Dziś krótki wypad na wyjeździe. Los chciał, że odwiedziłem jezioro Firlej w okręgu lubelskim. Woda całkiem spora, zadbana, z ładnym jasnym piaseczkiem. Z racji wyjazdu w celach nie tylko wędkarskich zabrałem paczkę pinki, paczkę białych, 2kg argile jasnej, oraz 750g zanęty. Jeden feeder i jeden spławiczek.
Usiadłem od strony cmentarza, gdzie samochód zaparkowałem na długim parkingu nad wodą. Źle trafiłem, bo brzeg wolno opadał i wiał mi wiatr w oczy. Słońce też w oczy i ogólnie wszystko zapowiadało się, że w oczy.
Dystans, z powodu wiatru, nie był jakiś szczególny. Może na 35m udało się dorzucić. Po 20 minutach bez brania, pociąłem pianki dynamyte, na coś na kształt pieczywka fluo i dodałem aromatu kolendry. Na haku 18 i przyponie 20cm z żyłki 0.1 wylądowały dwie czerwone pinki. Po następnych 20 minutach zagrało i w podbieraku wylądował leszczyk około 27cm
I dostałem telefon, że pora wracać na obiad, bo wracamy do domu wcześniej...
Rozpoczynam pakowanie, czekam jeszcze 15 minut. Zwijam zestaw, a hak pusty. Aha. Przegapiłem branie...
Miejsce urokliwe i ma potencjał. Spodziewał bym się ryb w głębszej części zbiornika, a fakt, że udało się coś wyciągnąć w lekko ponad godzinkę to już sukces.
W następne wakacje to miejsce w którym muszę być. Krwawy Michał czytaj niżej.
Plus jest taki, że akurat moj okręg ma porozumienie.
Choć słyszałem, że rzadko kto wypuszcza tam ryby. Trzeba ich będzie nauczyć
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka