Trzy tygodnie po zlocie, a mi się klaruję nowa miejscówka na ZLOT nr 2 i wiem, że na 100% organizacyjnie jeśli wygram w głosowaniu będzie jeszcze lepiej niż w tym roku

( co do miejsca nie zdradzę, jak będzie czas na propozycję to podam - dodam, że z gospodarzem załatwiłem pieczenie dzika na ognisku

).
Ale po kolei:
Po dwóch tygodniach ciężkiej, wyczerpującej pracy potrzebowałem ciszy, spokoju i samotności. Gdy ryba nie bierze za bardzo to raz na 3 miesiące uciekam tam gdzie nikt nie łowi oprócz gospodarza i jego rodziny, ponad 4,5ha przepięknej wody nie skażonej przez kłusowników, rybaków i "pseudo wędkarzy".
Nad łowisko dotarłem wczoraj po 17tej i chciałem łowić do dziś wieczora. Na wodzie zastałem 3 wędkarzy, "moja miejscówka" była zajęta, ale i tak chciałem sprawdzić nowe miejsce i maksymalnie poeksperymentować, więc nie robiło to dla mnie większego problemu.
Gospodarz oznajmił, że przez tydzień padł jeden karp i nic więcej, oraz to że jak byłem na początku kwietnia to w międzyczasie jego wujek złowił 120cm szczupaka o masie większej niż 12kg...

Ponieważ w połowach jestem tradycjonalistą gruntowcem, mając na ten czas w głowie różne taktyki, stwierdziłem, że te kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin to czas na naukę.
Zanęciłem po swojemu - czyli ekstra zanęta całoroczna z młynka "ala Luk" , ziarna to: konopie, pszenica, kukurydza, łubin no i standardowo pół litra pinki kolorowej, pellety. Większość poszła do wody. Do wieczora zostałem sam, przygaszany przez tutejszych łowców okazów, że nie ma szans na rybę...
Taktyka jaką obrałem (trzy wędki - większość czasu łowiłem na dwie):
1. Karpiówka "na grubo" z koszykiem - na włosie orzech tygrysi suszony i normalny - Roman z Czarnego mnie namawiał abym tak łowił karpie.
2. Koszyczek method feeder - nigdy nie miałem brania na ten sposób, ale czas się kiedyś tej metody nauczyć

różnego rodzaju pop-y 10mm.
3. Ciężki feeder z koszykiem po mojemu - na robaczki

I nastała ciemność, więc poszedłem spać do auta... Nie wiem ile minęło czasu ale nagle pierwsze piiiiiiiiiiiiiiiiip - jest rybka, na karpiówkę. Dodatkowo splątany zestaw na robaczki - odłożyłem do rana.
No i potem się zaczęło moje własne eldorado

Łącznie 10 karpi do 8:30 rano, największy to 7kg - złowiłem go na miękkim kołowrotku a i tak sprostował specjalny hak fox-a na karpia - cóż to była za walka, jak i zresztą z pozostałymi karpiami...
Cały połów to grubo ponad 40kg - gdybym został do jutra rana pewnie pobiłbym rekord swojej zasiadki jednorazowej (70kg).
Podsumowanie:
Na method feeder 2 karpie, na robaczki i mój sytem 3 karpie no i na orzecha tygrysiego 5 karpi - czy mam Was jeszcze bardziej zachęcać na następny zlot, czy na tą chwilę wystarczy

Przepraszam za brak zdjęć - tel wysiadł a aparatu nie wziąłem

Połamania!!!