Spławik i Grunt - Forum
MEDIA i MULTIMEDIA => Filmy w sieci => Wątek zaczęty przez: Tench_fan w 12.05.2017, 15:26
-
Koledzy.
Swego czasu pod wpływem mojej tegorocznej wizyty na targach Rybomanii w Poznaniu, a także z perspektywy ostatnich kilku lat,
kiedy wróciłem do wędkowania, napisałem pewien tekst : Smak herbaty - opowiadanie, nie opowiadanie.
Wielu z Was widziało w nim nostalgię za czasami dzieciństwa, co jest w istocie, ale także chciałem uchwycić w nim istotną kwestię.
Mam na myśli pasję, dziecięcy entuzjazm i świeże, nieskażone naleciałościami czasu dojrzewania i dorosłości spojrzenie na wędkarstwo.
Mamy tu już na forum temat : Dokąd zmierza wędkarstwo ?
Bardzo lubię filmiki Corona Fishing.
Myślę, że ten świetnie wpisuje się w ten temat i pięknie porusza coś,co chciałem Wam zasygnalizować w mym opowiadaniu.
Dotyka w mym sercu tych właśnie czułych strun.
Udało się im świetnie pokazać to co mi "chodzi" w duszy, a co usiłowałem jakoś nazwać, a nie potrafiłem - ten "smak herbaty" był tego metaforą.
Obejrzyjcie od początku do końca.
-
No co jest koledzy ?
Czy naprawdę nie widać ile w tym prawdy ?
Czy tylko ja czuję w ten sposób ? ???
A może potrafimy się tylko spierać, czy mata jest potrzebna, czy nie potrzebna.
Kochasz wędkarstwo, to szanujesz i dbasz o ryby, dbasz o przyrodę ( nie śmiecisz, nie hałasujesz nad wodą - uprzykrzając innym pobyt ).
Z matą, czy bez, w tym tkwi istota tego hobby.
Pasja, kontakt z naturą, niezapomniane wspomnienia; spędzone nad wodą nocki, magiczne poranki i wieczory.
Ryby - duże czy małe, są tylko dodatkiem, dopełnieniem.
Co nie znaczy że ma ich nie być.
Co nie znaczy, że dobrze gdy będą pływać w naszych wodach tylko ukleje, krąpie i karłowate leszcze.
-
Załapałem Ziomek o co tobie kaman. I to jest sedno problemu stary. Tylko wiesz co? Strasznie chaotyczny jest ten gościu, nie panuje nad myślami. Trzeba się skupić by wyłapać co on chce przekazać, choć przekazać chce mądrze. Jak on sobie radzi jako Redakotor? Nie wiem. Dobry Wtręt Radku. :bravo: :thumbup:
-
No - dużo racji, chociaż ja mam podejście ciut inne - jak ktoś chce pocić jaja w spodniobutach z kolcami - jego sprawa :),
jak ktoś chce wiaderko za 150 zł z firmy sriwann - jego sprawa, jak ktoś chce krzesło za 300 zł - a kto bogatemu zabroni :)
Mi wystarczą kalosze jedne na lato/zimę, wiaderko z pokrywką za 11 zł, które na krótkich wyprawach spełnia rolę fotela :), czapkę mam darmową z firmy skipper - dostałem od kumpla :).
Ale dla wielu osób wędkarstwo = lepszy droższy sprzęt. Nic w tym złego nie widzę, każdy ma ciut inne spojrzenie na hobby.
Niedawno rozmawiałem o rybach ze znajomym - ja o łowiskach, rybach, sposobach, nęceniu, On o nowych zakupach - wędkach, kołowrotkach, żyłkach itd. :). Każdy lubi to co mu sprawia przyjemność, radość.
Mi radochę sprawia obcowanie z przyrodą - nie zawsze muszę złowić ryby.
Może coś w tym jest - ja zaczynałem od drabinki ze spławikiem, kłódek spod kamieni i olszówek :)
-
Załapałem Ziomek o co tobie kaman. I to jest sedno problemu stary. Tylko wiesz co? Strasznie chaotyczny jest ten gościu, nie panuje nad myślami. Trzeba się skupić by wyłapać co on chce przekazać, choć przekazać chce mądrze. Jak on sobie radzi jako Redakotor? Nie wiem. Dobry Wtręt Radku. :bravo: :thumbup:
Areczku, tak trochę miejscami zbacza, choć nie z tematu.
Chce dużo powiedzieć, może zbyt dużo na raz.
Ale jak się go posłucha od początku do końca, to można uchwycić sens całości.
Nie wiem jak sobie radzi jako redaktor, ale jedno wiem na pewno - kocha wędkowanie, ja tu widzę ogromną pasję.
Współczesne wędkowanie nie jest "be" - nowoczesne techniki i sposoby, nie są złe.
To są tylko narzędzia, lepsze lub gorsze, bardziej lub mniej skuteczne.
Chodzi tylko o to by używać wyobraźni, szukać prawdziwej mądrości i wiedzy.
Bo wielkim wędkarzem może być zarówno "przysłowiowy dziadek" ze starym sprzętem,
jak i pełen "szyku" współczesny fachman, wyjadacz zawodowiec.
Ale w jednym i drugim przypadku musi mieć w sercu tą iskrę, ten żar który rozpala wyobraźnię i sprawia,
że tęsknimy za kolejną wyprawą, za kolejnym sezonem.
Sposób na życie, sposób myślenia : Ja, natura, ryba, pasja, wyzwanie, tajemnica.
-
Pewnie dostanę za to baty ale...
Jeden wielki ból dupy, tak w skrócie. Facet ma pretensję do świata że się zmienia nie tak jak mu w dzieciństwie o nim opowiadali. Jego postrzeganie piękna jest najpiękniejsze a dziś to tylko komercja i wszystko jest fe. Trochę to takie w próżnie krzyczenie bo pokolenia zmieniają się na wzorcach rodziców i nie do nich ta pretensja powinna być kierowana.
Marcinie, może jednak posłuchasz go uważnie.
Czy on mówi, że dajmy na to echosonda jest zła ?
Nie !
On mówi o istocie wędkarstwa, nie lansie, nie internetowej pogoni za "popularnością", nie to jest ważne czy masz sprzęt i ubiór za ...., czy może jednak za dużo mniej.
Bo nie w tym rzecz, czy Ty ładnie wyglądasz.
Nie ważny jest przerost formy nad treścią, dopasuj się do sytuacji :)
Czy musisz siedzieć na wiaderku, gdy możesz dajmy na to siedzieć po królewsku na Cuzo :)
W jednym i drugim przypadku jest to tylko środek do celu.
Pasja, wspomnienia, te "ogniska" wieczory i poranki nad wodą.
O to chodzi. Nie widzę tu dzielenia na lepszych i gorszych.
Możesz pięknie łowić z nowoczesnym sprzętem jeśli wiesz co robisz, jeśli wiesz po co go używasz.
A nie po to by dobrze wyglądać nad wodą, czy przed kamerą.
-
Załapałem Ziomek o co tobie kaman. I to jest sedno problemu stary. Tylko wiesz co? Strasznie chaotyczny jest ten gościu, nie panuje nad myślami. Trzeba się skupić by wyłapać co on chce przekazać, choć przekazać chce mądrze. Jak on sobie radzi jako Redakotor? Nie wiem. Dobry Wtręt Radku. :bravo: :thumbup:
Areczku, tak trochę miejscami zbacza, choć nie z tematu.
Chce dużo powiedzieć, może zbyt dużo na raz.
Ale jak się go posłucha od początku do końca, to można uchwycić sens całości.
Nie wiem jak sobie radzi jako redaktor, ale jedno wiem na pewno - kocha wędkowanie, ja tu widzę ogromną pasję.
Współczesne wędkowanie nie jest "be" - nowoczesne techniki i sposoby, nie są złe.
To są tylko narzędzia, lepsze lub gorsze, bardziej lub mniej skuteczne.
Chodzi tylko o to by używać wyobraźni, szukać prawdziwej mądrości i wiedzy.
Bo wielkim wędkarzem może być zarówno "przysłowiowy dziadek" ze starym sprzętem,
jak i pełen "szyku" współczesny fachman, wyjadacz zawodowiec.
Ale w jednym i drugim przypadku musi mieć w sercu tą iskrę, ten żar który rozpala wyobraźnie i sprawia,
że tęsknimy za kolejną wyprawą, za kolejnym sezonem.
Sposób na życie, sposób myślenia : Ja, natura, ryba, pasja, wyzwanie, tajemnica.
Ale ja , to coś, wyłapałem Radku. Różczkę zła w klimacie wsadziłem. ;)
-
Jaka różdżka zła ?
Holender Arku, ale ja tego nie wyłapałem :)
-
Pewnie dostanę za to baty ale... :)
Ja na ten przykład jestem wierny zasadzie że nie jestem słupem ogłoszeniowym i na swojej wędkarskiej odzieży nie noszę logów (wybaczcie bo nie wiem jak to się odmienia) firm wędkarskich.Jak sie do mnie zgłoszą i zaproponują :money: to wtedy i owszem.Dlatego uważam że np czapki z logami sprzedawane w sklepach to nieporozumienie.Te firmy powinny je dawać za darmo w zamian za reklamę.
-
Pozwoliłem sobie pogrubić fragment mojego wcześniejszego wpisu.
On chyba najlepiej oddaję co miałem na myśli.
Byście nie myśleli, że ktoś w czapce Drennana, czy innej, to nie prawdziwy wędkarz :) ;)
Chciejmy zrozumieć przyrodę, zrozumieć rybę, łówmy, kochajmy to co robimy.
Reszta to otoczka, dodatek.
Ja nie twierdzę, że poznałem ryby. Są dla mnie wielką tajemnicą, gdybym je naprawdę zrozumiał, wtedy też łowiłbym skuteczniej.
Nie piszę lepiej, ale właśnie skuteczniej.
-
Pewnie dostanę za to baty ale...
Jeden wielki ból dupy, tak w skrócie. Facet ma pretensję do świata że się zmienia nie tak jak mu w dzieciństwie o nim opowiadali. Jego postrzeganie piękna jest najpiękniejsze a dziś to tylko komercja i wszystko jest fe. Trochę to takie w próżnie krzyczenie bo pokolenia zmieniają się na wzorcach rodziców i nie do nich ta pretensja powinna być kierowana.
Jeden wielki ból dupy, to ignorowanie doświadczeń i odczuć innych i prostackie odpowiedzi. Odebrałeś to na swój własny sposób prosty sposób. Jestem rodzicem dorosłych panów, raczej w podobnym wieku do jaśnie pana ! Zapanjuj odrobinę nad jęzorem w końcu chłopaku. Inni, myślą inaczej mądralo. Wolno im.
-
Pewnie dostanę za to baty ale...
Jeden wielki ból dupy, tak w skrócie. Facet ma pretensję do świata że się zmienia nie tak jak mu w dzieciństwie o nim opowiadali. Jego postrzeganie piękna jest najpiękniejsze a dziś to tylko komercja i wszystko jest fe. Trochę to takie w próżnie krzyczenie bo pokolenia zmieniają się na wzorcach rodziców i nie do nich ta pretensja powinna być kierowana.
Jeden wielki ból dupy, to ignorowanie doświadczeń i odczuć innych i prostackie odpowiedzi. Odebrałeś to na swój własny sposób prosty sposób. Jestem rodzicem dorosłych panów, raczej w podobnym wieku do jaśnie pana ! Zapanjuj odrobinę nad jęzorem w końcu chłopaku. Inni, myślą inaczej mądralo. Wolno im.
