Autor Wątek: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze  (Przeczytany 16231 razy)

Offline Grzegorz H.

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 10
  • Reputacja: 4
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #45 dnia: 31.12.2017, 20:36 »
Tak jest największe koszta zawodów okręgowych to właśnie otoczka-sędziowie, catering, puchary, toalety czy nawet paliwo do agregatu bo losowanie stanowisk jest komputerowe. To jest koszt kilku tysięcy złotych na jedne zawody. Przy obsadzie np. 30 czy 40 osób.

To teraz moje pytanie brzmi jakie wpisowe potrzebne jest na zawody okręgowe dla tej ilości startujących aby pokryli koszta imprezy?
ok. 80-100PLN
Nierealne jest aby startujący pokryli koszta imprezy jak pisze ktoś wyżej.  Okręg musi ponosić koszta organizacyjne.
Ja w tych zawodach nie startuję.To dlaczego mam ponosić koszty ich organizacji nie dając na to zgody?

Ja nie bronie tutaj PZW pod żadnym pozorem żeby nie było :P. Wstępując do PZW zgodziłeś się na to "patrz status"
  jestem dwoma rękami za tobą. Jeszcze raz powtórzę Jestem przeciwnikiem tej dobrze zorganizowanej grupy(PZW). A wasze stowarzyszenia to jeszcze gorsza banda ,która wykupuje ostatnie ryby z wszystkich okolicznych jezior i zarybia swoje bajorko  i potem jebać do oporu (przepraszam za wyrażenie) i zbiegiem okoliczności wszyscy mówią że do czerwca tu biorą a potem cisza. A poza tematem to ryby to moja pasja a nie interes i utożsamianie mnie moim bratem jest śmieszne bo żyje totalnie z czego innego (lepszego niż ryby)

Offline stas1

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 033
  • Reputacja: 304
  • Płeć: Mężczyzna
  • Łowię, bo lubię
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wrocław
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #46 dnia: 31.12.2017, 21:12 »
Tak jest największe koszta zawodów okręgowych to właśnie otoczka-sędziowie, catering, puchary, toalety czy nawet paliwo do agregatu bo losowanie stanowisk jest komputerowe. To jest koszt kilku tysięcy złotych na jedne zawody. Przy obsadzie np. 30 czy 40 osób.

To teraz moje pytanie brzmi jakie wpisowe potrzebne jest na zawody okręgowe dla tej ilości startujących aby pokryli koszta imprezy?
ok. 80-100PLN
Nierealne jest aby startujący pokryli koszta imprezy jak pisze ktoś wyżej.  Okręg musi ponosić koszta organizmiana?



Ja w tych zawodach nie startuję.To dlaczego mam ponosić koszty ich organizacji nie dając na to zgody?




Z całym szacunkiem ,teraz Pan nie daje zgody,przecież przez wiele lat Pan startował w tych zawodach.Skąd taka zmiana?

Staś
Klasyczny Feeder

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 503
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #47 dnia: 01.01.2018, 03:34 »
Grzegorz, w sprawie sportu - to napiszę jeszcze raz. W kole możecie robić szkółki, od spławikowych poprzez feederowe i spinningowe po karpiowe, możecie robić zawody dla młodych, nawet wysłac kogoś dalej w Polskę jak jest zdolny. Ale to ma być w ramach propagowania wędkarstwa. Inną rzeczą jest sport kwalifikowany - jak wędkarstwo spławikowe. Stworzono machinę, w którą jest zaangażowana spora liczba osób, wielu z nich to działacze. Sport stał się wręcz przykrywką poniekąd. Bez sportu nie da się ukryć na przykłąd działalności rybackiej. A tak jest świetny parawan.

Co do sponsoringu dla młodych. Tutaj jest pewien problem. Ja uważam, że koła i okręgi powinny wspierać młodzież odpowiednią pulą kasy, robiąc im zawody, szkolenia. To wszystko ma być przyciąganiem ludzi do wędkarstwa. Rekrutacja, reklama. Od młodzieży zależy nasza przyszłość. I trzeba to tłumaczyć wszystkim, zwłaszcza w kołach. Trzeba zaszczepiać tę pasję jak najbardziej, zwłaszcza gdy mamy niż demograficzny a dzieciaki mają masę innych rzeczy, które są dla nich kuszące (komputery, TV, media społecznościowe itp), do tego rodzice stają się bardzo opiekuńczy, i często nie chcą wysyłać dzieciaka nad wodę, bo się boją. Uważam wręcz, że jakiś stały procent ze składek powinien być przeznaczany na takie propagowanie wędkarstwa. I tutaj wszyscy jedziemy na tym samym wózku - jako wędkarze, związek, firmy wędkarskie. Więc trzeba działać z głową. Ja widzę jak Angole przespali ten moment, jak mało jest młodych nad wodami.  Dlatego młodzież trzeba szkolić, niech się uczą, startują w zawodach.  Ale bez tej otoczki.

