Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => Sposoby i pomysły na zmiany => Wątek zaczęty przez: Luk w 21.08.2017, 10:14
-
Zapraszam do obejrzenia mojego filmu, i komentarze dotyczące problemu który poruszam. Obecnie my wędkarze, nie posiadamy żadnej reprezentacji, nikogo, kto by reprezentował nasze, wędkarskie interesy. PZW poprzez działaczy z Zarządu Głównego wspiera rybactwo oraz sieciowanie wód, co jest sprzeczne z interesem wędkarzy, co widać zwłaszcza dobrze na przykładzie Zalewu Zegrzyńskiego.
Czy warto założyć stowarzyszenie, które reprezentować będzie polskich wędkarzy? Według mnie tak, bo bez tego wykiwają nas wszyscy, od rybaków po 'prywaciarzy' i działaczy, my zaś, pomimo bycia największą grupą hobbystyczną w Polsce (szacowaną na 1.5 do 2 milionów) zostaniemy z ręką w nocniku.
Jakie jest Wasze zdanie? Czy wsparlibyście działanie takiej organizacji?
-
Podpisuję się rękami i nogami . W końcu nasz głos mógłby zostać usłyszany na większą skalę, niż fora internetowe czy jakieś złoty. :thumbup: :thumbup: :thumbup:
-
:thumbup:
-
Lucek dobrze prawisz :bravo: :bravo: :bravo: :beer: :beer: :beer: !
Ale z drugiej strony co nam to da....
Aby łowić trzeba mieć gdzie łowić - a więc wodę ... - i od tego trzeba zacząć , no chyba że się chce obalić panujący system lub założyc partię etc... ( mnie to wogule nie obchodzi) ja chcę łowić na wodach gdzie sa rybki i tyle..
A więc adrem co do wody...
Nikt nam nie zabroni startować z takim stowarzyszeniem do przetargu aby pozyskać wodę...
Ale to nie takie prostę ...
Trzeba mieć operat - i tu pierwsza górka ) musi go potwierdzić jednostka do tego uprawniona czyli nie w domku na kolanku - tylko ktoś z ichtiologów...
Wymagane prawem papiery ( myślę że stowarzyszenie po załatwieniu formalności może startować ...
I po pozyskaniu nic tylko gospodarować....
Ale kolejne z resztą w Polsce nic nie jest normalne - doskonałym przykładem jest obecny model Właściciel wody - dzierżawca ( gospodarz ) - i gdzie my klieńci w świetle tego prawa .....
Nie mamy nic do powiedzenia - i taka jest prawda bo operat - etc... ( wakowane tu kilkaset razy...)
Pytanie zakładamy stowarzyszenie - i co dalej ( co chcemy robić ... no nie chyba tylko pisać na forum...)
I kolejne ale po pozyskaniu wody ktoś z północy nie przyjedzie na ryby na południe - a tak może być woda na południu - wędkarz z północy...
Jedyna alternatywa - to pieprzone PZW musi sie samo rozpie=przyć - i na jego zgliszczach musi powstać coisik nowego dla każdego...
Ale do tego boje sie że może mojego zycia zabraknąć.....
-
Lucjanie. Rozumiem, że Twoja wypowiedź była ad hoc, więc nie posiadasz scenariusza tej wypowiedzi. Muszę więc jeszcze raz przesłuchać Twój film i wynotować szczegóły.
A chodzi mi o to, że zawarłeś w tekscie wiele myśli, z którymi się zgadzam, ale też do których mam wątpliwości (kosmetyczne). Zauważyłem że do wielu tez mnie przekonałeś po kilku latach dyskusji na forum. To dobrze i ja się w ogóle tego nie wstydzę, bo ksiażki mówią tak jak mówią, a życie jest inne. Choćby o wielkich rybach: też uważałem, że wielka ryba to chwast który je, s*a i nie rośnie. Tak, ale to przekonanie wynikało z „fachowych opracowań naszych naukowców” i jestem Ci w stanie podać nawet materiały (mam je z lat 60-70 tych i nowsze, bo wiesz, że długo działałem w PZW).
Dzisiaj rozumiem, że „te prace naukowe” pisane były pod rybaków, bo tam była kasa. Nie można sprzedać 10 kg szczupaka, a kilowego już tak. Proste jak rogalik i teraz całkowicie się z Tobą zgadzam.
Ale co zapamiętałem:
Mówisz, że rybacy wytłukli rybę w danym zbiorniku i jeszcze od wędkarzy pobierają opłaty. To w takim razie z czego oni się utrzymują? Z opłat wędkarskich jeśli ryb nie ma?
Kwestia jednej składki na Polskę. Ja jestem za taka opcją, ponieważ często jeżdże i lubię łowić w nieznanych wodach (to jedyny powód). Więc jeśli składki miałyby trafiać do „wspólnego gara”, to rozdzielnictwo winno kwalifikować do pewnej kwoty na działalność na podstawie… no choćby od powierzchni dzierżawionej wody. A jeśli tak, to wszystkie wody musiały by posiadać ryby, czyli być zagospodarowane właściwie, a nie tylko te, które mają lepszych organizatorów. Czyli jeśli Koło opiekuje się 100 hektarami wody, otrzymuję 100 x złotówek na hektar. Jeśli więc Koło pobiera składki w danej wysokości, to albo jeszcze dobiera z puli głównej, albo oddaje do tej puli.
Nie mówię że to słuszne, ale to tez pomysł do przedyskutowania.
Co do rybaków: jeśli mówimy o dużej kasie – a pewnie tak jest i to darmowej kasie, bo spójrz jak konstruowane są Ustawy i pod kogo – to Działacze Stowarzyszenia zaczną ginąć jak politycy czy dziennikarze śledczy „w niewyjaśnionych okolicznościach”. A inni pójdą siedzieć za czyny, których nie popełnili.
Tutaj widzę powołanie Związku Wędkarskiego w opozycji do istniejącego i działającego na podanych przez Ciebie zasadach (bynajmniej w większej części). Ale taki Związek zabierze kasę tym, co doją obecny Związek i da wędkarzom, więc wniosek nasuwa się sam według przysłowia: „kilka gram ołowiu lepiej przemawa niż tysiąc słów”.
Moje życiowe doświadczenie i długość życia człowieka podpowiada mi, że tylko skuteczne będą rozwiązania siłowe i dyktatorskie. Nie mniej, masz rację i masz świetne pomysły.
-
Maciek, ideą jest powstanie stowarzyszenia które będzie się zajmowało reprezentowanie interesów wędkarskich, tylko wędkarskich. A więc dbanie o kondycję polskich wód, wypracowywanie taktyk pozwalających na odbudowę stad tarłowych, wspieranie i reklamowanie wędkarstwa, tak aby zachęcać ludzi do tego hobby, walka z wszelkimi nadużyciami, zatruciami, wspieranie agroturystyki wędkarskiej, polskiego przemysłu wędkarskiego. Przede wszystkim musimy mieć jakąś bazę argumentów, dokumentów, wypracowane kierunki działań, tak aby walczyć o zmiany prawne, móc lobbować w interesie wędkarzy, edukować ich samych. Trzeba nawiązać współprace z ichtiologami, nie tylko polskimi, z ekologami, obrońcami przyrody, trzeba lobbować.
To nie ma być kontra do PZW. To ma być organizacja, która reprezentuje interesy wędkarzy. Ona może mieć swoje łowiska, ale nie jest to jej celem, aby sprzedawać pozwolenia czy odbierać komuś wody. To maja być ludzie, którzy działają w celu rozwoju wędkarstwa, sportu wędkarskiego. Czyli tego, czego nie robi ZG PZW. Bez własnej organizacji, nas nie ma, jest PZW i opcja rybacko-mięsiarska, są wszelkie grupy jak lobby rybackie, które może umniejszyć nasz stan posiadania. Nikt nie będzie słuchał krzyku pojedynczych wędkarzy, to musi być zorganizowana grupa, prawnie osadzona, ze stroną WWW, Facebookiem, kanałami YT. Bez tego będziemy tracić, z roku na rok wody są w coraz gorszym stanie, choć świadomość ulega lekkiej poprawie - jest to zbyt mało aby skutecznie działać.
Dlatego tu nie chodzi o własne wody, to jest błąd i poświęcanie energii na rzeczy błahe. Taka organizacja musi być proekologiczna, pro PZW, pro wędkarska, probiznesowa (wspierająca działania biznesów opartych o wędkarstwo), współpracująca z gminami i samorządami, pomagająca im organizować łowiska, chronić ryby. Musimy szkolić młodzież, edukować wędkarzy, pomagać organizować sport. To ma być ruch społeczny :D
To tyle w 'skrócie' :D
-
Kwestia jednej składki na Polskę. Ja jestem za taka opcją, ponieważ często jeżdże i lubię łowić w nieznanych wodach (to jedyny powód). Więc jeśli składki miałyby trafiać do „wspólnego gara”, to rozdzielnictwo winno kwalifikować do pewnej kwoty na działalność na podstawie… no choćby od powierzchni dzierżawionej wody. A jeśli tak, to wszystkie wody musiały by posiadać ryby, czyli być zagospodarowane właściwie, a nie tylko te, które mają lepszych organizatorów. Czyli jeśli Koło opiekuje się 100 hektarami wody, otrzymuję 100 x złotówek na hektar. Jeśli więc Koło pobiera składki w danej wysokości, to albo jeszcze dobiera z puli głównej, albo oddaje do tej puli.
Nie mówię że to słuszne, ale to tez pomysł do przedyskutowania.
Mirek, mi pomysł się podoba, pod warunkiem, że jest badana możliwość danej wody i ustalane na tej podstawie limity. Obecnie taka pseudoreforma ograniczyłaby się do wyrybienia jeszcze dobrych zbiorników, które nie byłyby na bieżąco uzupełniane, lecz miałyby ewentualne zarybienia po jakimś czasie. A to nie działa.
Podstawą jest odbudowa stad tarłowych. To jest priorytet gospodarki wodami, prowędkarski i proekologiczny. Jednak w obecnym projekcie jednej składki oznacza to wybicie stad tarłowych. Tak więc jak w trójkącie potrzeb Maslowa, trzeba wpierw takie stada odbudować. Po czymś takim można robić kolejne reformy. W Polsce należy zmienić metalność wędkarzy, tak aby zrozumieli, ze ryby trzeba 'hodować', i zabierać 'górkę' - tak jak to było ponad 20 czy 30 lat temu. Jeżeli wędkarz łowiłby aby zrobić sobie obiad, z jednej ryby, a resztę wypuścił, to będzie OK. Jednak w Polsce jest kultura zabierania wszystkiego. Nawet po to, aby dać kurom, rozdawać sąsiadom. Zamiast magazynowanie ryb w lodówkach, wędkarze muszą zrozumieć, że nalezy za taki magazyn uznać łowisko. Dlatego w takiej Francji jest masa ryb, pomimo, że się je zabiera.
Mirek, jedna opłata na Polskę, na szereg wód (nie wszystkie) to projekt, który może być zrealizowany dopiero, jak się dokona reformy całego systemu. Żądanie tego teraz, jest zwykłym żądaniem prawa do wybicia jeszcze żyjących ryb, do powiększenia degradacji, deficytu.
Proste jak drut. Musimy zasiać, pielęgnować, i wtedy zbierać plon. Dodatkowo mamy do czynienia z ugorem, więc trzeba więcej pracy niż w innych krajach. Jeżeli to wędkarze zrozumieją i zaakceptują, to jesteśmy w domu :) Na działce nic samo z siebie nie urośnie, trzeba zasiać, plewić, podlewać, pryskać, zebrać we właściwym czasie. Jednak w przypadku ryb, wielu wędkarzy uważa, że zrobi się samo. Nie zrobi!
-
Maciek, ideą jest powstanie stowarzyszenia które będzie się zajmowało reprezentowanie interesów wędkarskich, tylko wędkarskich. A więc dbanie o kondycję polskich wód, wypracowywanie taktyk pozwalających na odbudowę stad tarłowych, wspieranie i reklamowanie wędkarstwa, tak aby zachęcać ludzi do tego hobby, walka z wszelkimi nadużyciami, zatruciami, wspieranie agroturystyki wędkarskiej, polskiego przemysłu wędkarskiego. Przede wszystkim musimy mieć jakąś bazę argumentów, dokumentów, wypracowane kierunki działań, tak aby walczyć o zmiany prawne, móc lobbować w interesie wędkarzy, edukować ich samych. Trzeba nawiązać współprace z ichtiologami, nie tylko polskimi, z ekologami, obrońcami przyrody, trzeba lobbować.
To nie ma być kontra do PZW. To ma być organizacja, która reprezentuje interesy wędkarzy. Ona może mieć swoje łowiska, ale nie jest to jej celem, aby sprzedawać pozwolenia czy odbierać komuś wody. To maja być ludzie, którzy działają w celu rozwoju wędkarstwa, sportu wędkarskiego. Czyli tego, czego nie robi ZG PZW. Bez własnej organizacji, nas nie ma, jest PZW i opcja rybacko-mięsiarska, są wszelkie grupy jak lobby rybackie, które może umniejszyć nasz stan posiadania. Nikt nie będzie słuchał krzyku pojedynczych wędkarzy, to musi być zorganizowana grupa, prawnie osadzona, ze stroną WWW, Facebookiem, kanałami YT. Bez tego będziemy tracić, z roku na rok wody są w coraz gorszym stanie, choć świadomość ulega lekkiej poprawie - jest to zbyt mało aby skutecznie działać.
Dlatego tu nie chodzi o własne wody, to jest błąd i poświęcanie energii na rzeczy błahe. Taka organizacja musi być proekologiczna, pro PZW, pro wędkarska, probiznesowa (wspierająca działania biznesów opartych o wędkarstwo), współpracująca z gminami i samorządami, pomagająca im organizować łowiska, chronić ryby. Musimy szkolić młodzież, edukować wędkarzy, pomagać organizować sport. To ma być ruch społeczny :D
To tyle w 'skrócie' :D
Nie obraź się ale w tym poście widać jak bardzo jesteś oderwany od realiów Polskiego wędkarstwa....
Co chcesz dać w zamian tym wszystkim co płacą i chcą mieć za to mięcho...
Idea fajna jaką opisałeś , ale to idea dla pasjonatów.... społeczność wędkarska chce łowić ryby - a żeby je łowić trzeba mieć gdzie łowić i co łowić...
W innym razie pomysł pójdzie w ślad WWF - pod tytułem adoptuj zwierzątko na odległość ( w naszym wypadku adoptuj rybkę na odległość ... :fish: 8) )
Pomysł czysto biznesowy - nie wędkarki - stanie się słupem reklamowym , a nie społecznością łowiącą ryby...)
Nie zyje w angli ale podziwiam to co macie na miejscu - łowiska , gospodarka , społeczność - do tego można tworzyć idee... mając zasoby wody można kreować rzeczywistość pod siebie ... a nie opisywać ją...
No chyba że będziemy żyć ideami jak ekolodzy i rzucać się pod pilarzy w puszczy... ( choć osobiście nie moge zrozumieć co pis robi z naszym dobrem narodowym.... pozwalając ją wycinać) - bo i ci ekolodzy i ci pisowcy przeminą - nie będzie nas będzie las....
Nie dając nic - nie zyskamy mocy.... sam zauważ pomysł "kormoranów , złotej rybki.... etc mnogości tematów na forum - nie wzbudził fali tsunami...
A jak przekonasz - nie przekonanego że robisz dobrze.... (pokazując mu że jest woda i są w niej ryby ...
-
To nie ma być kontra do PZW. To ma być organizacja, która reprezentuje interesy wędkarzy. Ona może mieć swoje łowiska, ale nie jest to jej celem, aby sprzedawać pozwolenia czy odbierać komuś wody. To maja być ludzie, którzy działają w celu rozwoju wędkarstwa, sportu wędkarskiego. Czyli tego, czego nie robi ZG PZW. Bez własnej organizacji, nas nie ma, jest PZW i opcja rybacko-mięsiarska, są wszelkie grupy jak lobby rybackie, które może umniejszyć nasz stan posiadania. Nikt nie będzie słuchał krzyku pojedynczych wędkarzy, to musi być zorganizowana grupa, prawnie osadzona, ze stroną WWW, Facebookiem, kanałami YT. Bez tego będziemy tracić, z roku na rok wody są w coraz gorszym stanie, choć świadomość ulega lekkiej poprawie - jest to zbyt mało aby skutecznie działać.
Lucjanie,
Masz rację odnośnie stowarzyszenia, taka siła jest potrzebna, bo aktualne PZW "góra" nie stoi po stronie wędkarzy, a po stronie własnych interesów. Powołanie takowej społeczności jest wydawać się mogło koniecznością, a wręcz czymś wskazanym, co mogło by przynieść w perspektywie czasowej jakieś rezultaty. Wiadomo wśród wędkarzy jest mnóstwo ludzi, tej starszej daty, którym to odpowiadam, aktualny stan rzeczy. Ich nie przekonasz! Ale jest też dużo, młodych i starszych świadomych ludzi, jak np. w moim rodzimym okręgu Zamojskim, gdzie faktycznie coś się robi i robi.
Ale samo działanie lobbujące w poniższych strukturach PZW nic nie da, zwłaszcza, że PZW traci wody, a oddawane są w prywatne ręce. Z własnego podwórka woj. Zachodniopomorskie widzę, że to nic nie da, bo wody są oddawane osobom prywatnym "przedsiębiorcom" którzy świadomie biorą w dzierżawę by siatami odławiać i z tym zamiarem się nie kryją. Obce jest dalej jak już kiedyś przytaczałeś, wędkarstwo turystyczne czy też turystyka wędkarska. Z czasem zapewne się to zmieni, dojrzeje, tylko będzie za późno, bo wody będą w rękach prywatnych, nie koniecznie nastawionych na dobro wędkarzy.
Tak czy siak, zdecydowanie jestem nad powołaniem czegoś takiego jak stowarzyszenie.
-
Dzięki Marcinie za post.
cyt."
To jaka ciekawostkę podam
Link do lista uprawnionych do rybactwa śródlądowego.
https://warszawa.rzgw.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0014/17240/lista-na-strone-05.2017.pdf"
Pozwoliłem sobie go tutaj w kleić bo on uświadomił ( ( jaką ilością wody i jak robi się oficjalny z nas wał...) gdzie my jesteśmy...
Zwróćcie uwagę na kolumne uprawniony do rybaczenia...
Czyli PZW jest oficjalnie rybakiem ( nie ważnie jaki obwód liczy się fakt...)
A my matoły jeszcze im kasę na rybę dajemy...a oni tylko ręce zmieniają ( w tym wypadku jakiś podmiot co fizycznie łowi te ryby....
-
To uświadamia jaki ogrom pracy przed nami. Jeśli nawet Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej nie patrzy na zarządzane przez siebie aktywa jakimi są wody w Polsce inaczej niż na obwody rybackie i przetargi organizowane są przez pryzmat rybactwa...
