Wiele już tu koledzy napisali.
Zgadzam się z tym, co napisał koks.
Nie wiem od kiedy i w jakiej formie dokładnie metodę zaczęto stosować w UK, ale w Polsce pierwsze wzmianki o tzw. metodzie pojawiały się właśnie w tekstach dla karpiarzy. I nie była to metoda z tzw. podajnikami i foremkami. Przypon nie był ukryty w zanęcie.
Był to po prostu rodzaj dużej 'sprężyny' z krótkim przyponem do samozacięcia.


Używało się przy tym normalnej wędki karpiowej z sygnalizatorem.
Karpiarze do tej pory właśnie w ten sposób definiują metodę. Często chętnie korzystają z tej techniki na zawodach, kiedy liczy się każdy karp, nawet ten mniejszy. Niejedne zawody karpiowe zostały wygrane przy pomocy takiej właśnie metody, dzięki której złowiono sporą ilość niekoniecznie dużych karpi.
Niektórzy karpiarze, z którymi rozmawiam, nie wiedzą nawet o istnieniu metody w wydaniu "feeder + podajnik + foremka" i ze zdumieniem obserwują prezentowane przez mnie akcesoria

Myślę, że te misternie wykonane podajniki z foremkami powstały właśnie dla potrzeb wędkarzy operującymi pickerami/feederami w celu łowienia niekoniecznie dużych ryb (m.in. na niedużych łowiskach komercyjnych). Najmniejsze podajniczki stwarzają możliwość użycia delikatnych wędek i łowienia ryb mniejszych, czy też tzw. zimowego łowienia.
Tak więc odnosząc się do kwestii poruszonej przez Gienka...
Feeder to feeder. Nieważne czy do metody, czy do koszyka, czy też ciężarka. Parametry feedera dobierzemy raczej w zależności od warunków łowienia, odległości rzutów, wagi zestawów końcowych, wielkości poławianych ryb.
Jak najbardziej możemy łowić wędką bez drgającej szczytówki, np. z elektronicznym sygnalizatorem - sam często tak robię.
Choć, jak pisałem wyżej, technika używania płaskich podajników z foremkami (stosowanie tzw. pułapki z ukrytą przynętą) wymyślona została raczej dla potrzeb tych, którzy lubią łowić z drgającą szczytówką.
Jest pewne wytłumaczenie tego stanu rzeczy. Kiedy bowiem łowimy z podajnikiem, delikatnie i dokładnie nabijamy podajnik i chowamy w nim przynętę, to taka pułapka jest dość nietrwała na dnie zbiornika. Bardzo szybko ryby mogą taką pułapkę zniszczyć, pływając w pobliżu podajnika, ocierając się o niego, robiąc zamęt płetwami. Wtedy na drgającej szczytówce widzimy dokładnie wskazania i jeśli jest dużo delikatnych wskazań, a nie ma pozytywnego brania, to możemy zestaw przerzucić. Po to, żeby ustawić nową pułapkę. Łowiąc karpiówką z sygnalizatorem nie mielibyśmy tak dokładnych informacji.
Dlatego też, o czym wspomniał koks, jeśli ktoś nastawia się na dłuższe czekanie na dużego karpia, to moim skromnym zdaniem nie ma potrzeby (nie chcę zbyt mocno napisać, że nie ma sensu) używania takich właśnie zestawów końcowych. Wtedy lepiej jest zastosować dużą metodę z krótkim przyponem włosowym (jak na zdjęciach powyżej), zanęcić spombem, położyć wędkę na sygnalizator i czekać na karpiszona