Arku, nie wiem czy wiadomość do Ciebie doszła więc raz jeszcze, przepraszam, masz cholerną rację i głupio mi po prostu. Znów dałem wodzy emocjom, kompletnie nieprzemyślanym, niepotrzebne rzeczy z dziś przelewam na forum. Czas odpocząć, w szczególności od takich tematów.
-
Przyjęte stary. Masz jaja. :beer:
-
Pewnie dostanę za to baty ale...
Jeden wielki ból dupy, tak w skrócie. Facet ma pretensję do świata że się zmienia nie tak jak mu w dzieciństwie o nim opowiadali. Jego postrzeganie piękna jest najpiękniejsze a dziś to tylko komercja i wszystko jest fe. Trochę to takie w próżnie krzyczenie bo pokolenia zmieniają się na wzorcach rodziców i nie do nich ta pretensja powinna być kierowana.
Jeden wielki ból dupy, to ignorowanie doświadczeń i odczuć innych i prostackie odpowiedzi. Odebrałeś to na swój własny sposób prosty sposób. Jestem rodzicem dorosłych panów, raczej w podobnym wieku do jaśnie pana ! Zapanjuj odrobinę nad jęzorem w końcu chłopaku. Inni, myślą inaczej mądralo. Wolno im.
Arku, nie wiem czy wiadomość do Ciebie doszła więc raz jeszcze, przepraszam, masz cholerną rację i głupio mi po prostu. Znów dałem wodzy emocjom, kompletnie nieprzemyślanym, niepotrzebne rzeczy z dziś przelewam na forum. Czas odpocząć, w szczególności od takich tematów.
Marcinie wielka łapa :thumbup: dla Ciebie za Twoją reakcję. Gdy przeczytałem Twoją pierwszą wypowiedz, to byłem tak dobity,
że, choć przymierzałem się właśnie do zabrania głosu, zrezygnowałem. Uznałem, że nie warto rzucać się z motyką na słońce.
Po prostu uważałem Ciebie / no i w rezultacie, nadal uważam / :D za jednego z bardziej rzeczowych uczestników tego Forum.
Ale do rzeczy. Komercjalizacja naszego życia jest znakiem dzisiejszych czasów. Jest skutecznym zabójcą wszelkich oznak romantyzmu, gdyż z natury rzeczy niesie za sobą rywalizację. Ta z kolei napędza koniunkturę poprzez propagowanie chęci posiadania co raz to innych dóbr, bez względu na ich rzeczywistą przydatność. Sama produkcja przy tym idzie w dwóch kierunkach :
1. Wytwarzanie bubli, tanich ale szybko zużywających się,
2. Wytwarzanie rzeczywiście wartościowych produktów, trwalszych niż buble. Grozbę stagnacji popytu / a więc i zysku / przełamuje się wtedy rozwiniętą do monstrualnych rozmiarów strukturą marketingową, bezczelnie manipulującą potrzebami klienta. Koszty przecież i tak pokrywa nabywca.
Zauważmy, że zarówno jeden, jak i drugi kierunek zapewniają producentom i handlowi prosperity.
Nie ma tutaj miejsca na prawdziwe wartości, jakimi ludzie powinni się kierować, a przynajmniej jest go bardzo mało. Niestety widoczne jest to w każdej dziedzinie naszego życia, więc nie dziwota, że i w przypadku hobby.
Marcinie, masz, nomen omen, dużo racji, obciążając nas - rodziców winą za takie wzorce. No bo dzieci wynoszą pierwszy przekaz z domu rodzinnego. To wszystko jest bardzo przykre, dokąd zmierza ten świat ? ::) :(
-
Byłem z Tomkiem dziś/wczoraj na sesji na Farlows Lake, jeden z kompleksów we wschodniej części Londynu.
Panowie czułem się tam jak strasznie, istna rewia mody.... wycieraczka przed namiotem na niej nowe buty z Kordy i kroksy, mata pod wędki żeby kolowrotki się nie pobrudziły.
I wszystko, wszystko do kompletu ja i mój parasol z drenana pasowaliśmy tam jak tęczowy na marszu niepodległości...
Naprawdę kurde odczuwałem psychiczny dyskomfort spędzając tam 20 godzin, wniosek? Nigdy więcej tam nie jadę. Wypracowałem 12 brań, czego efektem było 11 leszczy a inni nie złowili nic. Zapomniałem napisać, że łowiłem na metodę XL to dopiero faux pas...
-
Pojechałeś na Farlows Lake i łowiłeś leszcze na methodę?
OMG
:P
Przecież tam nikt tak nie czyni!!
-
A Ty, A Ty :D :D :D
-
Byłem z Tomkiem dziś/wczoraj na sesji na Farlows Lake, jeden z kompleksów we wschodniej części Londynu.
Panowie czułem się tam jak strasznie, istna rewia mody.... wycieraczka przed namiotem na niej nowe buty z Kordy i kroksy, mata pod wędki żeby kolowrotki się nie pobrudziły.
I wszystko, wszystko do kompletu ja i mój parasol z drenana pasowaliśmy tam jak tęczowy na marszu niepodległości...
Naprawdę kurde odczuwałem psychiczny dyskomfort spędzając tam 20 godzin, wniosek? Nigdy więcej tam nie jadę. Wypracowałem 12 brań, czego efektem było 11 leszczy a inni nie złowili nic. Zapomniałem napisać, że łowiłem na metodę XL to dopiero faux pas...
No właśnie Kamilu. I tu jest chyba sedno przekazu Radka. I co z tym my, jako forum możemy zrobić? Czyżby nic? Sami napędzaliśmy tą karuzelę. Może warto popracować nad tonowaniem tej całej imprezy? Wiele rzeczy rozwinęło naszą pasję. Ale też wiele, czy bez wielu można się obejść.
-
Arku :bravo: :thumbup:
-
Arku masz 100 % racji, swego czasu sam wpadłem w taką pułapke, ale jakoś wyleczyłem się z tego :)
-
Powinniśmy się rozwijać jak najbardziej.
Można się cieszyć z nowego sprzętu, ależ oczywiście.
Nie musimy wrócić do czasów starych germin, czy innych bambusów.
Choć taki old school może mieć też swój klimat.
Chodzi tylko o to aby pamiętać, co w tym wszystkim jest ważne.
Aby pamiętać, czy przypomnieć sobie ( gdy zapomnieliśmy ) jak bardzo ciszyła nas na początku każda rybka, jak nie mogliśmy spać przed poranną wyprawą.
Ciężko może o dziecięce emocje u dojrzałych, czy starszych już facetów, ale choć trochę tych emocji, tego entuzjazmu.
Tego podniecenia, oraz radości z przebywania nad wodą.
Widoku porannej mgły nad jeziorem, czy zimorodka.
Wielki karp, okazały lin czy leszcz na brzegu to tylko wisienka, nie danie główne.
Polujmy na nie jeśli zdołamy, jeśli potrafimy :)
-
Radek! Brawo. Doskonały wątek. Ja coś we krwi chyba czółem bo na innym forum, bodajże wcziraj zapodałem wpis na temat redukcji przynęt. Chłopaki, załamałem się po przeglądzie własnej szafki. Gdzie ja miałem rozum? Pewnie tam gdzie i portfel w tym czasie. W latach 70tych nosiłem na prawym półdupku. Z ZÓłyum grzebieniem i lusterkiem. :facepalm: Koniec, zacieśniam krąg do max 10 wynalazków. A nie 37 jak mam w tej chwili. Glizdo wróóóóóććć! ;)
-
I chłońmy, i cieszmy się naturą, bo to najskuteczniejsze antidotum na wszelkie, rujnujące nasze zdrowie napięcia.
-
Jurek K...a Zólty grzebień to żadna natura. ;) :P :beer:
-
Ja tam pakuje sie na ryby w 10 minut, nie mam tego problemu, ale czasami widzę jak inni wędkarze rozstawiają się dobre 30 min zanim rzucą kija i całymi taczkami na stanowisko jadą.
-
Jurek K...a Zólty grzebień to żadna natura. ;) :P :beer:
Zależy jaki grzebień, tzn jakiego producenta ? Gurowski, drenanowski czy prestonowski? Bo słyszałem, że mikadowski to siara :D
-
Jak te z M... to siara to za te na J... to pewnie w mordę można dostać ;)
-
Jurek K...a Zólty grzebień to żadna natura. ;) :P :beer:
Zależy jaki grzebień, tzn jakiego producenta ? Gurowski, drenanowski czy prestonowski? Bo słyszałem, że mikadowski to siara :D
Wesołek się K........ zanalazł. >:( ;) :D :thumbup:
-
Jak te z M... to siara to za te na J... to pewnie w mordę można dostać ;)
Jedynie po Twarzy. ;) :beer:
-
Na pewno najważniejszy jest rozsądek w kolekcjonowaniu "gadżetów" jak i wędek. Odświeżanie czy wymiana taboru na lepszy jest jak najbardziej na miejscu, w końcu chodzi o nasz komfort i tu każdy sam musi stwierdzić gdzie leży granica ceny i jakości.
Ostatnio zakupiłem floata żeby poczuć się jak "dziecko" :) i jest to moja najtańsza i najciekawsza wędka.
-
Mi nie o to chodziło, może źle to przekazałem.
Ja mam i lubię drogi sprzęt, oczywiście kiedy jakość idzie w parze ale nigdy nie gardze nikim kto ma coś tańszego czy nie karpiowego a tak właśnie się czułem na Farlows.
-
Dobrze przekazałeś :)
Wędkarstwo kiedyś było "prostsze" i minimalistyczne i to było najfajniejsze, a teraz tona gadżetów i wózki transportowe potrzebne, a najlepiej to zacząć się rozkładać dzień wcześniej ;)
Minimalizm minimalizm i jeszcze raz minimalizm tego często nam brakuje aby po prostu zarzucić tą wędkę i łowić bo często nie ma czasu (ja nie mam) aby spędzić cały weekend nad wodą ale są np wolne 3 godziny po pracy.
-
Mi nie o to chodziło, może źle to przekazałem.
Ja mam i lubię drogi sprzęt, oczywiście kiedy jakość idzie w parze ale nigdy nie gardze nikim kto ma coś tańszego czy nie karpiowego a tak właśnie się czułem na Farlows.
I masz prawidłowe podejście, każdy łowi tym na co go stać. Tak samo jest z samochodami itd. Ale wiele osób nawet w Polsce czuje się lepszym od innych bo ma sprzęt z górnej półki. A jak przychodzi co do czego to się okazuje, że sprzęt sam ryby nie złowi.
-
Dobrze przekazałeś :)
Wędkarstwo kiedyś było "prostsze" i minimalistyczne i to było najfajniejsze, a teraz tona gadżetów i wózki transportowe potrzebne, a najlepiej to zacząć się rozkładać dzień wcześniej ;)
Minimalizm minimalizm i jeszcze raz minimalizm tego często nam brakuje aby po prostu zarzucić tą wędkę i łowić bo często nie ma czasu (ja nie mam) aby spędzić cały weekend nad wodą ale są np wolne 3 godziny po pracy.
Kiedy potrzebuje wózka to biorę wózek(nie wyobrażam sobie jak miałbym spakować się na dwie doby zasiadki gruntowej bez wózka) , kiedy jadę na szybką noc nad rzekę to biorę dwie wędki krzesło i plecak.
Niektóre z rzeczy mam z tych najdroższych na rynku ale to nie jest coś co mnie definiuje w żaden sposób i czy ktoś łowi kongerem czy free spiritem to jego broszka.
