizacji. Oczami wyobraźni widzę, że większość z Was idzie jak wielbłąd objuczony całym dobytkiem 😊 A właśnie szczególnie zależy mi na tym aby poruszać się swobodnie, więc czekam na kolejne pomysły, może ktoś ma metodę a'la McGiwer np. Bardzo podoba mi się pomysł z przygotowaniem wszystkiego w domu, bo ja taszczę tyle gratów, że mógłbym siedzieć nad wodą miesiąc. 😩
-
Ja też kiedyś wpadłem na genialny pomysł i rozrobiłem zanęty w domu. Pojechałem na rybki i przez swoje gapiostwo strąciłem pudełko z zanętą do wody. Użyłem wielu niecenzuralnych słów, spakowałem się i pojechałem do domu.
-
Ja też kiedyś wpadłem na genialny pomysł i rozrobiłem zanęty w domu. Pojechałem na rybki i przez swoje gapiostwo strąciłem pudełko z zanętą do wody. Użyłem wielu niecenzuralnych słów, spakowałem się i pojechałem do domu.
Moja ostatnio wysypała mi część zanęty na ziemie :P
-
Ja wyznaję zasadę, że im więcej na plecach tym lepiej :)
Mam dużą torbę na ramię (53x32x32 cm) i tam są: zanęty, przynęty, jedzenie, kołowrotek, pudełka Drennan (w nich mam przynęty), ręcznik, jakieś okrycie jakby było zimno, czapka, okulary, termos i jakieś inne drobiazgi.
Pokrowiec dwukomorowy na wędki: 4 wędki (jedna uzbrojona), podpórki i ledwo bo ledwo ale wchodzi podbierak.
Skrzynka na narzędzia z gadżetami typu przypony, foremki, koszyki itp. Do skrzynki dołożyłem pasek na ramię.
Fotel mam składany i mam go w pokrowcu na ramię.
Wiadra, sito i mata w ręce.
Wszystko zakładam na ramię na skos, czyli opieram na szyi. Tak niosę z jednej strony torbę, z drugiej skrzynkę. Na jedno ramię pokrowiec, na drugie krzesło. W jednej ręce mam wiadra, sito i matę. Drugą zwykle mam wolną.
Ogólnie najgorzej wyjść z domu bo jest wąsko :D jak już idę na stanowisko to jest ok z tym, że jak jadę z Bartkiem to mamy wózek W3 :)
Moim zdaniem z racji, że plecy są drugą największą grupą mięśni trzeba to wykorzystać i większość rzeczy nosić na nich.
ps. jak się w końcu dorobię porządnego krzesła to będzie problem :P
-
Ja długo walczyłem z zakupem wózka .... wygrałem :)
Zaczęło się od tego, że na moje ulubione doły obok strzeszynka idzie się jakieś 12-15 minut i musiałem zamiast wszystkich ukochanych zabawek zabierać tylko niektóre zabawki ;/
a na ulubioną miejscówkę na warcie - jest daleko na tyle, że .... przestałem odwiedzać (to smutne akurat)
No i musiałem przesiewać sprzęt
* plecy - największa bolączka - pokrowiec na wędki (toleruję tylko sztywne wzmacniane .. a to waży) 3 wędki , arm, podpórki, sztyca
* lewe ramię - torba (teraz myślę, że raczej mała) typu match - kosz do podbieraka, pudelka, przybornik feederowy z koszykami , portfele, miski materiałowe, karuzela, fajki do montażu i pierdoły, zanęty
* prawa ręka - fotel
* wolna lewa dłoń - zazwyczaj wspomaga dźwiganie torby ale od biedy mogę zabrać wiadro sito i odciążyć zanętami torbę; inna sprawa, że już przywykłem do rozrabiania w materiałówkach i mniejsze porcje ogarniam bez sita - wiec zazwyczaj olewam.
- opcjonalnie parasol - ale to już nie sprzyja spacerom
Tak było przedtem, tym sezonie tego olałem to wszystko - fotel idzie tylko na dłuższe wędkowanie (odkąd drugie dzieciątko wypełzlo na świat to u mnie rzadkość) - wróciłem do starego rozwiązania - do kosza z układem transportowym, wędki na plecy reszta jedzie na koszu. Może mniej wygodnie w trakcie wędkowania ale za to absolutnie wszystko jest pod ręką i komfortowo się na łowisko jedzie.
