Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => PZW, czyli Polski Związek Wędkarski... => Wątek zaczęty przez: FilipJann w 01.08.2016, 23:42
-
Ciekawe, jaka będzie odpowiedź Zarządu Okręgu Poznańskiego.
http://pzwdolsk.pl/?p=1620
-
Chociaż wedkuję na wodach okręgu ciechanowskiego, to też ciekawy jestem, jaka będzie odpowiedź Zarządu Okręgu Poznańskiego. Na uwagę zasługuje fakt, że coś się ruszyło w sprawach ochrony ryb.
-
Panowie - kto może niech nagłaśnia! Mam nadzieję, że forumowicze z okręgu poznańskiego też się podpiszą ;D
Nie wiem czy można, ale gdyby skopiować tekst i zamieścić go w mailu zaadresowanym do władz okręgu, z imieniem i nazwiskiem, taka petycja miałaby jeszcze większą siłę. Może warto spróbować?
-
Dobra inicjatywa. Musze tylko się dowiedzieć dlaczego pozostałe śremskie koła ( w tym moje) się nie podpisały. Nie ukrywam że nieco obniżyłbym te wymiary np. szczupak do 75 cm, bo takich powyżej 85 cm prawie już nie ::). Ale z drugiej strony może nie warto od razu skakać na głęboka wodę tylko zacząć stopniowo wprowadzać zmiany, zmniejszy to poziom bólu dupy u co niektórych. Swoją drogą niedawno u nas na Warcie padł sandacz ponad metr, skończył marnie na kamieniach główki. Złowili go młodzi imprezowicze na trupka bez jakiejkolwiek świadomości wędkarskiej. Brat mojego kolegi, świetny wędkarz tylko na to patrzył, samemu musząc zbierać się z łowiska, hałas i biesiada zniechęcały do połowu. Z resztą on sam nastawiał się na sandacza i nie miał już ochoty po tym co widział. Błąd sandacza że nie połknął tej rybki co trzeba, gdyby nie to, do dzisiaj by pływał.
Dodałbym jeszcze do tej listy lina, karasia "niepospolitego", bolenia i klenia. Wymiar na karpia uważam za zbędny, duże karpie łowią tylko karpiarze, te ryby zazwyczaj i tak wracają do wody. Złowienie przez większość wędkarzy karpia ponad 5 kg to święto lasu :). Rzadko słyszę o takim wyczynie. Zamiast karpia wolałbym przemycić na listę choćby tego lina.
-
Chciałbym nieśmiało przypomnieć, że jak ostatnio PZW organizowało taką ankietę w WW to z 90% była przeciwna wprowadzeniu takich wymiarów. Dobitnie świadczy to o tym, kto te wypociny czyta. Ale wniosek PZW był jeden - wędkarze tego nie chcą, wszak to głupota jest, bo metrowy sandacz jest znacznie lepszy w śmietanie, niż 70-centymetrowy w maśle.
-
"Nie ukrywam że nieco obniżyłbym te wymiary np. szczupak do 75 cm, bo takich powyżej 85 cm prawie już nie ::). "
Prawie nie ma, bo są zabierane.
Znowu trochę retrospekcji: Przed 20 - 30 laty szczupak powyżej 80 cm nie wzbudzał sensacji na moich starych Odrach. Ryby były najczęściej zabierane, ale wędkarzy znacznie mniej, i sprzęt..co tu gadać.
Wtedy szczupak który robił wrażenie, to taki powyżej metra. Co roku było słychać o takim. Wyciągniętym. Bo zerwane...Sam wyjąłem 106cm mając 16 lat.
Ale pomysł z obniżeniem wymiaru do 75 cm zdecydowanie popieram.
A najlepiej to na okres 4-5 lat wprowadzić ogólny zakaz zabierania szczupaków. W przypadku szybko rosnącego i plennego gatunku powinno to wystarczyć. A po tym czasie wprowadzić limit 1sz/dobę i górny wymiar 75 cm. Roczny limit 10 szt.
Za złamanie przepisu (za jednego szczupaka) min. tysiąc złotych kary.
Myślę że szybko wróciłaby sytuacja sprzed 20-30 lat. Prawie każdy na wyjeździe trafiałby sensownego szczupaka którego mógłby sobie zabrać do domu.
Możliwe też, że dość szybko doczekalibyśmy takiego eldorado które opisuje Tadeusz Andrzejczyk w książce "Wędkarstwo jeziorowe"..
-
Problem nie tylko polski, ale i światowy
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/rolnictwo/90-proc-swiatowych-zasobow-ryb-jest-przelowionych-lub-zagrozonych-wyginieciem-to-moze/08bznv
-
Górny limit powinien obowiązywać dla każdej ryby, oprócz oczywistości typu sumik karłowaty, karaś srebrzysty. U mnie na jednej z wód karpiarzom udało się wynegocjować górny limit 60 cm.
Wymiar na karpia uważam za zbędny, duże karpie łowią tylko karpiarze, te ryby zazwyczaj i tak wracają do wody. Złowienie przez większość wędkarzy karpia ponad 5 kg to święto lasu :). Rzadko słyszę o takim wyczynie.
No właśnie niekoniecznie :) W weekend ojcu się chwalił mięsiarz, jaki to smaczny karp 5 kg mu się trafił, niby smakował mu bardziej niż takie 2 kg. Nie raz podczas rozmowy jakiś wędkarz patrzył na mnie jak na kosmitę, gdy usłyszał, że wypuściłem jakąś większą rybę (m. in. karpie).
Dlatego, moim zdaniem, widełki powinny być dla każdej ryby, a gatunki, których liczebność drastycznie spadła w ostatnich latach (lin, karaś złocisty, drapieżniki) powinny mieć również bardzo rygorystyczne limity dobowe oraz powinny zostać wprowadzone limity tygodniowe bądź miesięczne. Rejestry połowów już mamy, na nich można oprzeć limity okresowe.
No i ktoś musi tego wszystkiego naprawdę pilnować.
-
Jeszcze odnośnie starych dobrych czasów:
Nie ukrywam że szczupaki w wieku 15-16 lat dość dobrze nauczył mnie łowić kolega ojca. Wiedziałem o co chodzi.
Ale miałem wiele (naprawdę wiele) takich wyjazdów, kiedy łowiłem szczupaka tylko na jedną wędkę i zarzucałem w zasadzie cały czas w to samo miejsce. Nikogo nie zmuszam, aby w to wierzył. Ktoś nie wierzy to trudno.
Ale tak było. Z jednego dobrego miejsca, mając prawidłowo (w naszych warunkach) zmontowany zestaw, można było dziennie wyjąć 3- 4 szczupaki. Z jednego miejsca! Rzucając żywca w punkt.
Nie zapomnę do końca życia pierwszej rozmowy nad wodą z kolegą ojca. : Czemu łapie Pan szczupaka na jedną wędkę? Odp: Bo na dwie miałbym limit do południa i musiał wracać do domu. A tak łowię sobie przez cały dzień :)
A na drugą przez cały dzień łowione były płoteczki i krasnopiórki.
Można i teraz mieć takie eldorado w naszych wodach. W wielu wodach. Trzeba się tylko postarać. Chcieć.
-
u mnie też na jednej z wód jest limit karpia 60 cm
niestety tylko karpia :(
-
U nas karpiarze wielkie tablice wywiesili 60 cm no kill, to dziady od razu do pzw dzwonili, że co to ma być!
Jeden taki podlazł do mnie i pouczał, że nie należy się tym przejmować i można brać.
Nienawidzę tych bydlaków.
-
Wrzuciłem do Word i zmieniłem lekko treść pod siebie. Można pomyśleć czy nie skierować takiej petycji jako Członek Forum SiG :)
ps. dopisałem karasia złocistego jako rybę, która wymaga ochrony ale myślę, że spokojnie można dopisać ją jak i lina do szczegółowego wykazu z podaniem górnego wymiaru.
-
U nas karpiarze wielkie tablice wywiesili 60 cm no kill, to dziady od razu do pzw dzwonili, że co to ma być!
Jeden taki podlazł do mnie i pouczał, że nie należy się tym przejmować i można brać.