Zadam Wam teraz proste jak drut pytanie. Po co nam sztywny regulamin w spławiku? Dlaczego zakazywać tyczek 16 metrów, pelletów, kulek. Po co się przyczepiać do samych zestawów? Niech zawody staną się proste, niech udział w nich stanie się tani. Pływa karp? To niech łowią go na pellety! Na 16 metrach jak chcą. Stanie się coś? Nic - przeciwnie, jest szansa, że przyjdzie więcej osób. Wtedy skorzystają na tym wszyscy, firmy również, chętniej będą inwestować. Niestety, w Polsce wyczynowcy muszą być bardziej papiescy od samego papieża, i regulamin musi być srogi jak cholera. Dlatego właśnie ta dyscyplina umiera.  I dlaczego Angole, bez żadnych mistrzostw okręgowych czy krajowych, mają jedną z najlepszych ekip? Przecież oni łowią na komercjach, zazwyczaj całkiem inaczej niż na ME czy MŚ. A są wicemistrzami świata z 2017 roku. Taki Des Shipp czy Will Raison tłuką ryby z komercji non stop, dlaczego więc mają takie dobre wyniki?  Bez żadnych machin, kapitanatów, koniecznych startach w jakiś MO, GP, MP? Gdzie są efekty Polaków, ładowania kasy w spławik? Pytam już o same wyniki, bo o wymiernych korzyściach nie ma mowy. Dlaczego sam jeden prowadzący kadrę podejmuje decyzję kto w niej będzie? Bez wielkich narad i uchwał ZG, jakby to były narady sztabu przed walną bitwą...

Dlatego to piszę poniekąd, bo widzę jak to działa w UK. Nie potrzebujemy wcale sportu kwalifikowanego w PZW. Potrzebujemy zawodów wędkarskich, opartych na regulaminie i nagrodach, które przyciągną jak największą ilość ludzi. A ekipa na MŚ czy ME da sobie radę, właśnie tak samo jak dają ją Angole. Zawody niech zorganizuje sponsor po swojemu, wtedy on już zadba o frekwencję i nagrody.
Lucjan

Offline makaro

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 242
  • Reputacja: 77
  • Płeć: Mężczyzna
  • Rybki moje rybki, gdzie jesteście.
  • Lokalizacja: Nowa Sól
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #48 dnia: 01.01.2018, 07:18 »
Nie zgodzę się z Tobą Lucjanie. Musi być regulamin - jakieś zasady, bez nich żadne zawody nie mają sensu. Nie ma zasad to jest wolna amerykanka i jak ocenić wyniki takich zawodów. Zakazane są tyczki 16 - to są zakazane i tyle.
Co do drużyny na ME czy MŚ.
Może u Nas też trzeba wybrać najlepszych, a nie organizować przedbiegi. Ale kto jest najlepszy??? Ten co wygrywa w zawodach - nieprawdaż?
Tylko że zawody są na komercji, a ME czy MŚ są na wodach powiedzmy PZW  :'(. To może, należy zmienić kwalifikację do zawodów. Róbmy ją na bezrybiu, a wtedy jeśli ktoś będzie the best to jak pojedzie na rybne wody to trzecia siata będzie potrzebna. 8)
Kwalifikacje są potrzebne, no chyba że mamy takich mistrzów że nie, ale ja się na tym nie znam.

PS Mała dygresja. Nie popieram zawodów wędkarskich. To jest męczenie ryb - sadyzm. Wiele ryb nie przeżywa, po co, bo ktoś chce być maczo. Królem dnia.  :facepalm:
Marek

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 503
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #49 dnia: 01.01.2018, 10:05 »
Nie zgodzę się z Tobą Lucjanie. Musi być regulamin - jakieś zasady, bez nich żadne zawody nie mają sensu. Nie ma zasad to jest wolna amerykanka i jak ocenić wyniki takich zawodów. Zakazane są tyczki 16 - to są zakazane i tyle.

Ale nikt nie mówi o braku regulaminu. Chodzi o to, aby to był regulamin prosty, a nie wzięty z MŚ. Zakazane są tyczki 16 metrów? A niby dlaczego? Nie rozumiesz, ze każda z firm nie sprzeda w takim układzie wersji 14.5 czy 16 metrowych? Bo FIPSed sobie coś wymyślił. Ale co to jest FIPSed? Banda gości robiąca zawody na poziomie kontynentu lub świata. Ale czy myślisz, ze w USA, gdzie ryby łowi około 45 mln ludzi, ktoś ustala jakieś przepisy patrząc na jakieś FIPSedy? Oczywiście, że nie. Tak samo jest w UK. Jakoś nikt prawie nie łowi tu wg takich idiotycznych reguł, podstawą są zawody na komercjach, a łowią i spławikowcy i feederowcy doskonale. Po prostu, jeżeli nie jesteśmy stowarzyszeniem sportowym, nie powiniśmy lub nie musimy się trzymać takich sztywnych reguł. Zawody mają być, ale wg regulaminu prostego. Podam Ci prosty przykład. Wysmażono regulamin feedera dla kół, okręgów i na MP. Nie będzie tutaj nigdy szału. Mało które koło będzie coś takiego robić, bo zrozumiec regulamin jest ciężko, co dopiero przedstawić go w kole zwykłym wędkarzom. To tak jakby zorganizować nie wiem, maraton albo bieg uliczny na 20 km, ale z warunkiem, że biegać trzeba z rękami trzymanymi nad głową. Mało kto się pojawi. i co z tego, że to jest 'dyscyplina' (od 7 lat)? Tu chodzi o promocję wędkarstwa a nie dyscypliny dla kilkuset osób w Polsce.


