W życiu nie zagazuje silnika. Kocham benzynę!!! Biedny ze mnie człowiek, bo zdradziłem ją na rzecz diesla i zostałem pokarany ciągłymi awariami. Współczesne diesle, z całą maszynerią sterowania silnika, to jest zbrodnia przeciw portfelowi normalnego człowieka.
Znienawidziłem swój samochód. I wszystkie VW razem wzięte.

Jestem zdania, ze w przyrodzie nic nie ginie. Słyszałem, a trzeba dodać, że jestem mechanikiem samochodowym (żyję, co prawda w uśpieniu, ale kto wie, może się zaktywizuję zawodowo w czasach kryzysu
) i znam trochę ludzi z tej branży (samemu niewiele się znając na współczesnych samochodach), że głowica silnika ma połowę krótszy żywot w silniku zagazowanym - wypalają się zawory. Koszt to jest zawsze jakieś 2 - 2,5 tysiaka. Problemy pojawiają się średnio po 60 tysiącach. Pytanie też, czy z silnikiem benzynowym nic się nie dzieje do 200 tys. Bardzo często jest tak, że jak się wyremontuje głowicę, zrobi szlify, wymieni zawory, trzeba robić również dół, tzn. pierścienie w tłokach, ponieważ już nie są takie szczelne po 7, 10, 12 tys. (typowa sytuacja w Oplach, czy Fordach) i silnik bierze olej. Koszt rośnie. Do 200 tys. przebiegu trzeba by zrobić dwa remonty głowicy więcej, niż w benzynie, dodatkowo przynajmniej raz, pierścienie. 5 tys głowica, pierścienie 2 tys, to daje 7. 3 tys. trzeba dać za instalację, to jest 10. Na to wszystko trzeba poświęcić dodatkowy czas, często nerwy. Oszczędność jest więc chyba mniejsza. Do tego trzeba kupić bagażnik na dach i pudło na bagażnik do tego, bo z tyłu nie ma miejsca (mam dwójkę dzieci i jak gdzieś jadę muszę zabrać tonę towaru - również do jedzenia, bo mam syna na diecie). Dla mnie same wady, a kasa nie rekompensuje niewygody (również przy tankowaniu).
Co do VW to zgodzę się w całej rozciągłości.
Kumpel kupił paseratti z 2012r. Mówimy mu zrób wybierak oleju. Eeeeetam, to VW.
Pół roku później turbina i coś w silniku. Koszt 10000 pln (dziesięć tysięcy).
Natomiast co do Opli i Fordów.
Sierra rocznik 90 2.0 120KM użytkowana przeze mnie od 2004 do 2009 nalatała na gazie 100 tys km i jedyna awaria jaka mnie spotkała to odlutowany kabel od pompy paliwa (benzyny).
Opel Astra Bertone 1.8 125KM w latach 2010 -2011 nalatała 50 tys km i nie wymieniłem nawet filtra.
Trzeci przykład kolegi z Volvo S40, który w latach 2009 - 2017 zrobił na gazie 400 tys km i wymienił dwa razy filtry od gazu.
W powyższych przypadkach gaz był zakładany w sprawdzonym serwisie gdzie mechanicy znali się na rzeczy, dokładnie w tym samym serwisie.
Nic mi nie śmierdziało, nie falowało, nie gasło, nie przypalił się żaden zawór, głowica etc.
Stacja, droga, stacja, droga. Jedyny minus ale mały to dojazdówka w bagażniku. W moim przypadku - do przeżycia.
Także jeżeli gaz jest założony do odpowiedniego silnika przez odpowiednich ludzi to jest to inwestycja bezobsługowa i wysoce opłacalna.
Jeżeli natomiast gaz zakłada się u Janusza biznesu pod blokiem to nie trzeba się dziwić, że śmierdzi, że faluje etc.
Kolega Luuki pisze cała prawdę o gazie.