co do przyszłego cyklu artykułów - chętnie bym poczytał i pooglądał - o ile wolno mi zasugerować (a nie prowokować bezpośrednio dyskusji na forum w tym dość niszowym temacie):
- małe porównanie zastosowania łączników wentyl-zestaw (ewolucyjnie : ośmiorniczka z linką muchową vs plastik vs dakron) bo sam używałem plastików (z powodzeniem - szczytówki żyją);
- o konieczności (lub nie) napełniania amortyzatora (bo poza przeciążeniem topu nie widzę zalet
- o muletto z użyciem pełnej długości wentyla i daaaalekich odjazdach
(bo to nie zawody i można sobie na to pozwolić - licząc na rybkę grubo ponad 10+)
Super, że sugerujesz bo może dyskusja wróci tym samym do merytorycznej formy. Jak najbardziej postaram się opisać wszystkie te rzeczy o których wspominasz. Zrobię to w artykułach.
W tej chwili odpowiem dość skrótowo, jak to wygląda z moich obserwacji.
Łączniki - wiele się mówi na temat łączników i generalnie każdy prezentuje odmienne zdanie. Ja używam plastikowych łączników Drennan'a i powiem szczerze, że nigdy nie zdarzyło mi się uszkodzenie szczytówki/topu po spięciu ryby. Ta guma z reguły wraca centrycznie, napięcie jest dość mocne i jeśli ten łącznik stuka to głównie w tulejkę teflonową na końcu topu. Myślę, że diabeł nie jest taki straszny jak go malują. Minusem łączników plastikowych (tych na zacisk) jest to, że może dojść przy dużych przeciążeniach do rozłączenia i w efekcie zestaw może spaść. Zdarzało mi się kilkukrotnie, że w ostatniej chwili zauważyłem całkowicie otwarty łącznik a raz lub dwa, przy brzegu zestaw po prostu mi spadł na nogi (dobrze, że nie w wodzie z rybą). Mimo, że tak się może stać to też nie są to jakieś częste przypadki, raczej marginalne ale występują.
Dakrony to dobre rozwiązanie, które eleminuje sytuacje, które opisałem wyżej. Taka hybryda ośmiorniczki z pełnym, plastikowym łącznikiem. Mimo, że stosowałem rzadko - to jakiś czas temu zaopatrzyłem się w 6 sztuk i tak będę zbroił wszystkie topy karpiowe. Raz, że pewniej trzymają zestaw, dwa - jestem do tego rozwiązania bardziej przekonany - a przekonałem się w zeszłym sezonie. Mam pewne podejrzenia odnośnie samego zacinania (z dakronem i łącznikiem plastikowym), gdzie wydaje mi się, że na dakronie zacina się nieco pewniej. Trudno mi to opisać, ale z łącznikiem, który na sztywnej jakby nie było gumie, zacinając robi się moment takiego "przełamania" łącznika na tejże gumie. To tak, jakby na sznurek naciągnąć koraliki i mocno go naprężyć, kiedy z jednej strony jest zanlokowany. To cały wisiorek staje się "sztywny". Na dakronie nie ma takiego efektu co moim zdaniem może (ale wcale nie musi) wpływać na pewniejsze zacinanie a nawet na większą precyzję tego zacięcia ponieważ następuje maksymalnie prostopadle do płaszczyzny wody w górę. Mimo, że niezdarnie to opisałem to mam nadzieję, że będzie wiadomo co mma na myśli. Ostatnio bardzo dużą wagę przykładam do precyzji. Pomimo, że łowienie karpi tyczką, sama tyczka, zestaw i ogólnie gumy to dość toporne rzeczy, to widzę bardzo duże znaczenie takich właśnie detali, które wpływają później na pewne zacinanie i przede wszystkim hol bez spięć.
