Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: Jarekb11 w 20.10.2016, 18:45
-
Racjonalna TAK jak najbardziej ale właśnie racjonalna obecnie to w 90% przypadków C&R
Duża ryba -> dużo ikry -> dużo małych rybek ->więcej ryb a jak wyłowi się największe sztuki to karłowacenie murowane jak chyba u wszystkich gatunków na Ziemi
Tak powinno być.
Dla wędkarzy nowoczesnych ,czy myślących zachowanie C&R jest normalne.
Niestety PZW "nakładło" wędkarzom do łbów tezę że "Stara ryba daje ikrę gorszej jakości" i mamy to co mamy.PZW traktuje wody jak spiżarnie.
Zarybić ,poczekać aż podrośnie i wyłapać.
Niektórzy wędkarze myślą identycznie ,bo przeczytali w WW z lat 80-tych wywiad z jakimś ichtiologiem opłacanym przez PZW o "ikrze gorszej jakości"
-
Czytałem WW w latach osiemdziesiątych ale nigdy nie przeczytałem takiego artykułu o "Stara ryba daje ikrę gorszej jakości"choć zabierania ryb nie popieram.
-
Stasiu, ja też dawno temu gdzieś czytałem te brednie. A dawno temu było tylko PZW i ich prasa.
-
Od razu stara, a ile czasu rośnie ryba?
Ostatnio oglądałem zwierzenia wedkarskie o kleniach i poszukałem info
Po 10 latach osiąga ok 30 cm. Ile ma rosnąć do 60 cm?
-
Pierwszy raz słyszę o tej głupiej opinii, że stara ryba daje ikrę gorszej jakości. Tak na logikę i w zgodzie z moją wiedzą to właśnie duże ryby są gwarancją tego, że potomstwo będzie miało "skłonności" do osiągania dużych wymiarów. Stąd pomysły wprowadzania wymiarów po osiągnięciu których ryba ma być chroniona.
-
Davidzie, a "stamtąd" opory, by tego wymiaru nie wprowadzać.
-
Panowie, tutaj ichtiolodzy opierają się na badaniach, ale chodzi raczej o rybę hodowlaną. W pewnym sensie przenieśli to na grunt wędkarski, tłumacząc też dlaczego 'niepożądane' są większe ryby - 'słabsza ikra' raz, w przypadku drapieżnika duże straty (na konferencji PZW naukowcy określili metrowego szczupaka jako wielkiego szkodnika). Jakoś w UK wielkie mamuśki się rozmnażają i wszystko gra, w Polsce oczywiście naukowcy z IRŚ sa tak do przodu z badaniami, że wyprzedzają innych o epokę, więc na pewno Brytole nie robią dobrze :D Jest powód, alby walić wszystko w łeb, nie stosować górnych wymiarów. Zarybiać non stop, kupując materiał z ośrodków, gdzie pracują ichtiolodzy. To jakby bronienie swoich stanowisk pracy...
Dla mnie sprawa jest prosta. To natura. Po to takie ryby osiągają takie rozmiary właśnie - aby jak najlepiej dopasować się do środowiska i do zadania jakim jest kontynuacja gatunku. Większa ryba to większa ilość ikry przede wszystkim! To nie człowiek, że rodzi się jedno dziecko, większe albo mniejsze - tutaj wielkość samicy jest proporcjonalna do ilości jaj. W polskich warunkach to chyba bardzo ważne, zwłaszcza, że tarło naturalne w wodach PZW jest z roku na rok coraz słabsze i bardziej zakłócane (choćby zarybieniami).
Ichtiolodzy z IRŚ od lat walą nam ściemę, walcząc o sieciowanie wód. Nie chcą wędkarskiej gospodarki, chcą rybackiej. Z uporem maniaka. Jesteśmy najgorszym krajem w Europie jeżeli chodzi o jakość wód, właśnie dzięki takiemu wypaczonemu spojrzeniu na rzeczywistość. Chłopaki realizują program wyżywienia narodu, jakbyśmy byli Koreą Północną, nie zauważyli chyba, że czasy się zmieniły. Bolenie w Auchan to chyba już pokaz idiotyzmu, z jakim mamy do czynienia w Polsce.
Teraz ważniejszą rzeczą jest sport i rekreacja, zdrowie, turystyka wędkarska. Nie żarcie jakim jest niewymiarowy szczupak, czy ościsty leszcz. Nie czarujmy się, w Polsce brak ludzi, co potrafiliby spojrzeć na to zagadnienie szerzej. Mamy do czynienia z naukowcami, co nie znają się na rzeczy, nie znają trendów, oczekiwań społeczeństwa. Bo na rybactwie się znają - ale to nie jest obecnie priorytet. Nie rozumiem dlaczego nie można się skupić i na rybactwie i na wędkarskim zagospodarowaniu wody. Niestety - polscy naukowcy tutaj są w lesie. Nie potrafia łowić ryb i nie wiedzą, że teraz karpiarstwo jest na fali, feeder, nowoczesne techniki. Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. Ale zamiast podążać za trendami i dopasowywać się do potrzeb społeczeństwa, mamy gości co dopasowują wszystkich do swoich, przestarzałych i niedziałających wizji.
A najlepszym dowodem jak dobrą politykę prowadzi IRŚ jest stan mazurskich jezior. Obraz nędzy i rozpaczy!
-
Czytałem WW w latach osiemdziesiątych ale nigdy nie przeczytałem takiego artykułu o "Stara ryba daje ikrę gorszej jakości"choć zabierania ryb nie popieram.
Nie wiem w jakich latach był taki artykuł,ale był na pewno.I to nie tylko ichtiolodzy ale "sławy" Polskiego wędkarstwa powiązane z PZW wypowiadały się w tan sposób.Nie pamiętam nazwisk ale jakiś "czołowy "spinningista czy ktoś.
Nawet pamiętam na forum wękuje.pl rozgorzała kiedyś dyskusja w tym temacie, Jędrek i Janusz mogą pamiętać.
Ściąłem sie strasznie z dziadkami ( i nie tylko) którzy przytaczali artykuły z Wiadomości Wędkarskich.
-
Wydzieliłem nowy wątek z innej dyskusji.
Jeśli chodzi o gorszy materiał biologiczny dużych ryb, to tutaj pan ichtiolog i prezes zarządu PZW w Poznaniu o tym wspomina -> https://youtu.be/cGOaFRRkRMI?t=170 (https://youtu.be/cGOaFRRkRMI?t=170) (ustawiłem czas w linku).
-
Ja tylko sprostuje- nie duża ryba, ale stara. Jest to potwierdzone nie tylko badaniami, ale tez i obserwacjami.
Pewnie z tego powodu, ze nie jesteś w stanie określić wieku ryby po wyglądzie. Wszechmocni zabezpieczyli swoje działania, pisząc duża.
Zegar biologiczny tyka i nic go nie zatrzyma.
Mateo z racji wykonywanego zawodu, pewnie to potwierdzi.
-
I co z tego zapytam.
W jaki sposób określono gorsza jakość? Czy mniej procentowo wylęga się z niej narybku? Bo nie sposób nie docenić tego, że ryba w naszych warunkach przetrwała aby osiągnąć taki rozmiar. Ten materiał genetyczny jest bezcenny. Drugą sprawą jest to, że mimo mniejszej wylęgalności (nowe słowo) jaj jest dużo więcej. Ryba produkuje ikrę na bieżąco. Nie jest smakiem, który genetyczny materiał rozpłodowy "nosi" cały czas że sobą.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Oddzielenie wartości przyrodniczej od wartości gospodarczej daje właśnie takie efekty. Nie wiem zresztą czy oddzielenie a może raczej pomieszanie i złe ustawienie priorytetów. Nikogo nie interesuje ile czasu rośnie ryba. Kupujesz tuszke płoci 20 cm znaczy się ryba mogła jakieś 23-25cm. Żeby taka urosła trzeba ok 10 lat. A źyje 15-18. I weź to napisz na etykiecie w sklepie. Tak, właśnie zjadłeś starą rybę. ;)
-
Czy duża/stara ryba daje ikrę gorszej jakości?
- Nie :)
Poza tym duże ryby mają większe doświadczenie choćby dotyczące odpowiednie miejsca złożenia ikry.
Drobiazg, np. szczupaka czasem wyciera się w bardzo płytkich miejscach, które czasem wysychają, przed wykluciem się narybku.
Duże stare ryby są potrzebne i kropka.
-
Czy duża/stara ryba daje ikrę gorszej jakości?
- Nie :)
Poza tym duże ryby mają większe doświadczenie choćby dotyczące odpowiednie miejsca złożenia ikry.