Naprawdę to był mój pierwszy i ostatni pobyt na Farlows, ....ana rewia mody.
-
Trochę męczące jest to wspominanie jak było kiedyś i jak to fajnie było gdy każdy miał tak niewiele.
Tylko szkoda, że nikt nie napisz że nie wiele ludzie mieli bo niewiele kuźwa było.
Czemu nie zostaliście przy franiach, czarnobiałych telewizorach i rowerach marki Ukraina bądź Jubilat.
Wszystko idzie do przodu i to jest super. Kilogramy sprzętu dają nam nie tylko większe możliwości ale i dużo większą wygodę.
Uginające się pólki sklepowe dają możliwośc wyboru. Dla każdego coś innego.
Być może wydaje się, że kiedyś było fajniej. Tylko przypomnijcie sobie ile byście wtedy dali by mieć to co macie teraz.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Mario chyba nie czytasz ze zrozumieniem.
-
Ja się czasem zastanawiam Mariusz, czy ty sam czytasz co piszesz. Idąc twoim tokiem myślenia, jesli mojego wnuka nie będzie stać na ciągnik, na ryby nie pojedzie. Ja jestem w stanie tobie udowodnić, że z chlebakiem, kilkoma przynętami, stołeczkiem i wiaderkiem zanęty+ jedno wędzisko, nie polegnę przy twoich kilogramach sprzętu. Gonisz w piętkę przyjacielu.
-
Są łowiska gdzie na jednodniową sesję wystarczy mi co to na tym zdjęciu plus krzesło.
(https://scontent-lhr3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/fr/cp0/e15/q65/13256447_10206413657248863_3374259201537767178_n.jpg?efg=eyJpIjoibCJ9&oh=0f7c8720ed0b4b8584801d15adf615da&oe=59AC8F12)
A są łowiska gdzie warunki wymuszają na tobie więcej sprzętu, i jak jedziesz na kilka dni to też więcej trzeba wziąć ...
(https://splawikigrunt.pl/forum/gallery/872_02_10_16_10_15_12.jpeg)
Dla mnie taczka/wózek to nic strasznego, sprzętu masa i to najdroższego też jest ok :thumbup:
Sam mam utopione grube tysiące w sprzęcie ale nie patrzę spode łba na ludzi z tańszym/niemarkowym sprzętem, chyba o tym pisaliśmy?
-
Chyba i tak odbiegliśmy od tematu. Ziomek może mnie znielubić jeśli się mylę. Ale jego przekaz był raczej prosty. Posiądźmy wiedzę wody i natury, nim posiądziemy sprzęt!
-
Panowie tak czytam i czytam, i przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem o co w tym wątku chodzi. Taki trochę aferancki charakter ma ten filmik, bo przecież nikt do niczego nie zmusza. Chcę kupić flaszkę za 25 PLN to kupuję. Chcę kupić flaszkę za 100 PLN to kupuję. Póki nie narzucam komuś mojego wyboru, to chyba nie ma w tym nic złego? Prawda?
Czy złe jest to, że mamy wybór? Że możemy wybrać między wędką za 1 PLN, a 10 000 PLN? Uważam, że nie. To, że mamy wybór, to świetna sprawa.
Czy złe jest to, że ktoś z nas kupuje wędkę za 1 PLN, a ktoś za 10 000 PLN? Uważam, że nie. Różnice w zarobkach były, są i będą. Ja nikomu nie patrzę w portfel, bo i po co? Mam swoje założenia i cele, które chcę osiągnąć i to jest dla mnie motywacją.
Czy złe jest to, że oceniamy kogoś przez pryzmat pieniędzy, zarówno z jednej jak i drugiej strony? Uważam, że tak. Skoro mam za mało pieniędzy, to robię staram się by mieć więcej. W drugą stronę ta zasada raczej nie działa, bo przecież fajniej jest mieć milion niż pół miliona (przykład), nieprawdaż? Ale nigdy nie można oceniać innych przez pryzmat posiadania, bo to bardzo płytka ocena. Takie jest moje zdanie.
Dawne czasy? Pewnie, było super! Ale przecież teraz też jest super! Jak chcę powędkować w "luksusowych" warunkach, to jadę na wodę komercyjną. Dojadę na miejsce autem, ryby są, warunki też, a nawet i zimne piwko sobie zamówię. Żyć nie umierać. Jak chcę jechać w miejsca z mojej młodości to jadę nad Nidę i... jest tak samo jak było 15 - 20 lat temu! Ba! Jest nawet bardziej dziko, bo nikt już łąk nie kosi, krów nie wypasa a i pól nie uprawia. Mówię o tych samych miejscach, kiedy jako szczeniak z kijem spinningowym Germina łowiłem na spławik.
Panowie... dzisiaj już Darek (Logarytm) prosił by nie dzieliła nas polityka. Ja mam kolejną prośbę... nie dzielmy się poprzez pryzmat portfela, marek na J czy na D, łowisk na jakich łowimy itd. Ja uwielbiam jechać na ryby z samochodem wypakowanym po dach, tak samo jak z wiaderkiem, jedną wędką i chlebakiem na ramieniu. Da się? Uważam, że tak :)
-
:bravo: :thumbup:
-
Uważam Maćku że poległeś jeśli chodzi o trafność w ocenie, o co kaman założycielowi wątku. Ale poczekam jak on sam się odniesie w temacie. Jeśli się pomyliłem, z góry przepraszam.
-
Być może poległem. Ja bardzo prosty człek jestem i górnolotne myśli nieraz do mnie nie trafiają. Odniosłem się tylko do filmu, który według mnie niepotrzebnie dzieli ludzi, a autor krytykuje naturalny wybór. Mimo wszystko uważam, że lepiej jest mieć wybór niż go nie mieć. A to czy chce biegać w pstrokatej bluzie z logami, czy w wojskowej parce, to mój wybór :) Może zły, ale nadal wybór ;)
-
Tu, masz rację. Ja bardziej piję, co do nauczania wiedzy, nad posiadaniem sprzętu. Sory nie zrozumieliśmy się. Mi również Lotto, co kto i jaką kurtkę ma. Skoro go stać? Ważne, by był człowiekiem.
-
No właśnie :beer: :thumbup:
Dla mnie również na pierwszym miejsce jest człowiek... reszta, to dalszy plan :)
-
Panowie tak czytam i czytam, i przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem o co w tym wątku chodzi. Taki trochę aferancki charakter ma ten filmik, bo przecież nikt do niczego nie zmusza. Chcę kupić flaszkę za 25 PLN to kupuję. Chcę kupić flaszkę za 100 PLN to kupuję. Póki nie narzucam komuś mojego wyboru, to chyba nie ma w tym nic złego? Prawda?
Czy złe jest to, że mamy wybór? Że możemy wybrać między wędką za 1 PLN, a 10 000 PLN? Uważam, że nie. To, że mamy wybór, to świetna sprawa.
Czy złe jest to, że ktoś z nas kupuje wędkę za 1 PLN, a ktoś za 10 000 PLN? Uważam, że nie. Różnice w zarobkach były, są i będą. Ja nikomu nie patrzę w portfel, bo i po co? Mam swoje założenia i cele, które chcę osiągnąć i to jest dla mnie motywacją.
Czy złe jest to, że oceniamy kogoś przez pryzmat pieniędzy, zarówno z jednej jak i drugiej strony? Uważam, że tak. Skoro mam za mało pieniędzy, to robię staram się by mieć więcej. W drugą stronę ta zasada raczej nie działa, bo przecież fajniej jest mieć milion niż pół miliona (przykład), nieprawdaż? Ale nigdy nie można oceniać innych przez pryzmat posiadania, bo to bardzo płytka ocena. Takie jest moje zdanie.
Dawne czasy? Pewnie, było super! Ale przecież teraz też jest super! Jak chcę powędkować w "luksusowych" warunkach, to jadę na wodę komercyjną. Dojadę na miejsce autem, ryby są, warunki też, a nawet i zimne piwko sobie zamówię. Żyć nie umierać. Jak chcę jechać w miejsca z mojej młodości to jadę nad Nidę i... jest tak samo jak było 15 - 20 lat temu! Ba! Jest nawet bardziej dziko, bo nikt już łąk nie kosi, krów nie wypasa a i pól nie uprawia. Mówię o tych samych miejscach, kiedy jako szczeniak z kijem spinningowym Germina łowiłem na spławik.
Panowie... dzisiaj już Darek (Logarytm) prosił by nie dzieliła nas polityka. Ja mam kolejną prośbę... nie dzielmy się poprzez pryzmat portfela, marek na J czy na D, łowisk na jakich łowimy itd. Ja uwielbiam jechać na ryby z samochodem wypakowanym po dach, tak samo jak z wiaderkiem, jedną wędką i chlebakiem na ramieniu. Da się? Uważam, że tak :)
Brawo !!
Generalnie staramy się nie oceniać przez pryzmat posiadania czy też pierwszego wrażenia ale czasem to się dzieje mimo wszystko. Są też pewne stereotypy.
Jeśli zaczepi nas w ciemnej uliczce 3 facetów w białych kołnierzykach i zapyta o godzinę lub poprosi o możliwość skorzystania z naszej komórki nasz mózg odbierze to inaczej niż w analogocznej sytuacji ale z 3 dresami w roli głównej. ;-)
Jednak prawdą jest, że nie ma co dzielić czy wskazywać tego co jest lepsze. Bo nie ma jednej prawdziwej prawdy.
Z pewnością jednak jest lepiej bo jest wybór i są możliwości. A z pewnych rzeczy należy korzystać mimo, że nie korzystało się kiedyś. Choćby mata czy podbierak.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Mnie nie ruszają romantyczne westchnienia takich autorów. Ja patrzę z innej strony całkiem, przede wszystkim praktycznej. Wędkarstwo ma mi sprawiać przyjemność, i nie mam zamiaru przyjmować od kogoś, co mi ma ją sprawiać :)
Ja zadam bardzo proste pytanie. Skoro w Polsce nie ma takiego pędu za 'kasą' jak na Zachodzie szeroko rozumianym, to dlaczego mamy najgorsze wody w Europie? Skąd tyle śmieci nad wodami?
Bo wielu właśnie traktuje wędkarstwo jako coś, co ma się zwracać, nie jako hobby gdzie się inwestuje. Okazuje się więc, że w kraju romantyków jakim jest Polska, gdzie co drugi brzydzi się komercjalizacją, ryb nie ma. Czego to dowodzi? Że jeden z drugim za głupotę uważa kupno czegoś lepszego, bo kasy mu szkoda, ale rybę trzeba wziąć. Oczywiście na browara czy flaszkę nad wodą też musi starczyć. Dla mnie to jest właśnie komercja na swój własny sposób, musi być zysk, należy być na plusie.
Konkluzja moja jest taka. Polak mówi jedno, czyni drugie. Piszę ogólnie, nie myślcie, że do kogoś piję. W dyskusjach wielu jest mądrych, ma recepty, doskonale wiedzą, jak powinno się rządzić Polską, PZW, lokalnie w samorządzie. Ale na wybory nie chodzą, w PZW nic ich nie interesuje.
Dlatego właśnie z moich obserwacji wynika, że ci co więcej dają za sprzęt, markowe rzeczy, najbardziej dbają o wody i ryby, przejmują się tym co się dzieje nad wodami. Romantycy zaś nigdy zazwyczaj nie są związani z działalnością w jakimś kole, mają problem ze wszelkim ograniczaniem wolności, jak górne wymiary, maty, haki bezzadziorowe i tak dalej.