Tylko że zawody są na komercji, a ME czy MŚ są na wodach powiedzmy PZW  :'(. To może, należy zmienić kwalifikację do zawodów. Róbmy ją na bezrybiu, a wtedy jeśli ktoś będzie the best to jak pojedzie na rybne wody to trzecia siata będzie potrzebna. 8)
Kwalifikacje są potrzebne, no chyba że mamy takich mistrzów że nie, ale ja się na tym nie znam.

Powiedz mi, dlaczego goście z UK, łowiący praktycznie non stop na komercjach, ewentualnie na paskudnie rybnych wodach Irlandii, potrafią wygrywać zawody na poziomie światowym? W roku 2017 zostali wicemistrzami w spławiku. Ba, wygrali w Polsce w 2013 roku na Kanale Żerańskim. Dlaczego? Na dodatek nikt nie robił mistrzostw Anglii ani regionalnych, aby wyłonić najlepszych. Tych wybiera jeden lub dwóch gości, zwanych coach'ami. Myślisz, że na jakiej podstawie wybierają ludzi do reprezentacji? Nie ma imprez jak  MO ani MP, a jednak selekcja jest. Tak, na podstawie rożnego rodzaju zawodów, wspólnych treningów, po których wyłania się kadrę i rezerwowych. W Polsce nie potrzeba 12 osobowych komisji d/s sportu ani kapitanatów, aby wyłonić najlepszych. Jak myślisz, kto powstrzymał ekipę Matrixa przed wyjazdem na MŚ w feederze? Tak, PZW - choć oni sami opłaciliby sobie wszystko. Bo u nas wszystko trzeba przeprowadzić przez system kwalifikacji okręgowych i krajowy finał :facepalm: Nie mówię o układach i machlojkach które przy tym się tworzą. Bo wyrasta nowe koryto, przy którym niejeden krawaciarz  działacz może się upaść.
Lucjan

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 16 643
  • Reputacja: 938
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #50 dnia: 01.01.2018, 10:57 »
Cyt."Bo wyrasta nowe koryto, przy którym niejeden krawaciarz  działacz może się upaść.

Mocne , ale prawdziwe, tak to juz jest w PL.
Pojawia sie kasa ....pojawiaja sie mozliwosci....smutne to wszystko...


Maciek

Offline makaro

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 242
  • Reputacja: 77
  • Płeć: Mężczyzna
  • Rybki moje rybki, gdzie jesteście.
  • Lokalizacja: Nowa Sól
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #51 dnia: 01.01.2018, 12:31 »
Lucjan jeżeli są dozwolone tyczki 13 metrowe co w ty złego. Jeżeli ktoś chce produkować 16 i są na to klienci to kupią. Rozumiem że chciałbyś kupić tyczkę 16 w małej cenie. Tylko zawsze będą jakieś ograniczenia. Np. ograniczenie 50 cm w feederze. Jest, jest. Ktoś to wymyślił i tyle. Ograniczenia zawsze komuś nie będą pasować. Tak to jest z ograniczeniami. Nikt nie lubi jak się go ogranicza.
Druga sprawa z przejrzystością przepisów, im są prostsze tym łatwiej. Gdy zaczniemy je doprecyzować wtedy zaczyna się problem.
Nie jestem zawodnikiem, za dzieciaka startowałem raz w zawodach, więc trudno mi się odnieść do zapisów. Problem polega na nas Polaków, My zawsze musimy kombinować i tu jest problem.
Marek

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #52 dnia: 01.01.2018, 12:51 »
Ale jakie to mamy ograniczenia w regulaminie? Tak na spokojnie się zastanówmy...