Nienawidzę tych bydlaków.
U mnie jest podobnie mimo limitów.
Tak w okręgu zamojskim wygląda tabela wymiarów:
C. NA WSZYSTKICH WODACH NIZINNYCH ADMINISTROWANYCH PRZEZ
OKRĘG PZW W ZAMOŚCIU WPROWADZA SIĘ NASTĘPUJĄCE WYMIARY
OCHRONNE :
amur do 50 cm i powyżej 100 cm
karaś pospolity (złocisty) – do 25 cm
karp do 35 cm i powyżej 80 cm
lin – do 30 cm
okoń – do 20 cm
sandacz do 50 cm i powyżej 85 cm
szczupak do 50 cm i powyżej 85 cm
I tutaj właśnie karp powinien byc od 45 minimum do 60 max dlatego że np przy zarybieniu taki karp 35 - 40 to najczęstszy przyłów :/
Amur podobnie chociaż 60 do 90 max
Lin nie ma limitu max co jest najgorsze :/ I tutaj jak w innym temacie limit roczny w bardzo małej liczbie najlepiej.
Nawet jak się uda zmienić to tak samo jak Mosteque napisał stali bywalcy zabiorą czy za małego czy za dużego nie patrząc na RAPR >:O :thumbdown:
-
U nas jest ten problem,ze nawet jesli takowe wymiary beda wprowadzone to nie ma komu tego przypilnowac i nie wynika z tego nic.
-
U nas jest ten problem,ze nawet jesli takowe wymiary beda wprowadzone to nie ma komu tego przypilnowac i nie wynika z tego nic.
Kolega ma niestety rację.
-
Ale zawsze jest podstawa do ukarania, bez górnego wymiaru jej nie ma. Co więcej część osób wiedząc, że jest taki wymiar określony będzie go przestrzegać bez kontroli.
Dobrze jakby poszła za tym jakaś akcja informacyjna dlaczego ale to już chyba byłoby za dużo.
-
"Nie ukrywam że nieco obniżyłbym te wymiary np. szczupak do 75 cm, bo takich powyżej 85 cm prawie już nie ::). "
Prawie nie ma, bo są zabierane.
Znowu trochę retrospekcji: Przed 20 - 30 laty szczupak powyżej 80 cm nie wzbudzał sensacji na moich starych Odrach. Ryby były najczęściej zabierane, ale wędkarzy znacznie mniej, i sprzęt..co tu gadać.
Wtedy szczupak który robił wrażenie, to taki powyżej metra. Co roku było słychać o takim. Wyciągniętym. Bo zerwane...Sam wyjąłem 106cm mając 16 lat.
Ale pomysł z obniżeniem wymiaru do 75 cm zdecydowanie popieram.
A najlepiej to na okres 4-5 lat wprowadzić ogólny zakaz zabierania szczupaków. W przypadku szybko rosnącego i plennego gatunku powinno to wystarczyć. A po tym czasie wprowadzić limit 1sz/dobę i górny wymiar 75 cm. Roczny limit 10 szt.
Za złamanie przepisu (za jednego szczupaka) min. tysiąc złotych kary.
Myślę że szybko wróciłaby sytuacja sprzed 20-30 lat. Prawie każdy na wyjeździe trafiałby sensownego szczupaka którego mógłby sobie zabrać do domu.
Możliwe też, że dość szybko doczekalibyśmy takiego eldorado które opisuje Tadeusz Andrzejczyk w książce "Wędkarstwo jeziorowe"..
Dlatego też od dwóch lat w zasadzie nie chodzę już za szczupakiem. Na Warcie go nie ma, jego ostatnie ostoje były na starorzeczach. Te z kolei są tak obciążone wędkarską presją że szok. Pisałem już na forum pewien przykład. W lipcu na pewnym starorzeczu przez 2-3 h miałem 10-15 szczupaków, oczywiście większość bez wymiaru, ale były. Na jesień złowienie powyżej jednego było sztuką. Jedynym drapieżnikiem palującym na szczupaki jakiego tam spotykałem był.... człowiek ???. Kormoranów u nas nie ma, śladów wydry również nie zauważyłem. Co stało to wiadomo.
Górny limit powinien obowiązywać dla każdej ryby, oprócz oczywistości typu sumik karłowaty, karaś srebrzysty. U mnie na jednej z wód karpiarzom udało się wynegocjować górny limit 60 cm.
Wymiar na karpia uważam za zbędny, duże karpie łowią tylko karpiarze, te ryby zazwyczaj i tak wracają do wody. Złowienie przez większość wędkarzy karpia ponad 5 kg to święto lasu :). Rzadko słyszę o takim wyczynie.
No właśnie niekoniecznie :) W weekend ojcu się chwalił mięsiarz, jaki to smaczny karp 5 kg mu się trafił, niby smakował mu bardziej niż takie 2 kg. Nie raz podczas rozmowy jakiś wędkarz patrzył na mnie jak na kosmitę, gdy usłyszał, że wypuściłem jakąś większą rybę (m. in. karpie).
Dlatego, moim zdaniem, widełki powinny być dla każdej ryby, a gatunki, których liczebność drastycznie spadła w ostatnich latach (lin, karaś złocisty, drapieżniki) powinny mieć również bardzo rygorystyczne limity dobowe oraz powinny zostać wprowadzone limity tygodniowe bądź miesięczne. Rejestry połowów już mamy, na nich można oprzeć limity okresowe.
No i ktoś musi tego wszystkiego naprawdę pilnować.
Chodziło mi o to że dużego karpia łowi mało kto. Zamiast widełek na karpia lepiej dać na bolenia lub lina. Jestem przekonany że widełki na karpia będę największą solą w oku, dla tych krótkowzrocznych wędkarzy.
-
U nas jest ten problem,ze nawet jesli takowe wymiary beda wprowadzone to nie ma komu tego przypilnowac i nie wynika z tego nic.
To na pewno jest problem. Przepisy przepisami, a życie po staremu.
Potrzebne są osoby z chęcią do pracy. Nie chciałbym całej odpowiedzialności zrzucać na zarząd koła. Ale od nich dużo zależy.
Pisałem już kilka miesięcy temu, ale są na forum chyba nowe osoby to powtórzę. - W sąsiednim kole wędkarskim zarząd podjął decyzję o usunięciu członka za złowienie i zabicie 20 kg karpia. Złowił go zgodnie z regulaminem. Ale po złowieniu dał rybie w czapę i jeszcze zaczął gadać nad wodą jakie to będą pyszne z niego polędwiczki...
Uzasadnienie zarządu koła było proste: Nie chcemy tutaj takich wędkarzy.
Nie należę do tego koła, ale informację tę przekazał mi prezes, jak i gospodarz wody. Z pewnością jest wiarygodna.... Tak trzymać.
Ale od nas szeregowych członków też trochę zależy. Głównie od naszej postawy nad wodą. Daleki jestem, aby wszczynać poważne konflikty z mięsiarzami. Ale można inaczej.
Na mojej starej odrze w tym roku spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie. Coraz mniejsze przyzwolenie grupy kilku stałych bywalców, na mięsiarstwo innych wędkarzy. Żadnych kłótni. Tylko upierdliwe docinki, ogólnie swoim zachowaniem dają wyraźnie do zrozumienia że nie akceptują zachowania innych. Niby drobiazg. Ale kropla drąży skałę. Tych kilku mięsiarzy, uganiających się głównie za karpikami, musiało już zmienić miejscówkę. Łowią nadal. Owszem. Ale w dużo gorszych miejscach, gdzie ryba słabo się trzyma.
Na najlepszej miejscówce nie ma już dla nich miejsca. Owszem fizycznie często miejsce jest. Ale atmosfera skutecznie ich zniechęca....Małymi kroczkami.
A żeby było ciekawie, to grupą tych "zielonych" są już trochę starsi wędkarze. Emeryci, renciści...:) Znam ich. Wcale nie jacyś bogacze... A tu takie podejście. Jak mocno zaskoczyły mnie ich aparaty fotograficzne. Czasem trafią linka (tu głównie lin się liczy), to foteczka i do wody :).