A co dobrego z tego? obiecałem sobie, że nie kupię wózka ..... nie kupiłem :)
-
Ja to jak czytam jakiś temat i wcześniej pisał w nim Marcin to nie muszę nic dopowiadać
Nie znamy sie osobiście a to samo krzesło, kołowrotki, wędka, plecak(?) i to samo pakowanie jak widzę.
Zagubiony brat bliźniak? xD Trzeba będzie za to wypić na zlocie! ;D
Ja też kiedyś wpadłem na genialny pomysł i rozrobiłem zanęty w domu. Pojechałem na rybki i przez swoje gapiostwo strąciłem pudełko z zanętą do wody. Użyłem wielu niecenzuralnych słów, spakowałem się i pojechałem do domu.
Ja kiedyś zapomniałem zabrać portfel z przyponami xD
Generalnie jak człowiek wyrobi sobie taką rutynę pakowania to później już leci to z automatu. Ja dałem radę spakować się tak, że wymieniam w plecaku tylko zanęty :) jak chcę łowić matchem dodaję też tylko tubę ze spławikami i odpowiedni portfel.
Mimo, że jest już ok z targaniem to ciągle widzę, że jest jeszcze kilka rzeczy do zmiany/poprawy :)
-
Ja jestem spakowany przez cały czas, dostaje telefon, że jedziemy na ryby to mogę być gotowy za 20 minut ;)
-
Ja zamierzam całkowicie zrezygnować ze skrzynki i wytypować na każdą wyprawę 3 przypony jakąś igłę, 2 podajniki, wypychacz i tyle :) Myślę że w takiej strategi też jest zabawa i mały survival, bez czego łowienie ryb nie sprawia mi takiej frajdy :) Czasem przypomina mi się takie powiedzenie "masa sprzętu, nic talentu"
-
... Czasem przypomina mi się takie powiedzenie "masa sprzętu, nic talentu"
Ja znam "więcej sprzętu niż talentu" - i co by nie powiedzieć - do mnie pasuje jak ulał (i nie ma tu cienia skromności)
mimo że połową tego co taszczę nad wodę da się przyjemnie połowić, ja nie potrafię z czegoś zrezygnować i uznaję za niezbędne.
-
Ja wędki nosze w pokrowcu, wsyztakie zanety, proce, jakies jedzenie mam w wiadrze, przynety i akcesoria w torbie, podpórki przyklejone taśma do krzesła i wio

Na ramiona torby, wiadro w rękę, a w drugie krzesło 
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
-
mimo, że połową tego co taszczę nad wodę da się przyjemnie połowić ja nie potrafię z czegoś zrezygnować i uznaję za niezbędne
To kwestia przełamania się :) ja też kiedyś taszczyłem zdecydowanie za dużo rzeczy, też wszystko wydawało się niezbędne aż pewnego czasu powiedziałem sobie dość :) poświęciłem kilka sesji na dokładną analizę tego co jest mi potrzebne najbardziej i czego najczęściej używam, i tylko to teraz noszę :)
W ogóle śmieszne wydaje mi się teraz to, że jak zaczynałem to nosiłem tylko wiadro i dwie wędki. W wiadrze miałem wszystko co było mi potrzebne, w nim rozrabiałem też zanęty, później na nim siedziałem. Wędki teleskopy z zawsze złożonymi zestawami gruntowymi :) i było fajnie, niczego mi nie brakowało :) A teraz? A teraz to mi czasem brakuje miejsca w bagażniku xD
-
Ja docieram na miejscówkę za jednym podejściem w lewej ręce dwa teleskopy koniecznie uzbrojone z wielkimi sprężynami , w drugiej ręce wiaderko 10l po farbie Śnieżynka "zachód słońca" w wiaderku ze dwa kg ugotowanych ziemniaków , puszka z kukurydzą , słoik z glizdami a w kieszeniach reklamówki z Biedry co by było w co ryby pakować , podpórki zawsze sobie wytnę gdzieś z krzaków ;) A tak na poważnie to mi udaje się zabrać za jednym podejściem ale musiałem zrobić sporą redukcje w sprzęcie zabieranym nad wodę; szczególnie mniej przynęt popakowanych po kilka szt, wędeczki w zależności od tego gdzie jadę, ale robię to w ten sposób, że wrzucam wszystko prawie co mam do samochodu, potem podjeżdżam najbliżej ile się da i dopiero na miejscu po dokonaniu zwiadu typu, która miejscówka wolna, daleko czy blisko łowimy, pakuję się i marsz na łowisko, mam ten luksus, że nie muszę za specjalnie daleko iść bo 99% moich ulubionych miejscówek znajduje się przy kawałku gruntu, którym udaje mi się dojechać.