Dlatego ja bym się bardziej skłaniał, aby ludzi nie oceniać po sprzęcie, ale po tym co robią. Ogólnie ci co więcej inwestują w wędkarstwo, czynią wodom najmniej krzywdy i walczą aby było lepiej. Ci zaś co lubią 'minimalizm', wspominają wspaniałe czasy X lat temu. Wtedy kiedy łowiło się łatwo, robiło się co chciało. Problem w tym właśnie, że to 'romantyzm' wykończył polskie wody. Zabrakło w porę komercjalizacji, gdzie ktoś właśnie płaciłby i wymagał. Teraz mamy zbyt niskie składki, jakie są pokłosiem stowarzyszenia, gdzie praca włożona w wody ma pochodzić od jego członków, a tak nie jest. Za 200 zeta wielu żąda cholera wie czego, na dodatek ani myśli uznać się za współwinowajcę obecnego stanu rzeczy.
Co do ciuchów firmowych z logo. Ja mam takie wędkarskie, ponieważ są to rzeczy do mocnego używania. Polówkę z Drennana mam trzy lata, z Prestona cztery. Warto było dać za nie kasę, bo służą dlugo. Zastanawia mnie dlaczego tak wiele osób nie łączy praktyczności tutaj z danymi firmami, tylko myśli o jakimś 'lokowaniu' produktu. Jasne, że można łowić w dreasch lub jakimś moro, ale to nie to samo :D Ja wolę szukać więc tam gdzie jest to proste, wiem przynajmniej, że to jest tego warte. Co się zaś tyczy sprzętu, to tu jest podobnie. Liczy się praktyczność i to co lubimy nad wodą. Ja na przykład lubię mieć dobrze zorganizowane stanowisko, testować, szukać nowych rozwiązań. Mam więc masę przynęt, dipów i innych rzeczy. Są natomiast tacy, co wolą minimalizm, zadowala ich samo łowienie. Nie widzę tu potrzeby rozstrzygania co lepsze i słuszniejsze :D Bo każdy lubi coś innego...
-
Panowie.
W tym wątku zabierałem kilkukrotnie głos, a mam wrażenie, że dalej większość nie wie o czym mówię.
Ja piszę o pasji, o dziecięcym entuzjazmie, o radości czerpanej z pobytu nad wodą, z magii wieczornego ogniska,
poranka czy zmierzchu nad wodą.
Mówię o zachowaniu istoty wędkarstwa, tej iskry która sprawiała że je pokochaliśmy.
O tym by współczesna "sprzętomania" nie zamazała tego obrazu.
By setki wędzisk do wszystkiego, pudełeczek i sitek które "koniecznie" musimy mieć, nie były ważniejsze od prawdziwej wiedzy,
znajomości rybich zachowań i zwyczajów, kontaktu z przyrodą.
Wy tutaj o jakiś podziałach na lepiej zarabiających, lub gorzej.
O tym że usiłujemy udowadniać, że kiedyś, kiedy brakowało wszystkiego na pułkach było lepiej.
A teraz jest prawdziwa wolność i ogromny wybór.
Pisałem wyraźnie. Wielkim wędkarzem może być i starszy człowiek, często zwany "dziadkiem" ze swoją sfatygowaną wędką,
jak i "nowoczesny" obładowany sprzętem, w markowych ciuchach.
Tu liczy się i ma liczyć się pasja, wiedza i miłość do wędkowania.
Chociażby ostatnio zwróciłem uwagę na film Lucia i występującego tam Pana Staszka.
Czy nie podobało mi się, że człowiek, który zapewne z niejednego wędkarskiego pieca chleb jadł, teraz stosuje nowoczesne techniki i metody, przynęty ? Broń Boże.
Właśnie to w nim podziwiałem, jak przełożył posiadaną już wiedzę i był gotów podjąć "nowe wyzwania".
Ale było widać, że wie co robi, i po co to robi.
Nie dla wyglądu, nie dla "fejmu" w internecie.
Źle gdy dla kogoś wędkowanie to jest "szpan" , bo musi dobrze wyglądać nad wodą, czy na You - Tube.
Wiedzy natomiast brak, sprzętu i jego zalet i tak nie wykorzysta, bo nie wie naprawdę po co go ma.
Ale ważne, że fajnie , "profesjonalnie" wygląda. No bo teraz wszyscy mają.
Chodziło mi i jak myślę autorowi filmu o przerost formy nad treścią.
Na co gościu wbija się w spodniobuty, skoro i tak w nich nie brodzi, bo na danych miejscówkach nie ma zupełnie takiej potrzeby.
Ale przecież kupił - "takie ładne, amerykańskie " :) ;)
Chłopaczek dostaje echosondę, ale nie wie jak zinterpretować wykresy, obraz.
Nie wie w ogóle co widzi i gdzie szuka.
To tak jakby "karpiarz" używał łódki do wywożenia zestawów, a zbiornik jest malutki, śmiało można łowić z rzutu.
No ale "prawdziwy karpiarz" musi mieć i używać łódki zanętowej.
Firmy wciskają nam wiele rzeczy mówiąc : to musisz mieć, bez tego nie złowisz ryby życia.
Nie będziesz łowcą okazów.
No bo teraz "wszyscy" chcą łowić okazy - karpie, amury, sumy, wielkie liny i leszcze.
Każdy " musi " pochwalić się na fejsie, instagramie, You - Tubie czy forum, wielkimi rybami.
Ile osób celowo teraz łowi kiełbie, jelce ( nie na żywca ) inne niewielkie ryby, tylko dla samej przyjemności, frajdy z łowienia.
Kiedyś cieszyły nas każde ryby ( kiedy łowiliśmy jako dzieciaki - każda ryba, każdy nowy gatunek ), a teraz często jesteśmy zawiedzeni.
No bo teraz, bez choć 3 kilowego karpia wstyd się pokazać :)
A chodzi o radość, a nie zawód - bo nie złowiłem okazu, nie mam czym się pochwalić przed kolegami, czy w internecie.
Nie ma nic złego w radości z złowionego okazu, ani z nowej wędki, czy sprzętu.
Ale jeśli czegoś używasz, stosujesz to dlatego że wiesz co robisz ( wiadomo, że każdy kiedyś się uczy, ale nie o tym mowa ), a nie dlatego że tak wypada, że tak jest w modzie, a w sklepie powiedzieli że "mus to mieć" :) ;)
-
Odnoście radości z łowienia, wczoraj obejrzałem z otwartą gęba, jest fun z łowienia, do tego spławik i jezioro czyli to co sam najbardziej lubię
-
Wiecie co, może mam szczęście ale ja jakoś tego szpanu o kolorowych fatałaszków nad wodą nie spotykam. Pewnie dlatego, że na Mazurach trudno złowić rybę, z którą w kolorowej koszulce można przyszpanować na fejsie :) Może na takich komercjach gdzie można faktycznie trafić potwora jest inaczej, ale nad wodami PZW na szczęście panuje bardziej romantyczny klimat :)
-
Mnie nie ruszają romantyczne westchnienia takich autorów. Ja patrzę z innej strony całkiem, przede wszystkim praktycznej. Wędkarstwo ma mi sprawiać przyjemność, i nie mam zamiaru przyjmować od kogoś, co mi ma ją sprawiać :)
Ja zadam bardzo proste pytanie. Skoro w Polsce nie ma takiego pędu za 'kasą' jak na Zachodzie szeroko rozumianym, to dlaczego mamy najgorsze wody w Europie? Skąd tyle śmieci nad wodami?
Bo wielu właśnie traktuje wędkarstwo jako coś, co ma się zwracać, nie jako hobby gdzie się inwestuje. Okazuje się więc, że w kraju romantyków jakim jest Polska, gdzie co drugi brzydzi się komercjalizacją, ryb nie ma. Czego to dowodzi? Że jeden z drugim za głupotę uważa kupno czegoś lepszego, bo kasy mu szkoda, ale rybę trzeba wziąć. Oczywiście na browara czy flaszkę nad wodą też musi starczyć. Dla mnie to jest właśnie komercja na swój własny sposób, musi być zysk, należy być na plusie.
Konkluzja moja jest taka. Polak mówi jedno, czyni drugie. Piszę ogólnie, nie myślcie, że do kogoś piję. W dyskusjach wielu jest mądrych, ma recepty, doskonale wiedzą, jak powinno się rządzić Polską, PZW, lokalnie w samorządzie. Ale na wybory nie chodzą, w PZW nic ich nie interesuje.
Dlatego właśnie z moich obserwacji wynika, że ci co więcej dają za sprzęt, markowe rzeczy, najbardziej dbają o wody i ryby, przejmują się tym co się dzieje nad wodami. Romantycy zaś nigdy zazwyczaj nie są związani z działalnością w jakimś kole, mają problem ze wszelkim ograniczaniem wolności, jak górne wymiary, maty, haki bezzadziorowe i tak dalej.
Dlatego ja bym się bardziej skłaniał, aby ludzi nie oceniać po sprzęcie, ale po tym co robią. Ogólnie ci co więcej inwestują w wędkarstwo, czynią wodom najmniej krzywdy i walczą aby było lepiej. Ci zaś co lubią 'minimalizm', wspominają wspaniałe czasy X lat temu. Wtedy kiedy łowiło się łatwo, robiło się co chciało. Problem w tym właśnie, że to 'romantyzm' wykończył polskie wody. Zabrakło w porę komercjalizacji, gdzie ktoś właśnie płaciłby i wymagał. Teraz mamy zbyt niskie składki, jakie są pokłosiem stowarzyszenia, gdzie praca włożona w wody ma pochodzić od jego członków, a tak nie jest. Za 200 zeta wielu żąda cholera wie czego, na dodatek ani myśli uznać się za współwinowajcę obecnego stanu rzeczy.
Co do ciuchów firmowych z logo. Ja mam takie wędkarskie, ponieważ są to rzeczy do mocnego używania. Polówkę z Drennana mam trzy lata, z Prestona cztery. Warto było dać za nie kasę, bo służą dlugo. Zastanawia mnie dlaczego tak wiele osób nie łączy praktyczności tutaj z danymi firmami, tylko myśli o jakimś 'lokowaniu' produktu. Jasne, że można łowić w dreasch lub jakimś moro, ale to nie to samo :D Ja wolę szukać więc tam gdzie jest to proste, wiem przynajmniej, że to jest tego warte. Co się zaś tyczy sprzętu, to tu jest podobnie. Liczy się praktyczność i to co lubimy nad wodą. Ja na przykład lubię mieć dobrze zorganizowane stanowisko, testować, szukać nowych rozwiązań. Mam więc masę przynęt, dipów i innych rzeczy. Są natomiast tacy, co wolą minimalizm, zadowala ich samo łowienie. Nie widzę tu potrzeby rozstrzygania co lepsze i słuszniejsze :D Bo każdy lubi coś innego...
A mi się nasuwa taka konkluzja : Lucjan, przy pełnym szacunku, wybacz, ale przeczysz sam sobie.
Dotyczy to Twojej wypowiedzi w akapicie od 3 - 5. :D
Dalsza moja konkluzja : skąd u Ciebie takie lekceważenia romantyzmu ? W jednym masz rację - romantyzm i komercjalizacja nie idą w parze. Choć wydawać by się mogło, że romantyczne nastawienie powinno cechować szczególnie takich konsumentów natury, jakimi są wędkarze. Ale to nie znaczy, że nie mogą współistnieć obok siebie. Romantycy to marzyciele, ale często niezaradni życiowo. Realiści są bardziej pragmatyczni. Radzą sobie w życiu doskonale. Ale jedni i drudzy zazdroszczą sobie czegoś czego im akurat brakuje.
