Dla przykładu uchwyt parasola miałem brać Matrix'a wziąłem Jaxona. Przemyślałem zastosowanie i czego oczekuje od takiego akcesorium.
W metodę wkręcam się od 3 lat, po podrośnięciu dzieci, wyjściu z pieluch, wyprowadzce spod stolicy, gdzie wszyscy pędzą (nie wiadomo za czym, ale to się udziela) dopiero łapię drugi oddech i powstaje czas na wędkowanie, swoje bajoro itd. No i w miarę postępu w wędkowaniu szły zakupy, pierwsze były telefeedery, kolejne jakieś tanie Mikado, które po tych 3 latach są już dla mnie "pałowate" co nie zmienia faktu, że dało się na nie łowić, ten sezon od wiosny jechałem do połowy roku na Jaxonach (Genesis i Monolith, bo genesiski drugiej nie mogłem dostać), w połowie roku przyszła pora na Flagmana, a koniec roku z Matrixem, Tubertinii i jakąś podstawową Daiwą. Są też już plany zakupowe kolejnych patyków w "zamian za" lub jako dodatek "do arsenału". W całym moim wędkarskim "feng shui" nie chodziło o "półkę" wędzisk, którymi łowię, tylko staram się dobierać sprzęt do umiejętności i uważam to za "rozsądne". Każdy z nas pewnie inaczej tę granicę posiada, a do tego jeszcze dochodzi zawsze pogodzenie hobby z funduszami, bo wiadomo, że serce stawia na pierwszym miejscu nowego grata wędkarskiego, a rozum zupełnie odwrotnie.
I teraz do meritum: o ile te telefeedery od Kongera czy podstawowe Mikado były z pkt. widzenia siermiężne, o tyle Jaxony Genesiska i bliźniak Monolith to naprawdę fajne wędki za grosze nie ustępujące tańszym modelom angielskich czy włoskich uznanych marek. Jednak Jaxon sam w sobie raczej nigdy nie będzie marką ze średniej czy wyższej półki, więc wg mnie powinni się skupić właśnie na jak najlepszej jakości w jak najniższej cenie, tak, żeby trzymać poziom Genesiski, a nie swoich najtańszych i kiepskich modeli. To jest wg mnie przepis na sukces Jaxona, wejście w średnią lub wyższą półkę to koszty i z racji historii marki-lekko poroniony pomysł. Powinni iść raczej w kierunku Flagmana-nie doskonałego towaru, ale na bardzo przyzwoitym poziomie biorąc pod uwagę cena/jakość. Tam jest sprytnie rozwiązana oszczędność, na zasadzie braku fajnych zakończeń na dolniku, tylko korkowa zaślepka itp. ale dzięki temu fajniejsze przelotki aspirujące do wędzisk klasy wyżej, albo bardziej nowatorski jak a'la matchowe w S-Canalkach, albo lepszy wegiel itd. Jaxon do Genesisek pcha toczone "koreczki" z logo na końcu itd, a to koszty...
No, ale myślę, że nie będziemy tu "uczyć biznesu" Jaxona, w zarabianiu kasy jest kilka dróg i zarabianie "ceną" jest jedną z nich. Znam bardzo zamożnych ludzi, którzy posiadają i obracają "milionami" a handlują detalem pochodzącym z ChRL i daleko im do porcelan z Ćmielowa, czy sztućców chociażby z Gerlacha, a mimo to mają się doskonale. Można być "premium" i ledwo ciągnąć jako firma, a można być "tandetą" lub "umiarkowanym" i zarabiać krocie.
Kwestia drogi i odpowiedniego zarządzania.