Spławik i Grunt - Forum
INNE => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Major0013 w 17.05.2017, 13:38
-
Marzenia się spełniają :P
Teraz tylko czekać na ogłoszenie obsady i premierę !
"Serial ma być oparty na całym tak zwanym "cyklu wiedźmińskim", na który składają się 2 tomy opowiadań, 5 tomów sagi oraz napisana po latach dodatkowa, samodzielna powieść." - PIĘKNIE !
http://www.filmweb.pl/news/Netflix+ekranizuje+%22Wied%C5%BAmina%22-123168
-
Jako wielki fan który przeczytał książki parę razy pamiętam jak czekałem w 2001 roku na film, jak załatwiałem sobie bilety na dzień premiery i jak strasznie mi było przykro wychodząc z kina.
Nawet nie byłem zły tylko byłem smutny i zdruzgotany jak można było to tak koncertowo spieprzyć. Pomyślałem sobie wtedy że jak ktoś nie czytał książki to po obejrzeniu tego koszmaru na pewnie nie będzie chciał jej wziąć do reki.
-
Jako wielki fan który przeczytał książki parę razy pamiętam jak czekałem w 2001 roku na film, jak załatwiałem sobie bilety na dzień premiery i jak strasznie mi było przykro wychodząc z kina.
Nawet nie byłem zły tylko byłem smutny i zdruzgotany jak można było to tak koncertowo spieprzyć. Pomyślałem sobie wtedy że jak ktoś nie czytał książki to po obejrzeniu tego koszmaru na pewnie nie będzie chciał jej wziąć do reki.
Film - dno totalne.
Ale serial nawet dawał radę. Biorąc pod uwagę możliwości i budżet, to można było oglądać (mocno przymrużając oczy przy fantastycznych efektach, jak np. słynny smok... :facepalm:)
Co do książek - również czytałem kilka razy. I za każdym razem coś nowego "odkrywałem", coś czego wcześniej nie zauważyłem/nie zwróciłem uwagi.
Trzeba będzie ponownie sięgnąć na półkę :D
-
To się Marek Malman ucieszy :P
-
Również jestem wielkim fanem Wiedźmina. Czekam z niecierpliwością na serial. Ta wiadomość jest dla newsem dnia :)
Na razie najlepsze co powstało na podstawie twórczości Pana Sapkowskiego to słuchowiska Fonopolis :)
Wszystkie opowiadania, Sezon burz i dwie pierwsze części z Sagi o Wiedźminie.
Kto nie zna polecam, świetnie się tego słucha w pracy, w samochodzie i na rybkach oczywiście :P
Tutaj mała próbka:
-
Obawiam się, że wprowadzone zostaną amerykańskie zmiany w scenariuszu, obym się mylił. Jakby nie było Wiedźmin jest bardzo polski, każda z postaci ma coś 'naszego'. Niestety, Sapkowski nie ma takiej siły jak pani Rowling, która nie pozwoliła tknąć Harry'ego Pottera i film wyszedł bardzo udany, pomimo siedmiu aż części, przy czym ostatnia jest jakby oddzielnym filmem prawie. Nie pozwoliła na żadne zmiany które by szkodziły całemu cyklowi.
Zobaczymy, póki co większość książek się miażdży filmowymi adaptacjami (to jest problem Hollywood i tego schematu w scenariuszach), ale czasami można jeszcze oko zawiesić na czymś. Na ten przykład Władca Pierścieni jest jeszcze do przyjęcia (pomimo sporych zmian), ale Hobbit już nie, zrobiono z niego niepoważny film dla idiotów z bardzo niskim ilorazem inteligencji (prosze się nie obrażać - taki był zamiar), w który pakuje się maksymalna ilość efektów specjalnych. Jeden Legolas mógłby wygrać bitwę, gdyby tylko miał 10 000 strzał :D
Plusem w Wiedźminie jest to, że gra jest dobrze oparta na książce, i może chociażby dla tego nie będzie jakiś zmian w stylu Jaskier to zdrajca a Yennefer to zdzira, co sprzedała Geralta. Jako fan jestem pewien, że jakiś gwałt mi zadadzą, ale również czekam z niecierpliwością.
A polski film? Matko jedyna, co za gniot. Gdyby nie Żebrowski i walki aikido (zagrał rewelacyjnie - szacun), to kina by płoneły :) Myślałem, że będę płakał :) Od matki Nenneke granej fatalnie przez Dymną, po 'krasnoludy' i fryzury (kuźwa - przyjmijmy, że to średniowiecze, więc dlaczego co drugi jest obcięty na łyso?)... Po filmie musiałem natomiast tłumaczyć mojej dziewczynie o co chodziło, bo ktoś nie czytający książki nic nie zrozumiał. Fatalny montaż, historia nie trzymająca się kupy. Ale serial już się dało obejrzeć, uff :)
-
Właśnie wszedłem, żeby o tym napisać :)
Bardzo ważne, że bierze w tym udział Sapkowski. Choć nie wiadomo do końca, jaki jest to udział i ile potrwa, bo pan tej jest dość, hmm... przykry w kontakcie :D
-
Lucjan, krasnoludy z ciupagami to było mistrzostwo świata! :facepalm:
-
I smok - zabawka, ciągnięty na sznurku po trawie :facepalm:
-
Na ten przykład Władca Pierścieni jest jeszcze do przyjęcia (pomimo sporych zmian), ale Hobbit już nie, zrobiono z niego niepoważny film dla idiotów z bardzo niskim ilorazem inteligencji (prosze się nie obrażać - taki był zamiar), w który pakuje się maksymalna ilość efektów specjalnych. Jeden Legolas mógłby wygrać bitwę, gdyby tylko miał 10 000 strzał :D
Prawda to niestety :(
Po Hobbicie się zastanawiałem czemu Drużyna Pierścienia po prostu nie podawała mu kołczanów strzał, doszliby tak do Mordoru po trupach. Mnóstwo dziwnych połączeń, tak żeby ludzie nie tykający książek mogli zrozumieć, że coś tam jest powiązane z Władcy i Hobbita.
Wiedźmin ma szansę, gra trafiła do tak wielkiej publiki, że nowy film to była kwestia czasu :) Super, trzymam kciuki. Bo poza, moim zdaniem, chu*owym Sezonem Burz to seria jest sztos!
-
Żaden film, nigdy nie dorówna książce. Książki rządzą!
Co do Władcy Pierścieni - filmy były dobre. Ale to nadal czyjaś interpretacja książki. Poza tym było tam za dużo zmian w stosunku do książek. Za dużo uproszczeń.
I coś, czego nigdy nie wybaczę Jackson(owi) - z Gimliego, syna Gloina zrobili debila w filmie >:(
Filmy Hobbit - żenada dla.. Nie wiem w sumie kto był grupą docelową dla tych filmów.. Dla dzieci za mocne, dla młodzieży za słabe, dla dorosłych zbyt bajkowe..
A książka - magiczna.
A wracając do Wiedźmina - to ciekawe właśnie, jak będzie się układała współpraca z Sapkowskim. Może właśnie będzie mocno cisnął, żeby było wszystko jak w książce. Strona po stronie. Akapit po akapicie.
I zanim nakręcą 2 tomy opowiadań, 5 sagi i 1 dodatkowej to serial będzie miał 5 000 odcinków :P
-
Sapkowski wg mnie nic nie pociśnie, bo jest cienki bolek. To nie Rowling, która kasy ma jak lodu i stać ją było, aby zastrzec sobie brak zmian. Tutaj warunki będą dyktować producenci, oni maja siekę. Obym się mylił, obym się mylił! :D
-
Sapkowski wg mnie nic nie pociśnie, bo jest cienki bolek. To nie Rowling, która kasy ma jak lodu i stać ją było, aby zastrzec sobie brak zmian. Tutaj warunki będą dyktować producenci, oni maja siekę. Obym się mylił, obym się mylił! :D
Obyś się mylił, obyś się mylił..
Wysłane z mojego HUAWEI NXT-L29 przy użyciu Tapatalka
-
Zobaczymy, póki co większość książek się miażdży filmowymi adaptacjami (to jest problem Hollywood i tego schematu w scenariuszach), ale czasami można jeszcze oko zawiesić na czymś. Na ten przykład Władca Pierścieni jest jeszcze do przyjęcia (pomimo sporych zmian), ale Hobbit już nie, zrobiono z niego niepoważny film dla idiotów z bardzo niskim ilorazem inteligencji (prosze się nie obrażać - taki był zamiar), w który pakuje się maksymalna ilość efektów specjalnych. Jeden Legolas mógłby wygrać bitwę, gdyby tylko miał 10 000 strzał :D
W takim razie przeczytaj poniższy cytat, który zapożyczyłem z pewnego bloga ;) Pani ocenia tam filmy (nie wnikałem, prezentowany cytat mi wystarczył).
"Wiem, że opinie na temat filmu Petera Jacksona są różne, ale jedno trzeba reżyserowi przyznać – z nieco infantylnej powiastki dla dzieci udało mu się stworzyć coś epickiego. I rozwiązania, które w książce wydawały się nieco głupie (jak na przykład rzucanie w przeciwników płonącymi szyszkami), na ekranie prezentowały się znacznie lepiej, a ich oglądanie wręcz wgniatało w fotel".
"Blogerka-grafomanka.
Zakodowana entuzjastka nowych technologii.
Miłośniczka filmów i seriali. Ciekawa świata niepoprawna marzycielka z wielką wyobraźnią" :)
-
Zobaczymy, póki co większość książek się miażdży filmowymi adaptacjami (to jest problem Hollywood i tego schematu w scenariuszach), ale czasami można jeszcze oko zawiesić na czymś. Na ten przykład Władca Pierścieni jest jeszcze do przyjęcia (pomimo sporych zmian), ale Hobbit już nie, zrobiono z niego niepoważny film dla idiotów z bardzo niskim ilorazem inteligencji (prosze się nie obrażać - taki był zamiar), w który pakuje się maksymalna ilość efektów specjalnych. Jeden Legolas mógłby wygrać bitwę, gdyby tylko miał 10 000 strzał :D
W takim razie przeczytaj poniższy cytat, który zapożyczyłem z pewnego bloga ;) Pani ocenia tam filmy (nie wnikałem, prezentowany cytat mi wystarczył).
"Wiem, że opinie na temat filmu Petera Jacksona są różne, ale jedno trzeba reżyserowi przyznać – z nieco infantylnej powiastki dla dzieci udało mu się stworzyć coś epickiego. I rozwiązania, które w książce wydawały się nieco głupie (jak na przykład rzucanie w przeciwników płonącymi szyszkami), na ekranie prezentowały się znacznie lepiej, a ich oglądanie wręcz wgniatało w fotel".
"Blogerka-grafomanka.
Zakodowana entuzjastka nowych technologii.