Dzisiaj, w realnym życiu brakuje miejsca na romantyczne marzenia. Przez co ? Poprzez powszechnie lansowany " wyścig szczurów " !
Niestety większość, choć psioczy na to, daje się wciągać w tą machinę. Nazywając to jeszcze wolnością ! :o :( Zdrowia Zyczę :D Złość urodzie szkodzi :D :D :D Można sobie przy tym narobić zmarszczek mimicznych i na starość nie zlikwiduje się ich :D Wiem to z własnego przykładu ;)
-
.....
Dlatego właśnie z moich obserwacji wynika, że ci co więcej dają za sprzęt, markowe rzeczy, najbardziej dbają o wody i ryby, przejmują się tym co się dzieje nad wodami. Romantycy zaś nigdy zazwyczaj nie są związani z działalnością w jakimś kole, mają problem ze wszelkim ograniczaniem wolności, jak górne wymiary, maty, haki bezzadziorowe i tak dalej.
...............
Lucjan doprawdy, skąd Ci przyszło do głowy że "romantycy" mają z tym problem.
Jak możesz mówić, że ktoś, kogo pasją jest przyroda i wędkarstwo - które bynajmniej nie jest nastawione na wynik
(Bycie zawsze lepszym, skuteczniejszy od innych), są odpowiedzialni za wyjałowienie polskich wód ?
Zrównujesz pazernych, pozbawionych wartości etycznych grabieżców wód z osobami o wrażliwej duszy ?
Gdzież u takich osób romantyzm, gdzie miejsce na kontemplację piękna przyrody, uroków wędkowania.
Dziwaczne zestawienie.
Czy muszę wydać "kupę sieki " by dbać o wody, by przejmować się ich stanem. ???
Kolejna osobliwość.
Wydałem przez ostanie 2 lata naprawdę dużo pieniędzy i nie ma to zupełnie związku z moim spojrzeniem na stan wód.
Chyba, że chcesz powiedzieć, że ktoś kto wydaje tyle pieniędzy, o te wody musi dbać, bo inaczej po co to wszystko.
Gdzież w tym wszystkim była w ogóle krytyka markowego, praktycznego i użytecznego sprzętu ?
Nijak nie mogę się tego dopatrzyć.
Myślę, że ja o jednym, ty o innym.
Nie potrafię chyba jaśniej :)
Nie odniósłbym się w ogóle do Twoich słów, które mam wrażenie nijak się mają do tego co pisałem w tym wątku.
Skoro jednak używasz i podnosisz dziwne argumenty.
Mówimy o różnych zupełnie sprawach.
W tym co pisałem nie było jakiejkolwiek krytyki Twoich poczynań, twej wizji zmian, bo o to Ci chyba chodziło zabierając tu głos.
Ależ Lucjanie, nie o maty tu chodzi, nie o haki bezzadziorowe, ani o okresy i wymiary, nie o zasadę złów i wypuść.
Niech to wszystko będzie, daj Boże jeśli to się wszystko się tak zmieni.
Zaprawdę "chłop swoje, baba swoje".
Bez urazy.
-
Radku :bravo: :bravo: :bravo: przy otwartej kurtynie :D No, " z ust mi to wyjąłeś " :D Leci :thumbup:
Jednak, żeby w pełni zrozumieć o czym my piszemy, nie można być zacietrzewionym :D
-
Chodziło mi i jak myślę autorowi filmu o przerost formy nad treścią.
Pytanie co dla niektórych jest tą treścią.
Nie dla wszystkich wędkarstwo to musi być hobby i pasja.
Dla niektórych to może być sport. A jak to w sporcie bywa liczy się tylko podium czyli wynik.
A na wynik mają wpływ jak wiemy najmniejsze detale łącznie z wygodą łowiącego.
-
Chodziło mi i jak myślę autorowi filmu o przerost formy nad treścią.
Pytanie co dla niektórych jest tą treścią.
Nie dla wszystkich wędkarstwo to musi być hobby i pasja.
Dla niektórych to może być sport. A jak to w sporcie bywa liczy się tylko podium czyli wynik.
A na wynik mają wpływ jak wiemy najmniejsze detale łącznie z wygodą łowiącego.
Masz rację, ale Radkowi nie chodziło o wyczyn, gdy otwierał ten wątek :D
A swoją drogą, to czy naprawdę nie zdarza się tak, że przy nagłym zrywie z krzesła te wszystkie karuzele " idą w drobny mak " ? :D
-
A po co się zrywać?
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Np. ucina Cię pod łopatkę końska mucha :D
-
Np. ucina Cię pod łopatkę końska mucha :D
E tam, lepiej gdyby to była mucha hiszpańska ;) ;) ;)
-
To ona tnie pod łopatkę :o Popatrz całe życie człowiek się uczy i pozostaje głupim :P
-
Co do biegania w spodenkach i łapania koników polnych to pamiętam to bardzo dobrze.
- Gęba spalona od słońca że skóra schodziła nawet z czubka głowy.
- Nogi poparzone przez pokrzywy a od czasu do czasu kleszcz.
- No i wisienka na torcie czyli komary >:O
- A jak już człowiek się rozsiadł nad wodą to wyszła chmura i albo uciekał przed deszczem albo wracał mokry.
Należy też wspomnieć bazarkowe wędki o masie 1kg plus skręcający żyłkę kołowrotek 0,5 kg i żyłki które miały tyle wytrzymałości ile grubości czyli 0,20mm wytrzymywała 2kg.
I za czym tu tęsknić?
Jedyne co bym chciał aby wróciło z tamtych czasów to ilość ryb w polskich wodach.
-
Radek założył całkiem niewinny, spontaniczny temat. Skopaliście go chłopcy. :facepalm:
-
Co do biegania w spodenkach i łapania koników polnych to pamiętam to bardzo dobrze.
- Gęba spalona od słońca że skóra schodziła nawet z czubka głowy.
- Nogi poparzone przez pokrzywy a od czasu do czasu kleszcz.
- No i wisienka na torcie czyli komary >:O
- A jak już człowiek się rozsiadł nad wodą to wyszła chmura i albo uciekał przed deszczem albo wracał mokry.
Należy też wspomnieć bazarkowe wędki o masie 1kg plus skręcający żyłkę kołowrotek 0,5 kg i żyłki które miały tyle wytrzymałości ile grubości czyli 0,20mm wytrzymywała 2kg.
I za czym tu tęsknić?
Jedyne co bym chciał aby wróciło z tamtych czasów to ilość ryb w polskich wodach.
Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu :D Szkoda :P
-
Co do biegania w spodenkach i łapania koników polnych to pamiętam to bardzo dobrze.
- Gęba spalona od słońca że skóra schodziła nawet z czubka głowy.
- Nogi poparzone przez pokrzywy a od czasu do czasu kleszcz.
- No i wisienka na torcie czyli komary >:O
- A jak już człowiek się rozsiadł nad wodą to wyszła chmura i albo uciekał przed deszczem albo wracał mokry.
Należy też wspomnieć bazarkowe wędki o masie 1kg plus skręcający żyłkę kołowrotek 0,5 kg i żyłki które miały tyle wytrzymałości ile grubości czyli 0,20mm wytrzymywała 2kg.
I za czym tu tęsknić?
Jedyne co bym chciał aby wróciło z tamtych czasów to ilość ryb w polskich wodach.
Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu :D Szkoda :P
Widzę że Jurek chyba najlepiej odczytał me intencje.
Chcę osobiście cieszyć się każdą złowioną rybką, dużą czy małą, podchodzić do wędkowania z takim samym entuzjazmem i podnieceniem co za czasów młodości.
Nie dlatego, że były one takie wspaniałe, ale dlatego iż mnie więcej rzeczy cieszyło, każdy dzień mógł być podniecającą "niespodzianką" i przygodą.
Pasja, wiedza, poznanie ryb, a nie lans przed innymi.
Nie ma cudownych przynęt, zanęt, metod - są tylko mądrzy wędkarze, którzy mogą nowinki właściwie wykorzystać. :)
Temat zdawało mi się niewinny, a tu nagle zostałem wypchnięty na czoło tajemniczej i groźnej formacji "romantyków" - to zapewne z powodu moich wierszy ;), która wyżarła ryby, przeciwna jest zmianom i nie chce angażować się i dbać o wody.
Czuję się jak bym wszedł przez pomyłkę do niewłaściwego mieszkania, albo umówił się z dziewczyną spodziewając się przemiłych chwil, a tu na jej miejsce przyszedł jej brat i spuścił mi łomot. Na dodatek myląc mnie z inną osobą :D
Ps. więcej nie ma co robić wiatru, kto chciał to zrozumiał, kto nie chce, nie zrozumie.
Może piszę w sposób zbyt skomplikowany i niejasny.
Nikogo nie zamierzałem i nie chciałem urazić, nie doszukujcie się tutaj "teorii spiskowych".
-
Co do biegania w spodenkach i łapania koników polnych to pamiętam to bardzo dobrze.
- Gęba spalona od słońca że skóra schodziła nawet z czubka głowy.
- Nogi poparzone przez pokrzywy a od czasu do czasu kleszcz.
- No i wisienka na torcie czyli komary >:O
- A jak już człowiek się rozsiadł nad wodą to wyszła chmura i albo uciekał przed deszczem albo wracał mokry.
Należy też wspomnieć bazarkowe wędki o masie 1kg plus skręcający żyłkę kołowrotek 0,5 kg i żyłki które miały tyle wytrzymałości ile grubości czyli 0,20mm wytrzymywała 2kg.
I za czym tu tęsknić?
Jedyne co bym chciał aby wróciło z tamtych czasów to ilość ryb w polskich wodach.
Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu :D Szkoda :P
Podkopałeś mój autorytet. :facepalm: :P :thumbup:
-
Arku twojego autorytetu podkopać nie zdołam.
To z powodu moich "mętnych i niejasnych wypowiedzi" ;)
Chciałem rzec, że Jurek to świetnie ubrał w słowa - w ostatnim swym poście, co ja usiłowałem napisać, czy powiedzieć. :)
Ps. No teraz to zabłysłem, cytowałeś jurka, a ja pomyślałem że odnosisz się do moich słów.
Brawo ja.
-
Za dużo cytatów, w cytatach :) :)
-
Radek, my zrobiliśmy odrobinę gnoju, w tak zacnym wątku, w którym nagnojono :P A co tam. Niech będzie. Wychodzimy na prostą.
-
Temat zdawało mi się niewinny, a tu nagle zostałem wypchnięty na czoło tajemniczej i groźnej formacji "romantyków" - to zapewne z powodu moich wierszy ;), która wyżarła ryby, przeciwna jest zmianom i nie chce angażować się i dbać o wody.
Spokojnie to tylko żarty na forum.
Wszyscy dobrze wiemy o co chodziło w tym filmie tylko że autor nie umiał dobrze przekazać co miał na myśli.
Chodzi o to że teraz idę na miejscówkę obładowany sprzętem jak żołnierz piechoty morskiej podczas desantu a później pół godziny rozkładam swoje małe centrum dowodzenia.
Kiedyś mając wędkę i wiaderko jak nie miałem brań w jednym miejscu przez 40 min to zwijałem sprzęt i 15 min później łowiłem 200m dalej aż znalazłem ryby. Dzięki temu już jako dzieciak poznałem każdy zakamarek swojej rzeki w promieniu 5 km. Nauczyłem się szukać ryb poznałem ich upodobania w zależności od pogody, pory roku i poziomu wody. I teraz po 30 latach takiego biegania mam już sprzęt którym mogę je skutecznie łowić a nie zacinać 30% brań i nie muszę biegać po miejscówkach.