Drobiazg, np. szczupaka czasem wyciera się w bardzo płytkich miejscach, które czasem wysychają, przed wykluciem się narybku.
Duże stare ryby są potrzebne i kropka.
Oj zdziwiłbyś się jak metrowe szczupaki wycierały się w rowach gdzie pół grzbietu im wystawało.
A co do ikry "starych" ryb: widział ktoś śmierć ryby ze starości? ;)
Dobra duża ryba daje dużo dobrej ikry bo przekazuje swoje geny do rośnięcia następnym pokoleniom.
-
No zdziwiłbym, bo nigdy tego nie widziałem ;)
Pewnie że to możliwe, w generalnie małej i płytkiej wodzie. Ale w głębszej to bardzo rzadkie. Twierdze to na podstawie własnych wieloletnich obserwacji. Na moich starych Odrach przed laty było ogromnie dużo szczupaków. Te wielgachne nie chciały się trzeć w płyciutkiej 20-30 cm wodzie.
Poza tym, metrówki zazwyczaj trą się nieco później. (śledzie tarły się już około 2 tyg. po zejściu lodu)
Także mój ojciec opowiadał o łapaniu szczupaków na oczko w latach 60-tych. Właśnie w rowach. Trafiali czasem szczupaki tak około 5 kg. Ale większych w zasadzie nie było. 90% były to sztuki do kilograma.
Tarło dużego szczupaka, to nie tylko trochę inne miejsca, ale i nieco późniejszy termin.
Podobnie jest w przypadku dużej płoci. Tylko że duża płoć trze się wcześniej od mniejszej...
-
Panowie, być może starsza ryba ma troszkę słabszą ikrę, ale w polskich realiach nie ma o czym rozmawiać. To nie araby czystej krwi albo rasowe psy. A u nas nie ma ryb praktycznie w ogóle!
Ja uważam, że goście z IRŚ za wszelką cenę obstawiają rybactwo jako podstawową i jedyną słuszną drogę. Nie chcą widzieć innych moźliwości, bronią jakby sens istnienia takiego instytutu samego w sobie. Problem w tym, że rybactwo to skromny procent obecnie, wędkarstwo dominuje. Pod wędkarzy więc powinno się robić badania, przynajmniej ich część, pod nowe trendy i mody. Nie wiem po jakiego grzyba robi się wnikliwe analizy rejestrów połowowych okręgu katowickiego i buduje jakieś teorie na tym. Wędkarze oszukują tam na potęgę, i wartość takich opracowań jest niska. IRŚ powinien od dawna już prowadzić własne łowisko komercyjne i tam dokonywać badań i analiz.
Dlatego właśnie polski ichtiolog po 'Olsztynie', zamiast wychodzić oczekiwaniom większości użytkowników wód na przeciw, stosuje taktykę 'promowania rybactwa'. Począwszy od bzdur w stylu wypuszczanie ryb to sadyzm, po właśnie takie stwierdzenia jak duże ryby są niekorzystne, chce on rybackiego podejścia, nie wędkarskiego. Nie rozumie wędkarzy i wciska swoje 'prawdy objawione'. Na szczęście rzeczywistość pokazuje kto ma rację. Mazury to masakra, wręcz katastrofa ekologiczna, a takie Czechy to wody tak pełne ryb, że niejedna komercja w Polsce się nie umywa do nich rybostanem. I tutaj naukowiec z IRŚ właśnie pada jak kafka. Na pytanie dlaczego w Czechach jest tak dobrze, bez rybaków (za to z dwiema uczelniami kształcącymi ichtiologów), odpowiedzi nie uzyskamy.
Prawdopodobnie sami ludzie z IRŚ nie znają sytuacji jaka jest w Czechach, i nie wiedzą, że można inaczej, bez rybaków. A o jakości czeskich wód świadczą wyniki ich reprezentacji w spławiku, feederze, musze... To już jest ścisła czołówka.
-
Nie sądzę, aby wiek ryby wpływał ujemnie na jakość ikry.
Spójrzcie ogólnie na świat zwierząt.
Czy choćby starsze kotki i suczki maja słabsze potomstwo? Albo dzikie ptaki... Najłatwiej obserwować bociany albo łabędzie. Być może mioty ssaków są trochę mniej liczne. Być może, bo tego nie sprawdzałem. Ale ich potomstwo jest zdrowe. W przypadku konkretnie bocianów nie ma takiej zależności. Wiem, bo broniłem się z bocianów :)
A w przypadku ryb mamy do czynienia ze zwierzętami rosnącymi do końca życia.
Zwierzęta, a zwłaszcza ryby, to już inna biologia.
-
Każdy hodowca wie, że do rozrodu używa się par w sile wieku, a nie staruszków.
Przyrodniczo na przykład duża samica ma małe znaczenie przyrodnicze i gospodarskie, trze się późno, a jej wylęg ma małe szanse przeżycia, a ze względu na jej wiek ikra jest w dużej części zdegenerowana i daje mało wartościowe potomstwo.
Czyli, czym starsza samica, tym zwiększa się liczba osobników z wadami rozwojowymi.
Przekładając kwestię materiału genetycznego i procesu rozrodczego, choćby i na ludzki grunt, to czemu człowiek w wieku 18-30 lat jest najlepszym reproduktorem? Czemu kobiety zachodzące w ciążę po 35 roku życia są zaliczane do grupy ryzyka defektów płodu i komplikacji porodowych groźnych dla matek i dzieci? Ano właśnie…
Dlatego również pomysł z wprowadzeniem górnego wymiaru ochronnego jest wyjątkowo nietrafionym pomysłem. Pewnie mało kto zastanawia się choćby nad tym, ile wielki sum zżera pięknych miarowych szczupaków, młodych karpi i innych ryb cennych wędkarsko, a sam oczywiście nie rośnie, tylko sra, czyli zanieczyszcza wodę.
Osobiście duże ryby wypuszczam (dla mnie są zbyt cenne by je zabijać), ale nie jestem przekonany do tego, że czynię słusznie (mówię oczywiście o wodach dzikich). Dyskusje takie, są tylko manipulacją nie popartą stosownymi badaniami. A jeśli ktoś takimi badaniami dysponuje, to chętnie się zapoznam.
Dochodzi tutaj również aspekt ekonomiczno-polityczny. Bo nasi rodzice i my sami pozbawialiśmy się części zarobków, by „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio”. I co, wysiłki ludzi, czyli ich majątek przeszedł w ręce różnej maści mętów (ówczesnych dyrektorów, działaczy partyjnych itp.). A w Polsce nadal jest komunizm (choć zawoalowany) i tylko czekać, kiedy ktoś przejmie wody, w które sami inwestowaliśmy by płacić grubą kasę za możliwość wędkowania.
A może ktoś łaskawie powie mi, skąd wzięła się zasada no-kil? I co pod tym hasłem się kryje?
Trudny temat…
Cytuję: (…) takie Czechy to wody tak pełne ryb, że niejedna komercja w Polsce się nie umywa do nich rybostanem”. To prawda Lucjanie, tylko tam zarybia się kilka razy w roku i tonami ryb, a u nas zarybianie liczy się na sztuki (mówiąc bezczelnie że ryb jest tyle, że same włażą do siatek wędkarzy).
Ot i rozwiązanie. Wziąłeś jedną rybę, wpuść dwie. Matematyka, to sama logika.
-
Mirku, a gdyby tak pozostawić ryby samym sobie, to jak myślisz, one zniszczyłyby swój gatunek, bo dziadki się "bzykają"?
Może chodziłyby po rybich domach komisje robotniczo-chłopskie (zapewne leszcze i karasie srebrzyste) i zakazywałyby rybim dziadom seksu?
-
Każdy hodowca wie, że do rozrodu używa się par w sile wieku, a nie staruszków.
Przyrodniczo na przykład duża samica ma małe znaczenie przyrodnicze i gospodarskie, trze się późno, a jej wylęg ma małe szanse przeżycia, a ze względu na jej wiek ikra jest w dużej części zdegenerowana i daje mało wartościowe potomstwo.
Czyli, czym starsza samica, tym zwiększa się liczba osobników z wadami rozwojowymi.
Przekładając kwestię materiału genetycznego i procesu rozrodczego, choćby i na ludzki grunt, to czemu człowiek w wieku 18-30 lat jest najlepszym reproduktorem? Czemu kobiety zachodzące w ciążę po 35 roku życia są zaliczane do grupy ryzyka defektów płodu i komplikacji porodowych groźnych dla matek i dzieci? Ano właśnie…
Dlatego również pomysł z wprowadzeniem górnego wymiaru ochronnego jest wyjątkowo nietrafionym pomysłem. Pewnie mało kto zastanawia się choćby nad tym, ile wielki sum zżera pięknych miarowych szczupaków, młodych karpi i innych ryb cennych wędkarsko, a sam oczywiście nie rośnie, tylko sra, czyli zanieczyszcza wodę.