-
mimo, że połową tego co taszczę nad wodę da się przyjemnie połowić ja nie potrafię z czegoś zrezygnować i uznaję za niezbędne
To kwestia przełamania się :) ja też kiedyś taszczyłem zdecydowanie za dużo rzeczy, też wszystko wydawało się niezbędne aż pewnego czasu powiedziałem sobie dość :) poświęciłem kilka sesji na dokładną analizę tego co jest mi potrzebne najbardziej i czego najczęściej używam, i tylko to teraz noszę :)
W ogóle śmieszne wydaje mi się teraz to, że jak zaczynałem to nosiłem tylko wiadro i dwie wędki. W wiadrze miałem wszystko co było mi potrzebne, w nim rozrabiałem też zanęty, później na nim siedziałem. Wędki teleskopy z zawsze złożonymi zestawami gruntowymi :) i było fajnie, niczego mi nie brakowało :) A teraz? A teraz to mi czasem brakuje miejsca w bagażniku xD
Uprzedziłeś mnie z tymi teleskopami ;)
-
mimo, że połową tego co taszczę nad wodę da się przyjemnie połowić ja nie potrafię z czegoś zrezygnować i uznaję za niezbędne
To kwestia przełamania się :) ja też kiedyś taszczyłem zdecydowanie za dużo rzeczy, też wszystko wydawało się niezbędne aż pewnego czasu powiedziałem sobie dość :) poświęciłem kilka sesji na dokładną analizę tego co jest mi potrzebne najbardziej i czego najczęściej używam, i tylko to teraz noszę :)
W ogóle śmieszne wydaje mi się teraz to, że jak zaczynałem to nosiłem tylko wiadro i dwie wędki. W wiadrze miałem wszystko co było mi potrzebne, w nim rozrabiałem też zanęty, później na nim siedziałem. Wędki teleskopy z zawsze złożonymi zestawami gruntowymi :) i było fajnie, niczego mi nie brakowało :) A teraz? A teraz to mi czasem brakuje miejsca w bagażniku xD
uprzedziłeś mnie z tymi teleskopami ;)
Jednego teleskopa mam do dzisiaj :) starą daiwę, fajna wędeczka :)
Generalnie świetny patent z tą selekcją sprzętu dopiero na miejscu :) na to wcześniej nie wpadłem :)
-
Ja za to lubię mieć więcej niż mniej. Ciągle uważam, że na ryby mam za mało czasu i jak już jadę to chcę wykorzystać ten czas z przyjemnością ;-)
Wysłana z Taptalk
-
mimo, że połową tego co taszczę nad wodę da się przyjemnie połowić ja nie potrafię z czegoś zrezygnować i uznaję za niezbędne
To kwestia przełamania się :) ja też kiedyś taszczyłem zdecydowanie za dużo rzeczy, też wszystko wydawało się niezbędne aż pewnego czasu powiedziałem sobie dość :) poświęciłem kilka sesji na dokładną analizę tego co jest mi potrzebne najbardziej i czego najczęściej używam, i tylko to teraz noszę :)
Analizę i selekcję mam dawno za sobą- dlatego docieram nad wodę na 1 raz, nadal jednak uważam że za dużo tego mam (mimo że używam wszystkiego, co noszę).
