Za czym tu tęsknić ? (Pytasz się) No ja nie tęsknię za sprzętem, ale za marzeniami, za wyobrażeniami, za doznaniami. Za grą wyobrazni, co ta woda też skrywa ?
Za satysfakcją, radością, naiwnością dziecka, za tajemniczością. Akurat to wszystko towarzyszyło mi przy takim sprzęcie, przy tym współczesnym jakoś mniej. Z tego wszystkiego ograbia ten wszechobecny współczesny elektroniczny bajer. Acha, jakoś nie kojarzę żadnego przypadku boleriozy w bliższym i dalszym towarzystwie z tamtych czasów. A przemoczenie kończyło się co najwyżej kilkudniowym przeziębieniem.
Acha, dzięki pokrzywom nie mam reumatyzmu, ale niektórych pozbawiły też i romantyzmu
Szkoda 
Jurek, nie zrozumiałeś mnie, ale spoko (nie zgadzasz się ze mną w większości moich wpisów). Przede wszystkim każdego cieszy co innego. Tutaj bardzo często spotykam się z mocnymi ocenami (na przykład ostre dowalanie komercjom), ale dziwi mnie to, że ktoś podchodzi do tematu przez pryzmat swojego nastawienia, wieku i wspomnień. Bo jasne, że najlepsze wyprawy to te co był x lat temu... Ale za 20 lat romantyzmem dla mnie będa wyprawy z dzisiaj, nieprawdaż?
Każdy łowi inaczej i lubi co innego. Mam znajomych, co interesują się głównie wyczynem, i łowienie dla nich bez adrenaliny jaką daje start w zawodach jest pozbawione przyjemności, innych kreca karpiówki z alarmami i taki typ łowienia, są fani spławika. Dla każdego z nich 'romantyzm' to coś innego.
A wyścig szczurów? Według mnie to przesada, nie wiem czy mozna tu o takowym pisać. To takie dopisywanie obecnemu nowemu wędkarstwu złych cech jakie przyszły ze zmiana ustrojową i bogaceniem się społeczeństwa. Wyścig szczurów - macie to w pracy? Na pewno nie mieliście tego 10, 20 czy 30 lat temu? Jak się to przejawia w wędkarstwie? Czy dążenie do bycia skutecznym to wyścig szczurów?

Ja ostatnio spędziłem bardzo miło czas na dwóch wyprawach w Polsce, dla mnie to była kwintesencja 'romantyzmu'. Mojego romantyzmu

Świetne towarzystwo, łowienie jakie lubię. Mnie nie cieszy to dokładnie, co cieszy pana X lub Y, więc to był mój romantyzm. Jeżeli więc ktoś przypisuje temu jakieś dziwne rzeczy, to się lekko oburzam. Tak jak z komercjami. Są osoby, co uważają, że łowienie na nich jest 'niegodne'.Ale niby dlaczego? Wędkarstwo ma dawać frajdę, i jeżeli komuś daje akurat łowienie na komercji, to w czym problem?

A nowe rzeczy, nowinki? Ja tam uwielbiam przyjść na nockę, zarzucić zestawy i włączyć alarmy. Dźwięk jaki daje branie to dla mnie poezja. Jasne - może komuś to przeszkadza i lepiej się sprawdza 'bombka' - ale mnie akurat cieszy coś takiego

W tym wszystkim bardziej dostrzegam raczej nostalgię za dawnymi czasami, kiedy byliśmy młodzi. Ale dam sobie rękę uciąć, że więcej niż połowa z nas, przeniesiona 20 lat wstecz, wcale nie czułaby się dobrze, z cienkim sprzętem, brakiem wielu przynęt, dymaniem na ryby rowerem marki Jubilat, ważącym tyle co cztery rowery dzisiaj

Po prostu - najlepiej jest tam gdzie na s nie ma

A może lepiej starać się chwytać chwilę, cieszyć tym co mamy przed nosem, cieszyć z pobytu nad wodą?
Bo schemat jest taki. Wielu z nas, myśli o tym co będzie robić jak będzie owić za dzień lub dwa, na rybach myśli co będzie robić wieczorem lub co by było gdyby zrobiła coś inaczej. Efekt jest taki, że zawsze jesteśmy myślami albo w przyszłości, albo w przeszłości, nie ma nas natomiast 'tu i teraz'. I to jest właśnie tęsknota za tym co było dawniej, za tym przeżywaniem rzeczy na bieżąco. Nie chodzi do końca o sprzęt, ciuchy, maty czy inne rzeczy. żyjemy przeszłością lub przyszłością, zapominając o prozaicznym cieszeniem się z tego co mamy teraz. Tak właśnie było dawniej, jak byliśmy młodzi. Sam się często na tym łapię, i zawsze staram to prostować