Jedne przepisy dotyczą spraw bezpieczeństwa, tudzież na wypadek wystąpienia burzy etc. Nie widzę, by takie przepisy były złe, wręcz przeciwnie.
Inne mówią o sygnałach, wejścia na stanowisko, kontroli zanęt, czasu trwania zawodów. W końcu jeśli są te sygnały, no to warto było je opisać i unormować, żeby każdy wiedział jak ten dziadek sędzia trąbnie, że to już łowimy a może jeszcze nie tylko zaraz będą zanętę kontrolować. Dla zawodnika ułatwienie, w końcu ktoś mu trąbi i wie, ile ma czasu na przygotowanie, do końca zawodów itd.
Teraz te ograniczenia zanęt weźmy pod uwagę. No przecież po to te przepisy powstały, żeby nie było sytuacji, że ktoś, kto ma za plecami kupę kasy, jest prezesem, właścicielem firmy, może ma żonę bogatą nie wpierniczył do wody 10 kg jockersa, w czasie gdy normalnego kowalskiego najzwyczajniej na to nie stać. Tutaj też pewien rozsądek musiał wziąć górę, bo bez ograniczeń np, zanęty czy przynęt to po prostu szło by w złym kierunku.
Długość tyczek - 13 metrów to nie jedyna dlugość określona przepisami. Kobiety i juniorzy a także osoby niepełnosprawne mogą łowić tyczkami 11,5 metrowymi a kadeci 10 metrowymi.
Jak myślicie, po co te ograniczenia? Póki co, każdy, kto choć raz trzymał tyczkę w ręku wie, że taka 13 stka trochę już ciąży w ręku. Niezależnie od tego, czy taka tyczka ma te 20,50 gram mniej zależnie od producenta, to i tak póki co technologia nie pozwala na produkcję tyczek, które były by lekkie jak baciki i wygodne. To wszystko sprawia, że niestety ale bardzo mocno rzutuje na zdrowie, głównie kręgosłup. Zapytajcie zawodników czy po prostu ludzi, którzy łowią wiele lat tyczką, jak wygląda sprawa ich kręgosłupa. Ja mam 30 lat z haczykiem a już odczuwam nieraz dyskomfort w czasie łowienia. Dlatego też, są wprowadzone limity, żeby to wszystko nie trącało znów o granice absurdu. Nie będzie limitu, to nagle pan X, który ma udziały w firmy Y, produkującej tyczki, zamówi sobie 18 metrowe combo, i będzie łoił ryby. Na kolejnych zawodach, Pan Z stwierdzi, że nie może być gorszy i przyjedzie z 20 metrową tyczką. I tak w kółko i w kółko. Nie na tym to polega, żeby zrobić z tego wyścig sprzętowy, walkę na pieniądze czy możliwości. 13 metrów, to długość dla tej metody idealna i nie ma potrzeby łowienia dalej. Szczególnie, że przecież jest jeszcze szereg innych metod spławikowych, których nie zabrania regulamin, wędkarz może sięgnąć po odległościówkę, może sięgnąć po bolonkę, uklejówkę. Wszystko to w granicach dyscypliny spławikowej.

No niestety, ale tak już jest, że trzeba pewne rzeczy regulować. Bez regulacji, dobrze o tym wiecie, są same problemy. Wiekszość z tych przepisów ZOSW opracowali wędkarze, czynni sportowcy. To nie jest tak, że nagle ktoś, kto zupełnie się nie zna na sporcie tworzy sobie regulamin i mówi, macie, teraz tak macie łowić.

Brałem udział w wielu zawodach, komercyjnych, karpiowych - tyczką. I nieraz się z ludźmi umawiało celowo, że łowimy max 11,5. Bo nikt nie chciał się męczyć. Ale jak ktoś wyciąga nagle 13, no to wiadomo, że robią to wszyscy, jeśli mają taką możliwość, bo mogą po prostu tej ryby nie dosięgnąć, jeśli ktoś wysunie się poza linię nęcenia pozostałych. I na tym to polega. A teraz wyobraźmy sobie, że ktoś przyjeżdża z tyczką 16 metrową. To reszta w krótce też z taką przyjedzie. Jeden ma siłę, energię a kilku innych będzie się męczyło i traciło zdrowie tylko dlatego, że chcą nawiązać uczciwą walkę z przeciwnikiem. DLatego ograniczenia w długości tyczek były i są potrzebne. A moje doświadczenie z zawodów komercyjnych wskazuje, że wędkarze sami wnioskują i chcą łowić wędkami krótszymi.
Grzegorz

Offline gregorio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 708
  • Reputacja: 149
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kołobrzeg
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #53 dnia: 01.01.2018, 12:58 »
Świetny wpis matchless :thumbup: Nic dodać nic ująć
Grzegorz > Kołobrzeg

Offline slawomir66

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 39
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Nowy Glinnik, powiat Tomaszowski, woj. Łódzkie
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #54 dnia: 01.01.2018, 13:22 »
Odnośnie sportu wędkarskiego wypowiadałem się na Forum na stronie ZG PZW w czasie gdy były prace nad statutem i przystosowaniem sportu wędkarskiego do przepisów związków sportowych.
Moje zdanie jest takie aby oddzielić sport wyczynowy od PZW. Proponowałem i dalej tak utrzymuję aby sport wędkarstwo wyczynowe zrzeszone było no w Polskim Związku Wędkarstwa Sportowego. I niech sportowcy się wykazują z własnych składek i poprzez współpracę sponsorska czy dotacje z Ministerstwa Sportu.
Niech zwykli wędkarze nie pokrywają startów wyczynowców i działaczy.
Link do forum:
http://www.pzw.org.pl/forum/index.php?topic=2042.0
Machaj wędą, ryby będą.