Rozmawiałem z nimi dłuższą chwilę. Oni naprawdę rozumieją problem.: Wielu wędkarzy, coraz lepszy sprzęt....To już nie te czasy kiedy można było spokojnie wszystkie ryby zabierać. Nie pomogą nawet wielkie zarybienia w przypadku takich małych wód. Ryba w kilka miesięcy i tak będzie przełowiona.
Novac - U mnie kormoranów też nie ma. Znaczy są w przelotach w zimie. Ale tutaj nie polują. Za mało ryb. Troszkę odchodów od prawdopodobnie tylko jednego ptaka, znalazłem na jednej super główce. To wszystko.
-
Chodziło mi o to że dużego karpia łowi mało kto. Zamiast widełek na karpia lepiej dać na bolenia lub lina. Jestem przekonany że widełki na karpia będę największą solą w oku, dla tych krótkowzrocznych wędkarzy.
Ale dużego lina też łowi mało kto ;) Mi chodzi o to, że nie musimy myśleć w kategoriach "to albo tamto, bo ktoś się wkurzy, że za duże ograniczenia", można zrobić widełki na jedno i drugie :)
-
Zmiany, zmiany, zmiany! W regulaminie, w wymiarach do i od, a przede wszystkim w mentalności wędkarzy i panów w zarządzie (podobno) wędkarskiego związku. Bez tego to za dziesięć lat tylko fotki zostaną i wzdychanie że kiedyś to można było :(
I szanowni panowie z zarządu pzw albo powinni ruszyć d-py i zacząć działać na rzecz związku i wędkarzy których podobno reprezentują, za co biorą związkową kasę albo zabrać rzeczone cztery litery w troki i zwolnić miejsce dla tych, którym zależy na rybach, środowisku i kolegach wędkarzach-związkowcach. Jak tak się nie stanie to nie będzie ryb i członków związku płacących coroczne składki. I może to ostatnie dopiero wpłynie na światopogląd panów z zarządu głównego i (chyba) większości okręgów.
I tylko ryb szkoda i opustoszałych wód.
-
Michał z ciekawością przeczytam tą poprawioną przez Ciebie petycję i może by taką puścić w obieg na forum i przekazać do c.z. pzw pod adresem Wa-wa ul. Twarda (d.KRN)
Gdyby każdy forumowicz to wydrukował i wysłał to 1288 listów na początek może by na kimś pod tym adresem zrobiło wrażenie. A jakby się sprawa rozniosła to tym lepiej to kto wie...
-
Michał z ciekawością przeczytam tą poprawioną przez Ciebie petycję i może by taką puścić w obieg na forum i przekazać do c.z. pzw pod adresem Wa-wa ul. Twarda (d.KRN)
Gdyby każdy forumowicz to wydrukował i wysłał to 1288 listów na początek może by na kimś pod tym adresem zrobiło wrażenie. A jakby się sprawa rozniosła to tym lepiej to kto wie...
Petycję można, a nawet trzeba poprawić. Robiłem to na szybko w pracy i nie miałem czasu porządnie jej zmienić. Wrzuciłem ją jako bazę do zmian ;-)
-
U nas jest ten problem,ze nawet jesli takowe wymiary beda wprowadzone to nie ma komu tego przypilnowac i nie wynika z tego nic.
To na pewno jest problem. Przepisy przepisami, a życie po staremu.
Potrzebne są osoby z chęcią do pracy. Nie chciałbym całej odpowiedzialności zrzucać na zarząd koła. Ale od nich dużo zależy.
Pisałem już kilka miesięcy temu, ale są na forum chyba nowe osoby to powtórzę. - W sąsiednim kole wędkarskim zarząd podjął decyzję o usunięciu członka za złowienie i zabicie 20 kg karpia. Złowił go zgodnie z regulaminem. Ale po złowieniu dał rybie w czapę i jeszcze zaczął gadać nad wodą jakie to będą pyszne z niego polędwiczki...
Uzasadnienie zarządu koła było proste: Nie chcemy tutaj takich wędkarzy.
Nie należę do tego koła, ale informację tę przekazał mi prezes, jak i gospodarz wody. Z pewnością jest wiarygodna.... Tak trzymać.
Ale od nas szeregowych członków też trochę zależy. Głównie od naszej postawy nad wodą. Daleki jestem, aby wszczynać poważne konflikty z mięsiarzami. Ale można inaczej.
Na mojej starej odrze w tym roku spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie. Coraz mniejsze przyzwolenie grupy kilku stałych bywalców, na mięsiarstwo innych wędkarzy. Żadnych kłótni. Tylko upierdliwe docinki, ogólnie swoim zachowaniem dają wyraźnie do zrozumienia że nie akceptują zachowania innych. Niby drobiazg. Ale kropla drąży skałę. Tych kilku mięsiarzy, uganiających się głównie za karpikami, musiało już zmienić miejscówkę. Łowią nadal. Owszem. Ale w dużo gorszych miejscach, gdzie ryba słabo się trzyma.
Na najlepszej miejscówce nie ma już dla nich miejsca. Owszem fizycznie często miejsce jest. Ale atmosfera skutecznie ich zniechęca....Małymi kroczkami.
A żeby było ciekawie, to grupą tych "zielonych" są już trochę starsi wędkarze. Emeryci, renciści...:) Znam ich. Wcale nie jacyś bogacze... A tu takie podejście. Jak mocno zaskoczyły mnie ich aparaty fotograficzne. Czasem trafią linka (tu głównie lin się liczy), to foteczka i do wody :).
Rozmawiałem z nimi dłuższą chwilę. Oni naprawdę rozumieją problem.: Wielu wędkarzy, coraz lepszy sprzęt....To już nie te czasy kiedy można było spokojnie wszystkie ryby zabierać. Nie pomogą nawet wielkie zarybienia w przypadku takich małych wód. Ryba w kilka miesięcy i tak będzie przełowiona.
Novac - U mnie kormoranów też nie ma. Znaczy są w przelotach w zimie. Ale tutaj nie polują. Za mało ryb. Troszkę odchodów od prawdopodobnie tylko jednego ptaka, znalazłem na jednej super główce. To wszystko.
To samo mnie spotkało nad wodą PZW w Bełchowie. Prawie wszystko wracało do wody.
Koło w Bełchowie ma chyba tylko jedna wodę pod swoją pieczą, ale jest zadbana. Pań obok mnie zabrał tylko 2 "bączki". Do wiaderka do wsojego stawu... Nie widzialem, żeby ktoś w ogóle miał siatkę. Spodziewałem się że ta woda będzie przełowiona, ale ryba jest i jest zadbana.
-
Chodziło mi o to że dużego karpia łowi mało kto. Zamiast widełek na karpia lepiej dać na bolenia lub lina. Jestem przekonany że widełki na karpia będę największą solą w oku, dla tych krótkowzrocznych wędkarzy.
Ale dużego lina też łowi mało kto ;) Mi chodzi o to, że nie musimy myśleć w kategoriach "to albo tamto, bo ktoś się wkurzy, że za duże ograniczenia", można zrobić widełki na jedno i drugie :)
Też chciałbym aby jak najwięcej gatunków była chroniona, ale zmiany trzeba wprowadzać stopniowo. Z tego względu wydaje mi się, że przynajmniej na razie, lepiej dać na pożarcie (dosłownie i w przenośni :D) właśnie karpia.
-
Koledzy, z uporem maniaka często powtarzam, że do złowienia ryby potrzebna jest... ryba! Od lat obserwuje się tylko obostrzenia w przepisach. Miałem w swoim wędkarskim żywocie okres, gdzie łowiłem prawie wyłącznie na muchę. W górach spędzałem 30 do 50 dni na rybach nie licząc ,,przydomowych wód". Im mniej było pstrągów w wodzie, tym bardziej podnoszono wymiar i limit. W końcu zrobiono OS a ryb nie ma nadal. Wpuszczono trochę ryby na podpuchę, zrobiono dniówkę 130 pln i biznes się kręci... To trochę tak, jak z naszymi drogami.Poco wymiana nawierzchni? Ograniczy się prędkość, postawi kilka znaków i z głowy...