Miłośniczka filmów i seriali. Ciekawa świata niepoprawna marzycielka z wielką wyobraźnią" :)
Ja pier... :facepalm:
-
Zobaczymy, póki co większość książek się miażdży filmowymi adaptacjami (to jest problem Hollywood i tego schematu w scenariuszach), ale czasami można jeszcze oko zawiesić na czymś. Na ten przykład Władca Pierścieni jest jeszcze do przyjęcia (pomimo sporych zmian), ale Hobbit już nie, zrobiono z niego niepoważny film dla idiotów z bardzo niskim ilorazem inteligencji (prosze się nie obrażać - taki był zamiar), w który pakuje się maksymalna ilość efektów specjalnych. Jeden Legolas mógłby wygrać bitwę, gdyby tylko miał 10 000 strzał :D
W takim razie przeczytaj poniższy cytat, który zapożyczyłem z pewnego bloga ;) Pani ocenia tam filmy (nie wnikałem, prezentowany cytat mi wystarczył).
"Wiem, że opinie na temat filmu Petera Jacksona są różne, ale jedno trzeba reżyserowi przyznać – z nieco infantylnej powiastki dla dzieci udało mu się stworzyć coś epickiego. I rozwiązania, które w książce wydawały się nieco głupie (jak na przykład rzucanie w przeciwników płonącymi szyszkami), na ekranie prezentowały się znacznie lepiej, a ich oglądanie wręcz wgniatało w fotel".
"Blogerka-grafomanka.
Zakodowana entuzjastka nowych technologii.
Miłośniczka filmów i seriali. Ciekawa świata niepoprawna marzycielka z wielką wyobraźnią" :)
"(...) wręcz wgniatało w fotel" -> Nie chcę obrażać, ale chyba mózg tej Pani wgniotło w fotel.
-
Na temat "modnej" Pani blogergi raczej nie ma się co wypowiadać bo wyrosło tych ludzi jak grzybów po deszczu. Każdy pisze tylko po to żeby coś tam nabazgrać oczywiście ubierając wszystko w piękne słówka. Jednak jak to wygląda mamy przykład wyżej...
Ale nie o tym :)
Sapkowski sprezentował mi wspaniałe dzieciństwo. Uwielbiam ten świat, taki nasz "swojski", słowiański klimat. Mając 14-15 lat zdarzało mi się iść na wagary i czytać wieśka na PKP :) Nawet ostatni sezon burz nie był najgorszy. Fakt czuć w nim, że był pisany dla kasy ale jestem ogromnym fanem świata. Dlatego czegokolwiek nowego bym nie dostał od pana Andrzeja byłbym zadowolony.
Co do naszego rodzimego serialu, nie był taki zły. Jak na to czym dysponowali twórcy jakoś się obronił.
Gry też pochłonąłem całe. Ale to dla fana gier i gatunku raczej oczywiste. Ot takie uzupełnienie.
Trochę się tylko boję, że to Netflix może nie ogarnąć współpracy z Sapkowskim. Jak powszechnie wiadomo, nie jest to zbyt łatwy w odbiorze człowiek. Chociaż pieniążki może go trochę ułożą.
Można mieć nadzieję, że pozostaną wierni książką i dostaniemy wspaniały serial. Bez zbędnej cenzury, koloryzowania i upiększania. W końcu Netfilx może sobie na to pozwolić.
A jeśli zrobią go po amerykańsku... Cóż może nie będzie taki zły. Cieszmy się, że w ogóle coś się dzieje w tym temacie. No i nie oszukujmy się, że wpływ na to miał sukces gier o naszym białowłosym rzeźniku z Blaviken :)
-
Nie dziwcie się, to kobieta. Dla niej nie liczą się prawa fizyki, realność, samej książki też do końca nie rozumie. Ważne, że był romans elfki z krasnoludem, zginęło 34582 orków (Legolas zabił 1255), i koniec taki był wzruszający, zginął krasnoludzki książę... :D
Nie ma co gadać, kobiety nie rozumieją takich książek, podobnie jak Gwiezdnych Wojen. Te co 'kąsają bryłę', są wyjątkami potwierdzającymi regułę ;D
-
Pczekamy-zobaczymy. Trzymam kciuki żeby udało się nie zatracić wszystkich smaczków oryginału.
I oby nie stało się jak poprzednio-zapowida się tak w sumie dobrze, a na ekranie nie ma fabuły tylko niezrozumiały bełkot i postacie wyskakujące jak zając z kapelusza. I tłumaczenie osobom które nie czytały oryginału o co chodzi i kto zacz.
-
Super wiadomość z tym Netflixem. A tak troszeczke z innej beczki. Jaki że syn dostał PS4 to pozwoliłem sobie kupić grę Wiedźmin. Jako, że kiedyś byłem zafascynowany sagą chciałem zobaczyć co zmajstrowali w grze. I powiem, że bardzo mi sie spodobał klimat. Piękne widoczki i tempo gry pozwalające sie nimi nacieszyć ale nie pozwalajace zasnąć przed kompem, a wszystki oparte na powieści i pozwalające wysupłać z pamięci wspomnienia kiedy czytało się sagę.👍🏻👍🏻👍🏻👍🏻
Oby serial/film Netflixa zaskoczył mnie podobnie
-
Oglądam drugi sezon Wiedźmina i nóż w kieszeni mi się otwiera... >:O >:O >:O
Po pierwsze znów wykastrowano fabułę robiąc z opowiadań i pięcioksięgu Sapkowskiego jakiś gniot. Po jakiego grzyba zmieniać to co doskonałe? Więc znów mamy dziwną historię Yennefer i czarodziejów, tu powiązanych z Nilfgaardem. Wiedźmin zaś wiezie Ciri do Kaer Morhen, gdzie jest stado wiedźminów, co lepsze są nawet tam prostytutki. Eskel zostaje nosicielem czegoś na kształt obcego i chciał zabić Geralta. Koorva! Do tego czarnoskórzy i skośnoocy wiedźmini, czarnoskóre elfy, czarodzieje. Błagam, multi-kulti ma swoje granice... W książkach są wiewiórki, czyli 'powstańcy' którzy się rekrutują z elfów, krasnoludów i hobbitów, tutaj mamy samych elfów, czyli gości strasznie naburmuszonych, co komentują nawet rozmowy pomiędzy uwięzionymi czarodziejkami. No i Yennefer jest ćwierć elfką.
Po drugie to film jest źle zagrany. O ile główni bohaterowie dają radę, to statyści są fatalni. Najgorzej wygląda to chyba w przypadku elfów. A bitwy to już śmiech na sali. Zdobycie Cintry to wielka ilość zakutych w zbroje pieszych rycerzy, którzy nagle walczą z takimi zakutymi w zbroje rycerzami Cintry i walkom wręcz nie ma końca, choć mają przewagę 10:1. Kiepsko wygląda też to, jak dwie bohaterki uwięzione przez elfów, siedzą akurat obok ogniska gdzie siedzą przywódcy elfów w ich wielotysięcznym obozie. Na dodatek ognisko pali się słabo i cholera wie kto je rozpalił. Na Kaer Morhen znów jest tyle świec i pochodni, jakby pracowało tam sporo służby, wiedźmini są zaś wygoleni jakby byli oficerami pruskiej armii.
Jako, że obejrzałem ostatnie odcinki pierwszej serii aby być na czasie po tej kastracji fabuły, to zaryła mi się w pamięci jedna scena. Wiedźmin uwięziony podczas szturmu Cintry stoi przy kracie, i przechodzącego żołnierza korytarzem łapie za pas, wali nim o kratę i odbiera mu klucze przypięte do pasa, bezbłędnie znajdując swój w pęku. Robi to wszystko z dziecinną łatwością, jakby nie mógł tego zrobić wcześniej. Tamten znów jak padł tak leży nieprzytomny, nawet jak inny rycerz przychodzi sprawdzić celę wiedźmina. Jest to tak nierealne, że aż boli. A Geralt po latach niewoli jest ogolony, a jego ciuchy są w doskonałej kondycji! Do tego fatalne szaty i fryzury, charakteryzacja. Sam Wiedźmin często mówi niczym Stachursky, czyli gość z wiecznym zatwardzeniem.
I tak świetny potencjalnie film/serial film zajechał Netflix, oferując holiłudzkie badziewie, z fabułą mądrą jak wypowiedzi Edzi Górniak. Fanów książek ostrzegam, obejrzenie tego filmu może spowodować chęć pierdolnięcia wszystkiego i wyjazdu w Bieszczady, i to zimą.
-
Zakończyłem przygodę z tym serialem na 3 odcinku pierwszej serii. Nawet się ucieszyłem bardzo, że nie dostałem tego do roboty, choć z początku szlochałem po kątach.
-
Z brudnej, krwawej historii zrobili kolorowe jarmarki. Dla mnie tak radykalna zmiana konceptu jest niedopuszczalna ale wiadomo, kasa musi się zgadzać. Jak zobaczyłem zwiastun pierwszego sezonu to wiedziałem, że nic z tego nie będzie chociaż książki przeczytałem lata temu. Pierwszy sezon obejrzałem i byłem rozczarowany, drugiego raczej nie zobaczę. Moim zdaniem jest to serial dla tych co nie czytali książki.
Najgorsza dla mnie jest postać Jaskra w serialu. Zepsuta totalnie. Zamachowski sto razy bardziej pasował ;)
-
Mało mam czasu na wszystko i ostatnio postanowiłem, że jak już przykują Mnie do łóżka to popatrzę na Wieśka, a tu zapowiada się wielka lipa. Może zamiast tego kupię całą sagę w wersji książkowej i poczytam od początku do końca.
-
Może zamiast tego kupię całą sagę w wersji książkowej i poczytam od początku do końca.
:thumbup:
-
Nie czytałem , ale oglądnąłem od razu 2 -gą serię netfixa.
Technicznie fajnie.
Ale skąd inne rasy ludzi w dawnych czasach ( ciemni, skośnookie na terenie chyba Europy i do tego władcy )... to budzi się we mnie nietolerancja na to że mamy robioną z mózgu papkę.
-
Był taki skośnooki gość kiedyś, nazywał się Czyngis-han, podbił kawał świata, więc obecność jak najbardziej możliwa. Inna sprawa to już lokowanie "produktu" przez netflixa.
-
Ten serial nie powinien nosić tytułu "Wiedźmin" tylko "Wariacje Laury na temat Wiedźmina" i wszystko było by ok.
Zdaję sobie sprawę że książka i film to co co innego, że książką i serial to co innego ale zmiany poczynione w postaciach i fabule są na tyle daleko idące że nawet "czarne" elfy to przy tym co zrobiła Pani Lauren Schmidt Hissrich to pikuś.
Jestem ogromnym fanem prozy Sapkowskiego i z wielkim żalem i niesmakiem obejrzałem drugi sezon tego "czegoś" które w tytule ma Wiedźmin.