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 24 503
  • Reputacja: 2078
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #55 dnia: 01.01.2018, 14:04 »
Grzegorz - nie do końca się zgodzę z tym co piszesz. Wielu ma tak ciężkie tyczki 13 metrowe, że są gorsze niż te 16 metrowe. Poza tym, sugerujesz, ze tyczki sa szkodliwe? To dlaczego ich używać w ogóle? Co to za sport, co szkodzi zdrowiu? :) Według mnie to niekonsekwencja.

Sam regulamin jest tak skomplikowany i obszerny, że młodzież sama z siebie startować w ich i tak nie może. Tam musi być ktoś kto ma łeb jak sklep, aby juniorowi wszystko zrobić. Grzesiek, nie widzisz tego?

Teraz - zestawy, wg reglaminu:
Każda wędka używana w czasie zawodów powinna posiadać wędzisko, żyłkę, spławik, obciążenie wyważające spławik umieszczone centrycznie na żyłce (łączny ciężar
obciążenia nie może być większy od wyporności spławika) oraz jeden haczyk. Podstawowe obciążenie zestawu nie może w całości spoczywać na dnie. Do kontaktu z dnem dopuszcza się jedynie 10% całego obciążenia zestawu. Podczas łowienia na wodzie bieżącej, (przy dowolnej prędkości) i stosowaniu metody przytrzymania zestawu,
obciążenie podstawowe powinno być tak ustawione, aby po puszczeniu zestawu nie dotykało dna i nie przeszkadzało naturalnemu przesuwaniu się zestawu.


I po co takie hece? To też jest konieczne wg Ciebie? A niby dlaczego? Po co te komplikacje? Dam większą śrucinę na dno, aby zatrzymać zestaw i już jest to faul? OMG :facepalm:


Jedźmy dalej:

Zanęty gruntowe muszą być przedstawione do kontroli w wiadrach z podziałką, a przynęty w pudełkach okrągłych z fabrycznym oznaczeniem pojemności zgodnie z przepisami „FIPSed” tj.1 l, 0,75 l, 0,5 l, 0,25 l i 0,125 l. Zawodnicy muszą być obowiązkowowyposażeni we własne wiadra i pudełka o właściwych wymiarach. Ochotka przeznaczona do zanęty (jokers lub haczykowa) może być przedstawiona dokontroli w dwóch pudełkach (np. ¼ haczykowej w 0,25 l pudełku, ¾ jokersa w 0,75 l pudełku). Pudełka muszą być zamknięte bez użycia dodatkowych elementów podtrzymujących zamknięcie (np. taśma przylepna itp.) Ochotka haczykowa(przeznaczona wyłącznie do łowienia) może być przedstawiona do kontroli (także w wodzie) poza wyznaczonym limitem robaków w oddzielnym pudełku do 0,125 l. Każda inna przynęta musi być trzymana w pudełkach o „oficjalnych wymiarach”. Innaforma prezentacji przynęty podczas kontroli będzie sankcjonowana jednym punktem
karnym w klasyfikacji sektorowej wpisanym do karty startowej zawodnika (np. zawodnik, który nie ma wymaganych pudełek i na koniec tury zajmuje 3 miejsce otrzymuje 4 punkty).


Czyli junior musi mieć ze sobą masę sprzętu zgodnego z FIPSED, tak? A skąd ma wziąć na to kasę? I kolejna rzecz. Kto to wszystko sprawdza przed zawodami? Przecież to zajęcie dla wielu osób. Już takie rzeczy sprawiają, że nie ma mowy o tym, aby ktoś młody startował samemu. Nie ma nawet szans aby samemu dojść na łowisko, bo musi miec masę rzeczy z sobą.

Powiedz mi, gdzie Ty widzisz tu promocję wędkarstwa w ujęciu pracy z młodzieżą? Przecież to jest  droga pod górę, przez pole minowe (miny - wielka kasa na starty). Nie da się tego naprawdę uprościć? Dlaczego w UK większość zawodów można robić bez sędziów, a w Polsce musi być ich kilku? Ja tu nie widzę wcale rozwoju. OK, na poziomie MMP czy GPP można i trzeba stosować takie regulaminy. Ale czy w kołach i okręgach też? Czym chcesz tu zachęcić ludzi do startów? Tym zestawem przepisów i ograniczeń? Dla mnie to nie jest wędkarstwo ale wyczyn, mocno wyspecjalizowany, w którym nie ma na dodatek zabawy i luzu, ale jest spina i masa przepisów, na które trzeba uważać. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że to nie jest dobre aby młodzież wprowadzać taką furtką do wędkarstwa. Bo to jest hobby, nie do końca walka o tytuły, związana z dziwnymi przepisami, limitami i koniecznością posiadania sprzętu z tysiące złotych. Dlaczego na zawody karpiowe można przyjść z kijami,kołowrotkami i jakimiś przynętami tylko, a tu trzeba sprzętu za kilka tysięcy minimum? Na dodatek nagrody nigdy nie zwrócą kosztów startu, więc - po jakiego grzyba coś takiego? Chodzi o walkę o tytuły?