-
Koledzy, z uporem maniaka często powtarzam, że do złowienia ryby potrzebna jest... ryba! Od lat obserwuje się tylko obostrzenia w przepisach. Miałem w swoim wędkarskim żywocie okres, gdzie łowiłem prawie wyłącznie na muchę. W górach spędzałem 30 do 50 dni na rybach nie licząc ,,przydomowych wód". Im mniej było pstrągów w wodzie, tym bardziej podnoszono wymiar i limit. W końcu zrobiono OS a ryb nie ma nadal. Wpuszczono trochę ryby na podpuchę, zrobiono dniówkę 130 pln i biznes się kręci... To trochę tak, jak z naszymi drogami.Poco wymiana nawierzchni? Ograniczy się prędkość, postawi kilka znaków i z głowy...
Mnie też wnerwiają te troszkę lepsze wody, gdzie każą sobie płacić 100zł i więcej za dobę :)
Ograniczenia obecnie są już potrzebne.
Przykład - moja Odra. Sto razy pisałem, że najwięcej szkody wyrządziły sieci PZW. To bezdyskusyjne.
Ale odłowy już dawno się skończyły. Kiedy dokładnie nie wiem. Około 10 -12 lat temu. Rybostan powinien się już odbudować. A ryb jest coraz mniej. Narzekaliśmy już 5-7 lat temu że jest bardzo słabo. No to teraz jest jeszcze gorzej, Z roku na rok coraz gorzej.
Sieci PZW już nie ma. Kłusownicy też w zasadzie wymierają. Są jeszcze, ale coraz mniej.
Ryby wybierają wędkarze.
Zarybiać oczywiście trzeba. Tylko jak zarybić taką Odrę leszczem, czy płocią, albo jaziem? Przecież w jednej dobrej zatoce powinno być kilkaset kilogramów ryby. Jak to uzupełnić? Przecież to setki ton ryb...
Wydawać się to może mało prawdopodobne aby wędkarze byli wyciągnąć taką ilość ryb. A jednak. Liczyłem to z kolegą. Jeszcze 5-7 lat temu skuteczny wędkarz był w stanie za weekend zabrać do domu 20-50 kg czystego fileta. Bo tak łowili. A takich wędkarzy są setki. Plus tysiące innych łowiących znacznie mniej, ale też coś łowiących.
Rzeka jest relatywnie łatwa do przełowienia. Wędkarze z jednej strony rzeki co kilkadziesiąt metrów, z drugiej strony rzeki i w wodzie robi się spustoszenie.
Jeziora to inny temat. Ogólnie wody te są trudniejsze do przełowienia wędką. "Wystarczy" pogonić, a przynajmniej ograniczyć rybaków, trochę popracować nad wymiarami i limitami, dorybić drapieżnikiem i gotowe. W nielicznych jeziorach chyba nadal występuję problem karłowacenia leszcza i płoci. Jest ich za dużo. Podkreślam że w nielicznych już jeziorach. Ale czy ktoś słyszał o karłowaceniu leszcza w rzece?
-
Koledzy, z uporem maniaka często powtarzam, że do złowienia ryby potrzebna jest... ryba! Od lat obserwuje się tylko obostrzenia w przepisach. Miałem w swoim wędkarskim żywocie okres, gdzie łowiłem prawie wyłącznie na muchę. W górach spędzałem 30 do 50 dni na rybach nie licząc ,,przydomowych wód". Im mniej było pstrągów w wodzie, tym bardziej podnoszono wymiar i limit. W końcu zrobiono OS a ryb nie ma nadal. Wpuszczono trochę ryby na podpuchę, zrobiono dniówkę 130 pln i biznes się kręci... To trochę tak, jak z naszymi drogami.Poco wymiana nawierzchni? Ograniczy się prędkość, postawi kilka znaków i z głowy...
Piotr, myślę, że zawsze od czegoś trzeba zacząć. Takim początkiem wszystkiego powinny być właśnie przepisy, poźniej muszą iść za tym kontrole. Oczywiście ryby tez muszą być. Na pewno teraz trzeba w większości wypadków takie okazy wyhodować.
Według mnie ważne jest skąd bierze się inicjatywa odnośnie wymiarów. Jeżeli pochodzi od wędkarzy, to już spory sukces (zatwierdzona przez okręg). Najlepiej jednak kiedy zarząd okręgu chce rzeczywiście, aby te wymiary działały. Trzeba wtedy robić kontrole, specjalnie pod ten wymóg, ustawiać tablice i ... edukować. Bo nic nie stoi na przeszkodzie aby edukować wędkarzy.
Co do samych ryb, to trzeba wzmacniać większość już chyba gatunków. Nawet wszędobylski dawniej okoń jest przetrzebiony. Musi być położony nacisk na ochronę drapieżnika, zarybienia w tym względzie też muszą być robione. Szkoda, że nie buduje się już stanowisk tarłowych, co dawniej było częsta praktyką. Teraz jakby stawia się na zarybienia - co roku wysypuje się do wody karpie i amury - i ma być dobrze...
Niestety - tarło naturalne to najważniejsza z rzeczy aby wody dobrze funkcjonowały (chyba, że są łowiska no kill). To musi być w Polsce priorytetem. Trzeba to wędkarzom wyjaśnić, nauczyć, że aby ryby były, muszą się rozmnażać. Dlatego tak ważne jest chronienie największych gatunków. Niestety polscy naukowcy uważają, że duże osobniki to zły materiał genetyczny :o To bardzo utrudnia wprowadzanie takich górnych wymiarów, bo IRŚ jest 'przeciwko'. Szkoda - ja tam wychodzę z założenia, że im większa ryba, tym więcej ikry.
Nie wiem jakie jest Wasze odczucie - ale aby coś zaczęło działać, trzeba przekonać do tego wędkarzy. Trzeba zdobyć ich 'umysły', wytłumaczyć im gdzie leży źródło problemu. PZW tego nie robi, po szopkach z Zalewem Zegrzyńskim, odcinkiem no kill na Kanale Żerańskim, gdzie kawałęk dalej rybacy sieciują to co wędkarze wypuszczają, trudno jest uwierzyć, że im chodzi o to aby ryby były... Sam wędkarz tym bardziej będzie okazywał krnąbrną naturę. Inna sprawa, że wielu to jakby 'tępe młoty' - do których żadne tłumaczenia nie dotrą. Ryba ma być, rybę trzeba brać - inne rzeczy ich nie obchodzą. Ta krótkowzroczność jest przerażająca :o To tak, jakby ktoś robił sobie dziury w dachu, i dziwił się, że kapie mu na głowę podczas deszczu.
Być może samą petycję warto wesprzeć jakąś 'odezwą' do wędkarzy? Jakimś pismem tłumaczącym dlaczego potrzeba wprowadzić górne wymiary? Przynajmniej na jakiś czas? Szkoda, że tego nie robi samo PZW. Do ludzi trzeba dotrzeć w jakiś sposób. Jeżeli się uda, sam przepis ma duże szanse na to, że będzie przestrzegany i wspierany...
-
Do tych ludzi nie da się dotrzeć. Oni są jak śmiertelny wirus. Ich jedynym celem jest sprawienie, by w wodzie nic nie pływało, wtedy będą mogli iść do domu i oglądać telewizję. Nie raz już to obserwowałem nad wodą. Oni przychodzą wymordować wszystko, co żyje. Nie myślą nawet kategoriami "jak ja wypuszczę, kto inny weźmie". Sami informują innych na co i gdzie najlepiej bierze. Po udanym połowie, nawet jak nie mają miejsca w zamrażarce, jak sąsiedzi przed nimi drzwi zamykają... przyjeżdżają z kumplami, żeby wybić wszystko, co jeszcze się uchowało.