Rdzeń organizacji jest zły. Prawo jest złe jeśli inaczej na wody patrzeć się nie da.
Trzeba od podstaw. Umieścić w ustawie inny rodzaj gospodarowania wodami jak rybactwo.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Maciek, właśnie chodzi o to, aby przestawić program zrównoważonej gospodarki rybackiej, na tor wędkarski rybackiej dla rybaków, i wędkarskiej dla wędkarzy. To co piszesz to trochę dziwne, bo od czegoś trzeba zacząć, to jest właśnie ten początek. Zebrać ludzi, co napiszą program jak dbać o wody, opracują wytyczne do postępowania odwracającego degradację wód.
Podam ci banalny przykład. Górne wymiary ochronne. Nieodzowne aby odbudować stada tarłowe. Powiedz mi jak będziesz chciał takowe wprowadzić. Znasz polskie realia, sugerujesz mi, ze ja nie za bardzo ;) Proszę...
Jakby co to nie ma spinki, to jest bardzo potrzebna dyskusja! Takie stowarzyszenie właśnie opracuje program ochrony duzych ryb, znajdzie odpowiednie prace naukowe, które to potwierdzą. Czy pamięta ktoś, jak tutaj magister rybactwa sypał tytułami prac naukowych, potwierdzających swoje wywody? Otóż taki Modus, człowiek oczytany choć (chyba) nie ichtiolog, znalazł mu inne prace, które teorii tych wcale nie potwierdzały, wręcz zaprzeczały. Do tego były nowsze ;) To tylko przykład, że stowarzyszenie da nam broń aby walczyć o swoje.
Tu nie chodzi o dawanie ryb komuś, o lizanie tyłka tym co zabierają i obiecywanie im programu Ryba+ :) To ma być rzeczowe działanie, w którym bronimy swoich interesów, walczymy o utrzymanie tego co mamy, powiększamy swoje wpływy. Obecna polityka ZG PZW tylko to utrudnia, na dodatek daje broń do ręki lobby rybackiemu, które już dzisiaj jest w stanie udowodnić, że wędkarze dewastują wody, nie przestrzegając przepisów, zwiększając ładunek biogenów w nich, maja prace które potwierdzają, ze agroturystyka wędkarska nie jest realnym źródłem dochodu gmin. Oni mają badania, oni mają argumenty, nie my...
-
To uświadamia jaki ogrom pracy przed nami. Jeśli nawet Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej nie patrzy na zarządzane przez siebie aktywa jakimi są wody w Polsce inaczej niż na obwody rybackie i przetargi organizowane są przez pryzmat rybactwa...
Rdzeń organizacji jest zły. Prawo jest złe jeśli inaczej na wody patrzeć się nie da.
Trzeba od podstaw. Umieścić w ustawie inny rodzaj gospodarowania wodami jak rybactwo.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
I tu czujemy chemię :bravo: :bravo: :bravo: - ja proponuje działalnośc wędkarsko - turystyczną na obszarze pozyskanym dla wędkarzy oraz rybacką dla rybaków i po problemie...
-
Od dawna powtarzam, że w polskim prawie wędkarz nie istnieje. Spójrzcie w swoje karty wędkarskie. Co tam macie napisane? Do czego ten dokument Was uprawnia?
"Karta wędkarska jest dokumentem uprawniającym do uprawiania amatorskiego połowu ryb". Niby wszystko spoko. Tylko uzupełnieniem karty jest legitymacja. I to dopiero z nią możemy wędkować na określonych wodach ZWIĄZKU WĘDKARSKIEGO. A tam stoi:
"Okręg X jako uprawniony do RYBACTWA..."
Więc wędkarz jest rybakiem; wędkarstwo odmianą rybactwa. I dopóki w polskim prawie nie zagości słowo "wędkarstwo", to całe nasze hobby będzie się sprowadzać do pozyskania pożywienia (w świetle prawa). Bo rybactwo tylko temu służy - pozyskaniu ryb do konsumpcji.
-
To uświadamia jaki ogrom pracy przed nami. Jeśli nawet Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej nie patrzy na zarządzane przez siebie aktywa jakimi są wody w Polsce inaczej niż na obwody rybackie i przetargi organizowane są przez pryzmat rybactwa...
Rdzeń organizacji jest zły. Prawo jest złe jeśli inaczej na wody patrzeć się nie da.
Trzeba od podstaw. Umieścić w ustawie inny rodzaj gospodarowania wodami jak rybactwo.
Dokładnie!!!
Dlatego nie uzyskamy tego przez żadne łowiska modelowe lub walkę z PZW. Tu trzeba się zjednoczyć i zbudować podstawy, aby takie prawo zmienić. Polska to kraj, gdzie dane grupy społeczne czy zawodowe maja określone przywileje. Nie widzę powodów, aby takowych nie wywalczyć sobie, zwłaszcza, ze płacimy podatki i spędzamy czas nad wodą jako hobby. Dodatkowo same państwo może skorzystać, gdyż biznes wędkarski może zwiększyć wpływy do budżetu i stać się podstawą utrzymania wielu osób.
Zobaczcie ten wywiad z posłem Sachajko, facet nie wie do końca co mówi, na dodatek nie jest w stanie powołać się na nikogo, na jakieś grupy zbuntowanych wędkarzy. Prezes PZW przegadałby go w kilka minut i ośmieszył...
-
Od dawna powtarzam, że w polskim prawie wędkarz nie istnieje. Spójrzcie w swoje karty wędkarskie. Co tam macie napisane? Do czego ten dokument Was uprawnia?
"Karta wędkarska jest dokumentem uprawniającym do uprawiania amatorskiego połowu ryb". Niby wszystko spoko. Tylko uzupełnieniem karty jest legitymacja. I to dopiero z nią możemy wędkować na określonych wodach ZWIĄZKU WĘDKARSKIEGO. A tam stoi:
"Okręg X jako uprawniony do RYBACTWA..."
Więc wędkarz jest rybakiem; wędkarstwo odmianą rybactwa. I dopóki w polskim prawie nie zagości słowo "wędkarstwo", to całe nasze hobby będzie się sprowadzać do pozyskania pożywienia (w świetle prawa). Bo rybactwo tylko temu służy - pozyskaniu ryb do konsumpcji.
Kolejna świetna uwaga. Ja dodam, że społeczeństwo uważa nas za rybaków, nie rozumie często różnicy. Tak jak parlamentarzyści, jak wielu urzędników.
Wszelkie zmiany muszą się od czegoś zacząć - póki co nie mamy tego początku, tkwimy w niebycie.
-
tkwimy w niebycie.
Otóż to!
-
Maciek, właśnie chodzi o to, aby przestawić program zrównoważonej gospodarki rybackiej, na tor wędkarski rybackiej dla rybaków, i wędkarskiej dla wędkarzy. - i tu ci przyklasnę :bravo:
To co piszesz to trochę dziwne, bo od czegoś trzeba zacząć, to jest właśnie ten początek. Zebrać ludzi, co napiszą program jak dbać o wody, opracują wytyczne do postępowania odwracającego degradację wód. - nie dziwne a realne pisze o całym łańcuchu powiązań .... od poprawy prawa po pozyskanie wody , po umiejętne nią gospodarowanie
Podam ci banalny przykład. Górne wymiary ochronne. Nieodzowne aby odbudować stada tarłowe. Powiedz mi jak będziesz chciał takowe wprowadzić. Znasz polskie realia, sugerujesz mi, ze ja nie za bardzo ;) Proszę... - po co wprowadzać ... pozyskujesz wode ty ustalasz zasady - i jak komuś się nie podoba to wypad nad wode gdzie nie ma ryb.... masz wodę masz przewage bo masz w niej ryby - na które przyjadą wędkarze ... zasada prosta jak parasol...
Jakby co to nie ma spinki, to jest bardzo potrzebna dyskusja! - no raczej Panie :beer:
Takie stowarzyszenie właśnie opracuje program ochrony duzych ryb, znajdzie odpowiednie prace naukowe, które to potwierdzą. Czy pamięta ktoś, jak tutaj magister rybactwa sypał tytułami prac naukowych, potwierdzających swoje wywody? Otóż taki Modus, człowiek oczytany choć (chyba) nie ichtiolog, znalazł mu inne prace, które teorii tych wcale nie potwierdzały, wręcz zaprzeczały. Do tego były nowsze ;) To tylko przykład, że stowarzyszenie da nam broń aby walczyć o swoje. - ok zdanie wyżej jeżeli chodzi o moje zapatrywanie co do dużych ryb...
Tu nie chodzi o dawanie ryb komuś, o lizanie tyłka tym co zabierają i obiecywanie im programu Ryba+ :) To ma być rzeczowe działanie, w którym bronimy swoich interesów, walczymy o utrzymanie tego co mamy, powiększamy swoje wpływy. Obecna polityka ZG PZW tylko to utrudnia, na dodatek daje broń do ręki lobby rybackiemu, które już dzisiaj jest w stanie udowodnić, że wędkarze dewastują wody, nie przestrzegając przepisów, zwiększając ładunek biogenów w nich, maja prace które potwierdzają, ze agroturystyka wędkarska nie jest realnym źródłem dochodu gmin. Oni mają badania, oni mają argumenty, nie my... - mając swoje wody pozbywamy się tych argumntów... spłyce wypowiedz bo dwa zdania wyżej wyraziłe się jasno...
Co do meritum sprawy stowarzyszenie tak !!!
Ale jedna sprawa rzeczywistość skłania mnie do napisania tego zdania - przedsięwzięcie musi być opłacalne masz wodę - musisz mieć kasę... ( cały problem w pozysakni u wody )
Prosty przykład komercji umiejętne nimi zarządzanie robi z nich wspaniała przygodę oraz biznes. Popatrzcie 90% procent forumowych wyniki to wypady na komercję...
Pozyskane wody można zrobić jako sklep ( wiadomo każdy sklep może różnie wyglądać dla jednych więcej zieleni , dla innych więcej żwirku ale meritum to woda i to co w niej pływa...)
Dla mięsorzerców dać białko niech mają w limitach tanie jeśc muszą ... dla pasjonatów okazy i mnóstwo ryb aby łapy bolały.....
Ot takie moje marzenie.... :facepalm: 8) :P
-
"Art. 6. 1. Uprawniony do rybactwa w obwodzie rybackim jest obowiązany prowadzić racjonalną gospodarkę rybacką. 2. Racjonalna gospodarka rybacka polega na wykorzystywaniu produkcyjnych możliwości wód, zgodnie z operatem rybackim, w sposób nienaruszający interesów uprawnionych do rybactwa w tym samym dorzeczu, z zachowaniem zasobów ryb w równowadze biologicznej i na poziomie umożliwiającym gospodarcze korzystanie z nich przyszłym uprawnionym do rybactwa. 2a. Oceny wypełniania przez uprawnionego do rybactwa obowiązku prowadzenia racjonalnej gospodarki rybackiej w obwodzie rybackim dokonuje marszałek województwa na podstawie operatu rybackiego, dokumentacji gospodarki rybackiej oraz programu ochrony i odbudowy zasobów ryb, co najmniej raz na 5 lat. 2b. Czynności związane z dokonywaniem oceny, o której mowa w ust. 2a, wykonuje upoważniony przez właściwego marszałka województwa pracownik urzędu marszałkowskiego, zwany dalej „inspektorem rybackim”, który ukończył studia wyższe: 1) 2) na kierunku rybactwo lub na kierunkach pokrewnych, w szczególności na kierunku zootechnika, rolnictwo lub ochrona środowiska – ze specjalizacją rybacką lub uzupełnionych wykształceniem z zakresu rybactwa. 2c. O wynikach oceny, o której mowa w ust. 2a, marszałek województwa powiadamia organ administracji publicznej wykonujący uprawnienia właściciela..."
Przeglądam ustawę o prawie wodnym, oraz rybactwie śródlądowym.
Punkt 2 artykułu jest batem pozwalającym na ukaranie lub w skrajnych wypadkach na wycofanie pozwolenia na rybactwo w danym zbiorniku.
Ale
Jak udowodnić, że nie została zachowana równowaga biologiczna i poziom umożliwiający gospodarcze wykorzystanie przez przyszłych uprawnionych..
Czy jako osoba prywatna, mogę mieć dostęp do operatów rybackich?
Jeśli widać w operacie, że zasobności wód spada np względem poprzedniego operatu, czy ewidencji faktycznych odłowów sieciowych to da się to wykorzystać przeciw uprawnionymi do rybactwa?
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Więc wędkarz jest rybakiem; wędkarstwo odmianą rybactwa. I dopóki w polskim prawie nie zagości słowo "wędkarstwo", to całe nasze hobby będzie się sprowadzać do pozyskania pożywienia (w świetle prawa). Bo rybactwo tylko temu służy - pozyskaniu ryb do konsumpcji.
O tym jak PZW rozminęło się ze swoimi statutowi celami nie broniąc wędkarstwa i tym samym stało się organizacją reprezentującą rybaków dobrze świadczą chociażby przepisy Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i rozwoju Wsi z dnia 6 lipca 2015r. w sprawie wymiarów i okresów ochronnych organizmów morskich przy wykonywaniu rybołówstwa rekreacyjnego oraz szczegółowego sposobu i warunków wykonywania rybołówstwa rekreacyjnego.
Jak widzicie po dacie jest to dość nowa regulacja. Rozporządzenie to zostało wydane w celu wykonania równie "świeżej" ustawy z dnia 19 grudnia 2014 r. o rybołówstwie morskim. Jest określona procedura legislacyjna. Zarówno ustawy, jak i rozporządzenia wydaje się po uzyskaniu opinii określonych grup podmiotów. Jestem pewny, że taką opinię wyrażał ZG PZW (albo przynajmniej mógł wyrazić, gdyż miał taką możliwość). Jako tak olbrzymi związek osób powinien był oponować przeciwko takiemu rozwiązaniu ustawodawcy, tak jak np. skutecznie działa Polski Związek Łowiecki blokując wprowadzenie określonych regulacji prawnych.
Nie wiem czy wiecie, ale zarówno w ustawie, jak i w rozporządzeniu które reguluje m.in. połów ryb wędką z plaży, łowienie ryb wędką z kutra NIE MA ANI SŁOWA O WĘDKARSTWIE. Jest pojęcie "RYBOŁÓWSTWA REKREACYJNEGO" zwanego właśnie w ustawie i rozporządzeniu „połowami przy użyciu wędki", więc nie macie się co bulwersować na to, że ktoś nazywa was rybakami, bo nimi de facto jesteście wędkując i wypuszczając ryby w trakcie swoich wakacji np. w Mielnie. Wy wszyscy jesteście RYBAKAMI REKREACYJNYMI.
Gdyby to kuriozum z lat 80-tych, czyli ustawa z dnia 18 kwietnia 1985 r. o rybactwie śródlądowym nie była tak korzystna dla rybaków, to już dawno zostałaby zmieniona na ich korzyść i jestem pewny, że w nowej ustawie zamiast tej drobnej wzmianki o amatorskim połowie ryb, czyli "pozyskiwania ryb za pomocą wędki" znalazłby się zapis, o tym że żadni z Was wędkarze, a RYBACY REKREACYJNI, tak jak uczyniono to w tych nowych regulacjach o których mowa wyżej.
http://www.pzw.org.pl/home/wiadomosci/109523/62/wedkarstwo_morskie__nowe_przepisy
-
Najpiękniejsze w tym szambie jakie dziś mamy jest to że piszący operat sam go pewnie go opiniuję .
Co do wglądu w operat to może każdy.
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20130000676&min=1
-
Lucjan, czyli rozumiem (lub źle rozumiem), że Stowarzyszenie ma być taką organizacją patrzącą na ręce tzw. towarzyszy milicyjnopartyjnych… znaczy się bandyckobiznesowych…? Jeśli tak, to wiesz przecież, że to złodziej pilnuje okradanego a nie odwrotnie.
A to co napisałeś wyżej połącz z moim tekstem i zobacz co wyjdzie… Całkowicie jestem z Tobą. Ładnie rozszerzyłeś temat. Tak, konkrety, szczegóły.
Jeszcze jedno:
po co się cackać z PZW (znaczy się tzw. działaczami)? Przejąć PZW i po krzyku.
-
Katmay - może na postawie dostępu do informacji publicznej
Mirek też bym się bawił ale Oni narazie mają lepsze karty. Operat i wykonanie go podbije IRŚ i urzędnik nie ruszy się sprawdzić bo w papierach wszystko ma OK.
-
Maciek, mając na myśli stowarzyszenie, mam organizację, która zajmuje się interesami wędkarstwa w wielu jego aspektach. Tutaj pomagałaby ona zarówno wędkarzom z PZW jaki spoza, bez jakiś różnic, bo chodzi o reprezentowanie interesów wędkarskich. Oznacza to też, ze reprezentować trzeba tych co wypuszczają i zabierają, i sukces zależny jest i będzie od tego, czy uda się te dwa kierunki z sobą pogodzić. Nie poprzez organizowanie komuś wędkowania na jakiś wodach. To mógłby być co najwyżej kierunek drugo lub trzeciorzędny.
Dlaczego Arek i Michał piszą o tym, ze prawnie jesteśmy rybakami? Ano dlatego, że nie ma u nas pojęć odnoszących się do wędkarstwa, polski rząd nie widzi wędkarstwa jako biznesu, nie rozumie jakie możliwości w nim drzemią. Dlatego jest tylko profil rybacki, bo taki narzucają naukowcy rybaccy z Olsztyna, którzy to wypracowali sposób gospodarki rybackiej zwanej zrównoważoną.
Gdyby takie stowarzyszenie było obecne przy tworzeniu ustaw, lub byłoby brane pod uwagę, jako organizacja opiniotwórcza, wtedy mogłyby być zmiany. Takie na przykład mógłby wnieść poseł Sachajko, mający mandat od wędkarzy. Dlatego właśnie potrzeba nam solidnej organizacji, która zadba o nasze interesy, nie na jakimś 'jarmarcznym ' poziomie tylko, ale na tym najwyższym również.
Lucjan, czyli rozumiem (lub źle rozumiem), że Stowarzyszenie ma być taką organizacją patrzącą na ręce tzw. towarzyszy milicyjnopartyjnych… znaczy się bandyckobiznesowych…? Jeśli tak, to wiesz przecież, że to złodziej pilnuje okradanego a nie odwrotnie.
A to co napisałeś wyżej połącz z moim tekstem i zobacz co wyjdzie… Całkowicie jestem z Tobą. Ładnie rozszerzyłeś temat. Tak, konkrety, szczegóły.
Jeszcze jedno:
po co się cackać z PZW (znaczy się tzw. działaczami)? Przejąć PZW i po krzyku.