-
A moim zdaniem zbyt poważnie bierzecie do siebie ta ekranizacje, pamiętajcie, że to Netflix czyli budżet jest ograniczony a serial ma na siebie zarobić. Tez mi się nie podoba dużo rzeczy ale traktuje serial na zasadzie wolnej interpretacji niż przełożenie 1 do 1 mojej ulubionej książki. Dla jasności, kocham tę serię, przeczytałem ją do tej pory 11 razy i pewnie kolejne tyle przeczytam, znam wydarzenia niemal na pamięć. Jak zacząłem oglądać tez się zagotowałem, ale uświadomiłem sobie, że nikt nie byłby w stanie sprostać moim oczekiwaniom. Trochę mnie śmieszą opinie osób które książkę czytali kiedyś tam raz jak byli dziećmi a teraz narzekają. W gry grałem ale żadnej nie ukończyłem, nie odpowiadały mi niestety historie ale z gra jak z serialem to coś odrębnego od tego co dla mnie tyle znaczy.
Co Wy macie do koloru skóry, czasy się trochę zmieniły choćby od tych kiedy Wiedźmin powstawał, nigdzie nie jest napisane, że były białe, zielone czy czerwone. Skoro sam autor nie ma z tym problemu to co reszcie do tego ? Tak samo w książce nie ma tego piania nad Słowiańskością natury, zostało to wprowadzone w grze. Słowiańskie są niektóre potwory, historia jest bardzo kosmopolityczna i moim zdaniem ja jak największe prawo być zróżnicowana i dopasowana do obecnego świata.
-
Trochę mnie śmieszą opinie osób które książkę czytali kiedyś tam raz jak byli dziećmi a teraz narzekają
Woow. To ile razy trzeba przeczytać książkę żeby wyrobić sobie zdanie (oczywiście to jedyne słuszne, Twoje, eksperckie) i po jakim czasie to zdanie traci ważność.
Nie bierzesz pod uwagę tego, że każdy może interpretować książkę po swojemu? Serio?
-
Trochę mnie śmieszą opinie osób które książkę czytali kiedyś tam raz jak byli dziećmi a teraz narzekają
Woow. To ile razy trzeba przeczytać książkę żeby wyrobić sobie zdanie (oczywiście to jedyne słuszne, Twoje, eksperckie) i po jakim czasie to zdanie traci ważność.
Nie bierzesz pod uwagę tego, że każdy może interpretować książkę po swojemu? Serio?
Oczywiście, że biorę ale to jest konflikt z założenia bez sensu, moje wyobrażenie vs Twoje vs realizującego. Z drugiej strony po wielu latach Twoje wyobrażenie i zapamiętane szczegóły znacznie się zmieniły. Jak zwykle punkt widzenie zależy od punktu siedzenie. Narzekania można było się spodziewać jak to zwykle bywa.
-
Z drugiej strony po wielu latach Twoje wyobrażenie i zapamiętane szczegóły znacznie się zmieniły.
Z pewnością nie pamiętam szczegółów ale subiektywne wyobrażenie książkowego świata, historii, klimatu zostało. Gdybym teraz przeczytał wszystko ponownie pewnie odebrałbym historię inaczej. Muszę sprawdzić
-
Polska wersja filmu była lepsza hahahaha :D ;D
-
To nie jest pierwszy i nie ostatni raz, gdy za ekranizację książki bierze się ktoś, kto kompletnie nie ma pojęcia, o czym ona jest. Oraz o jej odbiorze przez czytelników.
Tutaj macie inną próbkę tego samego:
https://www.filmweb.pl/film/Ogniem+i+mieczem-1962-171154
Możecie też sięgnąć do pierwszego tłumaczenia Władcy Pierścieni, gdzie pan Łoziński uznał, że tłumaczy książeczkę dla dzieci...
Są pewne granice interpretacji. Potem już dzieło nie powinno nosić tego samego tytułu.
-
W nowym "He-Manie" Netflixa też mało He-Mana w He-Manie, że się tak wyrażę. :)
-
Dzieło nosi tytuł ze względów marketingowych, a że jest już tylko wariacją na temat książki, to inna sprawa. Poza tym, kto powiedział, że to ma być film dla czytelników? Oni są tylko drobną grupą potencjalnych widzów. Zresztą Lauren H. nie ukrywała, że drugi sezon ma się do książki tak sobie. Z GoT było tak samo, wyprzedzili autora z zakończeniem i co, teraz będziemy narzekać, że w książce będzie inaczej (o ile w ogóle zostanie napisana) ;)
-
W nowym "He-Manie" Netflixa też mało He-Mana w He-Manie, że się tak wyrażę. :)
A jest homo? Bo Superman już jest...
-
W nowym "He-Manie" Netflixa też mało He-Mana w He-Manie, że się tak wyrażę. :)
A jest homo? Bo Superman już jest...
A to nie wiedziałem... He-Man nie wiem, ale za to Teela ze swoją afroamerykańską koleżanką być może już tak, póki co fani snują domysły.
Może już mnie nie uświadamiaj więcej bo jeszcze się okaże że wojownicze żółwie ninja też preferowały miłość grecką i cały mój młodzieńczy świat legnie w gruzach.
-
Nie będę się chwalił ile razy przeczytałem sagę ani ile razy przesłuchałem sagę i Wojny Husyckie.
Ten serial jest po prostu słaby. Nie piję tutaj do Gry o tron czy do Westworld ale np. do serialu który poczyniła Laura czyli The Umbrella Academy(nie każdy lubi taką tematykę ale się fajnie ogląda)
Spłaszczyć można wszystko ( słyszałem sterczenie Władcy Pierścieni brzmiące : Para hobbitów idzie przez trzy tomy żeby wrzucić pierścionek do dziury).
Odnosimy sie tu do tego co zostało ze świata i emocji targających tym światem stworzonym przez Sapkowskiego w serialu Netflixa.
Niestety niewiele.
Zdaje sobie również sprawę z zasady "Business First" a Netflix do tej pory słynął z seriali a nie produkcji długometrażowych(to sie ostatnio zaczyna zmieniać) a tu taki gniot.
Jakoś Marvelowi nie przeszkadzało to w zarabianiu kroci przez ostatnią dekadę.
Problem polega na tym że za dzieła Tolkiena wziął się Peter Jackson a za naszą rodzimą dumę w świecie Fantazy wzięła się Laura.
-
Nie będę się chwalił ile razy przeczytałem sagę ani ile razy przesłuchałem sagę i Wojny Husyckie.
Ten serial jest po prostu słaby. Nie piję tutaj do Gry o tron czy do Westworld ale np. do serialu który poczyniła Laura czyli The Umbrella Academy(nie każdy lubi taką tematykę ale się fajnie ogląda)
Spłaszczyć można wszystko ( słyszałem sterczenie Władcy Pierścieni brzmiące : Para hobbitów idzie przez trzy tomy żeby wrzucić pierścionek do dziury).
Odnosimy sie tu do tego co zostało ze świata i emocji targających tym światem stworzonym przez Sapkowskiego w serialu Netflixa.
Niestety niewiele.
Zdaje sobie również sprawę z zasady "Business First" a Netflix do tej pory słynął z seriali a nie produkcji długometrażowych(to sie ostatnio zaczyna zmieniać) a tu taki gniot.
Jakoś Marvelowi nie przeszkadzało to w zarabianiu kroci przez ostatnią dekadę.
Problem polega na tym że za dzieła Tolkiena wziął się Peter Jackson a za naszą rodzimą dumę w świecie Fantazy wzięła się Laura.
:thumbup:
Ale, ale.
Tu jest właśnie doskonały przykład ekranizacji dobrej i złej. Władca był dobrą ekranizacją. Tu się mogą fani kłócić, co było nie tak, ale ogólnie robiło to dobre wrażenie. To po prostu kawał dobrego kina na podstawie książki. Z kolei Hobbit... niby ten sam reżyser, ten sam autor książki, a wyszła śmierdząca kupa.
-
Warto pamiętać, że serial POSIŁKUJĘ SIĘ książką a nie jest jej odzwierciedleniem. Poniekąd finalna wersja to tak na prawdę interpretacja autora a wątki, rzekomo sprzeczne z oryginałem, są jedynie dopełnieniem pod konkretną wizję. W taki sposób trzeba podchodzić do tego tworu.
Mi osobiście sezon drugi podobał się bardziej niż ten pierwszy :) Więcej akcji, walk z potworami, ciekawszych wątków oraz brak nadużywania tej cholernej retrospekcji. Jako fan takich klimatów (władca, hobbit, conany itp.) czekam z niecierpliwością na sezon trzeci - de facto potwierdzony do realizacji.
-
Od początku było wiadome, że serial miał być (i jest) adaptacją dzieła Sapkowskiego, a nie ją wiernie odzwierciedlać :)
Pisanie, że naginane są prawa fizyki w filmie, gdzie kobieta przykłada rękę i szepcąc coś pod nosem, leczy otwartą ranę (o innych zjawiskach nie wspominając), to według pewna niekonsekwencja :) Podobne ma się sprawa z kolorem skóry… Skąd pomysł, że wszyscy muszą być biali? :facepalm:
W każdym razie, z tego co czytam, Panu Andrzejowi serial przypadł do gustu: https://www.wprost.pl/prime-time/10572364/sapkowski-ocenia-2-sezon-wiedzmina-i-zapowiada-kolejna-odslone.html
Czekam na kolejny sezon 8)
-
Jeżeli czyjąś wrażliwość uraziłem swoim słowem to zdecydowanie nie było moim celem.
Uważam sie za ortodoksa Sapkowskiego i drażnią mnie nawet przeinaczane kultowe dialogi z sagi:
"Kto jest najlepszym szermierzem na świecie? Nie wie ale znałem wielu takich. A gdzie teraz są? Na cmentarzach"- w filmie inaczej.
Wylewam tu swoje żale ze względu na to iż serducho mi pęka że za "Wieśka" nie wzięło się HBO albo ktoś pokroju Jacksona.
Co do mutli kulti, to w takich czasach żyjemy. Pisząc w pierwszym poście o "czarnych" elfach miałem na myśli "czarne driady z pierwszego sezonu, które to były dla ludzi czy nawet wiedźmina niedostrzegalne w brokilonie.
-
"Wiedźmin" jest trochę zbyt kameralny jak na widowiska HBO. Może wezmą się kiedyś za Meekhan ;)
-
Podobne ma się sprawa z kolorem skóry… Skąd pomysł, że wszyscy muszą być biali? :facepalm:
Bo to elfy :) Czarny kolor skóry to domena terenów o wysokiej temperaturze, a elfy żyły w lasach/górach. Więc skąd niby czarny elf? Ja rozumiem multi kulti, ale nie akceptuję go w 'adaptacjach' książek, gdzie się coś kastruje, byle nie urazić kogoś czarnego. Dojdzie do tego, że będą filmy o I WŚ gdzie będą czarni i skośnoocy, zaś w filmie o Zulusie Czace będą biali murzyni. Byle kogoś nie urazić.