-
Boże teleskopy <3 Najlepsze co można było dać wędkarzom :) Sam posiadam 5 teleskopówek do ciężkiego gruntu i do lekkiego :) Ba! nawet pickera i feedera chciałem mieć w teleskopie, ale akcja takiego kija jest mizerna i musiałem niestety zrezygnować :/ A szkoda bo podręczne są niesamowicie i zawsze można nosić uzbrojone bez problemu. Swoje początki to miałem takie że w jednej reklamówce lądowały 2 wędki, podpórki, siatka, zydelek i malutkie pudełko z przyponami i sprężynami :) i łowiło się z nie gorszymi wynikami niż dziś ! Niestety jak popatrzymy wstecz to sami ponowie stwierdzić możemy że firmy zasypują nas gadżetami które kiedyś całkowicie zbędne dziś nie wyobrażamy sobie bez nich wypadu na ryby :) Nie ma w tym nic złego że z biegiem lat dorobiliśmy się takiego asortymentu ale jak to później zabrać ze sobą :D
-
Właśnie gdyby nie różnice w akcji podczas holowania rybek czy zarzucaniu zestawów sam bym miał teleskopy, w chwili obecnej jedynie bolonka uchowała się u mnie.
-
Jest też druga strona medalu: kiedyś było więcej ryb i dużo łatwiej je było złowić :) teraz potrzebujemy pelletu, kulek, ziarna, robaki, a i tak nie ma gwarancji, że skuteczne będzie coś czego nie mamy. Do tego potrzebujemy podajnik do metody, PVA, koszyki, igły do kulek, wiertła itp.
Można to ograniczyć żeby nie wydawać kupy pieniędzy ale i tak potrzeba teraz więcej sprzętu.
-
Ja tam nie mam za bardzo problemu , wszystko zabieram na raz.
Wyjątkiem są tylko wyjazdy, parodniowe wiadomo prowiant dla mnie jak i rybek się zwiększa.
Przy wypadach kilkugodzinnych to po prostu dokonałem podziału, wędkuje praktycznie tylko na czterech łowiskach.
Dwa z nich są podobne, wiec sprzęt w jednej torbie mam spakowany pod takie wyprawy.(Tutaj wymieniam tylko wedziska w zależności od pory roku).
Następne łowisko również ma swoją torbę jak i wedziska w pokrowcu.
Ostatnie łowisko to mała rzeczka i również mam przygotowany sprzęt w osobnej torbie i pokrowcu.
Wiadomo, ze koszty takie segregacji sa duże, jednak nie potrzebuje praktycznie przygotowań, wszystko mam spakowane w pokrowce i torby, jedyną rzeczą jaka migruje jest krzesło i parasol.
-
A ja w przeciwieństwie do Ola,uległem wózkowi i zabieram się na raz. Jeszcze tylko pokrowiec na ramię i w drogę.
-
Byłem dzisiaj nad wodą i poczyniłem pewne przemyślenia. Otóż od następnej sesji będę oznaczał (jeszcze nie wiem jak) wszystkie użyte przedmioty z całego majdanu jaki taszczę. Po kilku sesjach w łatwy sposób będe w stanie stwierdzić, co mi jest potrzebne, a co nie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
-
Weź kup sobie "metki" sklepowe do cen i naklejaj na to co Ci potrzebne :) One maja jaskrawe kolory więc będą rzucały się w oczy :)
-
Ja tam przestałem się bawić w jakieś mini wózki i kombinacje z chodzeniem na dwa razy. Kupiłem wózek z Prestona któremu leci trzeci rok i nie narzekam, to był strzał w dziesiątkę. Czasami trzeba drałować z 10-15 minut, i wózek to dobra rzecz. Wolę zabrać więcej niż czegoś nie mieć, moje sesje są też zazwyczaj długie, więc potrzeba też i więcej rzeczy. Wiele razy pakowałem się przez długi czas aby mieć mało sprzętu, ale to co potrzebne. Wyszło mi na to, że to samo jest z wózkiem. Człowiek może szybciej wrzucić wszystko do auta, idąc na łowisko nie trzeba się mordować. Jeżeli ma się miejsce to idealna opcja. Żadnych czasowych strat nie widzę :)
(http://imagizer.imageshack.us/v2/640x480q90/922/BnwKMg.jpg) (https://imageshack.com/i/pmBnwKMgj)
Co do wózka z Prestona - w dwie minuty rozbiera się go na części pierwsze i pakuje do samochodu. Kółka nie są pompowane, ktoś pomyślał :beg: , przez co nie ma w sumie żadnych problemów. Fiku miku i złożony.
Miałem chyba wszystkie typy wózków, zostaję zdecydowanie przy Prestonie :D
-
Luk a jak z wagą wózka?
I mógłbyś kiedyś wrzucić zdjęcie rozłożonego?