Ale młodzież tego nie rozumie i myśli jak kupi sobie lepsze wędki niż moje i większy parasol to będzie łowić więcej niż ja.
-
Światełko w tunelu.
Ale chce przy tym to zaznaczyć - nawiązując do innego tematu - filmu Lucia i Pana Stanisława.
Centrum dowodzenia nie przeszkadza, gdy ma się wiedzę, chce się uczyć ,ale jest się prawdziwym, naturalnym, nikogo nie udaje.
A NIE PRZYKŁADOWO karpiarz, który z karpiarstwa ma tylko namiot, łódki zanętowe i "chodniczki pod wędkami" aby się nie ubrudziły :) ;)
Wiedzy brak, ale za to "zajebiście" wygląda. :) ;)
Przepraszam za przekleństwo.
-
Widzisz Radek, tylko że gdyby Pan Stach nie posiadał stanowiska dowodzenia, to jego przesłanie w ogóle by nie usłyszano. I tu jest prawdziwy problem.
-
Przesadziłeś Jurek. Ja słuchałem człowieka z wiedzą i podejściem do hobby. I to raczej ja w tamtym wątku zwróciłem uwagę na wyposażenie P. Stacha. A To Lucio na filmie pytał o jego Feedery.
-
Absolutnie mie podejrzewałbym o takie nastawienie akurat Ciebie Arku :D
-
Absolutnie mie podejrzewałbym o takie nastawienie akurat Ciebie Arku :D
I słusznie mój starszy forumowy kolego. ;) Lubię i nie mam nic przeciw jak kopniesz mnie czasem w kolano. :bravo: :beer: :thumbup:
-
A moim zdaniem wysokiej klasy centrum dowodzenia P. Stacha właśnie zniekształciło przekaz.
A Lucio zamiast pytać się o sprzęt powinien zapytać się o odległość i głębokość na jakiej łowi albo o rodzaj dna.
-
Swistek, ale nie obwiniaj Lucia o ten Wtręt. Jak pisałem, to ja zwróciłem uwagę że starszy pan ma wypasione stanowisko. Tak jak i Ja zadałem że łowi na Feedery Trabucco Supreme. Cesarzowi, co Cesarskie.
-
Nawet nie sądziłem, że tak rozwinie się dyskusja na temat wypowiedzi tego gościa z filmiku. Przecież to gawędziarz, który nie miał żadnych złych intencji. Na innych filmach też sobie opowiada rozmaite historie. W tej chciał opowiedzieć o swojej wizji wędkarstwa, o tęsknocie za dziczą, której jest coraz mniej, o przesadzie, którą cechuje się wielu tzw. sprzętowców (lecz nie zarzucał nikomu, że łowi na super sprzęt - on raczej ironicznie odnosił się do wędkarzy ulegających modom i do producentów reklamujących swoje wyroby jako sprzęt, który będzie łowił za wędkarza). Facet ma łódkę, pływa po Wiśle, jest minimalistą sprzętowym, nie łowi zbyt wiele i cieszy się z obcowania z przyrodą. I co w tym złego? To dokładnie tak jak ja, tyle, że ja łódki nie mam. Jasne, może się to nie podobać. Lecz dlaczego ma się podobać postawa jemu przeciwna?
-
Najwyraźniej ten gościu poruszył drażliwy temat.
O ile dobrze pamiętam wtrącił coś o starszyźnie że się wycofała i nie naprowadza młodzieży na właściwą drogę.
Zobaczcie obecne kanały wędkarskie na yotube. Jakie są schematyczne.
- Wędkarz zajeżdża nad wodę rozkłada wędki oczywiście 5min opowiada o nich, jakiej firmy kołowrotek a jakiej kij o jakiej akcji i wyrzucie.
- Później prezentuje zanęty oczywiście z podaniem firmy. Miesza te zanęty z glina i 10 razy przesiewa przez trzy sita co zajmuje 10 min
filmu jakby to była najważniejsza rzecz jaka trzeba zrobić bo bez tego nic nie złowi.
- Oczywiście nie może zabraknąć prezentacji zestawu i instrukcji jego wiązania.
- Kolejny etap to prezentacja co najmniej 10 rodzajów przynęt różnych firm albo co lepsze własnej produkcji które można kupić w jego
sklepie
- W końcu zarzuca zestawy i pokazuje brania i hol kilku ryb
- na koniec krótkie podsumowanie jak to dzisiaj ryba brała i co złowił albo nie brała bo oczywiście było załamanie pogody.
A ja się pytam gdzie w tym wszystkim są rzeczy najważniejsze czyli.
- czym kierował się przy wyborze miejscówki
- Na jakiej głębokości i odległości łowił
- jakie było ukształtowanie i rodzaj dna
- jaka mniej więcej temperatura wody
- jakie ciśnienie albo jaka pogoda w ostatnich dniach
- jak często przerzucał zestawy i donęcał
Nic dziwnego że ludzie zaczynający przygodę z wędkarstwem po obejrzeniu kilku takich filmów myślą że to sprzęt i zanęta łowi ryby.
-
Kupcie se kabriolet kurna.
Wiem o czym mówicie, ale za przeproszeniem, piepszenie jak to kiedyś było fajnie.
Ja za każdym razem nie śpię po nocach przed wyjazdem na ryby. Za każdym razem nie śpię po nocy i wstaje za wcześnie obmyślając strategie na poranek. Macie pretensje, że narzędzie staje się ważniejsze od jego funkcji.
Racja. Kult marki, kult posiadania przewyższa doznania, emocje i to coś co dotyka wnętrza, uczuć, duszy.
To jest to uczucie, kiedy uświadamiasz sobie, że wędkarstwo było wielką przygodą, nieustannym poznawaniem, odkrywaniem tajemnic.
Czyżby nic nowego nie było do odkrycia? Czy już nie rajcuje cie to tak jak kiedyś. Czegoś zabrakło?
Może wiedza nie pozwala Wam odkrywać nowego. Może jest jej nadmiar?
Może straciliście tą dziecięcą niewinność i czujecie jej brak?
Czemu nie odrzucić tego co poznane i iść na przekór wiedzy? Spróbować czego zgola odmiennego od utartych schematów?
Czegoś szalonego.
Czasy się zmieniły. Jesteśmy w złotym wieku demokracji konsumcyjnej. Jest inny sposób przekazu. Sami to kreujemy. Większe ryby, lepszy sprzęt, bardziej rozpoznawalne marki w wędkarstwie. Marketing wpoił nam, że marka znaczy być.
Że to jest sposób życia, spełniania się, realizowania pasji. Zewsząd dobiega nas przekaz medialny. Wiedza informacje marki.
Dysonans dotyka poprzez nieustanny miks wiedzy połączony z marketingiem.
Weź pan kurna spławik, robaki i wiaderko z zanętą, na którym później będzie można usiąść. To jest to czego brakuje. Prostota obcowania z naturą bez nieustannej wtłaczanej nam chęci posiadania rzeczy, bez której nie możemy się obejść.
To jest kwintesencja wędkarstwa.
Ty sam nad wodą bez całego świata który na codzień Cię otacza. Z jednym i tylko jednym problemem do rozwiązania. Dlaczego nie biorą tak jak powinny. A jak nie biorą to huk z tym. Ważne że masz ta godzinę, dwie, czy nawet sześć, kiedy tamten świat się nie liczy.
Czujecie dysonans między pragnieniami, a rzeczywistością. Świat się nie zmienił. Zmieniliście się Wy.
I jeszcze dodam małą dygresje po edicie <-!!!
To w Was leży przekazanie światu tego co jest najważniejsze. Koniec piepszenia, czas robienia. Weźcie pod skrzydła tych młodych raczkujących w temacie wędkarstwa. To im powinniście zaszczepić to pragnienie, to dążenie do poznania przyczynowościo-skuteczności i poszanowania natury.
Jeśli Wy/My tego nie zrobimy, zrobi to youtube.
Tak sobie wyobrażacie przyszłe wędkarstwo?
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Absolutnie mie podejrzewałbym o takie nastawienie akurat Ciebie Arku :D
I słusznie mój starszy forumowy kolego. ;) Lubię i nie mam nic przeciw jak kopniesz mnie czasem w kolano. :bravo: :beer: :thumbup:
Zle sformułowałem swoją tezę ; powinna ona brzmieć : " ....mało kto by zwrócił uwagę ... " :D
-
>:(
Nawet nie sądziłem, że tak rozwinie się dyskusja na temat wypowiedzi tego gościa z filmiku. Przecież to gawędziarz, który nie miał żadnych złych intencji. Na innych filmach też sobie opowiada rozmaite historie. W tej chciał opowiedzieć o swojej wizji wędkarstwa, o tęsknocie za dziczą, której jest coraz mniej, o przesadzie, którą cechuje się wielu tzw. sprzętowców (lecz nie zarzucał nikomu, że łowi na super sprzęt - on raczej ironicznie odnosił się do wędkarzy ulegających modom i do producentów reklamujących swoje wyroby jako sprzęt, który będzie łowił za wędkarza). Facet ma łódkę, pływa po Wiśle, jest minimalistą sprzętowym, nie łowi zbyt wiele i cieszy się z obcowania z przyrodą. I co w tym złego? To dokładnie tak jak ja, tyle, że ja łódki nie mam. Jasne, może się to nie podobać. Lecz dlaczego ma się podobać postawa jemu przeciwna?
O, to jest pytanie ! Jeśli sobie życzysz, to na priv napiszę. Ci kwintesencję teorii względności w 1 zdaniu. :D :D ;)
-
@Świtek - :thumbup: za całokształt :D tylko dodam, że są jeszcze ludzie, którzy unikają tego marketingowego chłamu i mają wysoką oglądalność, na szczęście :D
@katmay - :thumbup: za. " mea culpa. " :bravo:
@Arunio - :thumbup: za nie kopanie starego konia :D :D :D
-
Odnoście radości z łowienia, wczoraj obejrzałem z otwartą gęba, jest fun z łowienia, do tego spławik i jezioro czyli to co sam najbardziej lubię
Tak, to jest właśnie to :D :bravo:
Wcześniej mi to umknęło w tym wątku.
-
Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu :D Szkoda :P
Jurek, nie zrozumiałeś mnie, ale spoko (nie zgadzasz się ze mną w większości moich wpisów). Przede wszystkim każdego cieszy co innego. Tutaj bardzo często spotykam się z mocnymi ocenami (na przykład ostre dowalanie komercjom), ale dziwi mnie to, że ktoś podchodzi do tematu przez pryzmat swojego nastawienia, wieku i wspomnień. Bo jasne, że najlepsze wyprawy to te co był x lat temu... Ale za 20 lat romantyzmem dla mnie będa wyprawy z dzisiaj, nieprawdaż?
Każdy łowi inaczej i lubi co innego. Mam znajomych, co interesują się głównie wyczynem, i łowienie dla nich bez adrenaliny jaką daje start w zawodach jest pozbawione przyjemności, innych kreca karpiówki z alarmami i taki typ łowienia, są fani spławika. Dla każdego z nich 'romantyzm' to coś innego.