Warto pamiętać, że serial POSIŁKUJĘ SIĘ książką a nie jest jej odzwierciedleniem. Poniekąd finalna wersja to tak na prawdę interpretacja autora a wątki, rzekomo sprzeczne z oryginałem, są jedynie dopełnieniem pod konkretną wizję. W taki sposób trzeba podchodzić do tego tworu.
A dlaczego Gra o Tron nie była takim odzwierciedleniem ale wiernie dość trzymała się fabuły książki? To samo z Harrym Potterem? Rowling ma u mnie piątkę z plusem za to, ze nie pozwoliła wykastrować swojej książki i zmiany dotyczyły mało istotnych rzeczy. W efekcie film zarobił kupę szmalu. Hobbit zaś, w którym autorom scenariusza uderzyła sodówa do głowy już nie powtórzył sukcesu Władcy Pierścieni. Bo był słaby w wielu miejscach, i trzeba powiedzieć jedno, aktorzy zagrali doskonale, charakteryzacja była super, ale jakieś zakute łby robiły scenariusz. W pierwszej części Włądcy Pierścieni zresztą tez była masa kastracji. Orkowie w kopalni Morii chodzili po ścianach niczym pająki, do tego zakuci w pancerze i trzymając broń. Pająki mają osiem odnóży, ork tylko cztery. Może się czepiam, ale mi to odbiera przyjemność z oglądania.
Nie czarujmy się, Wiedźmin mógł być hitem, gdyby trzymano się fabuły. I tu właśnie jest problem. Sapkowski napisał doskonałe opowiadania i pięcioksiąg, stworzył świat posttolkienowski. I po jakiego grzyba coś zmieniać, robiąc z tego jakiś dramat psychologiczny? Polskiego wiedźmina wykończyły efekty specjalne na poziomie telewizji Trwam, tutaj zaś film kładzie fabuła, która jest dramatycznie niespójna i często po prostu infantylna.
Według mnie twórcy scenariusza po prostu dali ciała, tworząc gniota. Coś co działało i było pewniakiem jako hicior zostało zepsute. Szczęście Netflixa to sam Wiedźmin jako powieść. Do tego ten film oglądają fani gry i książki, i też są raczej zawiedzeni. Nie do końca jest to więc sukces. Film mógł zarobić o wiele więcej kasy, a tak mamy coś w rodzaju trzeciej części Matrixa, która nie sięgała pierwszej do pięt ale i tak zarobiła sporo kasy, bo wierni fani poszli do kin.
I jakby co, to jestem otwarty na adaptacje. Jako fan Tolkiena przełknąłem Władcę Pierścieni, gdyż częstą kastrację fabuły wynagradzały sceny batalistyczne, świetna gra aktorska, a ogólnie wszystko trzymało się kupy. Ale tam nie było czarnych elfów. Ciekawe jak byście zareagowali, gdyby Frodo był czarny a taki Pippin czy Merry skośnooki. Ogólnie mam wrażenie, że im więcej multi kulti w filmach, co jest zaprzeczeniem fabuły książki, tym gorzej z takim filmem. I tak jest tutaj w Wiedźminie. DO cholery, jest wątek miłosny, więc nie trzeba niczego dodawać, nie jest też potrzebne skupianie się na Yennefer w Aretuzie, gdyż ma swoje miejsce w innych miejscach sagi. Jakby ktoś na siłę chciał pokazać rys psychologiczny kalekiej dziewczyny obdarzonej mocą. Ważniejsze są losy Ciri i Geralta, związanych z sobą przez 'dziecko-niespodziankę'. A tu mamy jakieś idiotyzmy z czarnoksiężnikami, ciągnące się jak smród z rzyci, czy zbędne skupianie się na Cintrze i wałkowanie tego samego przez kilka odcinków w pierwszej serii.
I totalnie nie podoba mi się pokazanie wiedźminów w Kaer Mohren. W książce mają swoje twarde zasady, jest ich niewielu i trzymają się razem jak mogą (zimą), tutaj bardziej przypominają szlachciurów z kompanii Kmicica, warcholących i olewających zasady. Ogólnie to skąd tyle alkoholu i żarcia w Kaer Mohren? Lidl jest w pobliżu czy co? DO cholery, za co oni to kupują, skoro większość z nich przyjeżdża jak Geralt konno, nie mając bagażu? Po prostu to jest płytkie.
Na koniec polecam 'zerknąć' na filmy, które odniosły mega sukces. Braveheart i Tańczący z wilkami. Tam trzymano się szczegółów, odzwierciedlono jak można było najdokładniej rzeczywistość początku XIV i XIX wieku. Obydwa filmy 'wbijają w ziemię'. A z seriali pozamiatała 'Kompania braci', w której z pietyzmem odtwarzano realia II WŚ. To były doskonałe scenariusze a nie gnioty pisane przez jakichś frajerów bez wyobraźni. I 'Band of brothers' była tez trudnym do zrealizowania filmem ale nie poszli jego twórcy na skróty, nie było w 101 desantowej czarnych na ten przykład :)
-
Podobne ma się sprawa z kolorem skóry… Skąd pomysł, że wszyscy muszą być biali? :facepalm:
Bo to elfy :) Czarny kolor skóry to domena terenów o wysokiej temperaturze, a elfy żyły w lasach/górach. Więc skąd niby czarny elf? Ja rozumiem multi kulti, ale nie akceptuję go w 'adaptacjach' książek, gdzie się coś kastruje, byle nie urazić kogoś czarnego. Dojdzie do tego, że będą filmy o I WŚ gdzie będą czarni i skośnoocy, zaś w filmie o Zulusie Czace będą biali murzyni. Byle kogoś nie urazić.
Lucek, zjedz Snikersa :)
Tu nie chodzi czy się kogoś uraża… nie ma co się emocjonować adaptacją książki według mnie. To nie film historyczny żeby czepiać się takich pierdół :) Za chwilę dojdziemy do wniosku, że ubrania nie odpowiadają tamtym czasom, albo zbroje są zbyt wypolerowane… :facepalm:
-
Bo to elfy :) Czarny kolor skóry to domena terenów o wysokiej temperaturze, a elfy żyły w lasach/górach. Więc skąd niby czarny elf?
Na przykład goryle górskie też żyją w lasach i górach, obok tych, no, elfów :)
Sapkowski dość postmodernistycznie podszedł do tych swoich opowieści i jakie dzikie awantury były swego czasu o batystowe majtki Renfri ;) bo komuś nie pasowały do "tamtych czasów i miejsc", gdy batyst był rzadkim dobrem sprowadzanym z Indii. Nie muszę chyba wspominać, gdzie autor miał tę całą aferkę, tamte czasy, miejsca i purystyczne podejście ;)
-
Maciek, niestety ale trzeba zwracać uwagę na takie rzeczy. Takie jest moje zdanie. Nie mam nic do multi kulti na ten przykład, ale nie rozumiem po co robić coś na siłę i kłamać, byle nie urazić kogoś kto jest czarny na ten przykład. Podałem przykład Bravehearta. Pokazane tam stroje, fryzury i sposób bycia były moim zdaniem bliskie temu co się działo w Szkocji w XIV wieku. I film się doskonale ogląda. Ale teraz większość filmów to już zupełnie co innego. Mamy średniowiecze i stroje szyte na maszynach do szycia, fryzury jakie są dzisiaj, kobiety chodzą z mejkapem a faceci golili się Gillette. Czym taki chłop w Wiedźminie się czesał? Gdzie chodził do fryzjera? Prosta sprawa, można zadbać aby taki statysta wyglądał jak chłop, albo pójść na łatwiznę i przebrać jakiegoś gościa w takie szaty.
Może jestem wymagający, ale dla mnie ważny jest realizm. Zaś to czego nie rozumiem to robienie na siłę scenariuszy w których musi się znaleźć multi kulti, romans itd. W Kompanii braci nie było czarnych spadochroniarzy a taki główny bohater porucznik a potem major Winters nie miał romansu. I co, był hicior? Był :)
-
Bo to elfy :) Czarny kolor skóry to domena terenów o wysokiej temperaturze, a elfy żyły w lasach/górach. Więc skąd niby czarny elf?
Na przykład goryle górskie też żyją w lasach i górach, obok tych, no, elfów :)
Ale w Afryce, a nie w Europie lub Ameryce Północnej. Las jaki mam na myśli to nie ten tropikalny.
A sam Sapkowski wiele rzeczy pisał które nie odpowiadały realiom. Podobnie jest z trylogią husycką. Ja bym na ten przykład w adaptacji scenariusza to naprawił w jakiś sposób. Na przykład Krzyżacy to niecałe 30 lat wcześniej ale Sienkiewicz lepiej oddał realia, język. Podobnie jest w Wiedźminie, wiele rzeczy jest z naszych czasów i nie pasuje do tamtej epoki. Tym bardziej bym to poprawiał, w tym i majtki z batystu. Jednak Sapkowski potrafił to wynagrodzić świetną fabułą, zwrotami akcji. A tutaj żadnego wynagrodzenia nie ma :)
-
Maciek, niestety ale trzeba zwracać uwagę na takie rzeczy.
I tutaj możemy zakończyć rozmowę, bo dla mnie to klasyczne pierdoły :) Kompletnie nie mam czasu się nad nimi zastanawiać. Film/serial (w tym przypadku mowa o Wiedźminie) traktuję jako rozrywkę. Jeżeli tą rozrywką nie jest, to z niej rezygnuję. Kropka :)
Swoją drogą… patrzysz na świat Wiedźmina przez pryzmat naszego świata i naszych wyobrażeń. Nie sądzisz, że to dość mocno ogranicza możliwości świata literatury fantasy? :) Czy jest gzieś w książkach Sapkowskiego wyraźnie napisane (nie mam pojęcia czy jest), że elfy mają być „białe”? Przecież mogą mieć lazurową skórę… :)
-
Pany, ale mam wrażenie, że elfów afro nie było zbyt wiele. Jeśli były to driady a to zupełnie inna bajka.