Ja nie jestem przeciwny startom i zawodom, ale zapewniam, że za te pieniądze na FIPSEDowe wymysły, na gliny, dżokersy, pudełka, zanęty, wiadra, na sędziów, na sztandary i tak dalej - można zrobić dzieciakom zawody takie, że głowa boli. I to całą ich serię. I dziwisz się dodatkowo, że ciężko ci o sponsora? Niech okręg zrobi zawody promujące wędkarstwo, z regulaminem prostym jak drut, z atrakcjami, prezentacjami, szkoleniami, z zajęciem dla rodziców a sponsorzy pojawią się i to z grubą kasą. Bo dawanie kasy na szkółki wyczynowe to kasa dla wielu firm stracona. To się im nie zwraca - to jest dawanie jałmużny tym co o to poproszą. Smutna prawda. Tym bardziej pokazuje, że sport i PZW to trochę rozbieżne kierunki.
Lucjan

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #56 dnia: 01.01.2018, 15:51 »
Lucjan, ale młody i tak nie może startować sam, bo jest młody. Nikt nie weźmie takiej odpowiedzialności, by chłopak czy dziewczynka w wieku 10 czy nawet 15 lat łowili samodzielnie. Wpadnie do rzeki, utopi się i kto pójdzie do więzienia? Rodzic? No nie. Więc i tak z tą młodzieżą trzeba być, pomagać i z nią łowić. A zasady są jakie są, ponieważ tak ustalono i tak się łowi, nie tylko w Polsce Lucjan ale i na świecie, także w Anglii. Jak Anglicy przyjeżdżają czy organizują MŚ w wędkarstwie spławikowym, to ten regulamin jest tożsamy z tym, który stosujemy w PZW. I to właśnie dlatego taki stosujemy, by później ktoś, kto startuje na świecie miał prościej. Bo nagle jedzie w świat człowiek i łapie się za głowę, przecież on w Polsce miał 5 kg jockersa, 30 litrów zanęty i tyczkę 16 metrową.
Ostatecznie, to nie jest wymysł PZW przecież, ten cały regulamin. On jest zaczerpnięty i dostosowany. Skoro ktoś kiedyś podjął decyzję, by rywalizować na arenie europejskiej czy światowej z innymi wędkarzami, to oczywistym jest, że należało to zrobić na zasadach, które obowiązują w europie i na świecie już.
Dla samych zawodników i sportowców te regulaminy są akceptowalne. Nie rozumiem zupełnie, dlaczego nagle ktoś, kto nie jest związany ze sportem w PZW krytykuje to wszystko i chce organizować ludziom coś, co mają już zorganizowane i co akceptują. Jest to dla mnie irracjonalne.
Są zawody w kołach, które odbywają się na nieco innej zasadzie przecież. Są zawody, gdzie dyscypliny są mieszane, są zawody, gdzie nikt nie pilnuje aż tak drobnostkowo regulaminów, są zawody oczywiście mistrzowskie i te niestety ale już muszą być obarczone jakimś przynajmniej szczątkowym regulaminem i przestrzeganiem go. Bo później jadą na mistrzostwa okręgu czy Polski ludzie, którzy w ogóle nie znają zasad danej dyscypliny.

Lucjan, a po co w skokach narciarskich ograniczona długość nart jest? Po co są rygorystyczne wymogi dotyczące kombinezonów? Dlaczego określa się długość tyczek w skoku o tyczce, dlaczego ustala się style pływania i ich kolejność, dlaczego ustala się dystanse pływania na takie a nie inne? Są przepisy technicze, takie dotyczące sprzętu, są przepisy dotyczące uprawiania samego sportu. I nie ma dyscypliny, w której czy to sprzęt, sposób czy też zasady nie są unormowane. Podobnie jest w wędkarstwie.

Lucjan, większość kół o ile nie każde, corocznie organizuje zawody z okazji dnia dziecka. Zasady są proste. Przychodzisz z wędką, łowisz ile się da. Jest masa kasy od sponsorów, jest zajebista promocja "wędkarstwa". Są nagrody na kawotę średnio 5-6 tysięcy, do tego dla każdego dzieciaka paczka warta kilkadziesiąt złotych. Przychodzi 100-150 dzieciaków na takie zawody. Pompa jak skurwysyn, rodzice aktywni, dzieci też. Promocja, że mało takich w okolicy. Wiesz ilu tych dzieciaków przychodzi na szkółkę z tych 150? 2,3 może... I jakoś ich nie zachęcają paczki pełne słodyczy, prosty regulamin, sponsorzy i nagrody. Pomyłka. Zachęcają. Ale tylko tego dnia, kiedy rodzice wypychają je dla tych korzyści. Przez resztę roku, kiedy można przyjść, nauczyć się, połowić nagle nie ma nikogo. Bo rodzicom już nie chce się dzieciaka przyprowadzić, bo nagle okazuje sie, że dzieciaka to w ogóle nie kręci. Ale dla roweru, konsoli psx czy innej nagrody przyjdzie na zawody, bez regulaminu. I co niby tym osiągamy? Zupełnie nic!