Osobiście duże ryby wypuszczam (dla mnie są zbyt cenne by je zabijać), ale nie jestem przekonany do tego, że czynię słusznie (mówię oczywiście o wodach dzikich). Dyskusje takie, są tylko manipulacją nie popartą stosownymi badaniami. A jeśli ktoś takimi badaniami dysponuje, to chętnie się zapoznam.
Dochodzi tutaj również aspekt ekonomiczno-polityczny. Bo nasi rodzice i my sami pozbawialiśmy się części zarobków, by „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio”. I co, wysiłki ludzi, czyli ich majątek przeszedł w ręce różnej maści mętów (ówczesnych dyrektorów, działaczy partyjnych itp.). A w Polsce nadal jest komunizm (choć zawoalowany) i tylko czekać, kiedy ktoś przejmie wody, w które sami inwestowaliśmy by płacić grubą kasę za możliwość wędkowania.
A może ktoś łaskawie powie mi, skąd wzięła się zasada no-kil? I co pod tym hasłem się kryje?
Trudny temat…
Cytuję: (…) takie Czechy to wody tak pełne ryb, że niejedna komercja w Polsce się nie umywa do nich rybostanem”. To prawda Lucjanie, tylko tam zarybia się kilka razy w roku i tonami ryb, a u nas zarybianie liczy się na sztuki (mówiąc bezczelnie że ryb jest tyle, że same włażą do siatek wędkarzy).
Ot i rozwiązanie. Wziąłeś jedną rybę, wpuść dwie. Matematyka, to sama logika.
Dać przykład karpia koi 10 kg do rozrodu w cenie wręcz kosmicznej?
Wszystko zależy co przyjmiemy za starą rybę a pamiętajmy, że ryby to nie ssaki!
Mirku, a gdyby tak pozostawić ryby samym sobie, to jak myślisz, one zniszczyłyby swój gatunek, bo dziadki się "bzykają"?
Może chodziłyby po rybich domach komisje robotniczo-chłopskie (zapewne leszcze i karasie srebrzyste) i zakazywałyby rybim dziadom seksu?
To ryby się seksują? :P (pewne tak choć 90% nie)
-
Mirku, a gdyby tak pozostawić ryby samym sobie, to jak myślisz, one zniszczyłyby swój gatunek, bo dziadki się "bzykają"?
Może chodziłyby po rybich domach komisje robotniczo-chłopskie (zapewne leszcze i karasie srebrzyste) i zakazywałyby rybim dziadom seksu?
To ryby się seksują? :P (pewne tak choć 90% nie)
Jasne, jeśli zastosujemy prosty środek stylistyczny, czyli alegorię, to tak, seksują się ;)
-
Mi się wydaje, że faktycznie jest tak jak LUK mówi. PZW ma interes by zarybiać i zarybiać tym czym zarybia a nie doprowadzić do stanu takiego, że w wodach będą ryby. Po co wpuszczać do każdej wody karpie? A no dlatego, że takie mają wylęgarnie ryb i taki jest interes. Po paru tygodniach po karpikach nie ma śladu, ale kasa się zgadza. Kręci się ten burdel w kółko a wystarczyłoby odpowiednio chronić ryby, promować "no kill" zarybiać pożądanymi gatunkami ryb.
-
Mirek, masz po części rację. Ale jak sam wiesz zapewne, takie Mazury 50 lat temu były pełne ryb (i tak przy dużej eksploatacji rybackiej), nie zarybiano. U mnie w UK duże ryby się szanuje i mają one specjalne miejsce. Nie ma chorych brzan, kleni, szczupaków,linów i tak dalej. Są za to świetne populacje, często bardzo mocne z danego roku (na przykład jest sporo brzany i klenia w jednym rozmiarze).
Hodowla hodowlą, natura naturą. Ja osobiście nie brałbym do sztucznego tarła wielkich osobników, z wiadomych względów. Ale co by nie było, natura da sobie radę, polski ichtiolog po IRŚ nie jest jej potrzebny.
Co do czeskich wód. Nie wiem czy zabrzmiało to jak zarzut - ale oni faktycznie zarybiają dużo. Biorą ryby i zarybiają. Tak jak być powinno. Wyobraźmy sobie Odrę 50 lat temu, nad którą idziemy wędkować. Spodziewałbym się spektakularnych wyników. Tak więc działania Czechów są jak najbardziej słuszne - bo właśnie oni starają się utrzymać naturalny charakter łowisk. W Polsce natomiast niektórym już odbija z 'dzikością' łowisk. Bo uważają za dzikie wody te, które zostały zdegradowane, spacyfikowane. Słowo 'naturalne' w naszym kraju przybrało śmiesznego znaczenia. Jest to woda mająca absolutnie mało wspólnego ze stanem normalnym. Tak jakby las po wyrębie połowy drzew nazywać dzikim i naturalnym.
Mirek, no-kill to moda, coś co związane jest z postępem. Tak jak konie ktoś trzyma dla przyjemności i może ewentualnej rozrywki teraz. Dawniej zwierzę musiało być przydatne, sprawne do pracy. Inaczej czekał je wiadomy los - rzeźnik. Teraz nie musimy zabierać ryb, bo mamy co jeść, półki w sklepach uginają się od różnorakiego jedzenia. Można zapytać - skąd się wzięła telewizja, sugerując, źe dawniej zbierano się w izbie wieczorem i rozmawiano, i jakoś dawano sobie radę, podobne pytanie może dotyczyć internetu.
Prawda jest taka, że jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym, wraz z postępem, zmieniają się priorytety. Dla mnie ryba jest już czymś co daje mi przyjemność, w zamian staramy się im pomagać trwać i rozmnażać się. Wędkarz no-kill to ktoś jakby hodowca, pasterz. Bo przecież pasterz nie musi walnąć w łeb wszystkich owiec, nieprawdaż?
Naukowiec lub ichtiolog, powinien być osobą światłą, tak jak lekarz na przykład. Taki dentysta lub chirurg 100 lat temu albo wyrywał by zęba chorego, lub też odcinał zranioną nogę czy rękę. Teraz się leczy, ampytacje czy ekstrakcja to ostateczność. Tak samo ichtiolog powinien iśc z duchem czasu i myśleć o tym, czego ludzie chcą, przynajmniej patrzeć przez ten pryzmat. Niestety, ci po IRŚ patrzą jakby tu zainstalować rybaka. Kotwic i Rybal, którzy byli obecni tu na forum mieli jedną cechę wspólną. Nie rozumieli wędkarzy. Nic a nic. Kotwic wręcz starał się nam pokazać, czym jest wędkarstwo. Bo jemu radość daje łowienie ryb każdego rodzaju, a taki ja chciałbym łowić duże. Śmiechu warte. Tak na marginesie to na Mazurach można tylko mieć radochę z łowienia drobnicy :) On twierdził, że rybak jest potrzebny aby dbać o wodę, tak jak konieczne jest zabieranie ryb. Dziwny pogląd. Nie wiem dlaczego więc ja i setki tysięcy innych wędkarzy mielibyśmy się podporządkowywać takiemu 'programowi'. To oni powinni działać w naszym interesie, skoro my dzierżawimy wody. Dodam, że programu 'wyżywienia narodu' nie prowadzi chyba żaden kraj w Europie już. Byłem ostatnio we Francji. Ryby są, i to sporo, pomimo, że ludzie je biorą (Francuz zeżre żabę czy ślimaka, więc wiadomo że rybie nie przepuści). Nie naruszono tam równowagi, ryby rozmnażają się poprzez tarło naturalne, uzupełniając ubytki. Ryby się bierze z umiarem (pomaga w tym odpowiednie prawo i przepisy regulujące ilości zabieranych ryb, są okresy ochronne, wymiary). Pomimo, że wędkarz jest tam pazerny na ryby, upilnowano tego poziomu wyjściowego. Jakoś nie stawia się siat, nie potrzebny jest dobry rybak, co zadba o wodę. Samo się wszystko świetnie utrzymuje.
A co do rybactwa. Nikt nie mówi o jego likwidacji. Po prostu niech sobie będzie, ale nie na wodach PZW. Jeżeli bolenie z Auchan mają oznaczać zrównoważoną gospodarkę rybacką na polskich wodach, to tylko czekać, aż nastąpi koniec... Bo co jak co, ale pokazuje to, że wytępią wszystko tymi sieciami.