-
Ja patrzę na Wiedźmina oczami gościa, co czytał go kilka razy i który zna ten świat. I może się źle wyraziłem, ja zwracam uwagę na takie rzeczy, mi one przeszkadzają. Aby film uznać za dobry nie wystarczy mi duża ilość trupów, rozwalonych aut w czasie pościgu. DO tego liczy się przyjemność z oglądania. A Wiedźmin jest niespójny bardzo. Na przykład trudno zrozumieć co łączy tak naprawdę Geralta z Yennefer i zapewne wielu ma z tym kłopot. W książce wszystko jest jasne. Do tego moim zdaniem aktorka grająca Yen jest kiepska i za cholerę nie rozumiem o co jej chodzi. W książkach Sapka to jest to jasne, już w opowiadaniach. Tam ona ma sporo lat, magią zapewniając sobie urodę i młodość. W filmie zaś to młoda siksa. Już tu jest problem, gdyż role powinno powierzyć się aktorce starszej, która jest w wieku takiej Triss. A widz ma wrażenie, że Yen skończyła naukę w Aretuzie i miała krótki staż jako czarodziejka w jednym z królestw. Czy taką dopuszczono by do rady czarodziejów, skoro zasiadali tam tacy co mieli wiele lat, może z kilkaset? Po prostu to się kupy nie trzyma.
A dlaczego jest tyle zmian w tym serialu? Bo wg mnie od początku namieszali i pozmieniali sporo, a potem trzeba było kombinować aby utrzymać spójność. Dlatego tak ryzykowne są takie adaptacje, gdyż jedna zmiana wymusza następne i mamy efekt domina. I coś co było w książce przejrzyste staje się mętne, coraz bardziej.
Trzeba jednak zwrócić uwagę na inny fakt. Głównym odbiorcą filmu są tacy Amerykanie czy inni Kanadyjczycy, co mają pojęcie o średniowieczu jak słoń o gwiazdach. Więc to jest jeden z powodów, aby coś adaptować,, by szary zjadacz hamburgerów popijanych litrami coli nie musiał za bardzo wytężać mózgownicy. Aby się nie obraził, wstawia się mu czarne elfy, czarnych rycerzy w Cintrze i inne ciekawostki jak skośnoocy. Ale dalej twierdzę, że się da trzymać książki, jak w przypadku Harrego Pottera czy Gry o Tron i mieć zapewniony sukces.
-
Ale w Afryce, a nie w Europie lub Ameryce Północnej. Las jaki mam na myśli to nie ten tropikalny.
No ale w sumie dlaczego nie? Skoro legendy różnych ludów mogą się przenikać i u Sapkowskiego jest miejsce na wampiry, strzygi, legendy arturiańskie, utopce, nixy, zmiennokształtnych, smoki, dżinny i nikt nie narzeka, że no tutaj dżinna nie mogło być, bo to królestwo to akurat odpowiednik Czech, to można zaryzykować, że różne istoty też migrują i elfy z południa miałyby skórę ciemniejszą. Co prawda Sapkowski nie stworzył mapy świata, ale te sklecone na podstawie tekstów pokazują, że między Północą a Nilfgardem czy Zerrikanią nie ma bariery morskiej, więc w sumie czemu nie ;) Do tego koniunkcja sfer owocująca mutacjami. Ten świat akurat pozwala na wiele, to nie jest czysty kanon tolkienowski. Nie chcę tu się spierać o to dlaczego faktycznie wprowadzono te różne kolory skóry, bo to raczej jasne, ale z punktu widzenia budowy świata dałoby się to obronić. Zresztą widać, że Sapkowski skupiał się na historii, bohaterach i różnych społecznych układach, a nie na szczegółach scenografii. U Feliksa W. Kresa raczej by oblał zajęcia z realizmu przy tworzeniu świata fantasy ;)
Na przykład Krzyżacy to niecałe 30 lat wcześniej ale Sienkiewicz lepiej oddał realia, język.
Gdyby faktycznie chciał oddać język, to byśmy ze 20% zrozumieli, przy dobrych układach :) Ale co by nie mówić, Sapkowskiego się czyta i nie ma problemów z wejściem w świat XV wieku. Wciąga jak gąbka. Znaczy język dobry. Jeśli miałbym się przyczepić, to tylko właśnie do momentami zbyt "nowoczesnych" dialogów. Ale to też urok takiej właśnie mniej klasycznej fantasy.
Jednak Sapkowski potrafił to wynagrodzić świetną fabułą, zwrotami akcji. A tutaj żadnego wynagrodzenia nie ma :)
Ech, a ja dopiero mam zabrać się za oglądanie.
-
A co ma średniowiecze do Wiedźmina? :facepalm:
Zaczynamy odpływać w dyskusji niczym w lasach Brokilonu :)
Aby film uznać za dobry nie wystarczy mi duża ilość trupów, rozwalonych aut w czasie pościgu.
Spłacasz bardzo dyskusję i deprecjonujesz innych…
Widzisz, ja również patrzę na serial oczami gościa, który przeczytał książki kilka razy i wiesz co? Cieszę się, że w serialu jest inaczej inaczej niż sobie to wszystko wyobrażałem. Gdyby było tak samo, to bym się zwyczajnie nudził. Masz na Netflix film odnośnie kulis powstawania drugiego sezonu. Oglądnij, a wszelkie Twoje wątpliwości zostaną rozwianie :) Książka jest inspiracją, tylko i aż :) Twórcy serialu mają swoją wizję. Czy słuszną? To się okaże :) Jedno jest pewne… ideą takich seriali jest to, by oglądało je jak największa ilość widzów, a nie garstka psych fanów twórczości Sapkowskiego. Mam wrażenie, że tylko dzięki grze oglądamy serial na Netflix… A przecież gra też była tylko inspiracją dla jej twórców :)
Luk, nie obraź się, ale mam wrażenie, że gdyby George Lucas miał nagrywać Gwiezdne Wojny według Twoich zasad, to Sokół Millenium miałby wygląd Sputnika, a Chewbacca postać trochę bardziej nieogolonego gościa, po kilkudniowym melanżu :) Acha… akcja zamiast na innych planetach rozgrywałyby się na Pustyni Błędowskiej i w lasach Puszczy Niepołomickiej :)
-
:thumbup:
-
Polecam filmiki darwinów na wszelkie bolączki
-
Spłacasz bardzo dyskusję i deprecjonujesz innych…
Do nikogo nie piłem na forum, ale do twórców scenariuszy, którzy często wychodzą z założenia, że im więcej trupów lub rozwalonych samochodów podczas pościgu, tym lepszy jest film. Nikogo nie miałem zamiaru obrażać :)
A co ma średniowiecze do Wiedźmina? :facepalm:
Zaczynamy odpływać w dyskusji niczym w lasach Brokilonu :)
Bo jest on osadzony w średniowiecznych realiach odnośnie broni, sposobu postępowania, taktyk, języka również.
Widzisz, ja również patrzę na serial oczami gościa, który przeczytał książki kilka razy i wiesz co? Cieszę się, że w serialu jest inaczej inaczej niż sobie to wszystko wyobrażałem. Gdyby było tak samo, to bym się zwyczajnie nudził. Masz na Netflix film odnośnie kulis powstawania drugiego sezonu. Oglądnij, a wszelkie Twoje wątpliwości zostaną rozwianie :) Książka jest inspiracją, tylko i aż :)
A co mieli powiedzieć, że polegają na książce skoro pozmieniali tak wiele? :P Oczywiste było co powiedzą. Nie zgadzam się też co do nudy. Harry Potter trzymał się twardo fabuły, Ron nie był czarny a Hermiona Chinką, Voldemort był zły i tak dalej i dalej. Tego typu zmiany raczej niewiele by dodały kolorytu i trudno mówić o nudzie w takim przypadku. Jeśli ktoś przeczytał książkę to raczej zna i zakończenie filmu, nieprawdaż? Do tego Harry Potter oddał doskonale wizję czarodziejskiego świata, a to głównie dlatego, że Rowling musiała być konsultowana. MOżńa by rzec, że zapewniła swoją postawą wielki sukces finansowy adaptacji swej książki :)
I jasne, że inną wizję może mieć scenarzysta czy reżyser. Ale weźmy na przykład sprawę kransoludów. Byli niscy ale krępi i niesamowicie silni, zresztą Sapkowski nie tworzył wszystkiego od siebie ale przejął świat z Tolkiena, jakby po upływie jakieś epoki. Więc jeśli ktoś robi z krasnoludów karłów z krótkimi rączkami, którzy mieliby problem z zabiciem muchy, to jest to robienie jaj. Dlatego Polacy nie powinni się brać za wiedźmina. A Jackson pokazał ich doskonale, stąd też i sukces filmu.
I kaman, to tylko dyskusja, bądźmy więc wyluzowani. Jeden lubi to drugi tamto. Zwracam jednak uwagę na obecną tendencję do spłycania rzeczy przez szeroko pojęty Hollywood. I nie potrzebuję też głaskania po głowie, że tak jest dobrze :) Jeśli ktoś nakręciłby Janosika i ten byłby mulatem lub miał skośne oczy, to też byłoby fajnie? Gdzie są granice? Wszystko należy akceptować aby przypodobać się fanom multi kulti, którzy fałszują historię? I zapewniam, że chodzi głównie o kasę, o to aby zarobić. Tutaj jednak nie zarobią tyle ile by mogli, i poznaję to choćby po ogólnie słabych opiniach i po sobie samym, obejrzałem dwa odcinki i na razie mam dość, gdzie dobry sezon ogląda się w dzień lub dwa. Serial miał szansę przebić grę i książki Sapka, ale tego nie uczyni. I wiadomo też co powie Sapkowski, który dzięki Wiedźminowi jest milionerem. Zarabia teraz krocie i film nakręca sprzedać książek, wiec nie będzie gryzł Netflixa po rękach.
A na koniec polecam przyjrzeć się Władcy Pierścieni Jacksona. On też pozmieniał fabułę (zwłaszcza pierwsza część jest pokastrowana), ale trzymał się ramy, nie przegiął pały. Ci z Netflixa moim zdaniem przegięli :) Warto też się zastanowić, czy jeśli pokaże się takiego Legolasa, jak na trąbie olifanta śmiga na czymś w rodzaju deski surfingowej, to czy będzie lepiej? Nie sądzę...Taki Braveheart zarobił masę kasy i dostał kupę Oscarów przy dobrym oddaniu klimatu tamtej epoki, bez multi kulti, podobnie wspomniany przeze mnie Band of brothers.
-
Ale w Afryce, a nie w Europie lub Ameryce Północnej. Las jaki mam na myśli to nie ten tropikalny.