A wyścig szczurów? Według mnie to przesada, nie wiem czy mozna tu o takowym pisać. To takie dopisywanie obecnemu nowemu wędkarstwu złych cech jakie przyszły ze zmiana ustrojową i bogaceniem się społeczeństwa. Wyścig szczurów - macie to w pracy? Na pewno nie mieliście tego 10, 20 czy 30 lat temu? Jak się to przejawia w wędkarstwie? Czy dążenie do bycia skutecznym to wyścig szczurów? :D
Ja ostatnio spędziłem bardzo miło czas na dwóch wyprawach w Polsce, dla mnie to była kwintesencja 'romantyzmu'. Mojego romantyzmu :) Świetne towarzystwo, łowienie jakie lubię. Mnie nie cieszy to dokładnie, co cieszy pana X lub Y, więc to był mój romantyzm. Jeżeli więc ktoś przypisuje temu jakieś dziwne rzeczy, to się lekko oburzam. Tak jak z komercjami. Są osoby, co uważają, że łowienie na nich jest 'niegodne'.Ale niby dlaczego? Wędkarstwo ma dawać frajdę, i jeżeli komuś daje akurat łowienie na komercji, to w czym problem? :)
A nowe rzeczy, nowinki? Ja tam uwielbiam przyjść na nockę, zarzucić zestawy i włączyć alarmy. Dźwięk jaki daje branie to dla mnie poezja. Jasne - może komuś to przeszkadza i lepiej się sprawdza 'bombka' - ale mnie akurat cieszy coś takiego :)
W tym wszystkim bardziej dostrzegam raczej nostalgię za dawnymi czasami, kiedy byliśmy młodzi. Ale dam sobie rękę uciąć, że więcej niż połowa z nas, przeniesiona 20 lat wstecz, wcale nie czułaby się dobrze, z cienkim sprzętem, brakiem wielu przynęt, dymaniem na ryby rowerem marki Jubilat, ważącym tyle co cztery rowery dzisiaj ;) Po prostu - najlepiej jest tam gdzie na s nie ma :D A może lepiej starać się chwytać chwilę, cieszyć tym co mamy przed nosem, cieszyć z pobytu nad wodą?
Bo schemat jest taki. Wielu z nas, myśli o tym co będzie robić jak będzie owić za dzień lub dwa, na rybach myśli co będzie robić wieczorem lub co by było gdyby zrobiła coś inaczej. Efekt jest taki, że zawsze jesteśmy myślami albo w przyszłości, albo w przeszłości, nie ma nas natomiast 'tu i teraz'. I to jest właśnie tęsknota za tym co było dawniej, za tym przeżywaniem rzeczy na bieżąco. Nie chodzi do końca o sprzęt, ciuchy, maty czy inne rzeczy. żyjemy przeszłością lub przyszłością, zapominając o prozaicznym cieszeniem się z tego co mamy teraz. Tak właśnie było dawniej, jak byliśmy młodzi. Sam się często na tym łapię, i zawsze staram to prostować :)
-
Moim zdaniem facet ma trochę racji, ale też nie do końca. Komercja jest coraz większa, to normalne. Takie są czasy natomiast ilość wędkarzy jednak zmniejsza się. Poza tym ludzie robią co chcą bo są wolni. Przy mnie facet w sklepie wędkarskim zapłacił 5000 funtów i wielu by powiedziało, że facet ma coś nie tak z głową. Dwa dni później jechałem na ryby, wstałam nad ranem w niedzielę i zobaczyłem typa w przerobionym rocznym BMW z głośnym tłumikiem. I tak sobie pomyślałem kto ma większego świra ten wędkarz, który wydał 5000 funtów czy ten człowiek, który wydał więcej na samochód żeby nim nad ranem hałasować...
-
Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu :D Szkoda :P
Jurek, nie zrozumiałeś mnie, ale spoko (nie zgadzasz się ze mną w większości moich wpisów). Przede wszystkim każdego cieszy co innego. Tutaj bardzo często spotykam się z mocnymi ocenami (na przykład ostre dowalanie komercjom), ale dziwi mnie to, że ktoś podchodzi do tematu przez pryzmat swojego nastawienia, wieku i wspomnień. Bo jasne, że najlepsze wyprawy to te co był x lat temu... Ale za 20 lat romantyzmem dla mnie będa wyprawy z dzisiaj, nieprawdaż?
Każdy łowi inaczej i lubi co innego. Mam znajomych, co interesują się głównie wyczynem, i łowienie dla nich bez adrenaliny jaką daje start w zawodach jest pozbawione przyjemności, innych kreca karpiówki z alarmami i taki typ łowienia, są fani spławika. Dla każdego z nich 'romantyzm' to coś innego.
Doprawdy Lucjanie : Można mieć różne wizje romantyzmu, ale zawody wędkarskie i romantyzm.
Jedno pasuje do drugiego jak pięść do nosa.
Zarówno film, który był inspiracją wątku, jak i moje wszystkie tu wpisy, tak jak i wpisy Jurka nigdy nie były wymierzone w Ciebie.
No może, poza ostatnią uwagą Jurka, która być może mogła być tak odebrana.
Ale sam to sprowokowałeś pisząc dziwaczne rzeczy i porównując wrażliwe i pełne pasji osoby z "rzeźnikami" z nad wód.
Którzy to mają być oporni na zmiany, niczym się nie przejmują, a na pewno nie stanem naszych wód.
Nie wiem czemu w tak niewinnym wątku, znalazłeś treści, które mają Ciebie atakować.
Nie ma ich tam !
Nie zrozumiałeś przesłania i nie przeczytałeś uważnie wpisów.
Za to szukasz na siłę spisków i wrogów, tam gdzie ich nie ma.
Bycie wrażliwym a przewrażliwionym, to dwie różne sprawy.
Już pisałem wątek o czym innym, Ty zaś o czymś innym.
Gdzie tu atak na komercje, gdzie na nowoczesne metody.
Już kolega Logarytm niezwykle trafnie odczytał film. Można by pomyśleć, że już wszystko jasne.
Ale nie... Musisz mieć ostatnie słowo, jakby ktoś podważał twój autorytet i twoją wielką pracę.
Nic takiego się nie dzieje. Ja tu tego nie widzę, ale może nie umiem patrzeć.
Może jestem naiwny. Nie chce mi się już o tym pisać, krew w piach.
Ps. Nie mam ochoty na "podjazdowe wojenki".
Nie mieszajcie mnie do tego.
Jak chcesz sobie wojować z Jurkiem, to wojuj, choć zupełnie niepotrzebnie.
Żałowałbym natomiast, gdyby w ich wyniku wartościowy, fajny facet odszedł z forum.
-
Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu :D Szkoda :P
Jurek, nie zrozumiałeś mnie, ale spoko (nie zgadzasz się ze mną w większości moich wpisów). Przede wszystkim każdego cieszy co innego. Tutaj bardzo często spotykam się z mocnymi ocenami (na przykład ostre dowalanie komercjom), ale dziwi mnie to, że ktoś podchodzi do tematu przez pryzmat swojego nastawienia, wieku i wspomnień. Bo jasne, że najlepsze wyprawy to te co był x lat temu... Ale za 20 lat romantyzmem dla mnie będa wyprawy z dzisiaj, nieprawdaż?
Każdy łowi inaczej i lubi co innego. Mam znajomych, co interesują się głównie wyczynem, i łowienie dla nich bez adrenaliny jaką daje start w zawodach jest pozbawione przyjemności, innych kreca karpiówki z alarmami i taki typ łowienia, są fani spławika. Dla każdego z nich 'romantyzm' to coś innego.
A wyścig szczurów? Według mnie to przesada, nie wiem czy mozna tu o takowym pisać. To takie dopisywanie obecnemu nowemu wędkarstwu złych cech jakie przyszły ze zmiana ustrojową i bogaceniem się społeczeństwa. Wyścig szczurów - macie to w pracy? Na pewno nie mieliście tego 10, 20 czy 30 lat temu? Jak się to przejawia w wędkarstwie? Czy dążenie do bycia skutecznym to wyścig szczurów? :D
Ja ostatnio spędziłem bardzo miło czas na dwóch wyprawach w Polsce, dla mnie to była kwintesencja 'romantyzmu'. Mojego romantyzmu :) Świetne towarzystwo, łowienie jakie lubię. Mnie nie cieszy to dokładnie, co cieszy pana X lub Y, więc to był mój romantyzm. Jeżeli więc ktoś przypisuje temu jakieś dziwne rzeczy, to się lekko oburzam. Tak jak z komercjami. Są osoby, co uważają, że łowienie na nich jest 'niegodne'.Ale niby dlaczego? Wędkarstwo ma dawać frajdę, i jeżeli komuś daje akurat łowienie na komercji, to w czym problem? :)
A nowe rzeczy, nowinki? Ja tam uwielbiam przyjść na nockę, zarzucić zestawy i włączyć alarmy. Dźwięk jaki daje branie to dla mnie poezja. Jasne - może komuś to przeszkadza i lepiej się sprawdza 'bombka' - ale mnie akurat cieszy coś takiego :)
W tym wszystkim bardziej dostrzegam raczej nostalgię za dawnymi czasami, kiedy byliśmy młodzi. Ale dam sobie rękę uciąć, że więcej niż połowa z nas, przeniesiona 20 lat wstecz, wcale nie czułaby się dobrze, z cienkim sprzętem, brakiem wielu przynęt, dymaniem na ryby rowerem marki Jubilat, ważącym tyle co cztery rowery dzisiaj ;) Po prostu - najlepiej jest tam gdzie na s nie ma :D A może lepiej starać się chwytać chwilę, cieszyć tym co mamy przed nosem, cieszyć z pobytu nad wodą?
Bo schemat jest taki. Wielu z nas, myśli o tym co będzie robić jak będzie owić za dzień lub dwa, na rybach myśli co będzie robić wieczorem lub co by było gdyby zrobiła coś inaczej. Efekt jest taki, że zawsze jesteśmy myślami albo w przyszłości, albo w przeszłości, nie ma nas natomiast 'tu i teraz'. I to jest właśnie tęsknota za tym co było dawniej, za tym przeżywaniem rzeczy na bieżąco. Nie chodzi do końca o sprzęt, ciuchy, maty czy inne rzeczy. żyjemy przeszłością lub przyszłością, zapominając o prozaicznym cieszeniem się z tego co mamy teraz. Tak właśnie było dawniej, jak byliśmy młodzi. Sam się często na tym łapię, i zawsze staram to prostować :)
Oj Lucjanie, Lucjanie .....
W większości tematów zgadzam się zTobą. Przecież nie zawsze wchodzę w polemikę. Po prostu czasem irytujesz mnie fomą swoich wypowiedzi. Ale po pierwsze : skoro mnie nie banujesz to jakoś to mężnie znosisz, a po drugie : z satysfakcją stwierdzam, że odnosi to pozytywny skutek, o czym świadczy ostatni Twój wpis ( ten a poprzedni to dwa różne światy ). :bravo: :D
Oczywiście, masz rację, że każdy łowi inaczej i lubo co innego. I - za czym innym tęskni. A ja właśnie tęsknię za emocjami, jakie mi niosło wędkarstwo kiedyś, nie zaś za
tamtym sprzętem. Bo akurat dla mnie moje hobby to nie wyczyn ale właśnie hobby. Wyczynem to dla mnie jest życie we współczesnym świecie a marzy mi się aby moje hobby było panaceum na ten wyczyn, odskocznią, ukojeniem, uspokojeniem. Jestem w wieku gdy sport raczej woli się oglądać niż uprawiać :P
Pisząc o wyścigu szczurów, nie miałem na myśli tylko współczesnego wędkarstwa ale w ogóle nasze czasy.