Z góry dzięki
Pozdrawiam
-
Luk, a zdarzyło Ci się, że nie mogłeś dojechać gdzieś wózkiem? Mam na myśli błoto, górkę, skarpę...
Wprawdzie nie zamierzam kupować wózka, ale kto wie...
-
Luk, a zdarzyło Ci się, że nie mogłeś dojechać gdzieś wózkiem? Mam na myśli błoto, górkę, skarpę...
Wprawdzie nie zamierzam kupować wózka, ale kto wie...
No jasne. Wye to takie miejsce, trzeba nosić. Raz już pojechałem z wózkiem i utknąłem :)
Chciałem pokazać tylko opcję jaką daje taki wózek. Wiele razy miałem sytuację, że sesja 24 godzinna zmieniła się - z jeziora na rzekę na przykład (bo były zajęte wszystkie miejsca). Mając więcej - mogłem się dopasować. Gdybym pakował się na styk, byłaby totalna klapa. Często biorę więcej wędek, w razie jakby co. Podobnie z zanętami, przynętami. Mogę zaiwaniać z kaloszami na miejsce (w wózku) i tam je dopiero przebrać, ciuchy na nockę i tak dalej też jadą.
-
Luk, a zdarzyło Ci się, że nie mogłeś dojechać gdzieś wózkiem? Mam na myśli błoto, górkę, skarpę...
Wprawdzie nie zamierzam kupować wózka, ale kto wie...
No jasne. Wye to takie miejsce, trzeba nosić. Raz już pojechałem z wózkiem i utknąłem :)
Chciałem pokazać tylko opcję jaką daje taki wózek. Wiele razy miałem sytuację, że sesja 24 godzinna zmieniła się - z jeziora na rzekę na przykład (bo były zajęte wszystkie miejsca). Mając więcej - mogłem się dopasować. Gdybym pakował się na styk, byłaby totalna klapa. Często biorę więcej wędek, w razie jakby co. Podobnie z zanętami, przynętami. Mogę zaiwaniać z kaloszami na miejsce (w wózku) i tam je dopiero przebrać, ciuchy na nockę i tak dalej też jadą.
Dobrze,że było więcej rąk do targania taczki,co Lucek :D :D
-
Właśnie dzisiaj myślałem o tym samym (wózku) jak targałem graty na łowisko. U mnie wyglądało to tak.
Prawe ramię plecak, w plecaku zanęta, przynęty, termos z herbatą, pudełka, portfel z przyponami itd.
Prawa ręka F5R złapany za linki pod siedzeniem, w ten sposób nie zsuwa się plecak.
Lewa ręka pokrowiec na wędziska i parasol pomiędzy uszami pokrowca.
Pod lewą pachą blat stolika wędkarskiego własnej roboty.
Wyglądam jak wielbłąd ale co tam zabieram się na raz.
-
Ja to jak czytam jakiś temat i wcześniej pisał w nim Marcin to nie muszę nic dopowiadać
Nie znamy sie osobiście a to samo krzesło, kołowrotki, wędka, plecak(?) i to samo pakowanie jak widzę.
Zagubiony brat bliźniak? xD Trzeba będzie za to wypić na zlocie! ;D
Zlot niestety nie dla mnie, a jak przyjadę, to tylko na parę godzin, bez wędek i na pewno pić nie będę, bo termin porodu mojego drugiego syna jest na 9 czerwca.
-
Ja to jak czytam jakiś temat i wcześniej pisał w nim Marcin to nie muszę nic dopowiadać
Nie znamy sie osobiście a to samo krzesło, kołowrotki, wędka, plecak(?) i to samo pakowanie jak widzę.
Zagubiony brat bliźniak? xD Trzeba będzie za to wypić na zlocie! ;D
Zlot niestety nie dla mnie, a jak przyjadę, to tylko na parę godzin, bez wędek i na pewno pić nie będę, bo termin porodu mojego drugiego syna jest na 9 czerwca.