Mirek, takie patrzenie na ręce byłoby jednym ze sposobów działania, bardzo ważnym. Podam ten przykład jeszcze raz. W tym roku na jeziorze Otmuchowskim i Nyskim, wędkarze ujawnili przekręt, jakim było zarybienie małym procentem tego, co powinno wg planów. Sandacza było 10 razy mniej, kwota oszustwa to 20 tysięcy złotych około, plus idące za tym powikłania w ekosystemie, jaki oszustwo by mogło spowodować. Zareagowała telewizja, lokalne gazety, my również. Ale kto rozliczył tych patafianów tak naprawdę. PZW zamiotło temat pod dywan, wyszło, ze to była 'pomyłka'. Tak więc takie stowarzyszenie nie dość, że mogło by wymóc kontrolę zarybień, to również mogłoby kierować wniosek do prokuratury, reprezentując interesy poszkodowanych wędkarzy. Teraz tamci złodzieje nie beknęli za to co zrobili, sami wędkarze zaś z lokalnych kół nie wiem czy otrzymali odpowiednie wsparcie. Efekt jest taki, że lisek dalej biega i cholera wie kiedy coś 'skubnie' znowu. Zamiast wyeliminować oszusta (lub siatkę oszustów), będziemy się z nim certolić, cholera wie jak często będąc jeszcze poszkodowanym.
Jednym z powodów, że nie działa gospodarka zwana zrównoważoną, są przekręty w zarybieniach, jakie miały miejsce latami w wielu miejscach. Tak więc jak najbardziej stowarzyszenie pomogłoby tutaj, zapewniając, że większa ilość ryb wprowadzona byłaby do wody.
-
Maciek, mając na myśli stowarzyszenie, mam organizację, która zajmuje się interesami wędkarstwa w wielu jego aspektach. Tutaj pomagałaby ona zarówno wędkarzom z PZW jaki spoza, bez jakiś różnic, bo chodzi o reprezentowanie interesów wędkarskich. Oznacza to też, ze reprezentować trzeba tych co wypuszczają i zabierają, i sukces zależny jest i będzie od tego, czy uda się te dwa kierunki z sobą pogodzić. Nie poprzez organizowanie komuś wędkowania na jakiś wodach. To mógłby być co najwyżej kierunek drugo lub trzeciorzędny.
Dlaczego Arek i Michał piszą o tym, ze prawnie jesteśmy rybakami? Ano dlatego, że nie ma u nas pojęć odnoszących się do wędkarstwa, polski rząd nie widzi wędkarstwa jako biznesu, nie rozumie jakie możliwości w nim drzemią. Dlatego jest tylko profil rybacki, bo taki narzucają naukowcy rybaccy z Olsztyna, którzy to wypracowali sposób gospodarki rybackiej zwanej zrównoważoną.
Gdyby takie stowarzyszenie było obecne przy tworzeniu ustaw, lub byłoby brane pod uwagę, jako organizacja opiniotwórcza, wtedy mogłyby być zmiany. Takie na przykład mógłby wnieść poseł Sachajko, mający mandat od wędkarzy. Dlatego właśnie potrzeba nam solidnej organizacji, która zadba o nasze interesy, nie na jakimś 'jarmarcznym ' poziomie tylko, ale na tym najwyższym również.
Lucjan, czyli rozumiem (lub źle rozumiem), że Stowarzyszenie ma być taką organizacją patrzącą na ręce tzw. towarzyszy milicyjnopartyjnych… znaczy się bandyckobiznesowych…? Jeśli tak, to wiesz przecież, że to złodziej pilnuje okradanego a nie odwrotnie.
A to co napisałeś wyżej połącz z moim tekstem i zobacz co wyjdzie… Całkowicie jestem z Tobą. Ładnie rozszerzyłeś temat. Tak, konkrety, szczegóły.
Jeszcze jedno:
po co się cackać z PZW (znaczy się tzw. działaczami)? Przejąć PZW i po krzyku.
Mirek, takie patrzenie na ręce byłoby jednym ze sposobów działania, bardzo ważnym. Podam ten przykład jeszcze raz. W tym roku na jeziorze Otmuchowskim i Nyskim, wędkarze ujawnili przekręt, jakim było zarybienie małym procentem tego, co powinno wg planów. Sandacza było 10 razy mniej, kwota oszustwa to 20 tysięcy złotych około, plus idące za tym powikłania w ekosystemie, jaki oszustwo by mogło spowodować. Zareagowała telewizja, lokalne gazety, my również. Ale kto rozliczył tych patafianów tak naprawdę. PZW zamiotło temat pod dywan, wyszło, ze to była 'pomyłka'. Tak więc takie stowarzyszenie nie dość, że mogło by wymóc kontrolę zarybień, to również mogłoby kierować wniosek do prokuratury, reprezentując interesy poszkodowanych wędkarzy. Teraz tamci złodzieje nie beknęli za to co zrobili, sami wędkarze zaś z lokalnych kół nie wiem czy otrzymali odpowiednie wsparcie. Efekt jest taki, że lisek dalej biega i cholera wie kiedy coś 'skubnie' znowu. Zamiast wyeliminować oszusta (lub siatkę oszustów), będziemy się z nim certolić, cholera wie jak często będąc jeszcze poszkodowanym.
Jednym z powodów, że nie działa gospodarka zwana zrównoważoną, są przekręty w zarybieniach, jakie miały miejsce latami w wielu miejscach. Tak więc jak najbardziej stowarzyszenie pomogłoby tutaj, zapewniając, że większa ilość ryb wprowadzona byłaby do wody.
Lucek to mów po imieniu tzw. TING TANG.. - i wszystko jasne
Dla mnie stowarzyszenie to jedyna droga do normalnych łowisk z poza świata pzw.....
A tzw. lobbowanie " pamiętasz lub czasopisma - to już było - ale w PL to tak sie pisze prawo i tyle w temacie..."
-
Pomysł świetny, ale trzeba mocno do niego przysiąść. Do tego należy potrząsnąć całym wędkarskim światkiem, aby dołączyli wszyscy znani, mniej znani i inni.
Ogólnie Lucjanie mocno pojechałeś 8) Niektóre kreatury, będą mocno krzywić mordy jak to usłyszą... ;)
-
Ponieważ zgadzam się z Tobą Lucjan i innymi Kolegami podsumuję - od siebie:
""Nie wątp nigdy, że mała grupa troskliwych ludzi mogłaby zmienić świat. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która go kiedykolwiek zmieniła." - Margaret Mead
Jeśli coś, jestem do dyspozycji.
-
Jestem za powinna być jakaś instytucja która będzie działała w naszej sprawie tak jak np ROMB. Takie stowarzyszenie o ile będzie miało fundusze może lobbować całkiem skutecznie. Oprócz samych wędkarzy takim stowarzyszeniem mogłyby zainteresować się wszelkiego rodzaju podmioty które czerpią zyski z turystyki dla nich to też ważne aby okoliczne wody były rybne.
Myślę że to ma sens pod dwoma warunkami:
- reklama aby jak najwięcej osób się dowiedziało o tym
- kasa, tutaj dobrowolne wpłaty czy darowizny, czym więcej kasy tym więcej szumu i większa skuteczność, duży bogatszy może więcej
Jeśli w stowarzyszniu nie będzie 100 000 lub więcej członków plus podmioty turystyczne, nie będzie siły przebicia.
-
Jestem za powinna być jakaś instytucja która będzie działała w naszej sprawie tak jak np ROMB. Takie stowarzyszenie o ile będzie miało fundusze może lobbować całkiem skutecznie. Oprócz samych wędkarzy takim stowarzyszeniem mogłyby zainteresować się wszelkiego rodzaju podmioty które czerpią zyski z turystyki dla nich to też ważne aby okoliczne wody były rybne.
Myślę że to ma sens pod dwoma warunkami:
- reklama aby jak najwięcej osób się dowiedziało o tym
- kasa, tutaj dobrowolne wpłaty czy darowizny, czym więcej kasy tym więcej szumu i większa skuteczność, duży bogatszy może więcej
Jeśli w stowarzyszniu nie będzie 100 000 lub więcej członków plus podmioty turystyczne, nie będzie siły przebicia.
Czy potrzeba pieniędzy? Na razie można zacząć bez: Facebook, Instagram, Twitter, YT i inne takie portale są narazie bezpłatne a docierają do DUŻEJ ilości ludzi. Wiem za "lajki" dużo się nie zrobi, dobierając osoby znane z wędkarstwa tzw. celebrytów można zwiększyć zasięg oddziaływania nie tylko na wędkarzy, do tego są stowarzyszenia przedsiębiorców np. agroturystyki, łowiska komercyjne, sprzedawców i producentów (choć tu już bardzo trudno) sprzętu wędkarskiego, organizacje ekologiczne, niezadowolone samorządy które mogą dostać sporo pieniędzy z dotacji i "odzyskać" wody dla siebie dodatkowo zarabiając później na siebie lub najzwyczajniej w kampanii politycznej mogą wykorzystać sukces. Media mają "wodę na młyn" bo piszą kolejne artykuły do swoich gazet, reportaże itd. Inne fora internetowe można by długo wymieniać.
W przypadku części z nich będzie to w czystej postaci marketing z idealnym "targetem" - wędkarzem który przecież kupi coś od nich.
Część się nie przyłączy bo będzie się bało utraty zysków, powiązań "biznesowych" z "pizedwu" ale zawsze ktoś się przyłączy. W internecie leży siła bo każdy może wrzucić coś co spowoduje lawinę.
Owszem na początku będzie ciężko i dlatego potrzebna będzie praca na rzecz poprawy wód pro publico bono. Ilu z nas już to robiło?
Tak jest w każdym stowarzyszeniu - praca jego członków jest najważniejsza.
Pomyślcie sami: czy taki pewny sklep na D gdzie najtaniej nie jest - przynajmniej nie zawsze - odnosi sukcesy i dlaczego?
Bo dba o klienta! Dba o to by był zadowolony a to przynosi mu następne zamówienia. Czy drogo porównując cenę do obsługi? Wg mnie nie.
A teraz pomyślcie co by się stało jakby jakiś sklep poparł stowarzyszenie gdzie jest jego możliwy klient? Będzie więcej zamówień?
-
Jestem za powinna być jakaś instytucja która będzie działała w naszej sprawie tak jak np ROMB. Takie stowarzyszenie o ile będzie miało fundusze może lobbować całkiem skutecznie. Oprócz samych wędkarzy takim stowarzyszeniem mogłyby zainteresować się wszelkiego rodzaju podmioty które czerpią zyski z turystyki dla nich to też ważne aby okoliczne wody były rybne.
Myślę że to ma sens pod dwoma warunkami:
- reklama aby jak najwięcej osób się dowiedziało o tym
- kasa, tutaj dobrowolne wpłaty czy darowizny, czym więcej kasy tym więcej szumu i większa skuteczność, duży bogatszy może więcej
Jeśli w stowarzyszniu nie będzie 100 000 lub więcej członków plus podmioty turystyczne, nie będzie siły przebicia.
Jak najbardziej się zgadzam i dlatego też proponuje aby stowarzyszenie był organizacją pożytku publicznego tak aby można było przekazywać na jego rzecz 1% podatku. Druga ważna rzecz to transparentność funduszy stowarzyszenia i dostęp online do informacji - ile pieniędzy wpłynęło i na co zostały spożytkowane.
-
Luk, myślę, że pomysł jest bardzo dobry i godny wdrożenia w życie.
Trzeba wreszcie zadbać nawet nie tylko o nasze interesy jako wędkarzy, ale przede wszystkim o przyszłość naszych wód. Wprawdzie poprawiła się nieco jakość wody w rzekach i zbiornikach, ale nie przekłada się to na robostan. Potrafimy tylko narzekać i wymieniać tysiące problemów, a nic nie robimy w kierunku poprawy istniejącej sytuacji. Wiadomo że na początku nie będzie łatwo, ale powoli, powoli i wspólnymi siłami coś zdziałamy.
Ja już trochę przeżyłem i pamiętam jak się kiedyś łowiło, ale jak tak dalej pójdzie to nasze dzieci i wnukowie będą tylko czytać w necie jakie kiedyś ryby żyły w naszych wodach. Dlatego najwyższa pora coś z tym z robić i zacząć działać..
Luk gorąco popieram :thumbup: :thumbup: :thumbup:
-
Pomysł, jak i idea napewno ma dobre zamiary, ale jak to się będzie miało w konfrontacji ze statutem PZW? Żadna osoba będąc w szeregach stowarzyszenia, nie będzie mogła być osobą funkcyjną w PZW. To jak mają nastąpić zmiany w związku, jeśli sami się z niego wykluczymy na szczeblu decyzyjnym?
-
Pomysł świetny, ale trzeba mocno do niego przysiąść. Do tego należy potrząsnąć całym wędkarskim światkiem, aby dołączyli wszyscy znani, mniej znani i inni.
Ogólnie Lucjanie mocno pojechałeś 8) Niektóre kreatury, będą mocno krzywić mordy jak to usłyszą... ;)
Chyba nie byłem zbyt ostry, co? :) Nie używałem inwektyw, a tam powinny lecieć mocne słowa pod adresem niektórych :D Ogólnie mogą mi skoczyć, bo mieszkam w UK. Ale nie przekroczyłem bandy, co? :P
Pomysł, jak i idea napewno ma dobre zamiary, ale jak to się będzie miało w konfrontacji ze statutem PZW? Żadna osoba będąc w szeregach stowarzyszenia, nie będzie mogła być osobą funkcyjną w PZW. To jak mają nastąpić zmiany w związku, jeśli sami się z niego wykluczymy na szczeblu decyzyjnym?
Nie rozumiem dlaczego stoi coś tutaj na przeszkodzie? Nie widziałem żadnego przepisu który by zakazywał należeć do innych stowarzyszeń, oto ustęp ze statutu PZW:
Członek Związku ma obowiązek:
1) przestrzegać postanowień Statutu, regulaminów i uchwał władz Związku;
2) kierować się zasadą koleżeństwa i wzajemnego poszanowania, strzec jedności i dobrego
imienia Związku;
3) sumiennie wykonywać zadania powierzone przez władze Związku i wynikające z
pełnionych funkcji w Związku;
4) chronić i pomnażać mienie Związku jako dobro wspólne;
5) przestrzegać przepisów z zakresu rybactwa, wędkarstwa i ochrony przyrody;
6) należeć tylko do jednego koła PZW;
7) aktualizować dane osobowe i adres zamieszkania;
8) wnosić składkę członkowską nie później niż do 30 kwietnia każdego roku.
Tak więc nic nie grozi nam, zresztą działać będziemy dla dobra związku :)
Jestem za powinna być jakaś instytucja która będzie działała w naszej sprawie tak jak np ROMB. Takie stowarzyszenie o ile będzie miało fundusze może lobbować całkiem skutecznie. Oprócz samych wędkarzy takim stowarzyszeniem mogłyby zainteresować się wszelkiego rodzaju podmioty które czerpią zyski z turystyki dla nich to też ważne aby okoliczne wody były rybne.
Myślę że to ma sens pod dwoma warunkami:
- reklama aby jak najwięcej osób się dowiedziało o tym
- kasa, tutaj dobrowolne wpłaty czy darowizny, czym więcej kasy tym więcej szumu i większa skuteczność, duży bogatszy może więcej
Jeśli w stowarzyszniu nie będzie 100 000 lub więcej członków plus podmioty turystyczne, nie będzie siły przebicia.
Nie do końca potrzebujemy wielkich funduszy, wspieranie wielu rzeczy nie wymaga wielkich nakładów tutaj, zwłaszcza, że pomoc biznesowi wędkarskiemu sprawi, że biznes pomoże nam ;) Natomiast zgodzę się, ze potrzeba nam wielu członków. Przy dobrowolnych składkach nie powinno być z tym wielkich problemów. Facebook, Youtube zrobią swoje... :)
-
Niestety Luk osoby które będą należały do takiego stowarzyszenia nie mogą pełnić żadnych funkcji w PZW, chyba że statut stowarzyszenia będzie troszkę zmodyfikowany :)
-
W jaki sposób zmodyfikować statut?
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Pomysł świetny, ale trzeba mocno do niego przysiąść. Do tego należy potrząsnąć całym wędkarskim światkiem, aby dołączyli wszyscy znani, mniej znani i inni.
Ogólnie Lucjanie mocno pojechałeś 8) Niektóre kreatury, będą mocno krzywić mordy jak to usłyszą... ;)
Chyba nie byłem zbyt ostry, co? :) Nie używałem inwektyw, a tam powinny lecieć mocne słowa pod adresem niektórych :D Ogólnie mogą mi skoczyć, bo mieszkam w UK. Ale nie przekroczyłem bandy, co? 
Pomysł, jak i idea napewno ma dobre zamiary, ale jak to się będzie miało w konfrontacji ze statutem PZW? Żadna osoba będąc w szeregach stowarzyszenia, nie będzie mogła być osobą funkcyjną w PZW. To jak mają nastąpić zmiany w związku, jeśli sami się z niego wykluczymy na szczeblu decyzyjnym?
Nie rozumiem dlaczego stoi coś tutaj na przeszkodzie? Nie widziałem żadnego przepisu który by zakazywał należeć do innych stowarzyszeń, oto ustęp ze statutu PZW:
Członek Związku ma obowiązek:
1) przestrzegać postanowień Statutu, regulaminów i uchwał władz Związku;
2) kierować się zasadą koleżeństwa i wzajemnego poszanowania, strzec jedności i dobrego
imienia Związku;
3) sumiennie wykonywać zadania powierzone przez władze Związku i wynikające z
pełnionych funkcji w Związku;
4) chronić i pomnażać mienie Związku jako dobro wspólne;
5) przestrzegać przepisów z zakresu rybactwa, wędkarstwa i ochrony przyrody;
6) należeć tylko do jednego koła PZW;
7) aktualizować dane osobowe i adres zamieszkania;
8) wnosić składkę członkowską nie później niż do 30 kwietnia każdego roku.
Tak więc nic nie grozi nam, zresztą działać będziemy dla dobra związku :)
Jestem za powinna być jakaś instytucja która będzie działała w naszej sprawie tak jak np ROMB. Takie stowarzyszenie o ile będzie miało fundusze może lobbować całkiem skutecznie. Oprócz samych wędkarzy takim stowarzyszeniem mogłyby zainteresować się wszelkiego rodzaju podmioty które czerpią zyski z turystyki dla nich to też ważne aby okoliczne wody były rybne.
Myślę że to ma sens pod dwoma warunkami:
- reklama aby jak najwięcej osób się dowiedziało o tym
- kasa, tutaj dobrowolne wpłaty czy darowizny, czym więcej kasy tym więcej szumu i większa skuteczność, duży bogatszy może więcej
Jeśli w stowarzyszniu nie będzie 100 000 lub więcej członków plus podmioty turystyczne, nie będzie siły przebicia.