Dążenie do bycia skutecznym może pprzerodzić się w takowy wyścig, gdy poprzeczka skuteczno$ci jest przesuwana cały czas do przodu. Powoduje to skupianie się na samym mechanizmie tego dążenia, do tego stopnia, że jest się nim omamionym. Jeżeli uznasz to za stosowne, to otwórz nowy wątek w tym właśnie temacie.
Dla mnie spędzenie miło czasu na wyprawach towarzysko-wędkarskich, a spędzenie go nad wodą w ciszy i samotności, gdzie tylko ja i natura, to dwa różne światy. Obydwa bardzo lubię ale moje romantyczne ciągoty zaspokaja tylko ten drugi.
Cieszę się z istnienia łowisk komercyjnych, bo przy przy stanie mojego zdrowia umożliwiają mi uprawianie aktywne mojego hobby, ale jednocześnie bardzo mi tęskno do wędkarstwa traperskiego, które uwielbiałem.
Ty, Lucjanie, jak piszesz, poradziłeś sobie z tymi tęsknotami, .ja jakoś nie potrafię.
-
Mam nadzieję, że tym ostatnim wpisem Jurek wyjaśnił wszystkie niejasności i odegnał ciemne chmury.
Dziękuję Ci Jurku za niego. :)
Chciałem aby ten wątek miał tylko pozytywny oddźwięk i wywołał tylko ciepłe, trochę nostalgiczne uczucia.
Oraz zwrócił uwagę na ważne aspekty - pasję i entuzjazm.
Nikomu nie odbieram pasji, boję się tylko by mnie, czy innych współczesne bajery nie "omamiły".
Ale każdy powinien się rozwijać i wcale nie zamierzam łowić na żyłki z końskiego włosia, a Pan Stanisław z znanego tu już filmu,
pokazał jak połączyć wiedzę, doświadczenie z wykorzystaniem "nowych możliwości".
-
Panowie, ja się nie czuję atakowany bynajmniej ;D Piszę tylko o tym, że 'romantyczność' w wędkarstwie to opcja zależna indywidualnie od każdego z nas. Chęć bycia skutecznym zaś, to nic złego i nie stojąca w ogóle w sprzeczności z takim czymś. Ja myślę, że dobrze jest nie wprowadzać tutaj jakiegoś podziału. Bo dla wielu z nas najlepsze będą sesje kiedy połowiliśmy bardzo dobrze. Cos takiego zapada w pamięć, i za lat 10-15, może być czymś, za czym się tęskni.
Dla mnie wiele 'bajerów' oznacza wygodę i pomaga w łowieniu, w wygodnym spędzaniu czasu nad wodą. A czy minimalizm jest kluczem do 'szczęścia'? Wątpię. Tutaj kluczem jest nasz umysł, to co w nim mamy i jak odbieramy rzeczywistość. Z tego co zauważyłem, do 'bajerów' najwięcej zastrzeżeń mają osoby które ich nie używają :D Podobnie jest z komercjami. Pomijam już fakt, że te się strasznie różnią - jednak niepotrzebnie tutaj pojawiają się mocne oceny. Bo dla jednego siedzenie na łowisku prywatnym to coś zdrożnego, dla drugiego zaś biczowanie pustej wody PZW jest takowym. A przecież wystarczy abyśmy mieli świadomość, że każdego kręcą inne rzeczy :)
-
Oj Lucek.
A jednak ostatnie słowo :D ;)
"Niech Ci będzie na imię Leon" :D
Nikt Cię nie przegada, ale to dobrze, bo gdy Chcesz coś zmienić, zagadać się dać nie możesz.
-
Bardziej staram się łagodzić pewne konflikty i wprowadzać wspólny mianownik pomiędzy wędkarzami, bez dzielenia ich na lepszych lub gorszych, bo ktoś łowi na komercji, ma czapkę z logo, nie używa zanęty za 6 zeta a jakieś lepszej lub korzysta z nowinek technicznych lub ma droższy sprzęt. Nie pomaga to nam we wspólnej walce o 'lepsze jutro'. Jest różnica pomiędzy pokazaniem jak lubimy łowić, a osądami, często uderzającymi w innych bez powodu. Dlatego czasami wbijam w takie dyskusje :D
-
Piszę tylko o tym, że 'romantyczność' w wędkarstwie to opcja zależna indywidualnie od każdego z nas. Chęć bycia skutecznym zaś, to nic złego i nie stojąca w ogóle w sprzeczności z takim czymś. Ja myślę, że dobrze jest nie wprowadzać tutaj jakiegoś podziału. Bo dla wielu z nas najlepsze będą sesje kiedy połowiliśmy bardzo dobrze. Cos takiego zapada w pamięć, i za lat 10-15, może być czymś, za czym się tęskni.
To nie jest "atak" na twoją wypowiedź, ale tak a mała dygresja:
Hmm ....kiedy połowiliśmy dobrze zostaje w pamięci,... otóż tak nie do końca.
Miałem fajny dzień w Grębowie w zeszłym sezonie, gdy byliśmy na całorodzinnym wyjeździe, czyli ja, Żona i dwie córeczki.
Połowiłem bardzo fajnie bo złowiłem bodajże 11 karpi od 3 do 6 kg.
Fakt ten pozostał mi w głowie tylko przez to, że byłem z moimi kobitkami.
Dla mnie osobiście najlepszym sezonem i tak pozostanie ten, gdy złowiłem 4 karpie i trzy amury na wodzie PZW przez sezon.
Fakt największy był amur 13,2kg,..... ale to przez sezon, gdy włożyłem w to tyle pracy i zanęty, że szok.
Tak naprawdę to nie wiem w jaki sposób opisać "co mi w duszy gra".
Napiszę tak: Jestem romantykiem wędkarskim, bo te parę ryb, złowionych w zapracowany sposób, z wisienką na torcie w postaci mojej największej dotychczasowej ryby, ma w moim serduszku większą wartość niż parenaście sztuk jednego dnia na komercii.
Jest drugie dno tego mojego pisania.
Drugi raz, nie chciałoby mi się spędzić tyle czasu nad wodą i tak się przykładać, szukać błędów i takie tam.
Co zostaje to sam fakt, że w dobie początków kulek proteinowych i zestawów dałem radę coś tam wypracować.
Największą nagrodą był komentarz kolegi po złowieniu amura:
"Należało ci się, ale przesadziłeś z wielkością"!
Na komercję troszkę "podpuściło" mnie też to forum!
Posty typu "Czerwiec podsumowanie początku sezonu: 200 karpi...."
Godzę się na to, bo też lubię połowić, ale z romantyzmem to ma mało wspólnego.
Sprzęt to tylko narzędzie, jak samochód.
Jednego stać na taki, drugiego na inny, a to jak się jeździ i tak weryfikuje trasa ....
-
Rozumiem takie uniesienie :) Mnie akurat komercje też nie cieszą tak jak wody klubowe czy 'normalne'. Aczkolwiek nie każdy tak odczuwa :) Ja myślę, że tutaj też zbytnio odnosimy się do słowa 'komercja'. Ja na przykład na Kaczych Dołach przeżyłem świetne chwile, i nie jest to to samo co wizyta na łowisku 'Pod Borem'. Tak samo wiele wód PZW odartych jest z 'romantyzmu'. To są prywatne kwestie ;) Pomyślmy teraz o tym, że ktoś stawia znak równości pomiędzy wszystkimi komercjami, oraz czyni to również z wodami PZW. Tak się nie da po prostu. Taka Batorówka czy Kacze Doły mogą dać 'najwspanialsze' wrażenia, i wcale nie ma na sensu uważać, że lepszą musi być woda PZW.
To co 'w duszy nam gra' jest dla każdego czymś innym, nie wiem jednak czy musi być zależnym od miejsca. Według mnie nie. Jeźeli ktoś uważa, że Milton Lake jest wstrętną komercją, a jakiś bylejaki staw z drobnicą (łowisko pseudo dzikie) jest lepszy, to wg mnie nie wie co mówi. Czcze gadanie i tyle :D
-
Nie ma wątpliwości Lucjan.
Dajmy na to "Karasiowo".
Choć tam nie byłem, to widziałem film WMH i na pewno wielu "romantyków" nie powiedziałoby nie, takiej wodzie.
Pięknej, urokliwej, z normalną nie zachwianą populacją ryby.
Nie brakowałoby mi tam walorów estetycznych i o ile poradziłbym sobie z cwanymi karasiami, także ryb :)
Nikt rozsądny nie stosuje uogólnień.
-
A nowe rzeczy, nowinki? Ja tam uwielbiam przyjść na nockę, zarzucić zestawy i włączyć alarmy. Dźwięk jaki daje branie to dla mnie poezja. Jasne - może komuś to przeszkadza i lepiej się sprawdza 'bombka' - ale mnie akurat cieszy coś takiego :)
W tym wszystkim bardziej dostrzegam raczej nostalgię za dawnymi czasami, kiedy byliśmy młodzi. Ale dam sobie rękę uciąć, że więcej niż połowa z nas, przeniesiona 20 lat wstecz, wcale nie czułaby się dobrze, z cienkim sprzętem, brakiem wielu przynęt, dymaniem na ryby rowerem marki Jubilat, ważącym tyle co cztery rowery dzisiaj ;) Po prostu - najlepiej jest tam gdzie na s nie ma :D A może lepiej starać się chwytać chwilę, cieszyć tym co mamy przed nosem, cieszyć z pobytu nad wodą?
Bo schemat jest taki. Wielu z nas, myśli o tym co będzie robić jak będzie owić za dzień lub dwa, na rybach myśli co będzie robić wieczorem lub co by było gdyby zrobiła coś inaczej. Efekt jest taki, że zawsze jesteśmy myślami albo w przyszłości, albo w przeszłości, nie ma nas natomiast 'tu i teraz'. I to jest właśnie tęsknota za tym co było dawniej, za tym przeżywaniem rzeczy na bieżąco. Nie chodzi do końca o sprzęt, ciuchy, maty czy inne rzeczy. żyjemy przeszłością lub przyszłością, zapominając o prozaicznym cieszeniem się z tego co mamy teraz. Tak właśnie było dawniej, jak byliśmy młodzi. Sam się często na tym łapię, i zawsze staram to prostować :)
Muszę odnieść się do tego fragmentu wypowiedzi :P Po pierwsze ja też uwielbiam łowić z alarmami, nie wyobrażam sobie łowienia z jakimkolwiek wiszącym na żyłce sygnalizatorem bez położenie wędki na elektronice. Bardzo rzadko łowię w stojących wodach z gruntu, bo tu wolę spławik, ale jak już to tylko z alarmem, bo uwielbiam jak wyje podczas odjazdu i jeszcze mogę popatrzeć i posłuchać kilka sekund jak jest odjazd :D
Na rzece z kolei zawsze łowię z grzechoczącymi dzwoneczkami na szczytówkach, choć wybieram te najcichsze. Nie jeżdżę na krócej niż 7-8 godzin a zazwyczaj są to zasiadki od popołudnia do późnego poranka, nie da się przez tyle czasu obserwować szczytówek, tym bardziej, że trzeba też zająć się czymś innym, jak jedzenie, ognisko czy strzeleniu paru fotek o zachodzie czy wschodzie słońca :) A jak jadę na takie kilkanaście godzin to akurat tylko w ten sposób udaje mi się właśnie wyłączyć, oderwać od codzienności po całym tygodniu. Śpiew ptaków, widoki, samotność, żarcie z ogniska, spanie w samochodzie. Do tego jak się siedzi tyle godzin, to zazwyczaj wcześniej czy później w końcu wyje ten alarm albo dzwoni dzwonek ;)