Ja za wiele się nie wypowiem w kwestii łowienia karpi na tyczkę, bo choć przechodziłem w swoim wędkarskim życiorysie okres tyczkowania i intensywnego współzawodniczenia, to typowego ukierunkowanego łowienia karpi na tyczkę nie uskuteczniałem.
Chciałem jednak zwrócić uwagę na jedną kwestię. Przez wiele lat poławiałem karpie. Bywały duże i wielkie karpie. Kiedyś z kolegą, znanym w karpiowym świecie, siedzieliśmy u mnie i oglądaliśmy jakieś zawody spławikowe, w których brały udział sławy, jak choćby Alan Scotthorne. Wędkowano wtedy na jakiejś rzece o mocnym uciągu. Podchodziły całkiem spore ryby. Obserwowaliśmy hole tych ryb i wspólnie doszliśmy do wniosku, że my z naszymi karpiowymi holami nie możemy się równać z takimi mistrzami. Niektórzy z tych ludzi żyją z wędkarstwa i jest ono dla nich jedynym źródłem utrzymania. Na zawodach liczy się dla nich każda ryba. Te hole, przewidywanie zachowania się ryby, operowanie podbierakiem, to coś niesamowitego.
Pompowanie karpia wędziskiem karpiowym z grubą żyłką to zupełnie co innego. Myślę, że każdy karpiarz doświadczył tego uczucia, kiedy to karp 20 kg (nawet z wody niekomercyjnej) idzie dość lekko i po wyholowaniu niby jest radość ze złowienia tak dużej ryby, ale odczuwa się niedosyt, wiedząc, że niejeden 10-kilowiec walczył o wiele mocniej. Przy dzisiejszym sprzęcie, zakładając, że nie łowimy w jakichś ekstremalnych warunkach, karp nie ma raczej zbyt wielkich szans i hole z pewnością nie wymagają od karpiarza szczególnych umiejętności.
To tylko taka dygresja. Nie miałem jeszcze czasu zapoznać się dokładnie z wypowiedziami w tej dyskusji, więc nie odnosi się ona do żadnej z wcześniej napisanych wiadomości. Kiedy ogarnę całe forum, to może jeszcze znajdę czas, żeby tu coś dopisać