Nie do końca potrzebujemy wielkich funduszy, wspieranie wielu rzeczy nie wymaga wielkich nakładów tutaj, zwłaszcza, że pomoc biznesowi wędkarskiemu sprawi, że biznes pomoże nam ;) Natomiast zgodzę się, ze potrzeba nam wielu członków. Przy dobrowolnych składkach nie powinno być z tym wielkich problemów. Facebook, Youtube zrobią swoje... :)
Luk tutaj np masz
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=7420.0
-
Niestety Luk osoby które będą należały do takiego stowarzyszenia nie mogą pełnić żadnych funkcji w PZW, chyba że statut stowarzyszenia będzie troszkę zmodyfikowany :)
Podaj ten punkt statutu, który zabrania takich rzeczy...
-
Niestety Luk osoby które będą należały do takiego stowarzyszenia nie mogą pełnić żadnych funkcji w PZW, chyba że statut stowarzyszenia będzie troszkę zmodyfikowany :)
Podaj ten punkt statutu, który zabrania takich rzeczy...
Z linku: 2. Statutowym prawem członka Związku jest czynne i bierne prawo wyborcze. Warunkiem wyboru na funkcję delegata jest pełnienie funkcji statutowych we władzach lub organach PZW przez okres nie krótszy niż 5 lat. Członek traci bierne prawo wyborcze, gdy:
- jest członkiem innej organizacji wędkarskiej,
Tylko organizacja wędkarska to nie stowarzyszenie miłośników przyrody - a przecież takie ma powstać :)
-
Niestety Luk osoby które będą należały do takiego stowarzyszenia nie mogą pełnić żadnych funkcji w PZW, chyba że statut stowarzyszenia będzie troszkę zmodyfikowany :)
Podaj ten punkt statutu, który zabrania takich rzeczy...
Z linku: 2. Statutowym prawem członka Związku jest czynne i bierne prawo wyborcze. Warunkiem wyboru na funkcję delegata jest pełnienie funkcji statutowych we władzach lub organach PZW przez okres nie krótszy niż 5 lat. Członek traci bierne prawo wyborcze, gdy:
- jest członkiem innej organizacji wędkarskiej,
Tylko organizacja wędkarska to nie stowarzyszenie miłośników przyrody - a przecież takie ma powstać :)
Z samej definicji stowarzyszenie jest organizacją społeczną. Więc zajmując się wędkarstwem staje się ona stowarzyszeniem wędkarskim... Wtedy można sobie robić co się chce, a beton i tak będzie miał prawo głosu...
-
Prezes Bedyński zasiada w radzie spółki rybackiej sieciującej Zegrze - i jakoś daje radę :) Więc wątpię aby tu był problem.
Czy należąc do Angling Trust mogę być w PZW czy też nie? :) Bo jestem i tu i tu. Należę też do Tenchfishers, klubu łowców linów, organizacji wędkarskiej :) I co mi zrobią? ;D
-
Prezes Bedyński zasiada w radzie spółki rybackiej sieciującej Zegrze - i jakoś daje radę :) Więc wątpię aby tu był problem.
Czy należąc do Angling Trust mogę być w PZW czy też nie? :) Bo jestem i tu i tu. Należę też do Tenchfishers, klubu łowców linów, organizacji wędkarskiej :) I co mi zrobią? ;D
Chcąc założyć stowarzyszenie i działać wg regulaminu musisz mieć pewność. Ja tylko dałem punkt regulaminu, który może robić problem.
-
Ďość pierdu lamentu......
Dość stukania w klawiatury przezucania stron opowiesci dziwnych tresci ....
Kadzenia slodzenia....
Znalazlem wzor statutu stowarzyszenia....
http://bip.gryfino.powiat.pl/organpism/wzor_statutu_stow.pdf
Nie wiem czy dobry ale jest....
Moze lepiej nad nim popracowac.... niz stukac o bog wie czym...
To co robimy?
-
Wstawiłem mój komentarz zarówno pod filmem na YT jak i na Fb, wkleję jeszcze tutaj.
Luka, będziesz miał chwilę to przeczytaj.
Może część osób mnie za to zhejtuje, ale ja uważam, że nie warto, bo my polscy wędkarze (jako ogół, nie pojedyncze osoby) na to nie zasługujemy. Już tłumaczę dlaczego.
Nie mam długiego stażu wędkarskiego ( rocznik 90, łowię od ok. 6lat). Większość wiadomości wędkarskich, trendów i kierunków w jakim idzie wędkarstwo czerpię z internetu (mogę się chyba nazwać wędkarzem postępowym). I tu wszystko pięknie wygląda (C&R, łowienie dla relaksu, ewentualnie sportowo). Jeżdżę trochę po polskich łowiskach i tu szara rzeczywistość wędkarska jest przerażająca.
Uważam, że modelowy polski wędkarz, to taki, który za przeproszeniem ma w dupie gospodarkę wodami, limity wagowe, ilościowe, po prostu łowi, a to co złowi zabiera. Nie wnika czy za rok będzie na danej wodzie co łowić, bo go to nie obchodzi (może zarybią, a jak nie to będzie jeździł na inną wodę). Oczywiście musi po sobie zostawić to co miał przy sobie (masa śmieci). I moim zdaniem, nie bierze się to z gospodarki (beznadziejnej) jaką serwuje nam PZW, nie z biedy naszego społeczeństwa (że nie ma co jeść i musi tą rybę wziąć, np. przyjeżdża delikwent autem za kilkadziesiąt tys zł. I tak zabiera wszystko), ale z mentalności naszego społeczeństwa (jak coś jest wszystkich to jest nikogo i nie trzeba tego szanować).
Przyjmijmy taką abstrakcyjną sytuację, że wszystkie ryby od naszego południowego sąsiada, Czech -jedne z najbardziej rybnych wód w Europie, zostają przewiezione i wpuszczone do nas. Jak myślicie na jak długo by tych ryb starczyło? Znając nasze realia sami sobie odpowiedźcie. ..
Oczywiście można powołać stowarzyszenie, które przyjmijmy zrobi z naszym polskich wód eldorado. Przy przy okazji będzie musiało zatrudnić masę strażników, żeby tego wszystkiego pilnować, paradoksalnie przed nami, wędkarzami (cały czas piszę jako ogół, nie pojedyncze osoby), ale chyba nie o to nam chodzi…
Dlatego uważam, że mimo wszystko większości łowiącym taka obecna beznadzieja pasuje i nie chce jej zmieniać (niestety).
Oczywiście jest grupa wędkarzy, którzy chcą zmian (aby łowić rekreacyjnie lub sportowo dużo pięknych ryb) i im z całych sił kibicuję, aby im się udało.
Jednak uważam, że skupienie wszystkich wędkarzy pod jakimś innym szyldem niż PZW lub nawet samego PZW, ale po reformach, jest po prostu na te chwilę niemożliwe. Przepraszam, że wtrącam tu politykę ale to tak jakby ktoś chciał założyć partię polityczną i mieć w jej szeregach jednocześnie członków o poglądach: socjalistycznych, konserwatywnym, kapitalistycznych, liberalnych itp. Tak widzę naszą polską wędkarską rzeczywistość.
-
Ďość pierdu lamentu......
Dość stukania w klawiatury przezucania stron opowiesci dziwnych tresci ....
Kadzenia slodzenia....
Znalazlem wzor statutu stowarzyszenia....
http://bip.gryfino.powiat.pl/organpism/wzor_statutu_stow.pdf
Nie wiem czy dobry ale jest....
Moze lepiej nad nim popracowac.... niz stukac o bog wie czym...
To co robimy?
Dokładnie, szkoda czasu na filozofowanie. Jestem z zawodu fizjoterapeutą. Wiem, może to nie dokładnie to samo, ale jako stowarzyszenie, przygotowując własny projekt ustawy, wywalczyliśmy powołanie Krajowej Izby Fizjoterapeutow, nie mając wcześniej żadnych praw. A warto zaznaczyć, że jest nas ok. 60.000
-
Prezes Bedyński zasiada w radzie spółki rybackiej sieciującej Zegrze - i jakoś daje radę :) Więc wątpię aby tu był problem.
Czy należąc do Angling Trust mogę być w PZW czy też nie? :) Bo jestem i tu i tu. Należę też do Tenchfishers, klubu łowców linów, organizacji wędkarskiej :) I co mi zrobią? ;D
Chcąc założyć stowarzyszenie i działać wg regulaminu musisz mieć pewność. Ja tylko dałem punkt regulaminu, który może robić problem.
Nie myśl, że się czepiam Ciebie. Po prostu wiele przepisów i ustępów ze statutu jest nieżyciowych i pochodzi z lat PRL. Jeżeli stowarzyszenie byłoby organizacją oferującą wędkowanie na swoich wodach, to można by uznać je za konkurencyjną organizację wędkarską. Jednak w naszym wypadku mamy być ruchem społecznym, który jest czymś innym.
Oczywiście wiele zależy od interpretacji :) Ale skoro można statut zmienić w ten sposób , że się zabiera prawa wyborcze jego członkom, depcząc fundamentalne postanowienia dotyczące stowarzyszeń, to zapewne da się wprowadzić wiele innych zmian na lepsze, dobrze kombinuję? Nie ukrywajmy, statut PZW jest przestarzały i nieaktualny, na dodatek działacze sobie z niego bimbają. Wiele można by tu pisać :)
-
Wstawiłem mój komentarz zarówno pod filmem na YT jak i na Fb, wkleję jeszcze tutaj.
Luka, będziesz miał chwilę to przeczytaj.
Może część osób mnie za to zhejtuje, ale ja uważam, że nie warto, bo my polscy wędkarze (jako ogół, nie pojedyncze osoby) na to nie zasługujemy. Już tłumaczę dlaczego.
Nie mam długiego stażu wędkarskiego ( rocznik 90, łowię od ok. 6lat). Większość wiadomości wędkarskich, trendów i kierunków w jakim idzie wędkarstwo czerpię z internetu (mogę się chyba nazwać wędkarzem postępowym). I tu wszystko pięknie wygląda (C&R, łowienie dla relaksu, ewentualnie sportowo). Jeżdżę trochę po polskich łowiskach i tu szara rzeczywistość wędkarska jest przerażająca.
Uważam, że modelowy polski wędkarz, to taki, który za przeproszeniem ma w dupie gospodarkę wodami, limity wagowe, ilościowe, po prostu łowi, a to co złowi zabiera. Nie wnika czy za rok będzie na danej wodzie co łowić, bo go to nie obchodzi (może zarybią, a jak nie to będzie jeździł na inną wodę). Oczywiście musi po sobie zostawić to co miał przy sobie (masa śmieci). I moim zdaniem, nie bierze się to z gospodarki (beznadziejnej) jaką serwuje nam PZW, nie z biedy naszego społeczeństwa (że nie ma co jeść i musi tą rybę wziąć, np. przyjeżdża delikwent autem za kilkadziesiąt tys zł. I tak zabiera wszystko), ale z mentalności naszego społeczeństwa (jak coś jest wszystkich to jest nikogo i nie trzeba tego szanować).
Przyjmijmy taką abstrakcyjną sytuację, że wszystkie ryby od naszego południowego sąsiada, Czech -jedne z najbardziej rybnych wód w Europie, zostają przewiezione i wpuszczone do nas. Jak myślicie na jak długo by tych ryb starczyło? Znając nasze realia sami sobie odpowiedźcie. ..
Oczywiście można powołać stowarzyszenie, które przyjmijmy zrobi z naszym polskich wód eldorado. Przy przy okazji będzie musiało zatrudnić masę strażników, żeby tego wszystkiego pilnować, paradoksalnie przed nami, wędkarzami (cały czas piszę jako ogół, nie pojedyncze osoby), ale chyba nie o to nam chodzi…
Dlatego uważam, że mimo wszystko większości łowiącym taka obecna beznadzieja pasuje i nie chce jej zmieniać (niestety).
Oczywiście jest grupa wędkarzy, którzy chcą zmian (aby łowić rekreacyjnie lub sportowo dużo pięknych ryb) i im z całych sił kibicuję, aby im się udało.
Jednak uważam, że skupienie wszystkich wędkarzy pod jakimś innym szyldem niż PZW lub nawet samego PZW, ale po reformach, jest po prostu na te chwilę niemożliwe. Przepraszam, że wtrącam tu politykę ale to tak jakby ktoś chciał założyć partię polityczną i mieć w jej szeregach jednocześnie członków o poglądach: socjalistycznych, konserwatywnym, kapitalistycznych, liberalnych itp. Tak widzę naszą polską wędkarską rzeczywistość.
Mądrze piszesz :thumbup: Aczkolwiek ja nie uważam, że nasze stowarzyszenie będzie miało w szeregach wielu mięsiarzy. O to sie bym nie obawiał :) Im się nasze propozycje nie spodobają, bo to jakby narkomanowi tłumaczyć, aby szedł na odwyk. Idą, ale pod przymusem lub będąc na skraju przepaści/śmierci, sami z siebie zaś będą mieli to w nosie. Jednak trzeba przyjmować pod swe skrzydła wszystkich, mieć ofertę dla każdego. Tylko w ten sposób możemy stać się organizacją 'wszystkich', mieć mandat do tego, aby reprezentować wędkarzy polskich.
Teraz ciekawa rzecz. Piszesz, ze wędkarze nie zasługują na to. Poniekąd masz rację, jednak co powiesz o środowisku, o rybach? Czy one nie zasługują na to aby o nie dbać? Obecna polityka zarybień gatunkami obcymi oraz inwazyjnymi sprawia, że niszczymy naturalne siedliska ryb, tępimy rodzime gatunki, dodatkowo pogarszając stan wód. Tu nie chodzi tylko o wędkarzy więc... Skoro Polacy nie rozumieją czym jest równowaga w środowisku, zależność jaką ma ona do jakości wody, na przykład częstotliwości występowania zakwitów, to czy można po prostu stwierdzić, że nie zasługują na więcej? Przecież to jest zwykła niewiedza, brak świadomości. Trzeba to zmieniać ;) A aspekt gospodarczy? Dlaczego w USA dolar zainwestowany w wędkarstwo zwraca się trzydziestokrotnie? Czy maja naprawdę tak odmienne warunki? Oczywiście, że nie... U nas politycy nie rozumieją, jakie zyski może dać gospodarce rozwój wędkarstwa i turystyki. Jeżeli ktoś nie rozumie, że brak ryb na Mazurach, brak zaplecza, sprawia, że ludzie tam nie jeżdżą wypoczywać, to nie ma dziwne, że stawia się na rybactwo. Po prostu u nas nie widzi się tej zależności, ktoś być może ją maskuje. Na ten przykład naukowcy rybaccy z Olsztyna lansują tezę, że agroturystyka wędkarska nie da wielkich zysków. Z drugiej strony nie rozumieją wędkarzy i ich potrzeb, ale takie tezy stawiają. Ciekawe, co? To tak jak producent papierosów udowadniający, że palenie nie jest szkodliwe :) Tu są grupy interesów wędkarskich, rybacy mają swoją, silną, my zaś nie mamy swojej. Na dodatek ZG PZW prezentuje poglądy lobby rybaków. Jak tu więc nie działać? :D
-
Prezes Bedyński zasiada w radzie spółki rybackiej sieciującej Zegrze - i jakoś daje radę :) Więc wątpię aby tu był problem.
Czy należąc do Angling Trust mogę być w PZW czy też nie? :) Bo jestem i tu i tu. Należę też do Tenchfishers, klubu łowców linów, organizacji wędkarskiej :) I co mi zrobią? ;D
Chcąc założyć stowarzyszenie i działać wg regulaminu musisz mieć pewność. Ja tylko dałem punkt regulaminu, który może robić problem.
Nie myśl, że się czepiam Ciebie. Po prostu wiele przepisów i ustępów ze statutu jest nieżyciowych i pochodzi z lat PRL. Jeżeli stowarzyszenie byłoby organizacją oferującą wędkowanie na swoich wodach, to można by uznać je za konkurencyjną organizację wędkarską. Jednak w naszym wypadku mamy być ruchem społecznym, który jest czymś innym.
Oczywiście wiele zależy od interpretacji :) Ale skoro można statut zmienić w ten sposób , że się zabiera prawa wyborcze jego członkom, depcząc fundamentalne postanowienia dotyczące stowarzyszeń, to zapewne da się wprowadzić wiele innych zmian na lepsze, dobrze kombinuję? Nie ukrywajmy, statut PZW jest przestarzały i nieaktualny, na dodatek działacze sobie z niego bimbają. Wiele można by tu pisać :)
Ja tak samo nie mam na celu czepianie się, poprostu warto to mieć na uwadze w przypadku czynienia takie przedsięwzięcia. Jeśli beton poczuje się zagrożony, każdy paragraf będzie brał pod uwagę, bez względu na to z jakiej epoki on pochodzi...
-
Luk, oczywiście wszystko fajnie ale z doświadczenia powiem, że to bardzo ciężka sprawa. Kiedyś próbowałem na łamach jednego z pism walczyć z pewnymi wędkarskimi patologiami i nawet nie miałem pojęcie jakie to wielkie bagno.
Osobiście uważam że, obranie drogi "wędkarskiej" jest wielkim błędem, który bardzo szybko zamknie takiej organizacji wiele drzwi. Moim zdaniem znacznie skuteczniejszą formą tworzenia takiej organizacji, jest ochrona i dbanie o stan wód krajowych.
Niestety ale przy tworzeniu takich organizacji, trzeba dokładnie na samym początku, ustanowić konkretną strategię działań, oraz przygotować się na odparcie kontr działania.
Jeżeli zawiąże się stowarzyszenie " wędkarskie" na początku zostanie zignorowane. Jeśli uzyska jakąś siłę głosu pojawią się zaraz ataki. Jak zaatakować takie stowarzyszenie? Prosto, a mianowicie grupa psycholi chcąca obalić zarząd PZW (demokratycznie wybrany) i zająć jego miejsce, aby dobrać się do kasy. Argumenty dla wędkarzy " chcą zakazać wam zabierania ryb, ale pieniądze od was wezmą", " jest ich mało". A takie argumenty niestety chwycą, zwłaszcza że największe gazety wędkarskie są związane z PZW, a mniejsze nie mają żadnego realnego oddziaływania. Z organizacją walczącą jednak nie z PZW, a raczej ze skutkami działań PZW już tak prosto nie będzie. Można znacznie szerzej działać, łatwiej się przebić medialnie. Nie będzie tak prosto walczyć z ludźmi, dbającymi tylko o stan wód.
Taka dyskusja to temat rzeka, ale ja bym proponował przemyśleć kilka aspektów formalnych, aby skuteczniej działać w przyszłości.
-
Gimli też myślę, że jeżeli będzie jakiś mały sukces nie po myśli "pizedwiu" to będą ataki dlatego trzeba się zabezpieczyć.
Znajdzie się i na nich sposób:
Art. 58 Konstytucji:
1. Każdemu zapewnia się wolność zrzeszania się.
oraz filmik Luka sprzed powstania Stowarzyszenia o nie walce z nimi tylko współpracy.
