Raz byliśmy z kolegą na rybach nad kanałem Gliwickim. W tym miejscu dość szerokim ( z 70m) bo u zbiegu dwóch odnóg . Naprzeciw na drugim brzegu stal namiot i wędki . Pewnie od wczoraj, my przyjechalismy o świcie. W pewnym momencie z namiotu wyszedł zataczający sie facet, podszedl do samej wody i padł na nią na pysk. No i wcale sie nie ruszał !Zaczęliśmy się drzeć z myśla że zbudzimy jeszcze kogos w tamtym namiocie - ale skąd. Kumpel zostal przy naszych wędkach - a ja bieg do śluzy i do tego faceta , dobre 2km . Gdy wyjąłem go za nogi to puścił pawia, zwinął sie w kłebek na trawie i dalej spał
Uważam że wędkarze czesto przesadzaja z piciem nad wodą i ogólnie na tym cierpimy wszyscy bo w naszym społeczeństwie panuje pogląd że wędkarz to taki facet który jeśli nie może ( np z powodu gderliwej żony) pić - jedzie sie opić nad wodę
Najkrótszy kawal o wędkarzach :
- Zdzichu, pojedziesz ze mną w sobotę na ryby ?
- ale stary, ja sie wcale na tym nie znam, nigdy w ręku wędki nie trzymałem
- co ty gadasz Zdzichu, to takie proste - nalewasz i wypijasz !