Mirek, następuje rewolucja w myśleniu, związana z dobrobytem z jakim mamy do czynienia. Od ponad 70 lat nie ma wojen, jesteśmy bezpieczni. Priorytety się więc zmieniają. Warto więc aby się do nich dopasowywano. Tak jak w Czechach, gdzie są ichtiolodzy, co wiedzą, jak zadbać o wody i ludzi. Oni mają zdecydowanie lepsze łowiska niż w UK! Da się? :D
-
Każdy hodowca wie, że do rozrodu używa się par w sile wieku, a nie staruszków.
Przyrodniczo na przykład duża samica ma małe znaczenie przyrodnicze i gospodarskie, trze się późno, a jej wylęg ma małe szanse przeżycia, a ze względu na jej wiek ikra jest w dużej części zdegenerowana i daje mało wartościowe potomstwo.
Czyli, czym starsza samica, tym zwiększa się liczba osobników z wadami rozwojowymi.
Przekładając kwestię materiału genetycznego i procesu rozrodczego, choćby i na ludzki grunt, to czemu człowiek w wieku 18-30 lat jest najlepszym reproduktorem? Czemu kobiety zachodzące w ciążę po 35 roku życia są zaliczane do grupy ryzyka defektów płodu i komplikacji porodowych groźnych dla matek i dzieci? Ano właśnie…
Dlatego również pomysł z wprowadzeniem górnego wymiaru ochronnego jest wyjątkowo nietrafionym pomysłem. Pewnie mało kto zastanawia się choćby nad tym, ile wielki sum zżera pięknych miarowych szczupaków, młodych karpi i innych ryb cennych wędkarsko, a sam oczywiście nie rośnie, tylko sra, czyli zanieczyszcza wodę.
Osobiście duże ryby wypuszczam (dla mnie są zbyt cenne by je zabijać), ale nie jestem przekonany do tego, że czynię słusznie (mówię oczywiście o wodach dzikich). Dyskusje takie, są tylko manipulacją nie popartą stosownymi badaniami. A jeśli ktoś takimi badaniami dysponuje, to chętnie się zapoznam.
Dochodzi tutaj również aspekt ekonomiczno-polityczny. Bo nasi rodzice i my sami pozbawialiśmy się części zarobków, by „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio”. I co, wysiłki ludzi, czyli ich majątek przeszedł w ręce różnej maści mętów (ówczesnych dyrektorów, działaczy partyjnych itp.). A w Polsce nadal jest komunizm (choć zawoalowany) i tylko czekać, kiedy ktoś przejmie wody, w które sami inwestowaliśmy by płacić grubą kasę za możliwość wędkowania.
A może ktoś łaskawie powie mi, skąd wzięła się zasada no-kil? I co pod tym hasłem się kryje?
Trudny temat…
Cytuję: (…) takie Czechy to wody tak pełne ryb, że niejedna komercja w Polsce się nie umywa do nich rybostanem”. To prawda Lucjanie, tylko tam zarybia się kilka razy w roku i tonami ryb, a u nas zarybianie liczy się na sztuki (mówiąc bezczelnie że ryb jest tyle, że same włażą do siatek wędkarzy).
Ot i rozwiązanie. Wziąłeś jedną rybę, wpuść dwie. Matematyka, to sama logika.
Teoria moim skromnym zdaniem.
Ludzie Mirku, to inny temat.
Kolejny przykład ze świata zwierząt. - Wilki.
Każdy kto choć czasem ogląda filmy popularnonaukowe, wie że prawo rozrodu w watasze, ma tylko jedna para - Alfa (zdarzają się wyjątki, tzw. "boki" ale to nieistotne).
Najczęściej parą Alfa są już osobniki starsze. Bywa że pełną te funkcję do przedostatniego, a nawet ostatniego roku życia. Po prostu są najbardziej doświadczone. Watahy nie poprowadzi młody 2 letni osobnik.
Ale wracając do rozrodu. To właśnie para tych seniorów ma prawo do "legalnego" potomstwa.
Weźmy teraz pod uwagę fundamentalną kwestię obowiązującą nie tylko w świecie zwierząt. - Przetrwanie gatunku.
Gdyby potomstwo takiej pary Alfa było słabsze, natura z pewnością inaczej by to ułożyła.
A w przypadku ryb, powtórzę raz jeszcze. Mamy do czynienia ze zwierzętami rosnącymi do końca życia.
-
Mirku, ponieważ najprawdopodobniej nigdy nie będę łowił na Twoich wodach, mam dla Ciebie propozycję. Nie zastanawiaj się tylko zabijaj te duże ryby. Przynajmniej gdy za chwilę przestaniesz je łowić, będziesz wiedział, czyja to wina...
Zarybianie nie jest receptą na wędkarskie eldorado. Od dawna wnerwia mnie to słowo w ustach mięsiarzy. Wszystko zeżarli i nie ma co łowić, bo nie zarybiają...
Zarybianie i odławianie to jest model rybacki właśnie. Bez ochrony ryb większych, czyli bez wymiarów górnych, nie ma mowy, by nad wodą zrobiło się dobrze. Ryba z zarybień potrzebuje lat, często nastu lat, żeby stać się trofeum, którym możemy się pochwalić w wątku o wynikach. Dlatego polski model wędkarstwa plus 10x większe zarybienia sprawi, że w wodzie w ogóle będzie cokolwiek pływać, a nie jak teraz, ale dużych ryb od tego nie przybędzie. A tak naprawdę to gówno się zmieni poza tym, że wyłowią wszystko nie w 2 tygodnie tylko w miesiąc...
Swoją drogą Lucjan pisze, że w Czechach ryby zabierają. Zapewne, i zabieranie ryb z takich wód jak oni mają jest absolutnie normalne. Tylko kwestia tego, jak oni to robią. Bo ja czytałem o niejednym jeziorze w Czechach i Słowacji, w którym roiło się od sandaczy, zaczęli tam przyjeżdżać Polacy i po kilku sezonach sandaczy już nie ma :facepalm: Nawet na tym forum czytam, że polska rejestracja wywołuje w Czechach szybką kontrolę bagażnika - i słusznie.
-
Ciekawe zagadnienie.
Ja wiem tylko tyle, że większa ryba daje po prostu więcej ikry.
Poza tym ktoś wspomniał, o być może wątpliwej, zależności wieku od wielkości.
Żyjąca w bardzo sprzyjających warunkach ryba, zapewne ma inne gabaryty, kondycję, barwę (i co tam jeszcze), w porównaniu do ryby(tego samego gatunku) żyjącej w warunkach bardzo ciężkich. Tu zapewne można rozważać jakość, ilość ikry, przeżywalność wylęgu itd.
Zresztą w środowisku wodnym, po dość krótkim okresie czasu, wyraźny i widoczny jest dobór naturalny. Tak przynajmniej ja uważam.
Aż tak stary nie jestem, a jednak pamiętam doskonale, że jeziorko innemu jeziorku nie równe, czy też jeden staw drugiemu. Warunki pokarmowe, tlenowe itp wpływały na populację i rodzaj ryb w danym zbiorniku. Stąd w stawach z liliami i sitowiem były liny, karasie, jakiś przygodny szczupaczek. W głębszych jeziorach najlepsze warunki miał leszcz, sandacz, spory okoń... Każdy zapewne doskonale się w tym orientował (orientuje nadal), wiedział, że dużego leszcza należy szukać w jeziorze czy sporej rzece, a nie w jeziorku 5ha o głębokości maks 2m.
O tych prostych zależnościach jednak zapomniano, wyławiając okazałe osobniki, wartościowe gatunki. I zamiast uzupełniać zarybieniem wyłowione sztuki, zaczęto ładować do wody karpia, do każdej wody.
W rezultacie większość moich, okolicznych łowisk wygląda tak, że mamy drobnicę - szarańczę, przygodnego karpika 30-50cm, leszcze kościotrupki, a cała reszta to margines, jakieś niezwykłe szczęście, gdy łowimy 20cm lina na typowo linowym stawie.
W wodach, które ja znam, nie chodzi zupełnie o szkodliwe, stare ryby, które dają lipną ikrę >:(
Raczej chodzi o to, że brak jest ryb w "sile wieku", a jeśli już są, to w ilości minimalnej, bo ich wymiary sprawiają, że są najlepszą zdobyczą dla mięsiarzy.
Zresztą dyskutować zawsze można;)
Ja jestem zdania, że dobre warunki bytowe dla danego gatunku ryb sprawiają, że ryby te rosną do pokaźnych wymiarów. Pokaźne (i w dobrej kondycji) ryby dają dobrą jakość i sporą ilość ikry, co więcej, przekazują dobry genotyp swemu potomstwu.