Co do zapisów w ordynacji wyborczej "pizedwiu"- wątpię by ktoś tam wybrany musiał być (lub chciał ale to się zobaczy) w Stowarzyszeniu, przecież można je wspierać nie będąc w nim.
-
Panowie, żeby coś zrobić to musi być to stowarzyszenie masowe i tu pojawia się pierwszy problem. Wystarczy zobaczyć ile osób brało udział w pikietach w Warszawie i ile podpisało petycje o usuniecie rybaków z wód PZW. Kolejna sprawa to naukowcy, którzy muszą być twarzami stowarzyszenia. Bo nie wyobrażam sobie kogo kol wiek w starciu z naukowcem ichtiologiem. Taka osoba musi opierać się na badaniach naukowych i najlepiej sama je opracowywać. W każdej rozmowie będzie padał argument typu "jako ichtiolog który zajmuje się tym na co dzień" i już jest po dyskusji. Bo ja jako osoba nieznająca sprawy ufał bym takiej osobie a nie jakiemuś stowarzyszeniu które reprezentuje pewnie 1% wędkarzy. Zaplecze finansowe jest bardzo ważne. Potrzebne są badania i opracowania które kosztują i nikt tego w czynie społecznym nie wykona. I ostatnie dopóki daje się rybę w postaci zarybień karpiem handlówką można zapomnieć o jakich kol wiek zamianach.
-
Gimli też myślę, że jeżeli będzie jakiś mały sukces nie po myśli "pizedwiu" to będą ataki dlatego trzeba się zabezpieczyć.
Znajdzie się i na nich sposób:
Art. 58 Konstytucji:
1. Każdemu zapewnia się wolność zrzeszania się.
oraz filmik Luka sprzed powstania Stowarzyszenia o nie walce z nimi tylko współpracy.
Co do zapisów w ordynacji wyborczej "pizedwiu"- wątpię by ktoś tam wybrany musiał być (lub chciał ale to się zobaczy) w Stowarzyszeniu, przecież można je wspierać nie będąc w nim.
Kadłubek nie wiem czy w tym kraju ktoś jeszcze się przejmuje konstytucja? Skoro łamana jest na każdym kroku.
-
Luk, oczywiście wszystko fajnie ale z doświadczenia powiem, że to bardzo ciężka sprawa. Kiedyś próbowałem na łamach jednego z pism walczyć z pewnymi wędkarskimi patologiami i nawet nie miałem pojęcie jakie to wielkie bagno.
Osobiście uważam że, obranie drogi "wędkarskiej" jest wielkim błędem, który bardzo szybko zamknie takiej organizacji wiele drzwi. Moim zdaniem znacznie skuteczniejszą formą tworzenia takiej organizacji, jest ochrona i dbanie o stan wód krajowych.
Niestety ale przy tworzeniu takich organizacji, trzeba dokładnie na samym początku, ustanowić konkretną strategię działań, oraz przygotować się na odparcie kontr działania.
Jeżeli zawiąże się stowarzyszenie " wędkarskie" na początku zostanie zignorowane. Jeśli uzyska jakąś siłę głosu pojawią się zaraz ataki. Jak zaatakować takie stowarzyszenie? Prosto, a mianowicie grupa psycholi chcąca obalić zarząd PZW (demokratycznie wybrany) i zająć jego miejsce, aby dobrać się do kasy. Argumenty dla wędkarzy " chcą zakazać wam zabierania ryb, ale pieniądze od was wezmą", " jest ich mało". A takie argumenty niestety chwycą, zwłaszcza że największe gazety wędkarskie są związane z PZW, a mniejsze nie mają żadnego realnego oddziaływania. Z organizacją walczącą jednak nie z PZW, a raczej ze skutkami działań PZW już tak prosto nie będzie. Można znacznie szerzej działać, łatwiej się przebić medialnie. Nie będzie tak prosto walczyć z ludźmi, dbającymi tylko o stan wód.
Taka dyskusja to temat rzeka, ale ja bym proponował przemyśleć kilka aspektów formalnych, aby skuteczniej działać w przyszłości.
Pamiętajmy, że to nie ma być organizacja walcząca z PZW, to ma być coś co wspiera PZW i wędkarzy. Nie do końca pochwalać będzie działania ZG, ale działacze to nie całe PZW :) Co do opcji, że będziemy pokazywani jako ci, co chcą zabrać fanom zabierania ryby wiele opcji, to tez się nie zgodzę. Właśnie mamy działać w ich interesie również, pilnować zarybień, żądać poprawek do operatów i tak dalej. Nie widzę tutaj opcji, aby zrobiono z nas wrogów PZW. Wtedy przegraliśmy na starcie...
Panowie, żeby coś zrobić to musi być to stowarzyszenie masowe i tu pojawia się pierwszy problem. Wystarczy zobaczyć ile osób brało udział w pikietach w Warszawie i ile podpisało petycje o usuniecie rybaków z wód PZW.
Do ludzi trzeba dotrzeć i wytłumaczyć im problem. Petycji nie podpisała większość, bo nie rozumie związku pomiędzy rybakami na Mazurach na wodach PZW, a własnymi wodami. Jeżeli zrozumieją, że kierownictwo PZW dorabia sobie na boku sieciowaniem, przez co wchodzi 'Olsztynowi' do tyłka i kręci lody na zarybieniach'odłowach kontrolnych i innych wynalazkach jak badania, to podpiszą. Trzeba tez im dać coś pod nos. Nie każdy kupuje Wędkarski Świat i popiera wszystko o czym pisze Kolendowicz z Szymańskim. Dodatkowo nie każdy ma 'czas' lub chęci aby coś podpisywać. To własnie dlatego potrzeba stowarzyszenia, aby ludzie przejrzeli na oczy, i taka petycję o wywaleniu rybaków z wód PZW podpisało z 50-100 tysięcy. Wypracować drogi do ludzi musi ruch społeczny o dużym rozmachu i rosnącym poparciu. Nie do końca jest sens oglądać się wstecz, jeżeli nie podejdziemy do tego jak do błędów, na których się mamy uczyć.
Kolejna sprawa to naukowcy, którzy muszą być twarzami stowarzyszenia. Bo nie wyobrażam sobie kogo kol wiek w starciu z naukowcem ichtiologiem. Taka osoba musi opierać się na badaniach naukowych i najlepiej sama je opracowywać. W każdej rozmowie będzie padał argument typu "jako ichtiolog który zajmuje się tym na co dzień" i już jest po dyskusji. Bo ja jako osoba nieznająca sprawy ufał bym takiej osobie a nie jakiemuś stowarzyszeniu które reprezentuje pewnie 1% wędkarzy.
Po pierwsze nie nazywałbym naukowców rybackich ichtiologami, to jest wg mnie nazwa na wyrost. Oni uczą się jednego aspektu - gospodarki rybackiej, więc patrzą przez pewien pryzmat. Nie myśl, że to są ludzie, co mają wszędzie racje i piszą nie wiadomo jakie mądre rzeczy. Czy hodowca drobiu po zootechniece to ornitolog? :) Zapraszam do lektury tutaj. Poczytaj sobie tego gniota, który jest niby naukowym artykułem. Sorry, ale poziom jest na tyle niski, że ja sam spokojnie mogę wdać się w dyskusję z kimś takim, i obalać jego argumenty nie naukowymi pracami innych ludzi, ale faktami. Ja przynajmniej znam wędkarstwo i znam jego kierunki i osiągnięcia, z innych krajów, wiem jak wygląda turystyka wędkarska. Zobacz co oni tam o nas piszą... Polecam tę lekturę, bo wędkarze powinni zrozumieć wreszcie, że dla naukowców rybackich z Olsztyna jesteśmy rzeczą niepożądaną i szkodliwą. Co jeszcze ważniejsze - ich doktryna 'sieciuj - zarybiaj' czyli zrównoważona gospodarka rybacka nie jest wcale efektywna. Wszystkie wody w Polsce są beznadziejne mniej lub bardziej, nie ważne czy jest tam rybak czy wędkarze. To wystawia świadectwo właśnie geniuszom z Olsztyna, którzy uważają, ze pozjadali wszelkie rozumy, uważając swój model za doskonały, nie działający jednak do końca, ponieważ przeszkadzają im w tym kormorany, strefy beztlenowe i wędkarze, zło konieczne. Szkoda tylko, że nie patrzą na inne kraje, jak chociażby na Czechy. Jeszcze śmieszniejsze jest powoływanie się na prace angielskich naukowców, i wspieranie swoich tez ich badaniami. W UK nie m a rybactwa śródlądowego praktycznie w ogóle, są szczątki (jak na przykład dekrety królewskie sprzed 200 czy 300 lat pozwalające komuś na odłów węgorza). To jest wybiórczość. I własnie potrzeba nam światłych ludzi, którzy wykażą, że rybaccy uczeni z Olsztyna wcale nie są wyrocznią, ale po prostu układają pod siebie pewne rzeczy.
A tak w ogóle, to nam ma zależeć aby wypracować model prowędkarski. Naukowcy z Olsztyna mogliby wreszcie uznać nas za normalnych ludzi potrafiących korzystać z wód, i działać dla naszego dobra również, oczywiście sami nie będą na tym tracić. Niestety, jeżeli ideologia którą się pakuje na polskich uczelniach studentom do głów zakłada, że ryby trzeba zbierać i jeść, zaś ich łowienie i wypuszczanie to sadyzm, to jest problem. Cała Europa praktycznie w mniejszym lub większym stopniu stosuje no kill, nie rozumiem więc dlaczego akurat Polska ma być krajem który 'przoduje' ideologicznie. Nie czarujmy się, wędkarze to wiesza grupa niż rybacy, jednak podpina się nas pod rybactwo, i próbuje na siłę ustawić w jednym 'kącie'. Zamiast myśleć przyszłościowo i rozumieć, że czasy się zmieniają, oni chcą aby czasy się dopasowały do nich. Tak być nie powinno, i własnie dlatego trzeba coś zrobić, aby przełamać monopol Olsztyna na kierunek jaki ma państwo, jeżeli chodzi o wykorzystywanie wód śródlądowych i zasobów ryb.
Zapraszam do lektury:
http://www.infish.com.pl/sites/default/files/articles/KR5-2016-18-22.pdf
I ostatnie dopóki daje się rybę w postaci zarybień karpiem handlówką można zapomnieć o jakich kol wiek zamianach.
Dlaczego? Uważasz, ze w Czechach wędkarstwo upadło? Nie popieram wcale masowych zarybień karpiem, jednak jest to ryba strategiczna i spokojnie można ją lokować w pewnych ilościach w wielu zbiornikach, trzeba to robić z głową. Skoro tam można, to dlaczego w Polsce nie? Oczywiście trzeba wiedzieć jak to robić, dobrać odpowiedni stosunek ilości do wielkości zbiornika. A w specjalnych wodach robić 'wanny z karpiami' aby zadowolić tych co jedzą ryby, odciągnąć ich od innych wód, gdzie odbudowa stad tarłowych będzie trwała w najlepsze.
Na dodatek to ryba łatwo w chowie, więc świetną opcja jest kopanie stawików hodowlanych, w których koła samodzielnie by trzymały rybę do zarybień. W ten sposób można obniżyć koszta w bardzo dużym stopniu. Tak, ci w ośrodkach zarybieniowych zarobią mniej, ale wędkarze sami sobie będą mogli pomóc :)
-
...
Panowie, żeby coś zrobić to musi być to stowarzyszenie masowe i tu pojawia się pierwszy problem. Wystarczy zobaczyć ile osób brało udział w pikietach w Warszawie i ile podpisało petycje o usuniecie rybaków z wód PZW.
Do ludzi trzeba dotrzeć i wytłumaczyć im problem. Petycji nie podpisała większość, bo nie rozumie związku pomiędzy rybakami na Mazurach na wodach PZW, a własnymi wodami. Jeżeli zrozumieją, że kierownictwo PZW dorabia sobie na boku sieciowaniem, przez co wchodzi 'Olsztynowi' do tyłka i kręci lody na zarybieniach'odłowach kontrolnych i innych wynalazkach jak badania, to podpiszą. Trzeba tez im dać coś pod nos. Nie każdy kupuje Wędkarski Świat i popiera wszystko o czym pisze Kolendowicz z Szymańskim. Dodatkowo nie każdy ma 'czas' lub chęci aby coś podpisywać. To własnie dlatego potrzeba stowarzyszenia, aby ludzie przejrzeli na oczy, i taka petycję o wywaleniu rybaków z wód PZW podpisało z 50-100 tysięcy. Wypracować drogi do ludzi musi ruch społeczny o dużym rozmachu i rosnącym poparciu. Nie do końca jest sens oglądać się wstecz, jeżeli nie podejdziemy do tego jak do błędów, na których się mamy uczyć.
To jak chcesz przekonać ludzi skoro nie każdy czyta WŚ co jest oczywiste ( sam nie kupuję gazet reklamowych - więcej znajdę na YT ) skoro nie każdy też ma czas i chęci aby cos podpisać. To co zmieni jakieś stowarzyszenie. I jak przekonać ludzi do zmian? Co da stowarzyszenie? Jak się dotrze do ludzi? Internet to bardzo mało, to jakiś ułamek ludzi którzy wędkują zrzeszeni w PZW. Jeśli miał bym być przekonywany jak Kolega z forum który chciał się podzielić swoim rekordem karpia to nie tędy droga. Organizacja to nie tylko "twarze" w gazecie lub na YT, to też członkowie w terenie i jeśli trafi się kilku narwańców wyzywających wszystkich od mięsiarzy to już po temacie.
-
Już Ci mówię. O to własnie chodzi, aby stowarzyszenie było szerokim ruchem społecznym, które ma wiele kanałów, którymi dociera się do ludzi i pokazuje im 'nowe'. To ma być nie tylko YT, fora, to ma być Facebook, celebryci, ludzie w kołach, ulotki, listy, zaproszenia, konferencje, szkolenia młodzieży, współpraca z samorządami, zawody i tak dalej i dalej. Im nas więcej, tym działać to powinno lepiej.
Dlatego mowa o ruchu społecznym, stowarzyszenie to forma jego działania, fundacja to coś innego, tam się bierze kasę od ludzi. Tutaj tych pieniędzy tyle nie trzeba. Ponadto celem fundacji jest zbiórka kasy na coś - tutaj zaś chodzi o działanie :)
-
Luk:
Dobrze, że zaznaczyłeś to, że Stowarzyszenie nie ma walczyć z "pizetwu"
Czy mi się to podoba to już inna sprawa ale poprę każde stowarzyszenie które chce i będzie się starać aby było więcej ryb.
Naukowcy z Olsztyna i inni:
Myślę, że chodzi nie, że oni nie wiedzą o tym, nie rozumieją tego tylko nie gryzą ręki która ich karmi. Jakby przekonać ich, że gdzieś będzie lepszy pieniądz to wydaje mi się, że złożą samokrytykę ;) i będą piewcami nowego porządku :P
Podpinanie wędkarstwa pod rybactwo:
Niestety tak mówi komunistyczne prawo. Oni się dostosowali do niego.
Wanny z karpiami dla kół:
Tak takie rozwiązanie nie jest głupie ale... koła nie mogą tego zrobić w obecnym systemie, może to zrobić okręg dla każdego koła np. jeden zbiornik NK i jeden wanna z karpiami. Win win? Jest to chyba dobry pomysł.
Kadłubek nie wiem czy w tym kraju ktoś jeszcze się przejmuje konstytucja? Skoro łamana jest na każdym kroku.
Nie mieszam polityki w wędkarstwo jeżeli nie jest to potrzebne ale zakładając, że nie ma prawa co nam zostaje? Anarchia i każdy walczy o przetrwanie na zasadzie silniejszy wygrywa bo jest silniejszy i zabierze wszystko siłą? Takie próby już były i zawsze kończyły się upadkiem a przed upadkiem mordami ludzi.
Choć, że prawo (w tym konstytucja) jest łamane się w pełni zgadzam ale to nie wątek polityczno-prawny.
Trzeba też przewidzieć ich kroki, znaleźć wszystko co im utrudni próby blokady pracy Stowarzyszenia itd.
Trzeba mieć podkładkę na podkładkę, papier na papier. Do sądu wtedy nie pójdą (chyba) bo przegrają na prawie starcie choć mogą próbować.
-
Już Ci mówię. O to własnie chodzi, aby stowarzyszenie było szerokim ruchem społecznym, które ma wiele kanałów, którymi dociera się do ludzi i pokazuje im 'nowe'. To ma być nie tylko YT, fora, to ma być Facebook, celebryci, ludzie w kołach, ulotki, listy, zaproszenia, konferencje, szkolenia młodzieży, współpraca z samorządami, zawody i tak dalej i dalej. Im nas więcej, tym działać to powinno lepiej.
Dlatego mowa o ruchu społecznym, stowarzyszenie to forma jego działania, fundacja to coś innego, tam się bierze kasę od ludzi. Tutaj tych pieniędzy tyle nie trzeba. Ponadto celem fundacji jest zbiórka kasy na coś - tutaj zaś chodzi o działanie :)
Lucjan bardzo ładnie to wygląda. Tylko zmowu pytanie skąd wziąć aktywistów? Skoro jak zauważyłeś większości nie chce się nawet podpisać pod petycją. Kto przyjdzie na wykład skoro na zebranie wyborcze które jest co 4 lata przychodzi po 30% albo i mniej członków PZW. A to wtedy można głosować na ludzi którzy chcą zmian.
Szkolenia młodzieży tylko z tym jest problem bo młodych mało a i tak musi przyjść z opiekunem, później za jego zgodą. Trzeba mieć uprawnienia do utwprzenia szkółki dla młodych.
Żeby samorząd współpracował musisz mieć kogoś znanego i znającego układ w terenie.
Mało jest osób które zrobią coś za zwykłe dziękuję. Nawet na forum dużo osób wyznaje zasadę płacę wymagam. Jaka była dyskusja przed wybirami. Niektórzy nawet na zebranie nie chodzą a co dopiero poświęcać się kilka godzin w tygodniu.
Wysłane z mojego SM-A320FL przy użyciu Tapatalka
-
Kadłubek, co do wanien z karpiami. Jest całkiem sporo wód, które nie są wodami dzierżawionymi od państwa, ale własnością PZW. Tam nie trzeba operatów. Dodatkowo można takie wody wykopać ;) Wiele okręgów ma kasę na kupno wód, równie dobrze można takowe wykopać pod projekt. Tak robią Angole właśnie, większość komercji to stawy stworzone przez człowieka.