-
W PZW już nic się nie zmieni. Trzeba dążyć do jego upadku. Nie wiem w jaki sposób. Może po prostu przez kilka lat nie płacić składek. Przy dzisiejszych kontrolach łowić bez opłat. Z potencjalnymi karami i tak taniej wyjdzie. ;D Wody powinny przejąć lokalne towarzystwa. To my przecież wiemy czego potrzeba naszym ,,przydomowym" wodom. To my wiemy najlepiej, komu trzeba szczególnie zaglądać do siatki i patrzeć na ręce. Będziemy sami pilnowali swoich wód, tak jak sami pilnujemy swojego domu i obejścia.Obecnie od pewnego czasu łowię na takiej wodzie PZW, gdzie lokalne koło właśnie w ten sposób podchodzi do tematu. Muszę Wam powiedzieć, że odnosi to skutek. Chłopaki są zgrani i świetnie chronią wodę. W nocy często przejeżdża patrol policji (wśród nich też są wędkarze) i kilka mandatów skutecznie wyleczyło mięsiarzy z pazerności.
-
Odpowiednie przepisy i nieuchronność kary to na pewno zadziała.Samo biadolenie nic nie da,w przyszłym roku wstrzymajcie z płaceniem składek przez trzy miesiące a zobaczycie jak pzw będzie przebierać nogami.Do ludzi kasa najlepiej przemawia,taka rzesza wędkarzy nie może poradzić kilkoosobowym zarządem.Jak zwykle czekamy że ktoś nam poda gotowca na tacy.Panowie wędkarze musimy się ruszyć bo przez następne lata bedziemy siedzieć w gu.... po uszy.Pozdrawiam.
-
Mam pewną obserwację, którą to chciałbym się podzielić. Wędkarze w mojej okolicy zabiją każdego, kto będzie lobbował za zakazem zabierania dużych ryb (okazów). O czym my mówimy, przecież okresy ochronne to już nieludzki przepis. Dotyczy to osób bez względy na stan materialny, wykształcenie, doświadczenie wędkarskie. Przecież zapłacili za zezwolenie, prawda? Dolne wymiary ochronne to straszna niegodziwość, a gdzie tu górne...
Będzie trudno, ale trzeba to zrobić. Innej drogi nie ma.
-
Mam pewną obserwację, którą to chciałbym się podzielić. Wędkarze w mojej okolicy zabiją każdego, kto będzie lobbował za zakazem zabierania dużych ryb (okazów). O czym my mówimy, przecież okresy ochronne to już nieludzki przepis. Dotyczy to osób bez względy na stan materialny, wykształcenie, doświadczenie wędkarskie. Przecież zapłacili za zezwolenie, prawda? Dolne wymiary ochronne to straszna niegodziwość, a gdzie tu górne...
No właśnie... I to jeszcze jakie pieniądze zapłacili wielkie! Nóż się w kieszeni otwiera.
-
Nie wiem czy można, ale gdyby skopiować tekst i zamieścić go w mailu zaadresowanym do władz okręgu, z imieniem i nazwiskiem, taka petycja miałaby jeszcze większą siłę. Może warto spróbować?
Nie wiem jak PZW podchodzi od petycji on-line , ale jest dużo serwisów gdzie można taką petycję stworzyć .
-
Mają je w dupie.
-
Mają je w dupie.
Ale chyba nie ma znaczenia w jakiej formie jest to petycja? :) Zawsze traktują jednakowo :>
-
Elektroniczna petycja pewnie nie spotka się z zainteresowaniem, po prostu w czasach, w których tkwią umysły tych panów, nie było takich rzeczy. Polecam maszynopis.
-
Panowie, a która petycja była podpisywana przez wielu z nas? Praktycznie nie było jeszcze takiej jednej, wspólnej. Jeżeli pod jakaś zbierze się z 30-50 tysięcy podpisów, to PZW będzie musiało się do tego odnieść. To, że petycje teraz nie działają, to wina samych wędkarzy. Jak w polityce. Wytłumaczeniem wielu dlaczego nie głosują, jest to, że 'ci sami są wybierani do parlamentu'. Gdyby Ci malkontenci zagłosowali, to 'ci sami' pożegnaliby się z mandatami poselskimi. A tak rok w rok święcą triumfy, bo komuś po prostu nie chce się zaangażować. Petycje zaś są olewane przez wędkarzy, pomijam sam fakt, gdzie ktoś pisze takową z błędami ortograficznymi, rażącymi :)
Jak więc zacząć? Może się poddać? ;D Czy tez może właśnie zacząć robić coś i namawiać innych do robienia podobnych rzeczy?
Prosta sprawa. Ile rzeczy na tym forum jest dyskusją, a koniec końców brakuje aby ludzie naprawdę chcieli coś zrobić? Kończy się na samym gadaniu? ;D Zobaczcie - pytam ludzi kto chce pomóc przy robieniu kampanii propagującej zarybianie linem i karasiem, i co? Nikawo niet! Przecież to to samo... ;)
Nie myślcie, że się czepiam. Pokazuję schemat, dzięki któremu na Twardej siedzą gamonie co się nie nadają do kierowania związkiem, ale nim kierują, prowadząc nas na manowce. A my idziemy... :D
-
Petycję WŚ dotyczącą zaprzestania połowów sieciowych podpisało kilka tysięcy wędkarzy. Większość w formie elektronicznej. Redaktor tegoż zaniósł te podpisy w kartonie plus płyta (czy inny memory stick). Potem rzecznik prasowy PZW Aleksy Urban II, napisał (cytuję z pamięci). "W dni X pan X przyniósł do siedziby PZW kartonik z kilkoma podpisami niezadowolonych wędkarzy. Nie martwcie się drodzy koledzy, na szczęście nikt sobie z tego nic nie zrobił i nadal będzie tak dobrze, jak jest obecnie". Koniec cytatu.
-
Na serio tak powiedział? :o
-
Przy okazji poszukam. Pamiętam, że było to właśnie w takim duchu napisane: "Drodzy wędkarze i przyjaciele. Brużdżą, ale nic się nie martwcie! Nas to nie rusza."
-
A może trzeba zaatakować z innej strony? Na przykład ministra sportu, ministra rolnictwa?... Jeśli będą opieszali, ,,połaskotać" np TVN i programem ,,UWAGA". Nie wiem, może źle kombinuję?... Pisanie petycji do tego betonu nic nie da. Politycy będą bardziej zainteresowani pozyskaniem milionowego elektoratu. Czy nie?
-
A ja uważam że nagłośnienie wszelkich spraw dot.nas wędkarzy w mediach może doprowadzić do tego czego oczekujemy. Koledzy w przeszłości wiele takich spraw zostało rozwiązanych w programach np. uwaga, sprawa dla reportera itp.
-
Dobry pomysł, w końcu mówi się, że to czwarta władza. Tylko czy media zainteresują się tym tematem? Na pewno będzie potrzeba osoby lub grupy osób, które nakreślą im temat w taki sposób, żeby to kupili. Bo z jednej strony jesteśmy my, wędkarze, ze swoimi racjami, a z drugiej strony moloch mający swoich ichtiologów, którzy "wiedzą lepiej".
-
Skoro moloch ma swoich ichtiologów, którzy wiedzą lepiej to albo mają nieuków, albo bandę gnoi, którzy za pieniądze potwierdzą swoim podpisem wszystko. Kim by nie byli, nie zmienia to faktu że ryb jak nie było , tak nie ma...
-
Skoro moloch ma swoich ichtiologów, którzy wiedzą lepiej to albo mają nieuków, albo bandę gnoi, którzy za pieniądze potwierdzą swoim podpisem wszystko. Kim by nie byli, nie zmienia to faktu że ryb jak nie było , tak nie ma...
Tu chodzi o lobby. W Polsce wygrywa lobby rybackie, pomimo tego, że jest to razem z 'naukowcami' i jakimiś urzędasami niecałe tysiąc osób. A wędkujących jest w Polsce półtorej miliona.
Paradoks polega na tym, że robi się wszystko pod rybaków, używa 'instrumentów' i prawa związanego z rybackim wykorzystaniem wody. A tu większość wędkuje! Inna sprawa to same Mazury - które są wg mnie przykładem klęski 'rybackiej nauki' serwowanej przez IRŚ. Brudne, zaniedbane wody bez ryb. Poziom sklepów wędkarskich i przygotowania pod wędkarzy bliski zeru i pokazuje jak zacofanywędkarsko jest to rejon. Wizyta w tamtejszym sklepie wędkarskim to prawie jak wizyta w skansenie :) Ktos powie - bo tak się tam łowi - to się tam sprawdza. Guzik prawda - tam się nic nie sprawdza bo nie ma ryb.