-
Lucjanie, osobiście zauważam że w Polsce wszystko, na o spojrzymy, idzie „pod górę”.
Wracając do wędkarzy: wędkarze swoje, pseudonauowcy i politycy robiący za prostytutki – swoje. Bo ile złego zrobił dla wędkarstwa pan Kalinowski, to tylko wyrok i pasiaki. A on awansował…Polska rzeczywistość.
U nas za wykroczenia i przestępstwa odpowiadają kierowcy, alimenciarze i drobni złodzieje kradnący batoniki w sklepie. Urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy, politycy za nic nie odpowiadają i to zrodziło w Polsce korupcję i patologię połączoną z totalnym i jawnym bezprawiem. Bo my mówimy o rybach, a tutaj niszczy się całe rodziny, majątki, firmy i… nikt za to na latarni nie wisi…
Uderzyć trzeba w przyczynę, a nie skutek. Bo my dyskutujemy o skutkach, dlatego tylko… dyskutujemy.
Ponadto, komuś zależy, byśmy się miedzy sobą kłócili – ci wypuszczający wszystkie ryby z całą resztą, ci co sporadycznie zabierają ryby bezzasadnie się usprawiedliwiają, ci co zbierają wszystkie ryby maja wszystko w dupie.
A kłócącymi świetnie się rządzi i robi co chce, co pokazuje nam sposób traktowania wędkarzy jak i rybostan naszych wód.
Przypomnę: „Mieszkanie sprząta się od góry”….
Michale, już mówiłem, że dla mnie duża ryba jest zbyt cena wędkarsko, więc dużych ryb nie zabijam – ani małych. Raz tylko zabiłem 66 kg suma by go zgłosić do rekordów (takie były czasy) i od tego momentu złowionymi rybami się nie chwalę – no czasami, ale nie oficjalnie.
Bo ja jestem wędkarzem-polowczykiem, a nie wędkarzem-sportowcem. A polowczyk zawsze dba o to, na co poluje.
Michale, to o czym piszesz, to opinie, a nie fakty. A z opiniami się nie dyskutuje (z całym szacunkiem do Ciebie).
-
Mirku, napisałeś, że zastanawiasz się, czy dobrze robisz duże ryby wypuszczając. Moim zdaniem, źle robisz, że się zastanawiasz, a za ich wypuszczanie - szacunek.
Poza tym zgadzam się z każdym Twoim słowem z powyższego wpisu. Uważam, że ludzie odpowiadający za praworządność za złamanie prawa powinni otrzymywać przynajmniej 2x większą karę. Jak Stefan idzie siedzieć za defraudację na 10 lat, to prokurator Stefan powinien iść na 20. Ale prokurator Stefan ma immunitet... To jest CHORE.
-
Jak wspomniałem wcześniej wielkość ryb, nie wpływa na jakość tarła, ale wiek już tak.
W różnych warunkach wodnych ten sam gatunek, ma różne przyrosty. Jest to spowodowane dostępnością pokarmową, jakości wody itp. Nikt nie wspomina tu o tym że - Szczupak do 120cm ma najlepszy materiał genetyczny 130cm mniejszy a 140cm już się nie nadaje.
Przykładem na to są wody w Holandii. Leszcz z płytkich wód nie osiągnie takich rozmiarów jak leszcze łowione w rzekach lub głębokich jeziorach.
Np. ten jak dla mnie to już staruszek A wymiar jego tylko 64 cm, i budowa nie powalająca z nóg. Do tego ( nie jestem biologiem ichtiologiem, itp naukowcem ) jak dla mnie oznaki starości tej ryby, są ewidentnie widoczne
(https://splawikigrunt.pl/forum/gallery/1452_25_09_16_6_04_59.jpeg)
A leszcze które łowi Luk w Angli przy tych wymiarach to prawdziwe "łopaty"
Chodzi konkretnie o wiek ryby. Który ma wpływ na jakość tarła i płodności ryb.
Trudno to znormalizować jak wielka i w jakim wieku przy tych wymiarach ryba, do tarła przystępuje, a która nie. Warunki wodne w których żyje pozwala im na różny przyrost roczny.
Tak jak napisałem Pasibrzuchy, zasiadające za biurkiem są zbyt leniw,i i zbyt skąpi aby nad tym zagadnieniem posiedzieć i przebadać.
Dla tego też dla poparcia swojej polityki rybackiej używają słów Duża
Dodam tylko, że moje stwierdzenia są poparte długoletnimi obserwacjami ryb akwariowych, i nie tylko.
-
Tak się zastanawiam... Do czego zmierza ta dyskusja...
Do "udowodnienia" że stare ryby są mniej wartościowe i można / należy je eliminować...?
Noo. Byłoby to kolejny genialny pomysł, mający zbawienne skutki dla naszego rybostanu :)
W całej Europie zachodniej gdzie wody kipią od ryb, nikt nie usuwa starych ryb. Tylko o nie dba.
Ale Polacy przecież wiedzą lepiej ;)
-
Z mojej strony zmierza do udowodnienia, wyprowadzenia z błędu - że stare ryby są w pełni wartościowymi tarlakami. :)
-
Fajnie. Ale to forum wędkarskie. Nie forum hodowców ryb.
Lepiej niech nad tym zagadnieniem głowią się rybacy ;)
-
Też jestem stary, ale "trzeć" mi się chce :D
-
Też jestem stary, ale "trzeć" mi się chce :D
Zbyszku na co czekasz, do boju :) :) ;)
-
Też jestem stary, ale "trzeć" mi się chce :D
;D
-
Też jestem stary, ale "trzeć" mi się chce :D
Zbyszku to nie chodzi o chciejstwo ;) Bo i mi tarcie w głowie :P Ale czy natura jeszcze pozwoli :)
Nie ujmując nikomu witaloności O:)
-
Może inaczej - jak długo pozwoli :)
-
Dokładnie :-[
-
Fajnie. Ale to forum wędkarskie. Nie forum hodowców ryb.
Lepiej niech nad tym zagadnieniem głowią się rybacy ;)
Co nie zabrania mi się wypowiadać w tej kwestii ;)
-
Pewnie. Tylko gdzie nas te dewagacje zaprowadzą ? ;)
My tu będziemy rozważać, czy stara ryba jest dobra czy nie, Czy warto wypuszczać itd..
A choćby na moim podwórku, prywaciarz przymierza się do przejęcia jeziora Liwno. Chwilowo zachwaszczonego, ale wspaniałego jeziora. Z ogromnym potencjałem. Jeziora które jest dosłownie legendą nawet wśród grona zagranicznych wędkarzy.
Wiadomo co planuje. Zrobić drugi burdel z karpiami. (bo jeden malutki o powierzchni około 2ha już ma).
Zarypać jezioro kilkoma tonami karpia. Zrobić drugie Jarosławki i kasować 200 stówy za dobę. Wiadomo że wprowadzi obowiązek no kill, mata. itd. I nikt z nim dyskutować nie będzie. Albo akceptujesz warunki, albo spadaj.
Ok.
Ale naprawdę szkoda czasu na dysputy o gorszej jakości ikry u starych ryb. Są zdecydowanie inne priorytety.
Moim zdaniem.
-
Grzegorz, bez urazy, ale każdy ma inne priorytety. Jeden musi kupić wędkę, drugi planuje wyjazd na ryby, a trzeci potrzebuje spławika.
Dobrze to ująłeś moim zdaniem - Bo moim zdaniem było sprostowanie stwierdzenia duża a stara.
Wydaje mi się, że jest to ważne w dalszych dywagacjach na ten temat, bo jeśli przeczytasz moje wypowiedzi do końca - pewnie będziesz wiedział, o co mi chodzi ;)
A co do prywaciarza, pewnie mu się to uda, gdyż w za biurkami PZW zasiadają te same pasibrzuchy, co twierdzą, że to ryba duża jest słabym materiałem genetycznym.
-
Myślę, że nie do końca można odnieść ten proces do rozmnażania człowieka.
W organizmie kobiety zapładniana jest pojedyncza komórka jajowa.
Ryba składa do kilkuset tysięcy ziaren ikry na kilogram masy ciała (w zależności od gatunku).
Trzeba też wziąć pod uwagę, że niepełnosprawne larwy, narybek podlegają szybkiej eliminacji w warunkach naturalnych. Selekcja naturalna. Osłabiony i chory osobnik staje się łatwym łupem drapieżników. Z tym w populacji współczesnego człowieka nie mamy do czynienia. Jest wręcz odwrotnie - staramy się za wszelką cenę ratować życie każdego płodu, o ile nie zagraża on bezpośrednio życiu matki.