Splot, masz tu sporo racji. Nie ma co mówić, gdyby takie stowarzyszenie było łatwo założyć i prowadzić, bo ludzie by się udzielali na każdym kroku, to już dawno byłoby założone. Tak, frekwencja i działanie to na pewno problem. Jednak jest wiele sposobów aby zachęcić ludzi do działania, można zwracać im koszty podróży itp. Dobrym pomysłem wg mnie jest związanie się biznesem wędkarskim i pomoc w jego rozwoju, wtedy mamy prosta rzecz - oni będa dawać środki na takie stowarzyszenie, chociażby na reklamą na jego portalu, Fb i tak dalej. To jest lobbing sponsorowany. W ten sposób można na przykład zrobić imprezę wędkarską, za która zapłaci dana firma. Można tu naprawdę rozwinąć skrzydła, zależy wszystko od ambicji, pomysłowości i siły członków takiego ruchu. A darowizny na pewno pomogłyby zrobić wiele rzeczy. Nie ma jednak mowy, aby tworzyć tu póki co jakieś miejsca pracy, to można jak organizacja się rozwinie.
-
Kadłubek, co do wanien z karpiami. Jest całkiem sporo wód, które nie są wodami dzierżawionymi od państwa, ale własnością PZW. Tam nie trzeba operatów. Dodatkowo można takie wody wykopać ;) Wiele okręgów ma kasę na kupno wód, równie dobrze można takowe wykopać pod projekt. Tak robią Angole właśnie, większość komercji to stawy stworzone przez człowieka.
Splot, masz tu sporo racji. Nie ma co mówić, gdyby takie stowarzyszenie było łatwo założyć i prowadzić, bo ludzie by się udzielali na każdym kroku, to już dawno byłoby założone. Tak, frekwencja i działanie to na pewno problem. Jednak jest wiele sposobów aby zachęcić ludzi do działania, można zwracać im koszty podróży itp. Dobrym pomysłem wg mnie jest związanie się biznesem wędkarskim i pomoc w jego rozwoju, wtedy mamy prosta rzecz - oni będa dawać środki na takie stowarzyszenie, chociażby na reklamą na jego portalu, Fb i tak dalej. To jest lobbing sponsorowany. W ten sposób można na przykład zrobić imprezę wędkarską, za która zapłaci dana firma. Można tu naprawdę rozwinąć skrzydła, zależy wszystko od ambicji, pomysłowości i siły członków takiego ruchu. A darowizny na pewno pomogłyby zrobić wiele rzeczy. Nie ma jednak mowy, aby tworzyć tu póki co jakieś miejsca pracy, to można jak organizacja się rozwinie.
Ad 1.
Tak zgadzam się z tym, napisałem, że nie koła a okręg - kwestia szczegółów :) ale mamy sytuację, że wilk syty z obu stron? Chyba tak.
Ad.2.
Też to proponowałem - wsparcie biznesu - nie będę się spierał kto był pierwszy :) ważne, że dobry pomysł!
Miejsca pracy - narazie o tym nie myślmy, stowarzyszenia opierają się głownie na pracy członków i to bezpłatnej. Biznes może dołożyć cegłę czemu by nie ;)
-
Oglądnąłem na spokojnie film. Podoba mi się, tutaj kieruję słowa do Lucjana, że uczysz się i wyciągasz wnioski. Widzę, że Twoje niektóre poglądy również ewoluowały. To dobrze, że sukcesu upatrujesz w dialogu i szeroko pojętym kompromisie. Bardzo mi się podoba to co powiedziałeś. Mądry przekaz, pod którym mógłbym się podpisać. Dojrzała postawa. :bravo: :thumbup:
Zawsze starałem się być obiektywny i wyrażać swoje zdanie. Wielokrotnie się z czymś nie zgadzaliśmy, często szukałem "dziury w całym". Ale zawsze robiłem to w jednym celu - szukałem słabego punktu, miejsca, w które ktoś mógłby uderzyć, zarzucić niekompetencję. Dlatego mówię często o minusach, bo nie można o nich zapominać. Tworząc wszelkiego rodzaju plany, strategie nie myśli się tylko o zyskach, o sukcesach, o pozytywach. Trzeba również przeanalizować problem i znaleźć ewentualnie słabe punkty. Stąd często kręciłem nosem, wskazywałem takie lub inne możliwości. Staram się podchodzić obiektywnie do każdego tematu. Przyznam, że po obejrzeniu filmu, nie mogę powiedzieć nic negatywnego. Obrałeś dobrą retorykę i powinieneś się jej trzymać. :thumbup:
Myślę, że stowarzyszenie ma sens. Budować je muszą tylko osoby o zbliżonych poglądach. Przykro czyta się niektóre komentarze pod filmem. Niektórzy są niereformowalni niestety. Nadzieja w tych mądrych!.
-
A odemnie taka mała uwaga. Żeby to było sensowne czlonkowie powinni być czlonkami PZW. Inaczej działania przypomną mi dyskusje o kodeksie drogowym tych którzy nawet prawka nie mają.
To takie moje drobne przemyślenie.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
A odemnie taka mała uwaga. Żeby to było sensowne czlonkowie powinni być czlonkami PZW. Inaczej działania przypomną mi dyskusje o kodeksie drogowym tych którzy nawet prawka nie mają.
To takie moje drobne przemyślenie.
Myślę, ze większość będzie członkami PZW. Nie jest to tak istotne według mnie, zwłaszcza, że dla wielu opłacanie składek to masochizm lub strata pieniędzy. Ludzie z ZG powinni zacząć się zastanawiać, dlaczego ludzi ubywa, próbować odwrócić pewne trendy. Nie powinno więc dziwić, ze są wędkarze nie opłacający PZW, w polskiej rzeczywistości to całkiem normalne.
-
A odemnie taka mała uwaga. Żeby to było sensowne czlonkowie powinni być czlonkami PZW. Inaczej działania przypomną mi dyskusje o kodeksie drogowym tych którzy nawet prawka nie mają.
To takie moje drobne przemyślenie.
Myślę, ze większość będzie członkami PZW. Nie jest to tak istotne według mnie, zwłaszcza, że dla wielu opłacanie składek to masochizm lub strata pieniędzy. Ludzie z ZG powinni zacząć się zastanawiać, dlaczego ludzi ubywa, próbować odwrócić pewne trendy. Nie powinno więc dziwić, ze są wędkarze nie opłacający PZW, w polskiej rzeczywistości to całkiem normalne.
Biorąc to na logikę, to jest to bardzo nienormalne, ponieważ każdy, gdzie by nie mieszkał, ma najłatwiejszy dostęp do wód PZW. Więc ubywanie członków jest doskonałym dowodem na to, jak fatalne są to wody.
-
A ja chciałbym, żeby dostęp do wód dzierżawionych przeze PZW był otwarty dla każdego posiadającego kartę wędkarską i tylko kartę wędkarską.
Warunek jeden, nie należysz do PZW, nie zabierasz ryb. opłacasz składki - możesz zabrać wg limitu.
PZW może mnie nawet skontrolować, ale zabronić łowić nie może, ponieważ karta wędkarska wystawiana jest przez organ państwowy.
Niestety zawłaszczenie tak ogromnej powierzchni wody przez PZW w obecnych warunkach uniemożliwia swobodne korzystanie z wód należących do SKARBU PAŃSTWA.
-
No i co z tego, że wody należą do Skarbu Państwa? Skoro PZW je dzierżawi to może je udostępniać komu chce. Różni ludzie i firmy dzierżawią tereny, budynki itp należące do Skarbu Państwa. Czy to oznacza, że mogę wejść rolnikowi dzierżawiącemu pole i też na nim siać i zbierać żniwa, bo to Państwowe? Skoro jest dzierżawa, to na czas dzierżawy prawo do obiektu, terenu posiada dzierżawca. Inna sytuacja by była, gdyby PZW dostawało wody od Skarbu Państwa za darmo. Ale tak nie jest.
-
Po ostatniej zmianie statutu wiadomo, że pzw może wykluczyć członka jeśli należy on do innego stowarzyszenia wędkarskiego.
Działanie tylko w kierunku ochrony dobra wód ma sens.
Takie Stowarzyszenie jest już niejedno, ale nie ma przedstawiciela u ustawodawcy. Czyżby nawet zielonym nie zależało? Całkiem to możliwe.
-
Może wsparcia szukać raczej w Ministerstwie Turystyki i Sportu? Jest takie?
-
Nie zrozumiemy się.
Ograniczenie korzystania z wody jest narzucone przez skalę dzierżawy. A zróżnicowanie opłat dla wędkujących przez dzierżawcę nosi znamiona przymusu należenia do związku.
Daje to podstawę do takiego rozumowania, że "koledzy" wędkarze zrzeszeni mają w doopie wędkarzy niezrzeszonych, bo interesuje ich tylko kasa.
-
Rzeczywiście, skala dzierżawy jest bardzo duża i można pokusić się o określenie, że PZW ma monopol na polskie wody. Wynika to głównie z długoletniej działalności PZW i z ilości członków - mając takie pieniądze do dyspozycji mogą sobie pozwolić na dzierżawy nawet bardzo dużych jezior czy rzek. Mimo to, ja nie uważam, że PZW odbiera komuś prawo do wędkowania. Jest to po prostu działalność wynikająca i z przepisów prawa i z systemu, który obecnie funkcjonuje. Rzeki, jeziora, stawy, kanały są wydzierżawiane przez Skarb Państwa i ktoś za tę dzierżawę płaci. Skala jest duża, jednak nie można na jej podstawie mieć tutaj zarzutów do PZW. Przecież od Skarbu Państwa wody dzierżawią również przedsiębiorcy, rybacy, inne stowarzyszenia. Zupełnie nie rozumiem, na jakiej podstawie ja miałbym mieć prawo do wędkowania na wodach stowarzyszenia X bez przystąpienia do nich. Które inne, poza PZW stowarzyszenie tak funkcjonuje? Byłem kiedyś w takim stowarzyszeniu i żeby móc wędkować na wodach przez nich dzierżawionych musiałem zostać członkiem stowarzyszenia i opłacić ich składki. Musiałem przestrzegać ich zasad i regulaminu. Gdybym nie zgodził się na te warunki, również nie mógł bym łowić na tych łowiskach, mimo, że dzierżawione były od Skarbu Państwa.
Daje to podstawę do takiego rozumowania, że "koledzy" wędkarze zrzeszeni mają w doopie wędkarzy niezrzeszonych, bo interesuje ich tylko kasa.
A nie powinno tak być? Stowarzyszenie ponosi koszta, załatwia sprawy, organizuje wędkarstwo na wodach dzierżawionych przez siebie. Posiada jakąś ilość członków, którzy składają się na te koszta. Opłacają członkowskie, składki, pracę na rzecz kół. Są inwestycje, budowanie infrastruktury, rybaczówek, ktoś zbiera śmieci, sprząta, kosi trawę - to już sprawy przyziemne ale również ważne.
I nagle przychodzi ktoś niezrzeszony i żąda prawa do wędkowania na takiej wodzie. Na jakiej podstawie? Bo posiada kartę wędkarską. To nie trzymało by się kupy.
Poza tym PZW umożliwia łowienie na swoich wodach osobom niezrzeszonym a nawet cudzoziemcom. Nie trzeba należeć do PZW. Są opłaty jednodniowe, 3 dniowe, tygodniowe. W czym problem? No tak, kosztują więcej, ale dlaczego niby to miało by być tanio? Raz, że dzierżawca ma pełne prawo do ustalania cen jakie uzna za odpowiednie, dwa - skoro taki człowiek nie wnosi zupełnie nic, nie opłaca składki członkowskiej to po prostu płaci więcej. Jest to logiczne. Ale dostęp do wody jest.
Załóżmy, że zakładam stowarzyszenie paintballa. Dzierżawię od lasów państwowych kawałek terenu. Organizuję jakieś tory, buduję fortyfikacje i co tam jeszcze dusza zapragnie. Ludzie ze stowarzyszenie składają się na to wszystko, pracują, działają. I teraz to stowarzyszenie organizuje jakieś imprezy a tam przyjeżdżają ekipy ludzi niezrzeszonych i strzelają się na terenie dzierżawionym przez nich. Bo przecież wstep do lasu powinien mieć każdy. Przecież to jest wręcz śmieszne.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego uważasz, że PZW nie może Ci zabronić wędkowania na wodach, które dzierżawi i za które płaci od wielu lat. Dzierżawisz koparkę od Państwa i nagle okazuje się, że przychodzi mietek i mówi, że nie zabronisz mu nią jeździć, bo koparka jest państwowa a on ma uprawnienia do kierowania nią. Coś tu chyba nie gra.
Jak PZW coś dzierżawi, to wszelkie prawa w związku z wodą dzierżawioną przechodzą na PZW. Podmiot ten nie staje się właścicielem, ale ma pełne prawo do dysponowania obiektem dzierżawy, w tym również warunków do korzystania z niego przez inne osoby.
-
PRAWO słowo klucz.
Świadomość prawa jest niestety mała i dlatego wygląda to tak jak wygląda.
Woda stowarzyszeniowa? Szacun, inaczej wygląda jak ktoś dba, niż jak ktoś nie dba.
Jak to mówią "Prawie" robi różnicę. Chcę być traktowany jako obywatel, a nie jako członek.Z powodu zjawiska skali robią ze mnie "członka".
Szacunek dla prawa znam. Monopol mnie uwiera.
Jakoś na wodach ogólnodostępnych można łowić tylko z kartą, tam gdzie jest monopol już nie. Mała dzierżawa mi nie przeszkadza.
Duża dewastacja i zawłaszczenie owszem.
Po ostatniej zmianie statutu wiadomo, że pzw może wykluczyć członka jeśli należy on do innego stowarzyszenia wędkarskiego.
Działanie tylko w kierunku ochrony dobra wód ma sens.
Takie Stowarzyszenie jest już niejedno, ale nie ma przedstawiciela u ustawodawcy. Czyżby nawet zielonym nie zależało? Całkiem to możliwe.
Czarek możesz wkleić fragment statutu, który to mówi.
-
PRAWO słowo klucz.
Świadomość prawa jest niestety mała i dlatego wygląda to tak jak wygląda.
Woda stowarzyszeniowa? Szacun, inaczej wygląda jak ktoś dba, niż jak ktoś nie dba.
Jak to mówią "Prawie" robi różnicę. Chcę być traktowany jako obywatel, a nie jako członek.Z powodu zjawiska skali robią ze mnie "członka".
Szacunek dla prawa znam. Monopol mnie uwiera.
Jakoś na wodach ogólnodostępnych można łowić tylko z kartą, tam gdzie jest monopol już nie. Mała dzierżawa mi nie przeszkadza.
Duża dewastacja i zawłaszczenie owszem.
Po ostatniej zmianie statutu wiadomo, że pzw może wykluczyć członka jeśli należy on do innego stowarzyszenia wędkarskiego.
Działanie tylko w kierunku ochrony dobra wód ma sens.
Takie Stowarzyszenie jest już niejedno, ale nie ma przedstawiciela u ustawodawcy. Czyżby nawet zielonym nie zależało? Całkiem to możliwe.
Czarek możesz wkleić fragment statutu, który to mówi.
wiesz czyn by się skończył Twój pomysł? Tym,że już nikt nie był by członkiem i oczywiście nie zabierał ryby. A wody dalej byłyby takie puste jakie są,albo i jeszcze gorzej. Bo odpływ członków oznacza brak kasy na zarybienia. A nie wierzę,że nagle wszyscy zaczną wpuszczać ryby do wody. Nie w Polsce.
-
ciach
wiesz czyn by się skończył Twój pomysł? Tym,że już nikt nie był by członkiem i oczywiście nie zabierał ryby. A wody dalej byłyby takie puste jakie są,albo i jeszcze gorzej. Bo odpływ członków oznacza brak kasy na zarybienia. A nie wierzę,że nagle wszyscy zaczną wpuszczać ryby do wody. Nie w Polsce.
ZARYBIANIE
Kolejne słowo klucz. Tak jakby główna działalnością związku było ZARYBIANIE, odtwarzanie przez regularne zarybianie (??)
Działanie dla zarybiania, zarabianie na zarybianiu, przemysł zarybieniowy, przewalanie kasy. Droga na manowce.
Idę do ZOO popatrzeć na ryby.
-
Główna nie, ale jedna z któryś tam. To powiedz jak takie mądry jak odbudujesz ryby w wodach. Jak według Twojego pomysłu nikt już nie będzie członkiem i każdy będzie se łowił za free. Bo chyba nie wierzysz w to, że ludzie będą wypuszczać ryby?
-
cumbajszpil, ale napisałem Ci, że możesz łowić na wodach PZW, nie będąc członkiem PZW. Nie musisz należeć do tej organizacji. Są opłaty dla niezrzeszonych. No chyba, że chcesz łowić za darmochę.
-
ciach
wiesz czyn by się skończył Twój pomysł? Tym,że już nikt nie był by członkiem i oczywiście nie zabierał ryby. A wody dalej byłyby takie puste jakie są,albo i jeszcze gorzej. Bo odpływ członków oznacza brak kasy na zarybienia. A nie wierzę,że nagle wszyscy zaczną wpuszczać ryby do wody. Nie w Polsce.
ZARYBIANIE
Kolejne słowo klucz. Tak jakby główna działalnością związku było ZARYBIANIE, odtwarzanie przez regularne zarybianie (??)
Działanie dla zarybiania, zarabianie na zarybianiu, przemysł zarybieniowy, przewalanie kasy. Droga na manowce.
Idę do ZOO popatrzeć na ryby.
Śmiem twierdzić, że Twój pomysł doprowadzilby do tego, że ryby oglądalibyśmy tylko w zoo.
-
cumbajszpil, ale napisałem Ci, że możesz łowić na wodach PZW, nie będąc członkiem PZW. Nie musisz należeć do tej organizacji. Są opłaty dla niezrzeszonych. No chyba, że chcesz łowić za darmochę.
Za stary jestem, żeby nie wiedzieć, że nie ma nic a darmo. Ale swobodny dostęp do wędkowania C&R być powinien.
Jak mam sobie kupić "usługę" to chcę mieć z tego frajdę. (czytaj woda ma być zasobna w ryby, które mogę złowić)
Tam gdzie łowię dla przyjemności, przez 30 lat mnie nikt nie skontrolował. Dla uczciwości wykupowałem zawsze "usługę".
Woda w ciągu tego czasu straciła 1 klasę czystości. Ciekawe czy sama z siebie czy przez kogoś. Dobrze, że strefa ciszy została.
-
Widzisz sam napisałeś, że przez 30 lat nie miałeś kontroli. To wyobraź sobie jakby to C&R za darmo wyglądałoby w polskich realiach. Z obecnych wód studni, zostałyby wody pustynię. Dla mnie to jak już mówiłem, dla wędkarzy deklarujacych no kill powinna być jakaś zniżka.