A tych dzieciaków, które jeżdżą na zawody z regulaminem, według tych złych zasad PZW mam przez cały rok stałą ekipę. Bo im się chce. tylko tyle.
Nie mieszaj więc sportu do krucjaty przeciwko PZW, bo to temat trudny i niezwykle złożony. Ale dla osób, które z tego korzystają akceptowalny. Ci, którzy nie chcą - i tak ich nie będzie.



Co do składek. Jakim prawem w ogóle ktoś mówi o kasie na sport i o tym, by sportowcy utrzymywali się z własnych składek? To ja zadam proste pytanie. Większość wędkarzy, wyczynowców, (przynajmniej tych, których znam) do z reguły ludzie wypuszczający ryby. Do cholery, jakim prawem ktoś zabiera nam ryby, na które my płacimy i chcemy, żeby w tej wodzie pływały? No jakim prawem ktoś z mojej składki grubą cześć ładuje w rybę, którą ktoś zeżre? Jakim prawem ja karmię i duża większość wędkarzy mięsiarskie rodziny?


Temat jest tak durny, że chyba rzeczywiście skończyły się inne mądre i istotniejsze, że kolejny raz w walce z PZW i tej całej krucjacie ktoś obiera sobie za cel sportowców. Tylko po to, żeby wywołać zamęt i podburzać jednych przeciw drugim. Zamiast zająć się ważniejszymi problemami, takimi jak stan polskich wód, tym, by zarybienia były efektywne poprzez odpowiednią gospodarkę, zwiększenie limitów, podwyższenie wymiarów ochronnych, wyeliminowaniu z PZW mięsiarzy i złodziei, krętaczy. Nagle się okaże, że ryb w wodach będzie tyle, że każdy członek PZW dostanie do kompletu karnet do kina lub na siłownię bo nie będzie co zrobić z pieniędzmi.

Oszczędność na sporcie nic Wam nie da, zrozumcie. Każde koło ma ogromne pieniądze na koncie. Niektóre, te większe mają pewnie po 100 albo i więcej tysięcy!
To, że zaoszczędzą te 10 tysięcy na sporcie, co to zmieni? Że będzie 110 tysięcy zaoszczędzone? Co to da? Skoro nikt za te 100 tysięcy nie wpuszcza do wody ton ryb, nie robi cudów.
Czemu? Bo do wody ładowana jest masa ryb, tylko bez sensu. Bo nie ma takiego mięsiarza, który nie przerobi każdej ilości ryby. Dopóki wędkarze i tylko wędkarze, nie zmienią podejścia do wędkowania z zasady złowię i zabieram na złowię i wypuszczam lub ROZSĄDNIE zabieram to wszystko będzie fikcja i błędne koło. Równie dobrze można kupować filety w sklepie i rozdawać na łowisku. Czy kupię tonę filetów, dwie tony, trzy tony czy dziesięć ton - i tak rozejdą się jak świeże bułeczki i nie zostanie nic. I znów stanę nad brzegiem pieknego jeziorka i powiem - tu nie ma ryb!

Ale tego nie odmienią te grosze przeznaczane na sport. Niektórzy sobie myślą, że jak koło czy okręg zaoszczędzi ileś tysięcy na sporcie to nagle nad wodami będzie eldorado! Bzdura!
Nie macie pojęcia ile okręgi mają kasy na kontach i lokatach! To są miliony złotych. I co, nikt tego nie wydaje na szaleńcze zarybienia. Bo one nie mają sensu!

Wy porównujecie łowiska komercyjne z PZW. No jak ma być na łowiskach PZW masa ryb, skoro one są wpuszczane i wyławiane? Na łowiskach PZW doskonale widzicie komercje po zarybieniach. Wtedy wędkarze łowią karpie, liny, leszcze, inne ryby. Tydzień lub dwa po, nagle wszyscy, w większości Ci sami, którzy wywozili z łowiska ryby przez tydzień lub dwa, mówią, że nie ma ryb, że łowisko do dupy. No ludzie. Przecież problem widać jak na dłoni. Skoro nagle, łowisko, które jest poddane ogromnej presji - bo po zarybieniach jest zawsze ogromna, jest w stanie przez 2 tygodnie karmić wygłodniałe mordy to ja pytam, nie widzicie problemu? A później porównujecie do komercji. Niejedna komercja nie ma takich zarybień jak łowiska PZW. Tylko, że tam płaci się za łowienie, nie za wyławianie ryb, w dodatku za śmieszne pieniądze. I czy Wy zaoszczędzicie na sporcie, czy zaoszczędzicie na czymkolwiek innym - nic to nie da.
Grzegorz

Online Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 048
  • Reputacja: 2239
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #57 dnia: 01.01.2018, 16:13 »
Lucjan, mnie całkowicie przekonały argumenty Grześka dotyczące ograniczeń sprzętowych (wyłuszczone na przykładzie tyczki). To jest logiczne i po prostu ok.