Mirku, a gdyby tak pozostawić ryby samym sobie, to jak myślisz, one zniszczyłyby swój gatunek, bo dziadki się "bzykają"?
Może chodziłyby po rybich domach komisje robotniczo-chłopskie (zapewne leszcze i karasie srebrzyste) i zakazywałyby rybim dziadom seksu?
No właśnie. Dlatego też pozostawienie ryb samym sobie wcale nie musi skutkować gorszymi populacjami.
Jednak zachwianie równowagi w łańcuchu pokarmowym, zanieczyszczenie środowiska - to wszystko może mieć niekorzystny wpływ.
Zupełnie inaczej podchodzą do tego hodowcy, którym zależy na specjalnych wartościach hodowanych osobników. Te wartości niespecjalnie muszą nas, wędkarzy, interesować.
Należy zwrócić uwagę na wypowiedź pana ichtiologa w przytoczonej wcześniej debacie. Wspomina on, że prowadzone są badania nad jakością ikry starszych pstrągów. Skoro prowadzone są badania, to znaczy, że nadal nie do końca wiadomo w jakim wieku ryby poszczególnych gatunków zaczynają produkować znamiennie gorszą ikrę. Nie wiadomo jaki spadek jakości jest wyznacznikiem dla hodowcy, nie wiadomo jak definiuje się jakość ikry i gdzie w badaniach stawia się punkt odcięcia.
Czy szczupak o długości 85 cm (taki był kiedyś górny wymiar u nas w okręgu) produkuje znamiennie gorszej jakości potomstwo, które zagraża populacji całego szczupaka??
Skoro takie badania dopiero zaczyna się wykonywać, to podejrzewam, że nieprędko (o ile to jest w ogóle możliwe) poznamy konkretne długości (a może lepiej wiek?) ryby określanej mianem starej, a raczej starej i nie jarej lub starej i groźnej :)
-
Pięknie :-*
:thumbup:
-
Ja dodam jeszcze jedną rzecz.
Ten kit o słabym tarle jest po to dokładnie, aby przekonać ludzi do słuszności zabijania większych ryb przez rybaków, jak też po to, aby udowadniać słuszność zarybień, odłowów pozyskujących tarlaki i prowadzenia na szeroką skaleń produkcji materiału zarybieniowego. Ichtiolodzy z IRŚ w ten sposób jakby pokazują jak są bardzo potrzebni, jak strzegą razem z rybakami polskich wód.
Model brytyjski wyraźnie pokazuje, że to bzdury. Takie szczupaki są wielkie i mają się dobrze. Łowisko Chew Valley, to zbiornik z wieloma osobnikami o wadze 20 kilogramów, takie 10-15 kilo to tam częsty połów. To jest szczupakowe niebo. Wiecie, jak tam się dostaje wejściówki? Raz w roku, otwierają linię telefoniczną. Wtedy można zabukować jakiś dzień, pozostający wolny. Bierze się to co jest, bez gadania, jak się uda połączyć :)
Fachury z IRŚ jak zaczęliby bronić szczupaka w tym łowisku, to po kilku latach obrony sieciami sztuki 10 kilogramowe byłyby rzadkością, po kolejnych kilku 5 kilówki. I szczupak byłby uratowany :D :D :D
-
Niezależnie od zrozumienia tematu przez niektórych Kolegów, pozostaję na swoim.
Czyli dobrymi tarlakami są ryby młode (według mojej wiedzy najlepsze są samce 3-5 l i samice 4-6 l), czyli te przystępujące do pierwszego i dorosłe, zdrowe przystępujące do kolejnego tarła (stąd wymiar ochronny).
Natomiast duże i stare – doświadczone ryby – są cenne wędkarsko (na wędce). Jedne i drugie winniśmy chronić.
Tyle że, ochronie bezwzględnej muszą być poddane ryby które jeszcze do tarła nie przystąpiły, natomiast ochrona ryb starych winna być kontrolowana. Nie mówię żeby zabijać, po prostu przewozić do zbiorników dla łowców okazów. Płać dodatkowo niezależnie od opłaconej karty i łów, bo będzie taki proces kosztowny.
Wiem z doświadczenia, jakie spustoszenie robią duże ryby w szczególnie małych zbiornikach. A duży drapieżnik typu szczupak, nie daj Boże – sum, to tragedia dla jego dzierżawcy i wędkarzy.
Mateusz. Twój punkt widzenia ma sens. Słabe ryby po prostu będą pokarmem i tak się dzieje w przyrodzie. Ale ktoś, kto narybek produkuje do handlu do zarybiania na to sobie pozwolić nie może. Musi postępować tak, by produkt był najwyższej jakości.
-
Myślę, że nie do końca można odnieść ten proces do rozmnażania człowieka.
W organizmie kobiety zapładniana jest pojedyncza komórka jajowa.
Ryba składa do kilkuset tysięcy ziaren ikry na kilogram masy ciała (w zależności od gatunku).
Trzeba też wziąć pod uwagę, że niepełnosprawne larwy, narybek podlegają szybkiej eliminacji w warunkach naturalnych. Selekcja naturalna. Osłabiony i chory osobnik staje się łatwym łupem drapieżników. Z tym w populacji współczesnego człowieka nie mamy do czynienia. Jest wręcz odwrotnie - staramy się za wszelką cenę ratować życie każdego płodu, o ile nie zagraża on bezpośrednio życiu matki.
Mirku, a gdyby tak pozostawić ryby samym sobie, to jak myślisz, one zniszczyłyby swój gatunek, bo dziadki się "bzykają"?
Może chodziłyby po rybich domach komisje robotniczo-chłopskie (zapewne leszcze i karasie srebrzyste) i zakazywałyby rybim dziadom seksu?
No właśnie. Dlatego też pozostawienie ryb samym sobie wcale nie musi skutkować gorszymi populacjami.
Jednak zachwianie równowagi w łańcuchu pokarmowym, zanieczyszczenie środowiska - to wszystko może mieć niekorzystny wpływ.
Zupełnie inaczej podchodzą do tego hodowcy, którym zależy na specjalnych wartościach hodowanych osobników. Te wartości niespecjalnie muszą nas, wędkarzy, interesować.
Należy zwrócić uwagę na wypowiedź pana ichtiologa w przytoczonej wcześniej debacie. Wspomina on, że prowadzone są badania nad jakością ikry starszych pstrągów. Skoro prowadzone są badania, to znaczy, że nadal nie do końca wiadomo w jakim wieku ryby poszczególnych gatunków zaczynają produkować znamiennie gorszą ikrę. Nie wiadomo jaki spadek jakości jest wyznacznikiem dla hodowcy, nie wiadomo jak definiuje się jakość ikry i gdzie w badaniach stawia się punkt odcięcia.
Czy szczupak o długości 85 cm (taki był kiedyś górny wymiar u nas w okręgu) produkuje znamiennie gorszej jakości potomstwo, które zagraża populacji całego szczupaka??
Skoro takie badania dopiero zaczyna się wykonywać, to podejrzewam, że nieprędko (o ile to jest w ogóle możliwe) poznamy konkretne długości (a może lepiej wiek?) ryby określanej mianem starej, a raczej starej i nie jarej lub starej i groźnej :)
Ja dodam jeszcze jedną rzecz.
Ten kit o słabym tarle jest po to dokładnie, aby przekonać ludzi do słuszności zabijania większych ryb przez rybaków, jak też po to, aby udowadniać słuszność zarybień, odłowów pozyskujących tarlaki i prowadzenia na szeroką skaleń produkcji materiału zarybieniowego. Ichtiolodzy z IRŚ w ten sposób jakby pokazują jak są bardzo potrzebni, jak strzegą razem z rybakami polskich wód.
Model brytyjski wyraźnie pokazuje, że to bzdury. Takie szczupaki są wielkie i mają się dobrze. Łowisko Chew Valley, to zbiornik z wieloma osobnikami o wadze 20 kilogramów, takie 10-15 kilo to tam częsty połów. To jest szczupakowe niebo. Wiecie, jak tam się dostaje wejściówki? Raz w roku, otwierają linię telefoniczną. Wtedy można zabukować jakiś dzień, pozostający wolny. Bierze się to co jest, bez gadania, jak się uda połączyć :)
Fachury z IRŚ jak zaczęliby bronić szczupaka w tym łowisku, to po kilku latach obrony sieciami sztuki 10 kilogramowe byłyby rzadkością, po kolejnych kilku 5 kilówki. I szczupak byłby uratowany :D :D :D
To może inaczej - Ja jestem przekonany że wiek ryb ma wpływ na jakość tarła.