No ale w sumie dlaczego nie? Skoro legendy różnych ludów mogą się przenikać i u Sapkowskiego jest miejsce na wampiry, strzygi, legendy arturiańskie, utopce, nixy, zmiennokształtnych, smoki, dżinny i nikt nie narzeka, że no tutaj dżinna nie mogło być, bo to królestwo to akurat odpowiednik Czech, to można zaryzykować, że różne istoty też migrują i elfy z południa miałyby skórę ciemniejszą. Co prawda Sapkowski nie stworzył mapy świata, ale te sklecone na podstawie tekstów pokazują, że między Północą a Nilfgardem czy Zerrikanią nie ma bariery morskiej, więc w sumie czemu nie ;) Do tego koniunkcja sfer owocująca mutacjami. Ten świat akurat pozwala na wiele, to nie jest czysty kanon tolkienowski. Nie chcę tu się spierać o to dlaczego faktycznie wprowadzono te różne kolory skóry, bo to raczej jasne, ale z punktu widzenia budowy świata dałoby się to obronić. Zresztą widać, że Sapkowski skupiał się na historii, bohaterach i różnych społecznych układach, a nie na szczegółach scenografii. U Feliksa W. Kresa raczej by oblał zajęcia z realizmu przy tworzeniu świata fantasy ;)
Robert, może jestem zbyt logiczny tutaj :) Po prostu jeśli są czarne elfy, to logika nakazuje aby byli tam i mulaci, nieprawdaż? Przecież to starożytna rasa, a elfy są nieśmiertelne. Ogólnie zaś należy też rozumieć skąd się bierze czarny kolor skóry. Jeśli więc mamy świat jak u Wikingów to trudno o czarnych, nieprawdaż? Do tego dochodzi nietolerancja jakiej u Sapkowskiego pełno. Trudno więc o to aby czarnych było wielu i byli akceptowani, gdzie nie ma swobodnego przemieszczania się, nie ma też handlarzy niewolników, którzy by zapewnili rozprzestrzenienie się ludzi o ciemnym kolorze skóry. A tu jebut, w Cintrze są czarni rycerze. Trochę trudne to do przełknięcia :) A koniunkcja sfer to pojawienie się potworów a nie Murzynów :P
Ogólnie chodzi o granice przyzwoitości :)
-
Polecam filmiki darwinów na wszelkie bolączki
Lokowanie produktu mnie rozwaliło ;D
-
Czołówka też niczego sobie - klasyka
-
Robert, może jestem zbyt logiczny tutaj :) Po prostu jeśli są czarne elfy, to logika nakazuje aby byli tam i mulaci, nieprawdaż? Przecież to starożytna rasa, a elfy są nieśmiertelne. Ogólnie zaś należy też rozumieć skąd się bierze czarny kolor skóry. Jeśli więc mamy świat jak u Wikingów to trudno o czarnych, nieprawdaż? Do tego dochodzi nietolerancja jakiej u Sapkowskiego pełno. Trudno więc o to aby czarnych było wielu i byli akceptowani, gdzie nie ma swobodnego przemieszczania się, nie ma też handlarzy niewolników, którzy by zapewnili rozprzestrzenienie się ludzi o ciemnym kolorze skóry. A tu jebut, w Cintrze są czarni rycerze. Trochę trudne to do przełknięcia :) A koniunkcja sfer to pojawienie się potworów a nie Murzynów :P
Ogólnie chodzi o granice przyzwoitości :)
Koniunkcja sfer to też pojawienie się mutacji :) Na przykład ciemnej skóry w świecie jasnoskórych :) I nie jestem pewien czy nie ma tam swobodnego przemieszczania się, bo Geralt popierdylał po tych królestwach w tę i nazad, bez specjalnych kontroli granicznych, o ile pamiętam - zresztą, gdyby to było coś wielkości Europy, to na Płotce czy pieszo lata by mu te wszystkie przygody zajęły ;) Cintra zresztą to kraj południa, powiedzmy odpowiednik naszej Portugalii, tak że różnie tam mogłyby sprawy wyglądać jak popatrzymy na rzeczywistą historię tych terenów. Czarnych niewolników po arabskim panowaniu można by się było spodziewać. W odpowiednikach Poviss czy Redanii może już niekoniecznie.
Ale wiadomo, że jest to polit pop, dla każdego coś miłego ma być. To i mulata (znaczy półelfa) pewnie się doczekamy niedługo. Mi to akurat nie przeszkadza, bo mam luźne podejście do konwencji w fantasy ;)
-
Ciekawy wywiad z Bagińskim:
https://www.komputerswiat.pl/gamezilla/aktualnosci/tomasz-baginski-o-2-sezonie-wiedzmina-dla-mlodszej-widowni-logika-jest-mniej-istotna/stxyy6f
To trochę tłumaczy nasze żale ;) Wygląda na to, że wychowani na książkach dziadersi 40+ nie są publicznością, w którą celuje produkcja i nawet się z tym nie kryje.
Teraz jestem po 5 odcinkach 2 sezonu. Trzy pierwsze nawet mi się podobały, w dwóch kolejnych trochę to wszystko siada. Ogólnie ten wątek Yennefer jest jakoś fundamentalnie nudny i ciągnie całość w dół, choć może niesprawiedliwie oceniam, nie znając jeszcze całości. Jest pole do popisu dla scenarzysty.
A, no i książkowy Dijkstra to jednak zupełnie inny typ niż filmowy. Można tu było nie szarżować.
-
Ale to nie tłumaczy tego, że zmiana scenariusza tak radykalna sprawia, że w całości w ogóle się trudno rozeznać. Film jest nielogiczny na maksa i na pewno nie wpływa to pozytywnie na jego oglądalność, ta znów to pieniądze :)
Spoko, niech zrobią multi-kulti, ale po co tak zbaczać ze sprawdzonego scenariusza/książki? To spore ryzyko. Ja obejrzałem chyba sześć odcinków i łapy opadły mi jeszcze bardziej. Ciri krwawiła na wiedźminskiej ścieżce zdrowia, i wyrosły tam kwiaty, które pozwalają przeprowadzić próbę traw :facepalm: Ciri daje sobie pobrać krew strzykawką, koorva, tego jeszcze nie grali, w Kaer Moheren laboratorium jest dobrze wyposażone. Brakuje respiratorów i aparatu do robienia EKG :P Zapewniam, że autor scenariusza z historii orłem nie był i nie rozumie co to jest średniowiecze. I takich kwiatków jest tam więcej niż mniej niestety.
WIęc moje pytanie jest proste. Czy trzeba było tak to zmieniać? Osoby 20+ by nie zrozumiały wszystkiego gdyby było jak w oryginale? Ja mam wrażenie, że autorzy scenariusza dostawali kasę za każdą zmianę całej historii, i stąd całkiem coś innego, zarobili krocie ;D
A historia z elfami i Nilfgardem jest płytka jak kałuża. Elfów były tysiące, ale pojawiają się tam wciąż ci sami. Do tego cesarz daje wolną rękę czarodziejom (Fringilli), co w książce nie jest prawdą, gdyż trzymał ich mocno w garści i każdy robił to co on mu nakazał. A tu mamy jakąś paranoję z niesieniem wolności innym narodom.
Nenneke i świątynia Melitele to też przegięcie pały. W filmie to jakaś warownia (a dlaczego warownia, to bez sensu!), ale nie stoi to na przeszkodzie by pojawił się tam Rience z braćmi Micheletami, którzy pobili prawie na śmierć Jarrego. Yennefer zaś udziela Ciri lekcji jak otworzyć portal powtarzając zaklęcie w starszej mowie. Co tam w ogóle jest sensownego?
Więc zakończę pytaniem. Czy trzeba było tak wszystko pozmieniać i pogmatwać, aby mało kto się w tym potrafił rozeznać? To jest sposób na zarobienie większej kasy? Wg mnie lepiej aby film oglądało się z zapartym tchem, a tu jedynie można dostać zaparcia siląc się na oglądanie kolejnych odcinków :)
-
Co do tych słabości to w większości prawda, ale czy to się przełoży na oglądalność - nie wiem. Ogólnie to nie lubię takiej postawy, że twórca sobie deprecjonuje publiczność i robi dzieło słabsze, bo uważa, że się lepiej wpasuje w wyobrażony gust. Dokładnie tą drogą szła telewizja i doprowadziła się do stanu medium dla półgłówków. Zaniżamy poziom, a potem mówimy, że tego chce publika, a publika tego chce, bo nie ma wyboru, skoro wszyscy zaniżają poziom. To jednak boli. Zwłaszcza, że akurat w przypadku Wiedźmina nie trzeba dążyć do jakiegoś szczególnie wysokiego poziomu intelektualnego, bo i same książki były wybitnie rozrywkowe, nawet jeśli zahaczały o poważniejsze problemy. Przydałoby się więcej rzetelnej roboty scenarzysty, trochę mniej efekciarstwa (co chwilę ktoś ma jakieś wizje) i scenograf mógłby się miarkować. Reszta jak na produkcję fantasy o średnim budżecie jest w miarę ok.
A, coś zbliżonego do strzykawki w późnym średniowieczu już było, z dokładnością do porządnej igły, więc można powiedzieć, że było blisko ;)
-
Dla mnie kryterium które jest istotne przy ocenianiu takich produkcji jest 'miodność'. Wiele wskazuje na to, że trzymając się książki można było sprawić, że byłaby ona bardzo wysoka. A tak mamy coś średniego, często mając inną alternatywę, zrezygnujemy z Wiedźmina. Dlatego celem kręcenia filmu, ekranizacji, powinna być owa miodność. A tu ktoś patroszy książkę na maksa i jest coś przeciętnego. Ludzie na to nie pójdą. Do tego pamiętajmy, że sprzedano miliony egzemplarzy gry Wiedźmin, więc jest spora rzesza fanów Geralta. Czy trzeba było rzeczy spłycać aby ludzie to mogli ogarnąć? Wg mnie niczego tu nie uproszczono, raczej dokonano zmian dziwnych sporo ryzykując :)
-
Problem mnie nie dotyczy bo omawianej tu produkcji nie oglądałem i oglądać nie zamierzam. Ale... ;D
Po pierwsze sagi o Wiedźminie nie da się dobrze przetłumaczyć na inny język, za dużo tam odwołań do typowo polskiej kultury i pop-kultury. Na przykład stawiam flaszkę dobrej wódki temu kto przetłumaczy na angielski "Na pohybel skurwysynom" nie tracąc nic z humoru i barwności oryginału. A po drugie w tym całym Wiedźminie nie chodzi wcale o magię, miecze czy smoki chodzi o wybory moralne i bez tego cały interes traci sens.
Można lubić lub nie lubić Sapkowskiego ale to co napisał to jest małe arcydzieło którego nie można poprawić. Dlaczego wiec wszyscy próbują?
Koniunkcja sfer to też pojawienie się mutacji :) Na przykład ciemnej skóry w świecie jasnoskórych :)
Taaa... :facepalm: Pojawienie się ludzi (białych) w świecie Wiedźmina było wynikiem koniunkcji sfer. Nawet zakładając że kilku było czarnych to przez kilka setek lat wszystko by się ładnie wymieszało.