Mnie denerwują ograniczenia dotyczące przynęt i budowy samego zestawu końcowego. Bo ograniczenia dotyczące zanęt są jak najbardziej potrzebne.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline matchless

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 167
  • Reputacja: 356
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: tyczka
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #58 dnia: 01.01.2018, 16:20 »
Moim zdaniem sport i ten wątek w ogóle nie służą poprawie czegokolwiek, bo co to ma poprawić, skoro ktoś kto nie startuje zamierza na siłę ułatwiać coś, co im odpowiada?
Wątek jest tylko przykrywką do uderzenia w PZW. Sport jest doskonałym argumentem, szczególnie jak przedstawi się wędkarzą, że takie czy inne pieniądze, z ich sładek idą na ten zły sport. No to nagle wszyscy krzykną, O MATKO! Co? To teraz już wiemy, dlaczego jest tak źle. To przez ten zły sport!
A wcale tak nie jest i tłumaczyłem to. Koła mają ogromne pieniądze, podobnie okręgi. Tylko żaden idiota nie wpuści do wody masy ryb, która i tak będzie zeżarta.
Nie jedno łowisko PZW wygląda jak doskonała komercja. Problem jest tylko taki, że nasi koledzy wędkarze, pracując skutecznie przez dwa tygodnie tak przetrzebią rybostan, że normalny człowiek, który chce połowić i pojawia się nad wodą siedzi jak kołek bez brania, bo już nic nie zostało.

Nikt mi nie powie, że zarybienie 4000 kg ryb łowisko, które ma niecałe 20 ha to jest mało?! Roczne zarybienie. To macie w ciągu 5 lat 20 ton ryb! Mało?
Zrezygnujmy ze sportu, może będą wtedy 22 tony! Czy nie widzicie, że nie w tym jest problem?
Problem jest taki, że obojetnie ile tam wrzucicie do tego kotła z wodą, to i tak mięsiarz to wyciągnie. Fikcja, hipokryzja i błędne koło!
Grzegorz

KrzysztofS

  • Gość
Odp: Sport w PZW, czyli jak działacze przejadają nasze pieniądze
« Odpowiedź #59 dnia: 01.01.2018, 16:52 »
Skoro należymy do UE i obowiązują nas tejże Unii przepisy to dlaczego skoro należymy do FIPSED ma nas nie obowiązywać ich Regulamin? Zawodnik startując w Polsce ma mieć inne przepisy a jadąc na ME czy MŚ inne? To byłoby chore...wg mnie.

Skoro każdy Polski Związek Czegośtam sponsoruje każdą kadrę Czegośtam startującą w ME lub MŚ to dlaczego PZW ma nie sponsorować swoich kadr?

Wiele lat startowałem w zawodach wszelkiej rangi. I widziałem jak zawodnicy lubią oszukiwać - i stąd tylko są takie szczegółowe niektóre punkty Regulaminu. Przeciążone zestawy (spławik 5 gram z oliwką 20 gram) lub położenie całego obciążenia prawidłowo wyważonego spławika na dnie to przystawka a nie łowienie spławikowe. Dlaczego nie wolno dotykać się zanęty po kontroli? Bo niektórzy przedstawiali ją nie domoczoną jak trzeba i po właściwym domoczeniu po kontroli mieli jej dwa razy więcej niż pozwala limit itd itd itd...Polak potrafi.

W każdej dyscyplinie sportu bez własnego wkładu finansowego (zwłaszcza na początku) nie osiągnie się poziomu reprezentacyjnego. A wiadra i pojemniki na przynęty to są podstawowe akcesoria bez których żaden zawodnik się nie obejdzie. Krótsze wędki dla młodych to też mniejszy wydatek. Proponuję połowić tyczką 13 metrową intensywnie na wszelkich typach łowisk (zwłaszcza na rzekach) przez dwa - trzy lata (oczywiście deszcz i boczny wiatr mile widziane :P) i wtedy wypowiedzieć się o stanie swojego kręgosłupa.
Jest wiele niuansów, których nie zrozumie osoba która nie startuje w zawodach...po prostu tym trzeba żyć na codzień, temu trzeba się poświęcić w całości.

I dzięki Bogu, że są jeszcze ludzie którzy mają chęć i zdrowie aby zajmować się młodymi adeptami.
Ot to takie tylko moje spostrzeżenia odnośnie tematu...szary to też kolor :)