Zaraz tu zostanę ukamienowany, bo podeprę swoje wypowiedzi obserwacjami ryb akwariowych.
Dodam tylko, że ryb z mojej hodowli, w słusznym wieku i słusznych rozmiarów nie odławiam na patelnie, ani nie eliminuję ze stada. >:(
Ryby "stare" - celowo w cudzysłowu ponieważ tu akurat jestem w stanie określić wiek ryby. co w warunkach naturalnych jest trudne, a raczej nierealne. Bardzo często przy żyworódkach zdarza się, że samica zamiast "rodzić" puszcza niezapłodnioną ikrę, z której nic nie ma - ani jednego osobnika. Mimo że w zbiorniku samców w sile wieku pływa sporo. Zaś samce "stare" nie podchodzą, aby zapłodnić samice nawet młode, ponieważ ich libido w jakimś tam stopniu spadło, i nie są zainteresowane uganianiem się za młodymi pełnymi wigoru samicami.
Co do ryb jajorodnych - "stare" samice często nie przystępują do tarła, mimo iż po budowie widać, że sporą ilość ikry noszą w sobie. "Stare" samce tych gatunków zachowują się niemal identycznie, jak samce gatunków żyworodnych.
Powtórzę się - Moim celem było uświadomienie że mit (prawda) o starych rybach jest prawdziwy. A nie celem wybielenia się, czy pozostawienia sobie otwartej furtki do zabierania ryb. Bo jak będę chciał to żadna idea- słuszna lub też nie, nie powstrzyma mnie przed tym, gdyż jest to niezabronione - poza terminami i wymiarami ochronnymi.
Powodzenia w dalszych dywagacjach.
-
Niezależnie od zrozumienia tematu przez niektórych Kolegów, pozostaję na swoim.
Czyli dobrymi tarlakami są ryby młode (według mojej wiedzy najlepsze są samce 3-5 l i samice 4-6 l), czyli te przystępujące do pierwszego i dorosłe, zdrowe przystępujące do kolejnego tarła (stąd wymiar ochronny).
Jedno pytanie:
masz jakieś opracowanie naukowe, badania czy tak bo tak?
Bo jeżeli chodzi o hodowców to nie biorą najmłodszych ryb - ciekawe dlaczego ;)
-
C&R
Można sięgnąć - Marek Matras, Zakład Chorób Ryb, PIWet- PIB Puławy.
B. Kocyłowski, T. Miączyński- „Choroby ryb i raków”
J. Antychowicz- „Anatomia, fizjologia i elementy hodowli karpi oraz pstrągów”
J. Antychowicz, R. Nogajewski- „Choroby karpi i pstrągów”
J. Antychowicz- „Choroby ryb akwariowych”
J. Antychowicz- „Choroby i zatrucia ryb”
A. Kozińska-„ Bakterie Aeromonas, właściwości, klasyfikacja, różnicowanie, występowanie, zakażenia”
A. Kozińska, A. Pękala, L. Guz-„ Diagnostyka wybranych patogenów bakteryjnych w ichtiopatologii”
J. Antychowicz- „ Zakaźne choroby tropikalnych ryb akwariowych”
J. Antychowicz- „Najgroźniejsze choroby pstrągów, wirusowa krwotoczna posocznica –VHS, zakaźna martwica układu krwiotwórczego- IHN”
J. Antychowicz- „Choroby karpi, choroby środowiskowe, wirusowe i bakteryjne”
J. Antychowicz- „Niezakaźne choroby tropikalnych ryb akwariowych”
Monografia pod redakcją naukową J.Żelaznego - „Profilaktyka i zwalczanie chorób karpia”
Monografia pod redakcją naukową J.Żelaznego - „Ochrona zdrowia w gospodarce rybackiej”
J. Antychowicz - „Choroby ikry i wylęgu- przenoszenie mikroorganizmów chorobotwórczych za pośrednictwem ikry”
J. Antychowicz- „Choroby ryb śródlądowych”
Monografia pod redakcją naukową A. Kozińskiej- „Wirusowe i bakteryjne choroby ryb, aktualne zagadnienia”
J. Antychowicz- „Choroby ryb akwariowych śródlądowych , morskich”
-
Panowie, nie ulega wątpliwości, że wiek ryby ma wpływ na jakość tarła. Ja chcę pokazać, że na jakość gatunku danego zbiornika nie ma wpływu odławianie osobników starszych. Przynajmniej jeżeli chodzi o wędkarstwo.
Co istotne, natura jest samouzupełniającym i regulującym się 'systemem'. Jak nie było jeszcze IRŚ i odławiania większych ryb w imię prowadzenia jedynej, słusznej i właściwej gospodarki rybackiej, świetnie sobie dawano radę. Zanim spece z Olsztyna zaczęli żywić naród, Mazury były rajem jeżeli chodzi o ilość ryb. Było ich mnóstwo, w tym tych bardzo dużych. Teraz natomiast mamy paskudnie rozgrabione, zdegradowane wody, gdzie goście z tytułem magistra próbują wmówić całej Polsce, że tak ma być, że jest dobrze. A jak coś jest nie tak? Proste - kormorany, czaple, wydry, zanieczyszczenia i oczywiście wędkarze. To sprawcy wszelkiego zła.
Ciekawym jest, ze jeszcze w latach 70, gdzie przyjmuje się, ze najbardziej zanieczyszczano wody, ryb w Polsce było mnóstwo. Od lat 90 Polska zaczęła przystosowywać się do dyrektyw unijnych, i na wielką skalę zaczęto budować oczyszczalnie ścieków. Jakość wody w Polsce na pewno się polepszyła a nie spadła, każdy rozsądny chyba to widzi (nie mówię o pojedynczych przypadkach).
Kormorany? Tutaj nie tylko ochrona tego gatunku ma istotny wpływ na jego liczbę i spustoszenia jakie czyni. Kormoran wypełnia pewną lukę, jaka powstaje w wyniku braku drapieżnika w wodzie i masowego występownaia drobnicy. Właśnie na jego liczebność wpływ może mieć typ gospodarki, jaką prowadzimy w Polsce. Ciekawym bardzo jest, że liczebność kormorana jest ściśle związana ze spadkiem rybności polskich wód. Spadek jakości polskich wód pod względem liczby ryb(większych) jest związany z rosnącą ilością kormoranów. Ale ta rybność obniżała się nawet tam, gdzie kormorana nie było. Dlatego wiele osób uważa, że ptak ten znajduje idealne warunki właśnie tam, gdzie prowadzi się gospodarkę rybacką w stylu IRŚ.
Według mnie, teorie polskich naukowców, jakimi się karmi ludzi w Polsce, nie są prawdziwe tak do końca. Nie działa polski system prawny, który określa to, jak się powinno dbać o wodę. Wcale nie wędkarze tylko odpowiadają za brak ryb. Wszechobecna korupcja sprawiła, że nie zarybiano w takim stopniu w jakim się powinno. Zniszczono stada ryb, które co roku się odradzały. Przestano budować krześliska, dbać o naturalne tarło. Do tego jeszcze dorzucić trzeba ogólne przyzwolenie do łamania regulaminów, brak kontroli. Tak jak wędkarze oszukiwali, ci co zarybiali na papierze tylko, tak i rybacy lecieli w kule. Używam czasu przeszłego, ale powinienem teraźniejszego również :)
Jeżeli więc, ktoś będzie nam wciskał swoje olsztyńskie kity, powinniśmy jak najszybciej przestać tego słuchać. Bo w Polsce, na naszych wodach nie potrzebujemy prowadzić gospodarki, gdzie należy jak najwięcej produkować ryb konsumpcyjnych. Celem zrównoważonej gospodarki powinno być odbudowanie populacji z lat 80tych, no może z 90tych i pilnowanie aby to utrzymać, przy jednoczesnym rozwoju wędkarstwa, turystyki wędkarskiej z tym związanej. Nie potrzebujemy już wydajności z hektara, teraz powinny być ryby w wodzie. Cały czas - tak jak w Czechach właśnie. Oczywiście na wodach z których korzystają rybacy - niech IRŚ działa w najlepsze, nic nam do tego (ale won z sieciami z wód PZW).