W tym sezonie zacząłem stosować topy z bocznym slotem. W sezonie 2016 wszystkie topy, pomimo fabrycznych dziur uzbroję ponownie w korki pulla bung. Bardzo brakuje mi 25 cm odcinka gumy i namacalnie zauważyłem więcej spięć ryb, których to nie miałem wcześniej w ogólę. Sloty (dziury w topie) są gdzieś 30 cm powyżej dolnika topu co za tym idzie sama guma jest krótsza. Pomimo zostawiania odcinka 20-30 cm na zewnątrz topu coś mi jednak nie gra w tym systemie. Detale, detale ale na prawdę czasem pierdoła może powodować bardzo duże zamieszanie.
W kwestii napełniania amortyzatorów trudno mi powiedzieć jaka jest różnica między napełnionym a nienapełnionym, ponieważ nigdy nie stosowałem tego drugiego. Zawsze uzupełniałem tą wolną przestrzeń wodą z płynem do mycia naczyń. Jedni robią to strzykawką, ja po prostu wkładam jeden odcinek do ust, drugi do szklaneczki z wodą i zaciągam aż poczuję płyn. Ściskam końcówki, zawiązuję na jeden supełek. Generalnie "podobno" zapobiega to przy rozciąganiu zlepianiu się ścianek amortyzatora. Nie syskutuję z tym, przyjąłem jako zasadę dość logiczną. Parę razy próbowałem "na sucho" naciągać amortyzator i faktycznie może coś tam się zlepiało ale nie było to strasznie widoczne. Widać to natomiast, kiedy weźmiemy zamiast amortyzatora na przykład odcinek 20 cm wężyka (popularnego wentylu). Tam ścianki zlepiają się bardzo widocznie przy naciąganiu. Także warto napełniać, szczególnie, że nic nas to nie kosztuje a jeśli nawet w 1% ma wpłynąć na pracę gumy to warto nad tym jednym procentem mieć kontrolę.
Muletto przede wszystki ma sens przy stosowaniu gum pełnych. Można jak najbardziej stosować choć ja bym się nieco obawiał przy większych rybach. Ryba jest mniej kontrolowana. Muletto stosowałem swojego czasu na kanalach w Holandii, gdzie były spore leszcze i zwykła guma nie do końca spełniała swoje zadanie. Niektórzy stosują dwa rodzaje gum, jedną grubszą - pustą i pełną, nieco mniejszej średnicy. Mnie generalnie ten system przerasta, a jako, że łowię często na zawodach to po prostu nie stosuję go w prakryce. Postaram się opisać oba bardziej szczegółowo już w artykułach.
Jedna krótka informacja dla Kolegów tyczkarzy:
Naprawdę nie musicie rysować jak to jest z tą tyczką i że holuje się używając topa. Za to jestem pewny, że pisząc o zestawach samozacinających popełniacie błąd.
Ta reanimacja dotyczyła tyczkarza a w zasadzie tego karpia co tak długo holował - a to ja reanimowałem tego karpia holowanego tak długi czas.
Nie bardzo rozumiem, gdzie mam szukać tego karpia 50 kilo 
JK
Niby wszystko rozumiesz, ale z każdym kolejnym postem udowadniasz coś zupełnie innego.
A tego karpia 50 kilo możesz w moim zdaniu zamienić na 100 kg świnię. To był tylko przykład. Widocznie znów nie zrozumiałeś.
To super, że reanimowałeś karpia, zamęczonego przez okropnego tyczkarza. Myślę, że to był dobry uczynek z Twojej strony i świadczy o Twoim zdrowym podejściu do ryb.
Ja za to, będąc na jednym z łowisk komercyjnych na śląsku, zauważywszy tabliczkę "ZAKAZ ZANĘCANIA" bardzo zdziwiłem się tym faktem. Pytając właściciela o co chodzi, skąd taka decyzja wyjaśnił mi, że humanitarni karpiarze, którzy tak dbają o swoje trofea, wywieźli na jego małym jakby nie było stawie tyle grochu, kukurydzy, kulek i innych badziewi, że większość z dużych ryb najzwyczajniej mu pozdychała (tego roku, w te straszne upały) bo z wody zrobiła się zupa.