Rządzą sieci rybackie, połowy z roku na rok coraz mniejsze. Turystyka też nie jest na poziomie - kto był ten wie, że turystów mogłoby być tak wielokrotnie więcej niż teraz. Ale po co? Wykąpać się nie ma gdzie, bo zupa taka jak na najgorszej komercji, ryb się nie połowi, bo nie ma (chyba, że komuś wystarcza łowienie miniaturek jakimś batem), ceny strasznie wysokie. Jeżeli za Chorwację płaci się tyle co za Mazury, to chyba nie ma o czym mówić, gdzie lepiej pojechać... Co ciekawe, turystów wcale tam nie przybywa, pomimo inwestowania sporych sum, ale takie wskaźniki dla niektórych nie są istotne. Tereny te są biedne, może oprócz samych Mikołajek i kilku innych miejsc. Stawia się jednak na rybactwo - które o dziwo nie zatrudnia wcale tysięcy ludzi, tam pracę mają nieliczni. Dlaczego nie idzie się w turystykę, agroturystykę? Dlaczego jakiś geniusz nie wpadnie na to, że aby rodzina wybrała się na Mazury - to ojciec ma mieć gdzie połowić, i to dobrze, zaś żona i dzieci mają znajdować inne zajęcia i rozrywki. Brudna woda i obleśnie nieczyste rowerki wodne, kajaki, kapoki i tak dalej - nie zachęcają do podróży i kąpieli wodnych. Byłem i widziałem :o
Mazury to dość zimne rejony Polski, ale ilość lasów i jezior powinna ściągać masy turystów. Tych właśnie, co lubią przyrodę, jej dzikość, a takimi są wędkarze. Niestety, stawia się na złego konia mam wrażenie. Ciekawe jak długo jeszcze?
-
Przy okazji poszukam. Pamiętam, że było to właśnie w takim duchu napisane: "Drodzy wędkarze i przyjaciele. Brużdżą, ale nic się nie martwcie! Nas to nie rusza."
Ciężko było się dokopać, ale się dokopałem.
http://www.pzw.org.pl/home/wiadomosci/112628/60/manipulacji_ciag_dalszy
-
Czy to Luk lobby?... Raczej kolejna kolesiowa pozostałość po komunie. Zaraz po Spółdzielniach Mieszkaniowych, ZUS-sie, ZBOWiD-dzie i jeszcze kilku instytucjach w tym kraju. W moim okręgu PZW średnia wieku delegatów to jakieś 75 lat. Nie załatwisz nic. Trzeba czekać... 8)
-
Ta instytucja powstała tylko po to, by pewne osoby ze znajomościami siedziały sobie za grube pieniądze i nic nie robiły, poza prywatnymi interesami.
Status jest tak napisany, że nic im się zrobić nie da.
Jestem wielce zdziwiony, że w trakcie przemian ustrojowych na podobnej zasadzie nie powstał np. Polski Związek Grzybiarzy. Wtedy każdy musiałby zapłacić za egzamin ze znajomości grzybów, wszak o zatrucie łatwo i jest on niezbędny do funkcjonowania społeczeństwa. Jak to możliwe, że go nie ma - nie wiem. Potem roczna składeczka na ochronę lasów itp., itd...
Dziwne.
-
Panowie, a która petycja była podpisywana przez wielu z nas? Praktycznie nie było jeszcze takiej jednej, wspólnej. Jeżeli pod jakaś zbierze się z 30-50 tysięcy podpisów, to PZW będzie musiało się do tego odnieść. To, że petycje teraz nie działają, to wina samych wędkarzy. Jak w polityce. Wytłumaczeniem wielu dlaczego nie głosują, jest to, że 'ci sami są wybierani do parlamentu'. Gdyby Ci malkontenci zagłosowali, to 'ci sami' pożegnaliby się z mandatami poselskimi. A tak rok w rok święcą triumfy, bo komuś po prostu nie chce się zaangażować. Petycje zaś są olewane przez wędkarzy, pomijam sam fakt, gdzie ktoś pisze takową z błędami ortograficznymi, rażącymi :)
Jak więc zacząć? Może się poddać? ;D Czy tez może właśnie zacząć robić coś i namawiać innych do robienia podobnych rzeczy?
Prosta sprawa. Ile rzeczy na tym forum jest dyskusją, a koniec końców brakuje aby ludzie naprawdę chcieli coś zrobić? Kończy się na samym gadaniu? ;D Zobaczcie - pytam ludzi kto chce pomóc przy robieniu kampanii propagującej zarybianie linem i karasiem, i co? Nikawo niet! Przecież to to samo... ;)
Nie myślcie, że się czepiam. Pokazuję schemat, dzięki któremu na Twardej siedzą gamonie co się nie nadają do kierowania związkiem, ale nim kierują, prowadząc nas na manowce. A my idziemy... :D
"Jak w polityce. Wytłumaczeniem wielu dlaczego nie głosują, jest to, że 'ci sami są wybierani do parlamentu'. Gdyby Ci malkontenci zagłosowali, to 'ci sami' pożegnaliby się z mandatami poselskimi. "
Nie do końca tak jest. Choćby w wyborach parlamentarnych, czy prezydenckich. Jest ktoś wystawiony, ale ja tej osoby nie znam.
Potrzebny byłby tutaj system demokracji bezpośredniej. Tak jak działa to choćby w USA. No i jeszcze brak finansowania kampanii wyborczej z budżetu państwa...Ehh... rozmarzyłem się :)
Ale tak. Masz rację. Petycje to dobra sprawa.
Szkoda że petycja Kolendowicza wyszła słabo. Ale to początki... Idealnie byłoby w tej kwestii się zintegrować. Kilka for, redakcje gazet, kilku znanych wędkarzy takich jak choćby Maciek Jagiełło. Zorganizować szeroko zakrojona kampanię. A kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy podpisów nie może być zignorowane. W końcu musi coś ruszyć. A jeżeli jedna, druga petycja nie odniosłaby skutku, to zdecydowanie byłyby pretekst, aby większą grupą zrobić wycieczkę pod siedzibę ZG. Do maleńkiej pikiety o której wspomina Kozłowski wyszli przedstawiciele. To do większej tym bardziej muszą... Przecież ZOMO na nas nie wyślą :)
-
ZOMO może nie, ale ORMO czemu nie. Tylko muszą wyjąć mundury z szaf.;)
A poważnie: tak trzeba męczyć ich petycjami w tych fundamentalnych sprawach. Zwołać pospolite ruszenie tych, którym zależy na rybnych, czystych wodach. Tych panów należy odspawać od stołków przy Twardej. A do tego przydałoby się nie kilka tysięcy podpisów, ale kilkadziesiąt tysięcy. Wspólny front jak największej rzeszy wędkarzy i mediów wedkarskich. I zainteresowanie tym tematem innych mediów oraz , tfu, polityków. Jak pisaliście potencjalnie jesteśmy dla nich elektoratem nie do pogardzenia. I jeżeli na biurkach przy Twardej zaczną masowo ladować listy od pojedyńczych wędkarzy oraz podpisy na listach zorganizowanych przez "federację" pism i for wędkarskich, to ci panowie nie będą wreszcie zdolni do zamiecenia sprawy pod dywan i przeczekania aż sama ucichnie. Licząc 630 tysięcy płacących składki, niech spośród nich przez dĺuższy czas będzie aktywnych w tej sprawie 20% to jest kupa luda. Przeliczając na wojsko (a znaczna liczba z tych panów jest doskonale obeznana w tym temacie) to circa min. 6-8 pełnych dywizji. Jest z kim walczyć!