-
Tam gdzie ja wędkuję, również dawno nie miałem kontroli. Ale już nad swoimi wodami kontrolowany byłem kilka razy. Wędkarze, którzy łowią u Nas z innych miast najpierw byli w szoku, później narzekali, bo kontrole są często nawet 2-3 razy dziennie. Oczywiście to nie jest reguła, że 7 dni w tygodniu po 2-3 razy się kontroluje. To nie jest realne, to nie jest praca. Ale na tyle, na ile wystarcza nam czasu wolnego, staramy się zebrać minimum we 2-3 osoby i przejechać po zbiornikach. PZW daje jakieś pieniądze na kontrolowanie - jest pula, którą przeznacza się na przejazdy, na jakąś odzież etc. U nas pieniądze bierze się rzadko, stawy mamy blisko więc nikt nie będzie się wygłupiać i brać 5 złotych zwrotu za paliwo. Ciuchów moro nie potrzebujemy, kontrolujemy w swoich. To, co straż dostaje będzie spożytkowane na zakup jakichś mądrych rozwiązań typu noktowizor, fotopułapki, czegoś co pomoże w ujawnianiu kłusownictwa czy złodziejstwa. SSR jest generalnie strażą podległą pod właściwego starostę. Ale to PZW ją finansuje. To nie są duże kwoty, średnio 1000-2000 złotych rocznie. Teraz wyobraźmy sobie, że wszystko jest za darmo, wszyscy łowią no-kill ale oczekujemy, by zwiększono kontrole. Kto je zwiększy? Za co? Wiesz ilu jest prawdziwych społeczników w naszym kraju? Niewielu niestety.
Żeby mówić o utopii, trzeba niestety znać realia, stan faktyczny. Ja nie twierdzę, że coś było by złe. Ale często jedno rozwiązanie, nawet dobre w swoim zamierzeniu, może powodować bardzo negatywne skutki. Patrz wyżej - kontrole. Można by zlikwidować SSR, powołać inne państwowe służby, zatrudnić pracowników. PZW rezygnuje z dzierżaw, wszyscy łowią i mają być uczciwi. No tak, ale kto się na to zgodzi. Państwo automatycznie traci kupę forsy z dzierżaw - a więc nie ma wpływu a oprócz tego musi zaangażować ogromne siły, środki i fundusze na ochronę wód, którymi to miało by gospodarować na zasadzie - masz kartę wędkarską, jesteś obywatelem to sobie łów gdzie chcesz. To wszystko niestety nie jest takie proste.
-
cumbajszpil, ale napisałem Ci, że możesz łowić na wodach PZW, nie będąc członkiem PZW. Nie musisz należeć do tej organizacji. Są opłaty dla niezrzeszonych. No chyba, że chcesz łowić za darmochę.
Okręg Katowice - ile w tym roku za składkę wychodzi
260zł ? Opłata roczna dla niezrzeszonych 340zł Wytłumaczcie proszę skąd ta różnica?
-
Paweł zawsze jest drożej bo jest doliczona opłata członkowska :) i po opłacie już nie jesteś niezrzeszony.
-
Chwileczkę, zrzeszony płaci składkę członkowską. Dlaczego obie kwoty nie mogą być takie same? Płacić można te same kwoty a ten niezrzeszony może się poprostu nie interesować całym tym bałaganem. Np Ty jako zrzeszony udzielaj się na zabraniach jeśli chcesz. Masz prawo głosu. A ja chcę mieć tylko prawo wędkowania.
-
Takie rzeczy tylko w erze
-
cumbajszpil, ale napisałem Ci, że możesz łowić na wodach PZW, nie będąc członkiem PZW. Nie musisz należeć do tej organizacji. Są opłaty dla niezrzeszonych. No chyba, że chcesz łowić za darmochę.
Okręg Katowice - ile w tym roku za składkę wychodzi
260zł ? Opłata roczna dla niezrzeszonych 340zł Wytłumaczcie proszę skąd ta różnica?
Okręg tak Uchwalił pewnie miał na myśli dobro członków :), zawsze możesz w Okręgu Kraków zapłacić 650 zł :P
-
Teraz jest T-mobile :P Wyzysk? Szantaż? Albo jesteś z nami albo płać..Niby 80zł ,dla niektórych to dużo.. Przez to członków mają więcej.
-
Dlatego tak jest, bo w niektórych kołach ludzie się przykładają. W czynie społecznym budują pomosty,zbierają śmieci, kosza trawę. Dlatego mają taniej. Bo niezrzeszony nie robi nic, przychodzi na gotowe połowić. Dlatego też płaci więcej. Z drugiej strony co Ci szkodzi wstąpić do jakiegoś koła?
-
Dlatego tak jest, bo w niektórych kołach ludzie się przykładają. W czynie społecznym budują pomosty,zbierają śmieci, kosza trawę. Dlatego mają taniej. Bo niezrzeszony nie robi nic, przychodzi na gotowe połowić. Dlatego też płaci więcej. Z drugiej strony co Ci szkodzi wstąpić do jakiegoś koła?
O to tutaj chodzi. Łowić chce każdy, ale jak trzeba ludzi do pracy to nie ma nikogo. Smutna prawda. Niech więc Ci, którzy nie chcą się angażować w nic chociaż zapłacą odpowiednią kwotę.
-
Ja dodam, że opłata jest niska, ponieważ w opiekę nad łowiskami wlicza się jakby prace społeczną wędkarzy z PZW. Do tej jednak się ludzie nie garną. Gdyby za łowiska płacić z uwzględnieniem obsługi - ludzi na etacie, to koszt byłby kilkukrotnie wyższy. Tego wielu nie rozumie, i uważa, że za 220 zeta należą się im złote góry, chociaż palcem w bucie nie kiwnęli aby zadbać o łowisko. A przecież ktoś zarybia, sprząta, dba, buduje, organizuje zawody, zebrania itd. Samo się nie zrobi... Dlatego niezrzeszony powinien płacić więcej, lub się zapisać do jakiegoś koła :)
-
Są gdzieś dostępne informacje o tym jak wygląda budżet PZW, oraz poszczególnych kół? Ile pożerają "cele własne"?
-
Wiesz co, trudno określić tak naprawdę co to są "własne cele". Wydatków jest bardzo dużo generalnie, ale to nie są kwoty porażające. Na przykład u mnie w kole rok rocznie pozostaje w kasie kilkanaście tysięcy. W tym roku może pozostać kilkadziesiąt. To są pieniądze, których wydać nie można, są przeznaczone na inwestycje. Nie mam wglądu w sprawy księgowe więc nie chcę pisać bzdur ile i na co idą pieniądze. Przekrój jest bardzo duży od papieru toaletowego po jakieś kosy spalinowe, paliwo do nich czy do pomp na przykład itd.
Teoretycznie jeśli Cię interesuje szczegółowo na co wydaje pieniądze Twoje koło, na zebraniu skarbnik przedstawia takie sprawozdanie i szczegółowo omawia na co wydano fundusze. Zawsze można zadać jakieś pytanie szczegółowe i konkretnie odnieść się do jakichś wydatków, które Cię interesują.
Ja powiem tak. Mnie brakuje w PZW nowoczesności. Dla przykładu konta bankowe - nie można było rozliczać się z okręgami czy płacić rachunków internetowo. Teoretycznie, gdyby ktoś się uparł - a uwierzcie, tak działał u mnie poprzedni zarząd - za każdą wizytę w banku można wziąć delegację. 5 km w jedną stronę, 5 w grugą, 10 km, średnio powiedzmy 10 złotych. Do tego przelew - koszt 5 złotych i jeden przelew może kosztować nawet 15 złotych! Oczywiście u mnie nikt delegacji nie bierze za takie jazdy bo to jest po prostu śmieszne, ale teoretycznie władze kół mają do tego prawo. Podjęli się pracy społecznej ale nie mają obowiązku finansowania wszystkiego ze swojej kieszeni. W końcu udało nam się coś w tej kwesti zdziałać i mamy aktualnie konto internetowe. To już jest zysk kilkuset złotych rocznie. To samo wszelkie opłaty np. na zawody okręgowe. Trzeba opłacać w kasie okręgu osobiście. Czyli żeby zapłacić 50 złotych za zawody, jadąc do okręgu i biorąc delegację koło kosztuje to dodatkowo o delegację - powiedzmy że ilość km razy 1 zł. Często koła na swoje podstawowe sprawy wydają sporo pieniędzy więcej, ponieważ ktoś nie chce uprościć procedur. Jaki byłby problem opłacać pewne sprawy na konto a nie w kasie okręgu? Jaki byłby problem oddawać protokoły z zawodów, inne wnioski elektronicznie? Na skrzynkę mailową? Generalnie PZW dobrze działa pod względem organizacyjnym jednak to jest organizacja, która odstaje już od dzisiejszych czasów. Dodatkowo skoro można na tym zyskać i zaoszczędzić?
-
A podobno dostali jakąś statuetkę za innowacyjność. I gdzie ta innowacyjność?
-
Dlatego tak jest, bo w niektórych kołach ludzie się przykładają. W czynie społecznym budują pomosty,zbierają śmieci, kosza trawę. Dlatego mają taniej. Bo niezrzeszony nie robi nic, przychodzi na gotowe połowić. Dlatego też płaci więcej. Z drugiej strony co Ci szkodzi wstąpić do jakiegoś koła?
O to tutaj chodzi. Łowić chce każdy, ale jak trzeba ludzi do pracy to nie ma nikogo. Smutna prawda. Niech więc Ci, którzy nie chcą się angażować w nic chociaż zapłacą odpowiednią kwotę.
Oczywiście. Ja np. pracuję po 60 h tygodniowo, mam rodzinę. Czasem tylko jestem w stanie wyskoczyć na 3 h na rybki... Dlatego jestem gotów zapłacić, dobrze zapłacić, osobom, które będą wykonywać pracę, bym ja przez te 3 h nie musiał patrzyć na dziadów mordujących wszystko... bym w ogóle mógł liczyć na kontakt z normalną rybą.
To jest jakaś patologia, by ludzie pracujący na rzecz naszych wód robili to w czynie społecznym, a na górze prezesi rozpieprzający te wody brali za to niezłą kasę :facepalm:
-
Wiesz co, trudno określić tak naprawdę co to są "własne cele". Wydatków jest bardzo dużo generalnie, ale to nie są kwoty porażające. Na przykład u mnie w kole rok rocznie pozostaje w kasie kilkanaście tysięcy. W tym roku może pozostać kilkadziesiąt. To są pieniądze, których wydać nie można, są przeznaczone na inwestycje. Nie mam wglądu w sprawy księgowe więc nie chcę pisać bzdur ile i na co idą pieniądze. Przekrój jest bardzo duży od papieru toaletowego po jakieś kosy spalinowe, paliwo do nich czy do pomp na przykład itd.
Teoretycznie jeśli Cię interesuje szczegółowo na co wydaje pieniądze Twoje koło, na zebraniu skarbnik przedstawia takie sprawozdanie i szczegółowo omawia na co wydano fundusze. Zawsze można zadać jakieś pytanie szczegółowe i konkretnie odnieść się do jakichś wydatków, które Cię interesują.
Ja powiem tak. Mnie brakuje w PZW nowoczesności. Dla przykładu konta bankowe - nie można było rozliczać się z okręgami czy płacić rachunków internetowo. Teoretycznie, gdyby ktoś się uparł - a uwierzcie, tak działał u mnie poprzedni zarząd - za każdą wizytę w banku można wziąć delegację. 5 km w jedną stronę, 5 w grugą, 10 km, średnio powiedzmy 10 złotych. Do tego przelew - koszt 5 złotych i jeden przelew może kosztować nawet 15 złotych! Oczywiście u mnie nikt delegacji nie bierze za takie jazdy bo to jest po prostu śmieszne, ale teoretycznie władze kół mają do tego prawo. Podjęli się pracy społecznej ale nie mają obowiązku finansowania wszystkiego ze swojej kieszeni. W końcu udało nam się coś w tej kwesti zdziałać i mamy aktualnie konto internetowe. To już jest zysk kilkuset złotych rocznie. To samo wszelkie opłaty np. na zawody okręgowe. Trzeba opłacać w kasie okręgu osobiście. Czyli żeby zapłacić 50 złotych za zawody, jadąc do okręgu i biorąc delegację koło kosztuje to dodatkowo o delegację - powiedzmy że ilość km razy 1 zł. Często koła na swoje podstawowe sprawy wydają sporo pieniędzy więcej, ponieważ ktoś nie chce uprościć procedur. Jaki byłby problem opłacać pewne sprawy na konto a nie w kasie okręgu? Jaki byłby problem oddawać protokoły z zawodów, inne wnioski elektronicznie? Na skrzynkę mailową? Generalnie PZW dobrze działa pod względem organizacyjnym jednak to jest organizacja, która odstaje już od dzisiejszych czasów. Dodatkowo skoro można na tym zyskać i zaoszczędzić?
Ilu macie członków w kole że macie tyle kasy ?
-
Około 700-800. Dokładnie nie wiem.
Kasa zostaje bo nie jest przejadana. Szukamy też oszczędności. Teoretycznie pomimo kilku grubszych wydatków i tak sporo zaoszczędzimy w stosunku do lat poprzednich.
-
Takie koła to powinien być przykład tego, jak zarządzać efektywnie! Brawo Grzesiek! :thumbup:
-
Około 700-800. Dokładnie nie wiem.
Kasa zostaje bo nie jest przejadana. Szukamy też oszczędności. Teoretycznie pomimo kilku grubszych wydatków i tak sporo zaoszczędzimy w stosunku do lat poprzednich.
Faktycznie duże koło :thumbup: A tak podpytam Cię jeszcze ile u Was procent ze składki członkowskiej zostaje w kole bo u nas 26 :(]
-
Nie mam zielonego pojęcia. W takie szczegóły nigdy nie wchodziłem, to powinien wiedzieć skarbnik. :(
-
Skarbnik na 100 %, ale przede wszystkim członkowie koła , bo większość myśli, że to co płacą zostaje wszystko w kole.I tak ze składki członkowskiej wynoszącej 86 zł do koła idzie tylko 22.36 zł .
-
Trochę nie wiedziałem, gdzie umieścić ten wpis, a kolejnego wątku nie chcę zakładać.
Do rzeczy:
Na pomysł nakierowało mnie pytanie Logarytma:
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=9446.msg288089#msg288089
Od zawsze powtarzam, że wszelkie zmiany, jakie chcemy wprowadzić, aby były skuteczne, muszą mieć umocowanie prawne - a w polskim prawie wędkarz nie istnieje.
Istnieją rybacy. I spółki rybackie mogą sobie dzierżawić dane akweny, kawałki rzek i ogólnie cud, miód, malina. Wszystko mogą. Potem ustalają na danym zbiorniku swoje warunki, na jakich można tam wędkować.
A kuku! Po co bawić się w jakieś wędkarskie organizacje i lawirować na granicy prawa... Gdy samo PZW jest przecież wedle prawa związkiem rybackim. Zakładajmy spółki rybackie, dzierżawmy wody i wprowadzajmy tam normalne zasady wędkowania jak stowarzyszenia wędkarskie! My będziemy spółką rybacką tylko z nazwy, tak samo jak PZW jest stowarzyszeniem wędkarskim.
Proste i do zrobienia od już.
Dobrze myślę?
-
Tak na moje śledząc różne wątki o stowarzyszeniach wędkarskich sens mają stowarzyszenia lokalne "odbierające" wody dotychczasowym użytkownikom czyli najczęściej PZW. Aby doszło do takiego przejęcia wody należy zaangażować miejscowe władze które są właścicielem żwirowni, stawów itp. Należy wykazać, że PZW prowadzi nieracjonalną gospodarkę wędkarską, doczekać do końca umowy użytkowania przez PZW a burmistrz ma nie zawrzeć następnej umowy.
Tak stało się np w Międzyrzecu Podlaskim i powstało MTW ŻWIREK:
http://mtw-zwirek.pl/
Tak powstało towarzystwo w Dziecinowie .
JKarp
-
Tak stało się np w Międzyrzecu Podlaskim i powstało MTW ŻWIREK:
http://mtw-zwirek.pl/
Bardzo ładne łowisko z nich trzeba było by brać przykład i mają dobry statut. a swoją droga czy ktoś z kolegów ma jakąś wiedzę czy w woj. mazowieckim jest jakieś łowisko którym opiekuje sie stowarzyszenie. Chodzi mi o północną część mazowsza. Nie szukam sadzawki ale zbiornika pow. 3-4ha
-
I jaka cena za rok wędkowania :D
Ja tam byłem zanim powstało MTW Żwirek. Piękny kawał wody. A teraz to i nawet rybnej wody.
Niestety chyba nie ma takiego miejsca. Na południu jest wspomniany Dziecinów - kilka stawów
https://www.google.pl/maps/place/08-443+Dziecin%C3%B3w/@51.9814701,21.2796688,2793m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x4718d76937234a03:0x77eb48bbb399b60d!8m2!3d51.9787411!4d21.287581
Największy około 70 m szerokości i około 700 m długości. Jest gdzie połowić ;-) Widziałem ryby z tej wody. Nie znaczy to, że wystarczy trafić w wodę zestawem żeby połowić.
Mam możliwość zapisania się o opłacenia. To właśnie o tej wodzie pisałem, że na dzien dobry w tym roku zabrali 30 pozwoleń bo wędkarze myśleli, że będzie jak na PZW czy regulamin regulaminem a ja jak biero ryby to muszę zabrać żeby karta się zwróciła.
JKarp
-
Szkoda że daleko od Warszawy. Dał bym dwa razy więcej za roczną opłatę jak by to wyło bliżej
-
Jurku, sam marzę o czymś takim...
-
JKarp a masz jakis namiar na noclegi w sąsiedztwie tego zbiornika. Ja szukałem w necie i znalazłem ale kilka km dalej a to się nie opłaca. Byc może jeszcze w tym roku bym się na tydzień wybrał.
-
I jaka cena za rok wędkowania :D
Ja tam byłem zanim powstało MTW Żwirek. Piękny kawał wody. A teraz to i nawet rybnej wody.
Niestety chyba nie ma takiego miejsca. Na południu jest wspomniany Dziecinów - kilka stawów
https://www.google.pl/maps/place/08-443+Dziecin%C3%B3w/@51.9814701,21.2796688,2793m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x4718d76937234a03:0x77eb48bbb399b60d!8m2!3d51.9787411!4d21.287581
Największy około 70 m szerokości i około 700 m długości. Jest gdzie połowić ;-) Widziałem ryby z tej wody. Nie znaczy to, że wystarczy trafić w wodę zestawem żeby połowić.
Mam możliwość zapisania się o opłacenia. To właśnie o tej wodzie pisałem, że na dzien dobry w tym roku zabrali 30 pozwoleń bo wędkarze myśleli, że będzie jak na PZW czy regulamin regulaminem a ja jak biero ryby to muszę zabrać żeby karta się zwróciła.
JKarp
Nie zapomnij zwócić im uwagi, że nielegalnie każą Ci zbierać śmieci po innych. Cóż za paradoks.