-
Taki mały offtop:
Brałem udział w tłumaczeniu pierwszej części gry na angielski. Większość rzeczy (nie tylko w Wiedźminie) da się jednak przełożyć. Wystarczy znaleźć odpowiednik w kulturze anglosaskiej. Lub coś, co w ich kulturze jest utożsamiane z naszą kulturą. Oczywiście nie wywoła to takich samych skojarzeń w odbiorcach zagranicznych jak w nas, ale... Dokładnie tak samo wygląda to w drugą stronę. Gdy oglądasz serial/film amerykański, to czasem musiałem się nieźle nagłówkować, jak oddać coś ichniego, żebyś Ty od razu zrozumiał, o co kaman ;)
Tak więc tłumaczenie zawsze jest jakąś wypadkową talentu autora oraz umiejętności tłumacza. Musicie być świadomi, że gdy czytacie coś zagramanicznego i krytycy zachwycają się językiem autora, to dochodzi do sporego nieporozumienia. Niestety, ale u nas przyjęło się pomijać tłumacza jako nieistotny element - mechaniczną kalkę, która nie ma nic do gadania i wiernie zamienia słowa angielskie na polskie. Nic bardziej mylnego. A jednak wszędzie moja praca jest tak postrzegana :facepalm:
Nawet w na moim poletku telewizje zawsze zamawiają sobie, który lektor ma czytać daną produkcję. Co by głos pasował itp., itd... A tłumacz? Bez znaczenia przecież.
Zwróćcie kiedyś na to uwagę. Obejrzyjcie film w dwóch wersjach tłumaczeniowych. Albo przeczytajcie jakąś książkę w dwóch tłumaczeniach. Różnice w odbiorze będą kolosalne.
-
Problem mnie nie dotyczy bo omawianej tu produkcji nie oglądałem i oglądać nie zamierzam. Ale...
;D ;D ;D
Problem mnie nie dotyczy bo omawianej tu produkcji nie oglądałem i oglądać nie zamierzam. Ale... ;D
Po pierwsze sagi o Wiedźminie nie da się dobrze przetłumaczyć na inny język, za dużo tam odwołań do typowo polskiej kultury i pop-kultury. Na przykład stawiam flaszkę dobrej wódki temu kto przetłumaczy na angielski "Na pohybel skurwysynom".
Tłumaczenie ma to do siebie, że nie musisz tłumaczyć wszystkiego dosłownie ale tak aby przekaz był zrozumiany. Tak więc dobry tłumacz jest wręcz w stanie poprawić książkę, a u Sapka jest co poprawiać, gdyż używa zbyt nowoczesnego języka (to samo jest z Narrenturm). I wystarczy przetłumaczyć to na 'fuck those motherfuckers' i po sprawie. W polskim języku używamy obraźliwego 'skurywsyna', co oznacza syna koorvy, w UK zaś odpowiednikiem jest 'matkojebca' czyli motherfucker. Moim zdaniem siłowe tłumaczenie dosłowne danych słów wcale nie będzie dobre.
A po drugie w tym całym Wiedźminie nie chodzi wcale o magię, miecze czy smoki chodzi o wybory moralne i bez tego cały interes traci sens.
No to polecam 'Na Wspólnej ' lub inny 'Klan', tam wyborów moralnych jest od groma, nie ma zaś magii, smoków i mieczy ;D ;D ;D A tak na poważnie to chodzi o 'miodność', czyli o to, że książki o Wiedźminie wciągają jak bagno. I muszą tu być i potwory, magia, jak i humor (niesamowita zaleta tutaj) czy wybory moralne, aby osiągnąć właśnie wysoką miodność.
Można lubić lub nie lubić Sapkowskiego ale to co napisał to jest małe arcydzieło którego nie można poprawić. Dlaczego wiec wszyscy próbują?
Według mnie nikt tutaj nie pragnął niczego poprawiać, po prostu posłużono się szkieletem jakim są książki o Geralcie i zbudowano całkiem inną historię. Postaci są praktycznie te same, ale wątki kompletnie inne. Wątpię, aby twórcy scenariusza byli fanami twórczości Sapkowskiego, moim zdaniem nie rozumieją tej sagi jak i samego Tolkiena. Stąd takie głupie rzeczy jak czarne elfy czy strzykawki, którymi pobrano krew Ciri (jakby nie można było upuścić jej w typowy dla takiej epoki sposób - z użyciem noża).
Rozumiem po części zmiany w Hobbicie, gdyż to nie jest gruba książka, i jak się robi trzy części do kina, po dwie godziny każda, to można coś rozwinąć. Ale w przypadku Sapkowskiego mamy opowiadania plus pięcioksiąg. Co ciekawe, gdyby dobrze wszystko zrobić, można by nakręcić i 6 sezonów Wiedźmina, gdzie pierwszy to opowiadania a kolejne pięć to każdy z tomów. A tutaj wydaje mi się, że jesteśmy na poziomie końca 2 tomu (obejrzałem póki co 6 odcinków drugiej serii). Tak więc sprawę pokpiono najnormalniej w świecie :)
-
Problem mnie nie dotyczy bo omawianej tu produkcji nie oglądałem i oglądać nie zamierzam. Ale...
;D ;D ;D
Spróbowałem że 3 odcinki i poddałem się bo fantastyka kompletnie do mnie nie przemawia. Książek też nie czytałem więc siedzę cicho i czytam o rozczarowaniu serialem. Może to jest lepszym podejściem? ;)
-
Co do tłumaczeń: kiedyś przeczytałem co Stiller napisał o tłumaczeniu, porównując zresztą swoje z robotą Barańczaka. To jest praca wymagająca takiego ogarniania kultury krajów, innych dzieł, brzmienia (tam jeszcze dochodził rym, bo dzieło było poematem) i innych drobiazgów, że głowa mała. Sama, nawet doskonała, znajomość języka, to pikuś. Zdolny tłumacz przełożyłby Sapkowskiego bez problemu - zresztą "Wiedźmin" wyszedł po angielsku, więc koledzy z UK mogą ocenić ;)
Wczoraj ogarnąłem 6 i 7 odcinek. Tragedii nie ma. Oczywiście jak się chce przyczepić, to można bez problemu: choćby scena pod murami Cintry jest całkowicie nielogiczna. Spoiler: Ciri i Yen rozrabiają, Nilfgaardczycy widzą je z murów, momentalnie przyjeżdża patrol, no i oczywiście w tym samym momencie kawaleria z odsieczą, Geralt, krasnoludy z wozem. Patrol standardowo wypatroszony. I nic. Zamiast kolejnych oddziałów Nilfgaardu, cisza. Krasnoludy spokojnie odjeżdżają wozem.
-
"Wiedźmin" wyszedł po angielsku, więc koledzy z UK mogą ocenić ;)
Pierwsze podejście do książki było marne. Następnych nie widziałem, to się nie wypowiem.
-
Tłumaczenie ma to do siebie, że nie musisz tłumaczyć wszystkiego dosłownie ale tak aby przekaz był zrozumiany. Tak więc dobry tłumacz jest wręcz w stanie poprawić książkę, a u Sapka jest co poprawiać, gdyż używa zbyt nowoczesnego języka (to samo jest z Narrenturm).
Mnie osobiście w sadze nowoczesny język nie razi - wręcz przeciwnie. Świat sagi to nie jest europejskie średniowiecze - Narrenturm to inna sprawa.
I wystarczy przetłumaczyć to na 'fuck those motherfuckers' i po sprawie. W polskim języku używamy obraźliwego 'skurywsyna', co oznacza syna koorvy, w UK zaś odpowiednikiem jest 'matkojebca' czyli motherfucker. Moim zdaniem siłowe tłumaczenie dosłowne danych słów wcale nie będzie dobre.
Blisko. Ale nie w dziesiątkę ;) ;D
No to polecam 'Na Wspólnej ' lub inny 'Klan', tam wyborów moralnych jest od groma, nie ma zaś magii, smoków i mieczy ;D ;D ;D
Gdyby powyższe produkcje były czarnymi kryminałami a tym właśnie są opowiadania to czemu nie ;) Miecze, magia czy smoki są tak naprawdę tylko ozdobą - miodną ale ozdobą. A jak ktoś tego nie rozumie - no cóż to mamy produkcje takie jakie mamy...
Stąd takie głupie rzeczy jak czarne elfy czy strzykawki, którymi pobrano krew Ciri (jakby nie można było upuścić jej w typowy dla takiej epoki sposób - z użyciem noża).
Te elfy (z okolic Nilfgaardu) były takie czarne jak Zawisza z Garbowa ;) Co do strzykawek - hmmm... a skąd wiesz co jakiś nudzący się czarodziej wymyślił między badaniami nad budową portalu a studiowaniem nekromancji?
-
Tłumaczenie ma to do siebie, że nie musisz tłumaczyć wszystkiego dosłownie ale tak aby przekaz był zrozumiany. Tak więc dobry tłumacz jest wręcz w stanie poprawić książkę, a u Sapka jest co poprawiać, gdyż używa zbyt nowoczesnego języka (to samo jest z Narrenturm).
Mnie osobiście w sadze nowoczesny język nie razi - wręcz przeciwnie. Świat sagi to nie jest europejskie średniowiecze - Narrenturm to inna sprawa.
Nie odbieram tego w ten sposób. Wykształconych ludzi w Wiedźminie jest niewielu, więc pewne sformułowania czy rzeczy są mocno nielogiczne ale do przyjęcia, człowiek się do tego przyzwyczaja. Tu nie ma wielu szkół, w średniowieczu zajmował się tym kościół, tutaj takowego jest mało, coś ma miejsce w świątyni Melitele ale to i tak bardzo skromnie. Więc jak większość jest analfabetami, to skąd skomplikowany język i zaawansowane słowa? Ale to czepianie się szczegółów :) Sapkowski ma z tym problem zresztą, język nie jest dopasowany do danych realiów. W Narrenturm powinno się mówić właśnie jak w Krzyżakach, a tam wykształcenie bohaterów jest jak dziś u profesorów. Zwłaszcza demeryt Szarlej ma wielką wiedzę, szczególnie z historii kościoła. Gdzie by to niby przeczytał wtedy na Śląsku? :) Pamiętajmy, że to jeszcze przez wynalezieniem druku :) Więc skąd taki dostęp.
Ale to jest do przyjęcia, zmiany zaś w scenariuszu to coś znacznie głębszego.
