Tu jeszcze nie pisalem wiec sie wpisze.
Zrobiłem pełen rachunek sumienia.
Ryby zdarza mi sie zabierac.
Karpie, płotki, japońce i byczki.
Choc czasem jeszcze leszcze.
Nie biore duzo. Nie biore zawsze. Nie biore niewymiarowych.
Corka uwielbia płotki i japonce.
Ja wolę byczki bo są naprawdę smaczne i czasem wręcz mi żal ze juz ich tak mało. Dawały też młodej ogromną frajdę gdy łowiła je sama.
Karpia to też w sumie rodzinnie.
Leszcza dla rodziców. Bo lubią.
Nie brałem i nie wziałbym żadnej dużej okazowej ryby.
Karpie to zarybieniowe i wpuszczane właśnie po to by je skonsumować.
Każda ryba zabierana z PZW wpisana w rejestr.
Jeśli jestem na komercji to biorę z komercji płacąc dodatkowo. I spora część ryb które u mnie w domu została zjedzona była właśnie tak dodatkowo opłacana i nie mam z tym problemów.
A jeśli młoda chce coś konkretnego to na komercji łatwiej trafić.
Leszcze z Piorunowa, karpie i karasie ze Szczęsnego.

I wygląda to tak, że siedzę sobie na rybach i młoda dzwoni i prosi np.o karasia bo ma ochotę zjeść. Czasem prosi już poprzedniego dnia. Czasem sam mam ochotę. Różnie.
Dużo, dużo więcej wypuszczam niż zabieram. Nie robię zapasów i nie biorę na później. Tylko to co zostanie zjedzone w danym dniu lub w następnym jeśli wędkuję po południu.
Rybka tylko do smażenia w zasadzie.