§ 2 pkt 6 Bez względu na stan, jaki zastał przed rozpoczęciem połowu, wędkarz zobowiązany jest utrzymać w czystości stanowisko wędkarskie w promieniu 5 m, jak również pozostawić je czystym po zakończonym połowie.
-
Ale to grozi utratą zezwolenia ;)
-
Jurku, sam marzę o czymś takim...
Toż przecież się zapisałeś na Żyletki ....tfff... znaczy na Żbika.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Tak na moje śledząc różne wątki o stowarzyszeniach wędkarskich sens mają stowarzyszenia lokalne "odbierające" wody dotychczasowym użytkownikom czyli najczęściej PZW.
JKarp
Janusz, nie do końca się zgodzę. Tu trzeba zmian prawnych oraz zmian w kierunku jakim działa PZW, w skali ogólnopolskiej. Lokalne stowarzyszenia to za mało. To jest praktycznie to samo co komercja, tylko jako członek sam musisz się zająć po części działaniem wszystkiego, płacisz podobnie. Tym bardziej odbieranie czegoś PZW sugeruje jakiś konflikt.
Tu trzeba systemu, który pomoże wprowadzić łowiska no kill w każdym okręgu, plus da większą władzę kołom. Nie potrzeba nam ośrodków zarybieniowych PZW, bo to tylko źródła przekrętów i problemów, koła same powinny sobie kupować ryby, jak się da same hodować sobie mogą kroczka karpia, lina czy też karasia złocistego. Tu trzeba otworzyć drogę dając odpowiednie prawo, w przypadku zaś PZW wytyczyć nową drogę działania związku. To musi być coś na skalę masową, nie zaś mikrolokalną. Jeżeli okręg opolski ma ze 13 łowisk no kill, a katowicki już 4 ( dwa lata temu nie mieli żadnego), to jest już jakaś poprawa. Niestety to są działania oddolne a nie odgórne, wiąże się to też z oddaleniem od Warszawy i tamtejszą taktyką okradania wędkarzy przez ich zarząd (bo jak inaczej rozpatrywać sprawę z Zalewem Zegrzyńskim).
Wbrew temu co wielu myśli, uważam, ze zmiany mogą być szybkie. To tylko jest kwestią tego jaki mamy zarząd. Jeżeli bedzie taki jak w Opolu, to okaze się, ze wiele rzeczy zrobić można :)
-
:'( bo mieszkam bardzo blisko ZG PZW a w okręgu mazowieckim nie zanosi się na to by blisko Warszawy stworzyć łowisko no kill lub wodę oddać w ręce stoważyszenia
-
:'( bo mieszkam bardzo blisko ZG PZW a w okręgu mazowieckim nie zanosi się na to by blisko Warszawy stworzyć łowisko no kill lub wodę oddać w ręce stoważyszenia
W Pruszkowie woda jest w rekach jakiegoś stowarzyszenia.
Wiem o jeszcze conajmniej dwóch ale zapomniałem nazwy miejscowości.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Jurku, sam marzę o czymś takim...
Toż przecież się zapisałeś na Żyletki ....tfff... znaczy na Żbika.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
Dwa dni temu wyjąłem trzy karpie 50-60 cm.
Byłem wczoraj. 4 h bez brania.
Poza jednym - W desperacji (było już kompletnie ciemno) rzuciłem pod drugi brzeg. Chyba wrzuciłem prawie w trzciny. Szczytówka do wody, zatapiam żyłkę, a tu mi coś wędkę z rąk wyrywa. Zacinam - zaczep. Ale nie, ciągnę jak worek cementu po dnie. Nagle worek ożywa. Nie byłem w stanie nawet szpuli kołowrotka ręką utrzymać. Pojechało w jakieś krzaki i koniec. Jeśli to był karp, to jakiś potwór naprawdę.
Tak więc, żyletki żyletkami, ale tam są też ryby. I dlatego wolę jeździć tam niż na Szczęsne (choć czasem trzeba i tam pojechać, dla zdrowia psychicznego).
-
Musisz mnie Michał na tą swoją żwirownię zabrać..
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Jurku, sam marzę o czymś takim...
Toż przecież się zapisałeś na Żyletki ....tfff... znaczy na Żbika.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
Dwa dni temu wyjąłem trzy karpie 50-60 cm.
Byłem wczoraj. 4 h bez brania.
Poza jednym - W desperacji (było już kompletnie ciemno) rzuciłem pod drugi brzeg. Chyba wrzuciłem prawie w trzciny. Szczytówka do wody, zatapiam żyłkę, a tu mi coś wędkę z rąk wyrywa. Zacinam - zaczep. Ale nie, ciągnę jak worek cementu po dnie. Nagle worek ożywa. Nie byłem w stanie nawet szpuli kołowrotka ręką utrzymać. Pojechało w jakieś krzaki i koniec. Jeśli to był karp, to jakiś potwór naprawdę.
Tak więc, żyletki żyletkami, ale tam są też ryby. I dlatego wolę jeździć tam niż na Szczęsne (choć czasem trzeba i tam pojechać, dla zdrowia psychicznego).
Amury często ''ożywają'' ;)
-
Stawiam na to, że wrzuciłem jakiemuś sumowi na głowę :D
-
Tak na moje śledząc różne wątki o stowarzyszeniach wędkarskich sens mają stowarzyszenia lokalne "odbierające" wody dotychczasowym użytkownikom czyli najczęściej PZW.
JKarp
Janusz, nie do końca się zgodzę. Tu trzeba zmian prawnych oraz zmian w kierunku jakim działa PZW, w skali ogólnopolskiej. Lokalne stowarzyszenia to za mało. To jest praktycznie to samo co komercja, tylko jako członek sam musisz się zająć po części działaniem wszystkiego, płacisz podobnie. Tym bardziej odbieranie czegoś PZW sugeruje jakiś konflikt.
Tu trzeba systemu, który pomoże wprowadzić łowiska no kill w każdym okręgu, plus da większą władzę kołom. Nie potrzeba nam ośrodków zarybieniowych PZW, bo to tylko źródła przekrętów i problemów, koła same powinny sobie kupować ryby, jak się da same hodować sobie mogą kroczka karpia, lina czy też karasia złocistego. Tu trzeba otworzyć drogę dając odpowiednie prawo, w przypadku zaś PZW wytyczyć nową drogę działania związku. To musi być coś na skalę masową, nie zaś mikrolokalną. Jeżeli okręg opolski ma ze 13 łowisk no kill, a katowicki już 4 ( dwa lata temu nie mieli żadnego), to jest już jakaś poprawa. Niestety to są działania oddolne a nie odgórne, wiąże się to też z oddaleniem od Warszawy i tamtejszą taktyką okradania wędkarzy przez ich zarząd (bo jak inaczej rozpatrywać sprawę z Zalewem Zegrzyńskim).
Wbrew temu co wielu myśli, uważam, ze zmiany mogą być szybkie. To tylko jest kwestią tego jaki mamy zarząd. Jeżeli bedzie taki jak w Opolu, to okaze się, ze wiele rzeczy zrobić można :)
Luk jka to są ceny komercji to ja chciałbym mieć taką komercję niedaleko:
http://mtw-zwirek.pl/cennik/
Mówisz łowiska No Kill w każdym okręgu - w Mazowieckim zrobią gdzieś, gdzie wrony zawracają na Mazurach i będzie a jakże No Kill, No Dojazd, No i w ogóle No Ryb...
Czy te łowiska o których piszesz są ogólnodostępne ? Czyli np ja jadę, płacę coś tam i łowię ?
JK
-
jak to są ceny komercji to ja chciałbym mieć taką komercję niedaleko:
I ja też
-
Ja tez i mogę płacić nawet 2x więcej za rok.
-
Tylko ,że w bliskiej odległości od Warszawy nie ma takiej wody choćby o połowę mniejszej niż w Międzyrzeczu. Może mam wygórowane wymagania co do wielkości łowiska ale takie powyżej 5ha było by ok.
-
Wiem że Jezioro Wieliszewskie nie należy do PZW tylko do Gminy i można tam wędkować bez okupu PZW, ale pewnie tam ryb nie ma. Obok jest też Jezioro Kwietniówka ale ono jest na prywatnej ziemi cholera wie kogo.
(https://s26.postimg.org/9tfxef0tl/Screen_Shot_09-28-17_at_08.22_PM.jpg)
-
Panowie, Wasz problem w mazowieckim polega na tym, że macie tam Bedyńskiego i spółkę. Jak widać południe Polski, pomimo też baronów, rządzących i dzielących, pozwala na tworzenie 'nowego'. Na Mazowszu jednak jest inaczej, propaganda sukcesu i beznadzieja nad wodami, wynikająca z rybackiej gospodarki. Bo rybactwo zasila konto ZG PZW, a zarząd OM to ZG PZW. Dlatego macie taki syf. Tym bardziej musicie się buntować :)
-
Ptaku przyznam się szczerze że o tych jeziorkach nie wiedziałem. Bardzo dobra lokalizacja ale tylko trochę ponad 3ha tylko jak głębokie jest to jezioro
-
Nie mam pojęcia w życiu tam nie byłem.
-
Panowie, Wasz problem w mazowieckim polega na tym, że macie tam Bedyńskiego i spółkę. Jak widać południe Polski, pomimo też baronów, rządzących i dzielących, pozwala na tworzenie 'nowego'. Na Mazowszu jednak jest inaczej, propaganda sukcesu i beznadzieja nad wodami, wynikająca z rybackiej gospodarki. Bo rybactwo zasila konto ZG PZW, a zarząd OM to ZG PZW. Dlatego macie taki syf. Tym bardziej musicie się buntować :)
Luk nie odpowiedziałeś mi na pytanie:
Czy te łowiska o których piszesz są ogólnodostępne ? Czyli np ja jadę, płacę coś tam i łowię ?
I się buntowałem pisząc petycję i co ?
700 podpisów z czego bardzo dużo z innych okręgów. Byłem na pikiecie. Wspierałem w necie jak nie mogłem być. I cisza... >:O
JK
-
Bo póki mogą się trzymać stołków to cisza będzie. Oni tłuką kasę.
Coraz więcej jest ludzi, którzy chcą za jeden zbiornik nokill płacić więcej niż reszta za cały okręg. Dlaczego takie zbiorniki w OM nie powstają?
Odpowiedzi mogą być tylko dwie - albo im się to nie opłaca (i tylko im, bo przecież dla związku wtedy byłoby więcej pieniędzy) albo mają tak zakute łby, że nie są w stanie pojąć, że można chodzić na ryby, nie po ryby.
-
W Wieliszewie kilka lat temu łowiono liny. Z tego co wiem i widziałem jezioro oczyszczono, brzegi są przyjazne ludziom.To drugie to jest to w lesie ? Widziałem tam wedkarzy. Nikt nigdy nie zapytał nikogo o jakieś opłaty. Łowiono tam szczupaki i karasie ale jak jest teraz nie wiem.
Ja mam dla Was lepszą prOpozycję. Za łowiskiem Okoń jest żwirownia gdzie też nikt nigdy o pozwolenie nie zapytał. Nie ma jej w wykazie wód PZW.
https://www.google.pl/maps/@52.4466328,20.787421,941m/data=!3m1!1e3
;D
JKarp
-
Bo póki mogą się trzymać stołków to cisza będzie. Oni tłuką kasę.
Coraz więcej jest ludzi, którzy chcą za jeden zbiornik nokill płacić więcej niż reszta za cały okręg. Dlaczego takie zbiorniki w OM nie powstają?
Odpowiedzi mogą być tylko dwie - albo im się to nie opłaca (i tylko im, bo przecież dla związku wtedy byłoby więcej pieniędzy) albo mają tak zakute łby, że nie są w stanie pojąć, że można chodzić na ryby, nie po ryby.
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o $. Nader często się to powiedzenie sprawdza.
Wędkarze chcą płacić więcej za JEDNO łowisko i to jeszcze NK i nikt tego nie chce zrobić gdzie przecież jest pieniądz! A teraz dziwicie się dlaczego "pezetwu" trzeba rozwalić i zostawić tylko koła jako właścicieli paru łowisk.
-
JKarp Pisałem do Gminy Wieliszew w sprawie Jez. Wieliszewskiego i Kwietniówka (to te w lesie). Na Wieliszewskim wymagana jest tylko karta woda należy do gminy, Kwietniówka leży na terenie prywatnym, cholera wie kto jest właścicielem ale chyba ma w 4 literach wędkarzy bo podobno tam dziadki wędkują.
W każdym razie mam zamiar podjechać tam na rekonesans (tak bez kijów zobaczyć dojazd i brzeg)
Żwirownia za Okoniem ładnie wygląda ale młodzi tubylcy maja ta spędy alkoholowe oraz sporo osób przy jej brzegach jeździ crossami wiec nie zbyt przyjemnie by się tam łowiło.
-
JKarp Pisałem do Gminy Wieliszew w sprawie Jez. Wieliszewskiego i Kwietniówka (to te w lesie). Na Wieliszewskim wymagana jest tylko karta woda należy do gminy, Kwietniówka leży na terenie prywatnym, cholera wie kto jest właścicielem ale chyba ma w 4 literach wędkarzy bo podobno tam dziadki wędkują.
W każdym razie mam zamiar podjechać tam na rekonesans (tak bez kijów zobaczyć dojazd i brzeg)
Żwirownia za Okoniem ładnie wygląda ale młodzi tubylcy maja ta spędy alkoholowe oraz sporo osób przy jej brzegach jeździ crossami wiec nie zbyt przyjemnie by się tam łowiło.
Tak - jak jest ciepło to tam jest powiedzmy nie za ciekawie ale wiosną i jesienią raczej młodzieży tam nie ma.
Jeśli chodzi o crossy to w jakim sposób jak tam drogi wokół wody nie ma ? ;) Ewentualnie po lesie i tym kawałkiem od Okonia ale to wszystko. Poza tym na Gnijnie jak byłem też tego dziadostwa nie brakuje... Pojeżdżą i odjadą :P
JK
-
Ja mam dla Was lepszą propozycję. Za łowiskiem Okoń jest żwirownia gdzie też nikt nigdy o pozwolenie nie zapytał. Nie ma jej w wykazie wód PZW.
Janusz ta żwirownia za okoniem jest ok. tylko wydaje mi się że niezbyt dużo chętnych poszło by za tym by było tam stowarzyszenie. Bo jest dość trudny dojazd i
w bliskim sąsiedztwie teren nie zamieszkały. Poza tym duża konkurencja z uwagi na bliskość komercji gdzie w mojej ocenie dochodziło by często do kradzieży ryb.
-
Jurek dojazd jest dość dobry bo jak skręcisz na Górę ( jezioro ) to nad żwirownię masz z kilometr dość dobrą drogą polną.
Z tymi kradzieżami jest wszystko do ogarnięcia ;-)
JK
-
A pomyślałeś o kolegach niepełnosprawnych, rencistach, emerytach, o młodzieży o tych co nie maja samochodu którzy chcieli by być członkiem stowarzyszenia i mogli by tam wędkować. Jak to można by rozwiązać. Przecież nie dojedziesz tam środkami transportu publicznego. To nie takie proste
-
Może to strasznie nie popularne ale akurat grupy wymienione powyżej nie są kasiaste a lepiej mieć w stowarzyszeniu osoby nie patrzące na stan portfela, żeby mogły więcej płacić np na zarybiane, monitoring itd.
To trzeba traktować jak każdy inny biznes a nie kółko wzajemnej adoracji.
-
Może to strasznie nie popularne ale akurat grupy wymienione powyżej nie są kasiaste a lepiej mieć w stowarzyszeniu osoby nie patrzące na stan portfela, żeby mogły więcej płacić np na zarybiane, monitoring itd.
To trzeba traktować jak każdy inny biznes a nie kółko wzajemnej adoracji.
Ciekawy jestem czy w ten sam sposób będziesz myślał jak będziesz w wieku emerytalnym.
-
Emeryt ma czas a zbiornika trzeba pilnować. Siedząc na rybach też można pilnować. Sytuacja Win - Win?
-
Podejrzewam że tak myślenie się nie zmienia, wiem ze na pewnie rzeczy nie będzie mnie stać i tyle. Tak jak teraz nie wsiekam się ze nie mogę co pół roku zrobić sobie urlopu za granicą choć bym bardzo chciał.
-
A pomyślałeś o kolegach niepełnosprawnych, rencistach, emerytach, o młodzieży o tych co nie maja samochodu którzy chcieli by być członkiem stowarzyszenia i mogli by tam wędkować. Jak to można by rozwiązać. Przecież nie dojedziesz tam środkami transportu publicznego. To nie takie proste
Wychodząc z takiego założenia to po co wielu ludzi opłaca rok w rok zezwolenia ?
Zdaję sobie sprawę, że takie położenie nie do końca sprzyja pewnej części wędkarzy ale jednocześnie utrudnia dostęp "czynnikom złodziejskim".
Nie da się tak zrobić, żeby dojazd był idealny. Po prostu jest to niemożliwe.
JKarp
-
Zwróćcie uwagę, że opłata całoroczna na MTW ŻWIREK to 140 zł.
W Dziecinowie opłata roczna to 130 zł.
To nie są jakieś straszne pieniądze.
JK
-
Podejrzewam że tak myślenie się nie zmienia, wiem ze na pewnie rzeczy nie będzie mnie stać i tyle. Tak jak teraz nie wsiekam się ze nie mogę co pół roku zrobić sobie urlopu za granicą choć bym bardzo chciał.
Tylko że chyba zapomniałeś że to już będzie w 50% pokolenie nowych emerytów
-
Zwróćcie uwagę, że opłata całoroczna na MTW ŻWIREK to 140 zł.
W Dziecinowie opłata roczna to 130 zł.
To nie są jakieś straszne pieniądze.
JK
Janusz :bravo: Ty. Taki emeryt jest w stanie po 20-40 zł sobie odłożyć i jestem pewien że zapłaci.
-
Zwróćcie uwagę, że opłata całoroczna na MTW ŻWIREK to 140 zł.
W Dziecinowie opłata roczna to 130 zł.
To nie są jakieś straszne pieniądze.
JK
Janusz :bravo: Ty. Taki emeryt jest w stanie po 20-40 zł sobie odłożyć i jestem pewien że zapłaci.
Jurek brawo to nie mi a ludziom myślącym zdroworozsadkowo w tych stowarzyszeniach.
http://mtw-zwirek.pl/cennik/
http://mtw-zwirek.pl/regulamin/
JK
-
Ale o czym my marzymy.Tu jest okręg mazowiecki tu jest wszystko inaczej
-
A Tym czasem kolejna szansa na poruszenie tematu przeszła bokiem :) Chyba pisałem że na 100% będzie temat w telewizji śniadaniowej i dobrze by było się odezwać do producenta i reżysera, ktoś próbował?
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/pasta-o-fanatyku-wedkarstwa-na-wielkim-ekranie,242426.html