Nie wiem jak Wy, ale mi nie pasuje masa rzeczy tam, jak np. zbrojni w Wiedźminie mają pełne zbroje praktycznie, do tego noszą hełmy, i to pełne. Rzadko kiedy straże tak były uzbrojone i opancerzone, gdyż tak się robiło przed bitwą, zaś w normalnym dniu tacy strażnicy musieli sporo chodzić, działać. I takie pancerze byłyby strasznie uciążliwe. Ale w filmie mamy dwa typy żołnierzy - al'a Cintra i a'la Nilfgaard, z małymi różnicami. I ogólnie takich rzeczy jest mnóstwo. Po prostu ci od scenariusza nie znają się na rzeczy. I wiele rzeczy tam jest po prostu nielogicznych i niespójnych. I powoli staje się to w Hollywood zasadą. Ale są filmy znacznie lepiej oddające rzeczywistość, jak wspominany przeze mnie wcześniej Braveheart, gdzie zmiany scenariusza są do przyjęcia a film porywa rozmachem, fabułą, świetną grą. Inny, z najnowszych, to 'The last duel' (ostatni pojedynek), gdzie dość dobrze pokazano Francję przełomu XIV i XV wieku. Czyli się da jak się chce :)
Tak więc się da, niestety często seriale są okaleczane najbardziej, to tam korzysta się raczej z nieuków historycznych, którzy decydują się aby dać w takim Wiedźminie strzykawkę, i to nie w laboratorium bogatego czarodzieja, ale w Kaer Mohren. Kwiatek do kwiatka i mamy łąkę bzdur, i całość ciężko się ogląda, gdyż jest niespójna i nielogiczna.
I panowie - mam nadzieję, że tu tylko dyskutujemy na luzie i wymieniamy się opiniami. Ja jestem bardzo zbulwersowany jako fan Sapkowskiego, co łyknął jego dzieła po kilka razy. Czeka człowiek na takiego Wiedźmina latami i rozczarowanie jest olbrzymie :(
-
Kwestia oczekiwań ;)
Mnie wierne ekranizacje średnio interesują. Skoro znam już intrygę z książki, to już pół zabawy znika.
-
To co napiszę pewnie wielu osobom się nie spodoba, ale prawda jest taka, że to gry komputerowe z serii Wiedźmin rozsławiły twórczość Sapkowskiego na świecie. Bodajże półtora roku temu było porównanie liczby sprzedanych gier oraz wszystkich powieści i wyszło na tym, iż gry sprzedały się w większej liczbie. Aktualnie bardziej sprzedają się powieści, jednakże duży wpływ na to miały premiery tego serialu na Netflixie. Według oficjalnych statystyk Netflixa powrót Białego Wilka na szlak oglądano w pierwszym tygodniu przez ponad 142 mln godzin. Znając życie w przyszłym roku znów znacznie zwiększy się sprzedaż gier w związku z wydaniem nowej wersji Wiedźmina 3 oraz DLC. Wydawanie nowych powieści, gier czy filmów wpływa na zwiększanie sprzedaży pozostałych gatunków więc jest to pozytyw - nawet jeśli nam się coś nie podoba.
Moim zdaniem nie ma sensu porównywać seriali czy filmów do książek i odwrotnie. Nie ma znaczenia czy jest to Wiedźmin, Władca pierścieni czy też Gra o tron. Zawsze znajda się zwolennicy to tego a to tamtego. Zgadzam się również z kolegą, który napisał, iż nie jest fanem wiernych ekranizacji - jaka przyjemność z tego, że znając książkę na pamięć nic nie będzie w stanie Ciebie zaskoczyć. Mi osobiście podobał się Hobbit i wprowadzenie postaci mocno niekanonicznej jakim była Tauriel.
Podsumowując - jak dla mnie powstanie serialu odbieram pozytywnie. Napędził ponownie sprzedaż gier i książek, a sam serial nie jest taki zły (to już o wiele bardziej zawiodła mnie najnowsza ekranizacja powieści Franka Herberta.
-
Ja jestem bardzo zbulwersowany jako fan Sapkowskiego, co łyknął jego dzieła po kilka razy. Czeka człowiek na takiego Wiedźmina latami i rozczarowanie jest olbrzymie :(
W porównaniu do fanów Gwiezdnych wojen,Star Treka czy nawet takiego Doktora Who dużej tragedii nie ma (chyba). Zresztą mi najbardziej szkoda Canvilla, gość wygląda również na fana książek.
https://marcinzwierzchowski.pl/henry-cavill-jak-najblizej-sapkowskiego/ (https://marcinzwierzchowski.pl/henry-cavill-jak-najblizej-sapkowskiego/)
-
Mirek, to co piszesz jest niby OK, ale problem tkwi w tym, że oni dokonali kiczowatych zmian i film stracił w porównaniu do książki bardzo mocno :) Tak więc do czynienia mamy z kiepskimi niespodziankami.
Ale może rozwinę Twoją myśl. Otóż skoro można dokonać zmian w scenariuszu, aby 'nie nudzić widza' (ale sam wiesz, że mało kto przeczytał książki, oprócz Polaków), to możńa wprowadzić zmiany sensowne, będące rozwinięciem sagi i poszczególnych wątków. Weźmy Yennefer. Zamiast pokazać jej naukę w Aretuzie i idiotyczne wstawki z próbami samobójczymi etc., można było pokazać inne wątki z jej życia, gdzie była ważną postacią w jednym z królestw. A więc jakiś epizod z walką z Nilfgaardem. Ogólnie zrobiono z niej jakąś dziwną postać, słabą psychicznie, zbłąkaną, podczas gdy była to pewna siebie czarodziejka, która nie uciekała przed wrogami ale to przed nią uciekano. Inny pomysł to pokazanie na przykład Kaer Mohren i jego historii, naukę Ciri, studiowanie potworów i tak dalej. Możńa było zrobić wiele ciekawych rzeczy. Ale goście wszystko spłycili.
Moim zdaniem nie rozumieli Wiedźmina i sagi i spłaszczyli to bardzo mocno. I nie mam pretensji do aktora grającego Geralta, gdyż podobnie jak w polskiej wersji (tu Żebrowski), to najlepsze postaci w filmie, które go mocno ciągną w górę.
Najlepiej byłoby gdyby Polacy mogli kręcić Wiedźmina z budżetem jaki miał Netflix :)
-
Najlepiej byłoby gdyby Polacy mogli kręcić Wiedźmina z budżetem jaki miał Netflix :)
I byłaby wysokobudżetowa "Klątwa Doliny Węży" :) Polacy są słabi w kinie gatunkowym, może poza wczesnym Machulskim. Chyba, że pojawił się jakiś talent, tylko o nim nie wiemy.
-
Tomasz Bagiński jest producentem wykonawczym więc jest tam trochę polskiej myśli filmowej. https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,127222,27956869,tomasz-baginski-o-krytyce-wiedzmina-opinie-widzow-czesto.html
-
Tomasz Bagiński jest producentem wykonawczym więc jest tam trochę polskiej myśli filmowej. https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,127222,27956869,tomasz-baginski-o-krytyce-wiedzmina-opinie-widzow-czesto.html
Bagiński mnie rozczarował swoją obroną zmian w scenariuszu. Co z tego, ze wspomaga się oglądalnością, skoro serial ma autopromocję jaką zapewniła mu głównie gra i pierwszy sezon, gdzie były opowiadania, i kilka z nich było bardzo dobrych. Problem tkwi w tym, że serial mógł się sprzedać o wiele lepiej, i tam pokpiono sprawę. I sorry, ale co z tego, ze oglądają odcinek i 40 razy, skoro powstał według ujowego scenariusza?
Starczyło mi wczoraj sił na obejrzenie odcinka siódmego drugiej serii. I opad rąk ponowny. Ciri przenosi się wraz z Yen gdzieś, za pomocą portalu, i okazuje się, że konie, akurat dwa i osiodłane, czekają na dole. To się nazywa magia!Yennefer okazała się zdrajczynią, Yarpen Zigrin i krasnoludy to znów karły, które tylko w takim filmie mogą rozwalać żołnierzy zakutych w pancerze i hełmy, choć nie mają jak włożyć siły w cios. Ciri powtarza słowa zaklęcia w języku elfów i czar jej wychodzi, to się nazywa mieć moc. No i o czym wspominał Robert, akurat jak żołnierze Nilgaardu dorwali Yen i Ciri pod murami Cintry, to właśnie nadchodzi Geralt z odsieczą (z krasnoludami). Po zabiciu żołnierzy sobie odchodzą, i nikt ich nie ściga, choć są w pobliżu murów fortecy. Elfy które są na łasce Nilfgaardczyków i od nich zależą, bo nie mają jedzenia i gdzie mieszkać odmawiają współpracy :facepalm: No i najlepsze. Geralt odbija Jaskra z więzienia, po prostu do niego wchodzi i zabija strażnika. Bo do więzień można zawszy było wejść sobie jak do karczmy. I wszystko pełne źle dogranych scen, gdzie komicznie zachowują się statyści lub aktorzy. I nie jest to wina ich gry ale scenariusza!
Sorry, ale to była mega porażka i pierwsze co widać jak na dłoni to jak autor scenariusza pokpił sprawę. Może to jakiś gość co pisze scenariusze telenoweli i takie 'drobne błędy' są tam niezauważalne? Tutaj jednak wyszła komedia lub w moim przypadku komediodramat. I z całym szacunkiem dla Bagińskiego, kastracja świetnej historii okazuje się kastracją. I nie pomógł mi bynajmniej fakt, że byłem zaskoczony :)
-
Tomasz Bagiński jest producentem wykonawczym więc jest tam trochę polskiej myśli filmowej. https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,127222,27956869,tomasz-baginski-o-krytyce-wiedzmina-opinie-widzow-czesto.html
Bagiński mnie rozczarował swoją obroną zmian w scenariuszu. Co z tego, ze wspomaga się oglądalnością, skoro serial ma autopromocję jaką zapewniła mu głównie gra i pierwszy sezon, gdzie były opowiadania, i kilka z nich było bardzo dobrych. Problem tkwi w tym, że serial mógł się sprzedać o wiele lepiej, i tam pokpiono sprawę. I sorry, ale co z tego, ze oglądają odcinek i 40 razy, skoro powstał według ujowego scenariusza?
Spodziewałem się takiej reakcji z Twojej strony. Po przeczytaniu wywiadu z Bagińskim mam takie same odczucia że broni się na siłę bo widzi że dali dupy. Tematyka do mnie nie przemawia ale obejrzałem kilka odcinków i mam pewność że to nie dla mnie.
Gdybym zobaczył osiodłane konie po środku niczego czekające na Ciri i Yen wyłączyłbym telewizor :)
-
Tak zachwalacie tego Wiedźmina że sam z ciekawości odpaliłem Netflixa
Po 5 min stwierdziłem jednak że to nie jest dla mnie kino
Ale wiecie co zobaczyłem ?
Znalazłem dokument pt. "Walka"
Film jest o życiu Stanisława Szukalskiego
Polecam i przepraszam że nie w temacie ;)
-
Jeśli już "nie w temacie"- "Synowie anarchii " nie zdążyłem skończyć. Brakło mi 1 sezon. Dziś włączam a tu - "ZONK". Zdjęli ponoć z ramy.
-
Jest osobny wątek o serialach ;)
-
https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,127222,28013782,tworczyni-netfliksowego-wiedzmina-pekla-dokladnie-o-tym-jest.html#s=BoxOpImg5