-
Czy to Luk lobby?... Raczej kolejna kolesiowa pozostałość po komunie. Zaraz po Spółdzielniach Mieszkaniowych, ZUS-sie, ZBOWiD-dzie i jeszcze kilku instytucjach w tym kraju. W moim okręgu PZW średnia wieku delegatów to jakieś 75 lat. Nie załatwisz nic. Trzeba czekać... 8)
Ja mam na myśli lobby rybackie, jakim są rybacy, IRŚ, Ministerstwo Rolnictwa, wierchuszka PZW też się do tego zalicza... Oni kreują i określają politykę jaką prowadzi państwo. Za wszelką cenę pokazywane są 'wyniki' oraz misja - jakie daje i niesie rybactwo. Wędkarstwo podporządkowano pod rybactwo - uznając to za połów wędką ryb które się zabiera. I tu leży pies pogrzebany, bo nie mamy się jak przebić. I nie chodzi tu o samych rybaków, bo ci muszą być, ludzie chcą jeść ryby (po to jeżdżą tez na Mazury - aby zjeść rybkę z jeziora na przykład). Naukowcy nie współpracują z wędkarzami - kręcą swoje lody, tak jakby liczyli na to, że rybacy znowu je przejmą. Zamiast analizować przyczyny jałowienia wód, zapobiegać nim, albo plotą bzdury o tym, że ryby są (ciekawe co by było jakby zbadali mój kanał Basingstoke, pewnie wyszłoby, że 'stężenie' ryb jest wielokrotnie przekroczone) albo obwiniają wędkarzy o wszystko. A to oni powinni kłaść podwaliny pod nowe przepisy, ponieważ te powinny być poprzedzone solidnymi badaniami naukowymi. To oni powinni widzieć, ze system oparty na operatach nie działa, powinni zaproponować coś innego, lepszego, skutecznego. Tak się nie dzieje, polscy ichtiolodzy żyją jakby w innym wymiarze. Wiedzą oczywiście wszystko najlepiej. Ale jak zapytać ich o Czechy - to nagle jest cisza :) Co ciekawe jak przychodzi co do czego, to cytują prace zachodnich ichtiologów. szkoda tylko, że udowadniają rzeczy tak, aby podpasować je pod rybacką gospodarkę wodami.
To tak jak z lekarzem i pacjentem. Jeżeli pacjent czuje się coraz gorzej i jest coraz słabszy, to szuka u lekarza porady, recepty, uleczenia. Tutaj zaś mamy sytuację, gdzie lekarz twierdzi, że pacjentowi albo nic nie jest, albo, ze to jego wina. Dla pacjenta taki lekarz to nie lekarz ale cyrulik :)
Wielu z nas uważa, że poprawa sytuacji musi się odbyć przez zmiany w PZW, że to oni są włądni i zrobią wszystko. Nie do końca. Polskie prawo jasno określa sposób w jaki gospodarzy się wodami. Wielu wód nie da zarybić, bo albo ryby na papierze są, albo jakiś pseudonaukowiec dokonał badań i stwierdził, że ryby są. Zobaczcie w ogóle - Zalew Zegrzyński spacyfikowano właśnie dzięki współpracy IRŚ i OM PZW. Dam sobie rękę uciąć, że jak się tam wyśle mołojców z Olsztyna, to ci orzekną, że ryby jest w bród i udowodnią to na wiele sposobów, od ilości rozwielitki w litrze wody, po stan wąsów prezesa Bedyńskiego :)
Dlatego musimy mieć na uwadze, że mamy do czynienia z silnym lobby, które jest nieliczne, ale ma oparcie w 'nauce', politykach (całe szczęście, że PSLu już tam - w ministerstwie nie ma), ludziach pociągających za sznurki. My jesteśmy na samym dole, skłóceni, podzieleni, łatwi do zarządzania. Dobrym przykładem jest znów Zalew Zegrzyński - gdzie za kasę wędkarzy zrobiono konferencję i badania, które udowodniły konieczność zainstalowania rybaków. Ci wyłowili wędkarzom ryby- czyli masa kasy poszła na to, aby sobie zaszkodzić. W normalnym kraju taki cyrk by nie przeszedł, u nas się dało. Co jeszcze udowodnią naukowcy z Olsztyna? Strach pomyśleć!
Ale tak. Masz rację. Petycje to dobra sprawa.
Szkoda że petycja Kolendowicza wyszła słabo. Ale to początki... Idealnie byłoby w tej kwestii się zintegrować. Kilka for, redakcje gazet, kilku znanych wędkarzy takich jak choćby Maciek Jagiełło. Zorganizować szeroko zakrojona kampanię. A kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy podpisów nie może być zignorowane. W końcu musi coś ruszyć. A jeżeli jedna, druga petycja nie odniosłaby skutku, to zdecydowanie byłyby pretekst, aby większą grupą zrobić wycieczkę pod siedzibę ZG. Do maleńkiej pikiety o której wspomina Kozłowski wyszli przedstawiciele. To do większej tym bardziej muszą... Przecież ZOMO na nas nie wyślą :)
Zgadzam się w zupełności :thumbup:
Co do petycji Kolendowicza. Nauczyła ona mnie, że nie powinno być działania w pojedynkę i solówek jakieś gazety czy forum. Ja wiem dokładnie, myślę że Wy również, że ZG PZW wygrało tamtą bitwę, a naczelny WŚ robił nieudolnie minę zwycięzcy. Wielu wędkarzy stwierdziło, ze nic się nie da zrobić, straciło wiarę. Dlatego musimy zrozumieć, jak ważne jest działanie razem, aby dało ono efekt. Bo może coś się obali za lat pięć dopiero. Ważne aby przygotować grunt odpowiednio, nie spalić się zbyt szybko. To bieg na długim dystansie a nie sprint. Ja jestem dobrej myśli, beznadzieja polskich łowisk jest czymś, czego nie da się ukryć. To naga prawda, szkoda, ze nie wszyscy widzą to w ten sposób.
Ale się zrobiło wywrotowo! :P
-
Michale, to nie okres zmian ustrojowych jest winny. PZW powstało znacznie wcześniej bo bodajże w 1950 roku za prezydenta Bieruta jako zaklad pogrzebowy dla dużej ilości małych towarzyst wędkarskich w Polsce, coby Partia miała wszystko na jednym podwórku pod kontrolą swoich emerytów na stołkach w zarządzie, a nie musiala nadzorować kilkudziesięciu małych grup w luźnej federacji. I ten skansen komuny pozostał do dzisiaj tylko zamieniony w prywatny folwark. I wędkarze nie są w nim zwierzętami równiejszymi.
-
O nie Luc, jakby zbadali "Twój" kanał Basingstoke, toby im wyszło że że stężenie ryb jest śmiertelnie niebezpieczne dla środowiska i ludzi, i należy je zneutralizować może beczką cyjanku, bo na rybaków za późno >:(
Ci panowie mają ten makiawelizm obcykany jak Ty metodę
I masz rację, problemem od lat jest to że to oni są oficjalnie organizacją związkową zrzeszającą wędkarzy, a my jesteśmy podzieleni jako jednostki i nie mówimy jednym glosem lecz psioczymy na forach, łamach wędkarskiej prasy i nad kuflem z piwem. A co niektórzy jeszcze nad talerzem kotletów z przemielonego narybku lub dzwonkami z metrowego szczupaka lub sandacza.
-
Kolendowicz dobrze wiedział, co robił. Dobrze wiedział, że ta petycja gówno da. Po prostu robił reklamę WŚ.
Co do wód Luka i panów z IRŚ. Po prostu przeprowadziliby tam odpowiednie odłowy. Luk zacząłby się wściekać, że nie ma ryb, że łowi jedną łopatę na kilka dni... A oni stwierdziliby, że głupi wędkarz ma wymagania, przecież ryba jest.
-
Odpowiedź zarządu na petycję z tematu...
http://pzwdolsk.pl/?p=1668
-
Na marginesie należy dodać że kłusownicy tylko czekają na taką decyzję, tzn. wprowadzenie górnych wymiarów ochronnych.
Mają rację!
-
Prezes Musiał już się popisał na Rybomanii, informacjami jakby dyplom ukończenia uczelni kupił lub załatwił.
Ogólnie kiepskie uzasadnienia. Podstawowym powinno być to, że duża samica to dużo ikry. A to znowu pada przykład ryb łososiowatych. Jest kilka rzeczy z którymi się zgodzę tam, jedna, to że wymiary należy ustalać indywidualnie dla danej wody.