No niestety, są rzeczy ważne i ważniejsze :) Może uda się na trzecim zlocie ;D
-
Dobrze,że było więcej rąk do targania taczki,co Lucek :D :D
No jasne. Samemu bym się za przeproszeniem os...ał :D
-
Panowie, tak się wkręciłem w segregowanie mojego sprzętu, że zupełnie zapomniałem pochwalić się moimi pierwszymi sukcesami, choć przyznam, że nie było łatwo na początku. Ale po kolei. Poszedłem do mojego schowka i wywaliłem wszystkie graty, jakie zabieram za każdym razem nad wodę. Kiedy ujrzałem tą górę sprzętu, to się przeraziłem. Nie było już odwrotu, musiałem to zrobić, bo inaczej będzie coraz gorzej. Zabrałem się do pierwszego etapu segregacji, który polegał, na podziale
1. Spławik
2. Grunt
Taki wybór okazał się strzałem w przysłowiową 10, bo okazało się, że zupełnie niepotrzebnie targam ze sobą blisko dwa kg ołowiu i innego zupełnie niepotrzebnego mi sprzętu, bo raz na kilka wypraw rozkładałem matchówkę... Po wykonaniu tej segregacji, połączonej z segregacją, co zajęło mi ponad dwie godziny, byłem tak zmęczony, że postanowiłem poprzestać na razie na tym i zobaczyć jak będę wyglądał nad wodą.
W wersji pierwotnej rozładunek samochodu dokonywałem w 4 turach
1. tura to torba + wiadro
2. tura to krzesło + sprzęt pomocniczy (fajki, podpórki)
3. tura to mata+sito+podbierak+kosz do podbieraka
4. tura to wędki+prowiant(jedzenie, picie oraz półka do krzesła
Wierzcie mi, że za każdym razem miałem obie ręce zajęte, ale nie byłem obładowany jak wielbłąd i pewnie mógłbym zabrać się na trzy razy, ale jakoś nie widziałem w tym sensu. Po odchudzeniu, pierwsze podejście i swobodnie zabrałem się na dwa razy
1. tura to torba + krzesło + w krześle fajki, półka,sito - to patent od Was :D
2. tura to wędki+podbierak+mata+podpórki+prowiant
Mam już kolejne pomysły do realizacji, bo obecnie w torbie mam sporo wolnego miejsca i mogę tam zmieścić
- nowe podpórki od Koruma 30 cm - mój najnowszy zakup
- pudla PVE do rozrabiania zanęty
- podbierak muszę jakoś zamocować do torby, tak aby mi nie spadał podczas marszu
- zastanawiam się też nad szelkami, aby fotel na bary wrzucić, wtedy to już na 100% na raz się zabiorę :D.
Jeszcze jedna ważna zmiana jaką zastosowałem, otóż zrezygnowałem z targania dziesiątek różnych przynęt, mam jednego śmierdziela, typowy owoc, oraz dwa mixy jeden pływający od Drennana, drugi tonący od Ringersa.
Niestety nie mam fotek, ale też nie ma się czym chwalić, że przez rok targałem takie ciężary zupełnie niepotrzebnie :)
-
A ja po pieszej wędrówce z całym majdanem na raz stwierdziłem, że kupuję wózek!
Nad wodę to było jeszcze, ok ale drogę powrotną miałem pod górkę.
Oj bez wózka w to miejsce już się nie wybiorę >:O
-
Panowie, tak się wkręciłem w segregowanie mojego sprzętu, że zupełnie zapomniałem pochwalić się moimi pierwszymi sukcesami, choć przyznam, że nie było łatwo na początku. Ale po kolei. Poszedłem do mojego schowka i wywaliłem wszystkie graty, jakie zabieram za każdym razem nad wodę. Kiedy ujrzałem tą górę sprzętu, to się przeraziłem. Nie było już odwrotu, musiałem to zrobić, bo inaczej będzie coraz gorzej. Zabrałem się do pierwszego etapu segregacji, który polegał, na podziale
1. Spławik
2. Grunt
Taki wybór okazał się strzałem w przysłowiową 10, bo okazało się, że zupełnie niepotrzebnie targam ze sobą blisko dwa kg ołowiu i innego zupełnie niepotrzebnego mi sprzętu, bo raz na kilka wypraw rozkładałem matchówkę... Po wykonaniu tej segregacji, połączonej z segregacją, co zajęło mi ponad dwie godziny, byłem tak zmęczony, że postanowiłem poprzestać na razie na tym i zobaczyć jak będę wyglądał nad wodą.