Jeżeli cała Polska ma być objęta programem jaki narzucają nam goście z Olsztyna (kto tworzy i zatwierdza większość operatów w Polsce? Właśnie oni!), to czekają nas jeszcze gorsze czasy. Nie bez kozery IRŚ broni zarządu PZW, są częścią układu, który odpowiada za zdegradowanie polskich wód. W jakiś sposób, nasi spece od ryb nie zauważyli, że większość wód to pustynie. Oni uważają, ze ryby są... Zalew Zegrzyński to świetny tego przykład. Prezes OM Bedyński ma ekstra kasę z zasiadania w spółce rybackiej, poszły unijne granty, IRŚ dba o rybność akwenu, sporządził niejedne opracowania. A ryb coraz mniej, podobnie jak i wędkarzy :o To jest 'normalność'?
-
Ciekawym jest, ze jeszcze w latach 70, gdzie przyjmuje się, ze najbardziej zanieczyszczano wody, ryb w Polsce było mnóstwo. Od lat 90 Polska zaczęła przystosowywać się do dyrektyw unijnych, i na wielką skalę zaczęto budować oczyszczalnie ścieków. Jakość wody w Polsce na pewno się polepszyła a nie spadła, każdy rozsądny chyba to widzi (nie mówię o pojedynczych przypadkach).
Przepraszam, że trochę taki off top, ale skoro jakość wody polepszyła się (też jestem zdania, że tak jest), to dlaczego ciężko spotkać żabę, czy raka w wodzie?
Nie wiem czy tak jest wszędzie, ale w mojej okolicy na pewno. Zwłaszcza, że zbiorniki, na których bywam znam z dzieciństwa.
Gdy byłem chłopaczkiem żab i raków było zatrzęsienie, czy to na jeziorach, zalewie, rzeczce ,a nawet w każdym dole z wodą. Aktualnie pokazać córce żabę to wyczyn, jeśli już jest gdzieś nad wodą, to w ilości kilku sztuk :/
O raku nie wspomnę, niegdyś często wisiał "na haku", a w tym roku widziałem bodajże jednego maluszka, jak przeczesywał muł przy brzegu...
-
Dalej nie dostałem artykułu tylko spis książek. Na stronie Puław też znajdę spis...
Konkret poproszę.
Proszę podać co to jest stara ryba?
Ryba po pierwszym tarle?
Też mam rybki ale nie tylko żeby wyglądały 8)
Tak zgadzam się, że najstarsze "wyeksploatowane" nie są tak dobre jak młodsze np. w "średnim" wieku
Porównywanie człowieka do ryb? WTF?
Akurat w przypadku rybaków i wędkarzy może być współdziałanie i to dla dobra obu stron ale nie w sposób "polski".
Co do raków - u mnie kiedyś nie występowały były już wybite teraz pływają żółwie wypuszczone przez głupich ludzi (przeżywają zimę) a teraz są tylko raki sygnałowe.
Żab może być mniej bo rolnictwo nie wygląda jak kiedyś: sztuczne nawozy, opryski nie sprzyjają naturze (mniej owadów -> mniej żab) do tego susze od wielu lat.
-
Ciekawym jest, ze jeszcze w latach 70, gdzie przyjmuje się, ze najbardziej zanieczyszczano wody, ryb w Polsce było mnóstwo. Od lat 90 Polska zaczęła przystosowywać się do dyrektyw unijnych, i na wielką skalę zaczęto budować oczyszczalnie ścieków. Jakość wody w Polsce na pewno się polepszyła a nie spadła, każdy rozsądny chyba to widzi (nie mówię o pojedynczych przypadkach).
Przepraszam, że trochę taki off top, ale skoro jakość wody polepszyła się (też jestem zdania, że tak jest), to dlaczego ciężko spotkać żabę, czy raka w wodzie?
Nie wiem czy tak jest wszędzie, ale w mojej okolicy na pewno. Zwłaszcza, że zbiorniki, na których bywam znam z dzieciństwa.
Gdy byłem chłopaczkiem żab i raków było zatrzęsienie, czy to na jeziorach, zalewie, rzeczce ,a nawet w każdym dole z wodą. Aktualnie pokazać córce żabę to wyczyn, jeśli już jest gdzieś nad wodą, to w ilości kilku sztuk :/
O raku nie wspomnę, niegdyś często wisiał "na haku", a w tym roku widziałem bodajże jednego maluszka, jak przeczesywał muł przy brzegu...
Raka trudno spotkać? Zależy jakiego. Polskie rodzime raki mają teraz problemy związane z najazdem z USA (zapewne inwazyjne raki spadły razem ze stonką). Inna sprawa, że raka nie powinieneś spotkać. To zwierzę żerujące głównie nocą, za dnia się chowające. To, że widziałeś dawniej raki, zapewne było oznaką choroby, zwanej raczą dżumą. Wychodziły one na brzeg, były w jego okolicach. Bardzo dużo martwych. To nie jakość wody tutaj ma znaczenie.
A żaby? Nie wiem, ale ja w Polsce jak jestem późną wiosną czy latem, to je widzę i słyszę. Pamiętaj, że ostatnie lata to straszna susza, co na pewno miało wielki wpływ na płazy w Polsce. W przeciwnieństwie do gadów, oddychają przez skórę, i potrzebują częstego kontaktu z wodą. Jeżeli na przykład powysychały strumienie, poziom w rzekach spadł do fatalnego poziomu (2015), to z pewnością takiej żabie się oberwało. Nie łączył bym więc tego z jakością wód, zresztą co by mogło takiej żabie zaszkodzić? :P
-
Być może w ostatnim, czy przedostatnim roku życia, jakość ikry u ryb trochę się obniża. W sensie przeżywalności narybku, czy ogólnie ilości narybku na masę ikry.
Ale biorąc pod uwagę wielkość tych ryb, a co za tym idzie ilość ikry, duże nawet stare ryby są bardzo wartościowe. A stara doświadczona ryba, z pewnością nie wytrze się na jakimś błocie, które za kilka dni wyschnie. To również ich wielki atut.
Obserwował ktoś ponad półkilowe płocie trące się pod brzegiem w szuwarach? Ale tak szczerze... :)
Raczej każda duża ryba wyciera się na trochę głębszej wodzie, gdzie ich tarlisko nie wyschnie. A poza tym, są tam znacznie mniejsze wahania temperatury, które najpewniej sprzyjają inkubacji i rozwojowi ikry.
Raków faktycznie w Odrze mniej. Znacznie mniej. Kiedyś wystarczyło pogrzebać chwilę pod kamieniami i już był. Raczej zdrowe, bo śmigały jak przecinaki... Ale ich nie badałem wiec nie ręczę za dobry stan ich zdrowia.
Teraz zaś, jest mnóstwo, całe tony racicznicy i małż. Podobno jest to wyznacznik czystej wody...Hmmm...
-
C&R
Można sięgnąć - Marek Matras, Zakład Chorób Ryb, PIWet- PIB Puławy.
B. Kocyłowski, T. Miączyński- „Choroby ryb i raków”
J. Antychowicz- „Anatomia, fizjologia i elementy hodowli karpi oraz pstrągów”
J. Antychowicz, R. Nogajewski- „Choroby karpi i pstrągów”
J. Antychowicz- „Choroby ryb akwariowych”
J. Antychowicz- „Choroby i zatrucia ryb”
A. Kozińska-„ Bakterie Aeromonas, właściwości, klasyfikacja, różnicowanie, występowanie, zakażenia”
A. Kozińska, A. Pękala, L. Guz-„ Diagnostyka wybranych patogenów bakteryjnych w ichtiopatologii”
J. Antychowicz- „ Zakaźne choroby tropikalnych ryb akwariowych”
J. Antychowicz- „Najgroźniejsze choroby pstrągów, wirusowa krwotoczna posocznica –VHS, zakaźna martwica układu krwiotwórczego- IHN”
J. Antychowicz- „Choroby karpi, choroby środowiskowe, wirusowe i bakteryjne”
J. Antychowicz- „Niezakaźne choroby tropikalnych ryb akwariowych”
Monografia pod redakcją naukową J.Żelaznego - „Profilaktyka i zwalczanie chorób karpia”
Monografia pod redakcją naukową J.Żelaznego - „Ochrona zdrowia w gospodarce rybackiej”
J. Antychowicz - „Choroby ikry i wylęgu- przenoszenie mikroorganizmów chorobotwórczych za pośrednictwem ikry”
J. Antychowicz- „Choroby ryb śródlądowych”
Monografia pod redakcją naukową A. Kozińskiej- „Wirusowe i bakteryjne choroby ryb, aktualne zagadnienia”
J. Antychowicz- „Choroby ryb akwariowych śródlądowych , morskich”
Dałeś czadu z tymi publikacjami :) ale będzie co czytać w zimowe wieczory :)
dzięki i masz :thumbup: za spis lektur.