Najbardziej masakruje mnie argument odnośnie etyki wędkarskiej. Takie rzeczy są nieporozumieniem. PZW nic nie robi i nagle chiałoby aby wędkarze wykazali się etyką wędkarską. Ciekawe skąd ją mają wziąć? Z Wiadomości Wędkarskich i ich zdjęć z rybą na tle kafli? Pobożne życzenia! Zamiast coś zrobić, nie będzie niczego. Okręg poznański mógłby wprowadzić na jednym lub dwóch zbiornikach wymiary górne, aby mieć co badać. Znowu górą mięsiarze i poglądy o rybach co nie przezywają holu. Świetne tez są argumenty o ekologach i o tym co oni sądzą o 'no kill'. Szkoda, ze nie pisze się co ekolodzy sądzą o zabieraniu ryb bez zabijania ich, jak to robią rybacy i często wędkarze, gdzie ryba się męczy. Może chodzi o to, że jak ryba idzie na patelnię, to się może męczyć? A jak się wypuszcza to nie powinno się jej męczyć. Pokrętna logika :facepalm:
-
:facepalm: :facepalm: :facepalm: :facepalm: :facepalm: :facepalm: :facepalm:
Czytam to i ogarnia mnie pusty śmiech.
To naprawdę jest oficjalna odpowiedź okręgu? Kto to ku*wa pisał? Kto złożył takie zdania i kim on jest. Czemu zasiada w PZW? To lanie wody, argumenty z du*y, sam sobie zaprzecza.
W jednym punkcie mówi, że górny wymiar nie ma sensu bo stare ryby są , cytuję "nieekonomiczne, za dużo jedzą, za mało rosną", że trzeba je humanitarnie wybijać, a nie niehumanitarnie łowić i wypuszczać, a w drugim punkcie z kolei, że górny wymiar ochronny jest bezpodstawny, bo ryby nie dorastają do niego.
Świetne tez są argumenty o ekologach i o tym co oni sądzą o 'no kill'. Szkoda, ze nie pisze się co ekolodzy sądzą o zabieraniu ryb bez zabijania ich, jak to robią rybacy i często wędkarze, gdzie ryba się męczy. Może chodzi o to, że jak ryba idzie na patelnię, to się może męczyć? A jak się wypuszcza to nie powinno się jej męczyć. Pokrętna logika :facepalm:
Dobrze napisałeś, taka logika. Bracia wędkarze, zlitujmy się nad rybkami, zabijajmy je w reklamówkach, żeby nie musiały się męczyć na wolności.
"Nadmierne zarybienie i ochrona mogą doprowadzić do degradacji środowiska". Dalej podają przykład Ebro. To dlaczego ku*wa nadal najczęściej zarybia się karpiem???
Boże w niebiesiech, dopomóż. Że tacy idioci chodzą po tej ziemi.
Argumenty, że nie wprowadzą górnego limitu bo trzeba by szkolić wędkarzy, wprowadzić haki bezzadziorowe. No ku*wa, za coś bierzecie ten ciężki hajs. Za iluzoryczne egzaminy?
Mam wrażenie, że całe te PZW to po prostu licencja na zabijanie, inny rodzaj sklepu rybnego. Taki samoobsługowy.
-
Piker, obejrzałeś film z Rybiomanii 2014? Tam jest as nad asy ichtiologii - prezes Musiał. Argumenty ma niesamowite. Tamten film wrył mi się w pamięć jak Lśnienie albo Pulp Fiction... :o
-
Mi się odechciewa tego całego pzw, jak czytam takie brednie :facepalm:
Po prostu mnie zatkało...
-
Postaram się zaprosić wędkarzy z tego okręgu (Dolsk, Leszno, Osieczna, Gostyń), żeby wyrazili swoje zdanie w tym temacie. Może oni także mają pomysły i chęci na zmianę w PZW.
-
Piker, obejrzałeś film z Rybiomanii 2014? Tam jest as nad asy ichtiologii - prezes Musiał. Argumenty ma niesamowite. Tamten film wrył mi się w pamięć jak Lśnienie albo Pulp Fiction... :o
Po takiej zapowiedzi chyba nie chcę tego oglądać. :(
-
Czyli w krajach, gdzie ryby się wypuszcza, większość populacji powinny stanowić ryby słabe, chore z ikry niskiej jakości. Ponadto, powierzchnia wody powinna być usłana truchłami ryb, które nie przeżywają holu. Ogólnie ryb powinno być mało, bo te duże przyczyniają się do zmniejszenia populacji. Z resztą nie ma się co wzorować na gospodarce rybnej innych państw, bo w Niemczech zabierają szczupaki, a w Ebro są same sumy :facepalm:
-
Rzygać mi się już chce tym pier... PZW! Poważnie. To są tacy perfidni kłamcy i obłudnicy, że aż człowieka obrzydzenie bierze.
-
Czyli w krajach, gdzie ryby się wypuszcza, większość populacji powinny stanowić ryby słabe, chore z ikry niskiej jakości. Ponadto, powierzchnia wody powinna być usłana truchłami ryb, które nie przeżywają holu. Ogólnie ryb powinno być mało, bo te duże przyczyniają się do zmniejszenia populacji. Z resztą nie ma się co wzorować na gospodarce rybnej innych państw, bo w Niemczech zabierają szczupaki, a w Ebro są same sumy :facepalm:
:thumbup:
-
Czyli w krajach, gdzie ryby się wypuszcza, większość populacji powinny stanowić ryby słabe, chore z ikry niskiej jakości. Ponadto, powierzchnia wody powinna być usłana truchłami ryb, które nie przeżywają holu. Ogólnie ryb powinno być mało, bo te duże przyczyniają się do zmniejszenia populacji. Z resztą nie ma się co wzorować na gospodarce rybnej innych państw, bo w Niemczech zabierają szczupaki, a w Ebro są same sumy :facepalm:
Toż to kłamstwa. Zgodnie z konferencją PZW nb górnych wymiarów ochronnych, panowie stwierdzili że ryby te umierają zaraz po wrzuceniu do wody ale nie wypływają na powierzchnie tylko leżą na dnie. Takie sa fakty panowie
-
Czyli w krajach, gdzie ryby się wypuszcza, większość populacji powinny stanowić ryby słabe, chore z ikry niskiej jakości. Ponadto, powierzchnia wody powinna być usłana truchłami ryb, które nie przeżywają holu. Ogólnie ryb powinno być mało, bo te duże przyczyniają się do zmniejszenia populacji. Z resztą nie ma się co wzorować na gospodarce rybnej innych państw, bo w Niemczech zabierają szczupaki, a w Ebro są same sumy :facepalm:
Toż to kłamstwa. Zgodnie z konferencją PZW nb górnych wymiarów ochronnych, panowie stwierdzili że ryby te umierają zaraz po wrzuceniu do wody ale nie wypływają na powierzchnie tylko leżą na dnie. Takie sa fakty panowie
:o Błąd rzeczowy! Oczywiście, że opadają na dno, przyspieszając eutrofizację łowiska, przez co natychmiast powinno się przeprowadzić odłów rybacki! (tych żywych oczywiście ;) )
-
Czyli w krajach, gdzie ryby się wypuszcza, większość populacji powinny stanowić ryby słabe, chore z ikry niskiej jakości. Ponadto, powierzchnia wody powinna być usłana truchłami ryb, które nie przeżywają holu. Ogólnie ryb powinno być mało, bo te duże przyczyniają się do zmniejszenia populacji. Z resztą nie ma się co wzorować na gospodarce rybnej innych państw, bo w Niemczech zabierają szczupaki, a w Ebro są same sumy :facepalm:
Toż to kłamstwa. Zgodnie z konferencją PZW nb górnych wymiarów ochronnych, panowie stwierdzili że ryby te umierają zaraz po wrzuceniu do wody ale nie wypływają na powierzchnie tylko leżą na dnie. Takie sa fakty panowie
:o Błąd rzeczowy! Oczywiście, że opadają na dno, przyspieszając eutrofizację łowiska, przez co natychmiast powinno się przeprowadzić odłów rybacki! (tych żywych oczywiście ;) )
Przecież mamy na celu dobro ryby, więc trzeba ja odłowić by nie mogła zginąć w tak przykrych warunkach..