W wersji pierwotnej rozładunek samochodu dokonywałem w 4 turach
1. tura to torba + wiadro
2. tura to krzesło + sprzęt pomocniczy (fajki, podpórki)
3. tura to mata+sito+podbierak+kosz do podbieraka
4. tura to wędki+prowiant(jedzenie, picie oraz półka do krzesła
Wierzcie mi, że za każdym razem miałem obie ręce zajęte, ale nie byłem obładowany jak wielbłąd i pewnie mógłbym zabrać się na trzy razy, ale jakoś nie widziałem w tym sensu. Po odchudzeniu, pierwsze podejście i swobodnie zabrałem się na dwa razy
1. tura to torba + krzesło + w krześle fajki, półka,sito - to patent od Was :D
2. tura to wędki+podbierak+mata+podpórki+prowiant
Mam już kolejne pomysły do realizacji, bo obecnie w torbie mam sporo wolnego miejsca i mogę tam zmieścić
- nowe podpórki od Koruma 30 cm - mój najnowszy zakup
- pudla PVE do rozrabiania zanęty
- podbierak muszę jakoś zamocować do torby, tak aby mi nie spadał podczas marszu
- zastanawiam się też nad szelkami, aby fotel na bary wrzucić, wtedy to już na 100% na raz się zabiorę :D.
Jeszcze jedna ważna zmiana jaką zastosowałem, otóż zrezygnowałem z targania dziesiątek różnych przynęt, mam jednego śmierdziela, typowy owoc, oraz dwa mixy jeden pływający od Drennana, drugi tonący od Ringersa.
Niestety nie mam fotek, ale też nie ma się czym chwalić, że przez rok targałem takie ciężary zupełnie niepotrzebnie :)
W prawdzie nie wiem jaki masz fotel ja do f5r zamocowałem szelki od starego plecaka turystycznego który kupiłem na olx za 30 zł :) mam teraz super szelki piankowe za grosze które w 100 % się sprawdzają
-
Robert, natchnąłeś mnie do zrobienia porządku w sprzęcie ;-)
Wprawdzie nie mam dużo zbędnych rzeczy ale zawsze trochę miejsca w torbie się przyda.
Wysłana z Taptalk
-
Jako że raczej jeżdżę rowerem na ryby a sprzętu jest sporo opracowałem następującą metodę:
Bagażnik: Elektrostatyk F5R + mata przypięty elastycznymi linkami
Kierownica: Wiadro Sensas z zanętami/przynętami + na drugiej rączce pokrowiec na siatkę a w nim: siatka, stolik, sito, podbierak Daiwa
Plecy: torba z akcesoriami/przynętami/jedzeniem/piciem + Pokrowiec sportex 3komorowy a w nim: 2 odległościówki, gruntówka i spinning + podpórki i sztyca do podbieraka
jak jadę to wyglądam jak wielbłąd :D potem wszystko biorę na jeden raz i zanoszę na miejscówkę, czasem jest ciężko ale ogólnie dość sprawnie :)
-
Podczepię się pod wątek. Może ktoś z forumowiczów przerabiał pakowanie gratów wędkarskich do plecaka i wędrówkę z nim na dużą odległość na miejsce łowienia oraz pakowanie gratów wędkarskich do dużej torby i wędrówkę z nią na dużą odległość na miejsce łowienia. Bardziej sprawdza się plecak czy duża torba pod kątem wygody, mobilności oraz bólu pleców? Obecnie graty wędkarskie do łowienia noszę w plecaku i czasami trzeba przejść dość duży kawał drogi przez krzaki, lasy łęgowe na miejsce łowienia. Może jedna duża torba na ramię zamiast plecaka bardziej się sprawdzi do tego? Niestety wszelkie wózki wędkarskie czy tego typu podobne rozwiązania odpadają ze względu na charakter terenu przez, który trzeba przejść.
-
Torbę odradzam, nie jest praktyczna w trakcie dłuższej wędrówki, ciąży na jedną strunę i przesuwa się w trakcie marszu. Ja mam plecak Koruma, bez problemów można spakować tam większość gratów, dodatkowo podczepiam pod niego krzesło Mivardi, które waży tylko 3,5kg, w krześle mam kosz do podbieraka. Dodatkowo w jednej ręce okrągła torba w której mam dwie miski, sito i część zanęt/przynęt. W drugiej ręce lekki miękki pokrowiec z wędkami, podpórkami i sztycą do podbieraka.