Czy to Luk lobby?... Raczej kolejna kolesiowa pozostałość po komunie. Zaraz po Spółdzielniach Mieszkaniowych, ZUS-sie, ZBOWiD-dzie i jeszcze kilku instytucjach w tym kraju. W moim okręgu PZW średnia wieku delegatów to jakieś 75 lat. Nie załatwisz nic. Trzeba czekać... 
Ja mam na myśli lobby rybackie, jakim są rybacy, IRŚ, Ministerstwo Rolnictwa, wierchuszka PZW też się do tego zalicza... Oni kreują i określają politykę jaką prowadzi państwo. Za wszelką cenę pokazywane są 'wyniki' oraz misja - jakie daje i niesie rybactwo. Wędkarstwo podporządkowano pod rybactwo - uznając to za połów wędką ryb które się zabiera. I tu leży pies pogrzebany, bo nie mamy się jak przebić. I nie chodzi tu o samych rybaków, bo ci muszą być, ludzie chcą jeść ryby (po to jeżdżą tez na Mazury - aby zjeść rybkę z jeziora na przykład). Naukowcy nie współpracują z wędkarzami - kręcą swoje lody, tak jakby liczyli na to, że rybacy znowu je przejmą. Zamiast analizować przyczyny jałowienia wód, zapobiegać nim, albo plotą bzdury o tym, że ryby są (ciekawe co by było jakby zbadali mój kanał Basingstoke, pewnie wyszłoby, że 'stężenie' ryb jest wielokrotnie przekroczone) albo obwiniają wędkarzy o wszystko. A to oni powinni kłaść podwaliny pod nowe przepisy, ponieważ te powinny być poprzedzone solidnymi badaniami naukowymi. To oni powinni widzieć, ze system oparty na operatach nie działa, powinni zaproponować coś innego, lepszego, skutecznego. Tak się nie dzieje, polscy ichtiolodzy żyją jakby w innym wymiarze. Wiedzą oczywiście wszystko najlepiej. Ale jak zapytać ich o Czechy - to nagle jest cisza

Co ciekawe jak przychodzi co do czego, to cytują prace zachodnich ichtiologów. szkoda tylko, że udowadniają rzeczy tak, aby podpasować je pod rybacką gospodarkę wodami.
To tak jak z lekarzem i pacjentem. Jeżeli pacjent czuje się coraz gorzej i jest coraz słabszy, to szuka u lekarza porady, recepty, uleczenia. Tutaj zaś mamy sytuację, gdzie lekarz twierdzi, że pacjentowi albo nic nie jest, albo, ze to jego wina. Dla pacjenta taki lekarz to nie lekarz ale cyrulik

Wielu z nas uważa, że poprawa sytuacji musi się odbyć przez zmiany w PZW, że to oni są włądni i zrobią wszystko. Nie do końca. Polskie prawo jasno określa sposób w jaki gospodarzy się wodami. Wielu wód nie da zarybić, bo albo ryby na papierze są, albo jakiś pseudonaukowiec dokonał badań i stwierdził, że ryby są. Zobaczcie w ogóle - Zalew Zegrzyński spacyfikowano właśnie dzięki współpracy IRŚ i OM PZW. Dam sobie rękę uciąć, że jak się tam wyśle mołojców z Olsztyna, to ci orzekną, że ryby jest w bród i udowodnią to na wiele sposobów, od ilości rozwielitki w litrze wody, po stan wąsów prezesa Bedyńskiego

Dlatego musimy mieć na uwadze, że mamy do czynienia z silnym lobby, które jest nieliczne, ale ma oparcie w 'nauce', politykach (całe szczęście, że PSLu już tam - w ministerstwie nie ma), ludziach pociągających za sznurki. My jesteśmy na samym dole, skłóceni, podzieleni, łatwi do zarządzania. Dobrym przykładem jest znów Zalew Zegrzyński - gdzie za kasę wędkarzy zrobiono konferencję i badania, które udowodniły konieczność zainstalowania rybaków. Ci wyłowili wędkarzom ryby- czyli masa kasy poszła na to, aby sobie zaszkodzić. W normalnym kraju taki cyrk by nie przeszedł, u nas się dało. Co jeszcze udowodnią naukowcy z Olsztyna? Strach pomyśleć!
Ale tak. Masz rację. Petycje to dobra sprawa.
Szkoda że petycja Kolendowicza wyszła słabo. Ale to początki... Idealnie byłoby w tej kwestii się zintegrować. Kilka for, redakcje gazet, kilku znanych wędkarzy takich jak choćby Maciek Jagiełło. Zorganizować szeroko zakrojona kampanię. A kilkanaście, czy kilkadziesiąt tysięcy podpisów nie może być zignorowane. W końcu musi coś ruszyć. A jeżeli jedna, druga petycja nie odniosłaby skutku, to zdecydowanie byłyby pretekst, aby większą grupą zrobić wycieczkę pod siedzibę ZG. Do maleńkiej pikiety o której wspomina Kozłowski wyszli przedstawiciele. To do większej tym bardziej muszą... Przecież ZOMO na nas nie wyślą 
Zgadzam się w zupełności

Co do petycji Kolendowicza. Nauczyła ona mnie, że nie powinno być działania w pojedynkę i solówek jakieś gazety czy forum. Ja wiem dokładnie, myślę że Wy również, że ZG PZW wygrało tamtą bitwę, a naczelny WŚ robił nieudolnie minę zwycięzcy. Wielu wędkarzy stwierdziło, ze nic się nie da zrobić, straciło wiarę. Dlatego musimy zrozumieć, jak ważne jest działanie razem, aby dało ono efekt. Bo może coś się obali za lat pięć dopiero. Ważne aby przygotować grunt odpowiednio, nie spalić się zbyt szybko. To bieg na długim dystansie a nie sprint. Ja jestem dobrej myśli, beznadzieja polskich łowisk jest czymś, czego nie da się ukryć. To naga prawda, szkoda, ze nie wszyscy widzą to w ten sposób.
Ale się zrobiło wywrotowo!