Opłacają stosowne zezwolenia. Regulamin łowiska zezwala na taki rodzaj połowu? Jeśli tak, to może fochy do zarządu okręgu, a nie do ludzi którzy za własne, nie małe pieniądze, zgodnie z obowiązującym prawem i regulaminem, realizują swoje hobby?
A do kogo ja mam pretensje, że tacy łowią na wodach PZW? Do prezydenta Adriana Dudy?
To, że ktoś ma hobby, drogie czy niedrogie nie oznacza, że jako związek mamy mu udostępniać wód do jego realizacji. Prawo nie nakazuje takiego udostępniania, wszystko rozbija się o PZW. Ja nie widzę powodu aby wpuszczać na wędkarskie akweny gości, którzy wybijać będą okazy z tej wody, najcenniejsze z ryb. Większość zbiorników PZW jest ogołocona z ryb, pływa w nich drobnica i ocalałe okazy, trudne do złowienia.
Jeżeli Towarzystwo Połowu Ryb Granatami będzie chciało łowić na PZW to oznacza, że mamy to zaakceptować? PZW to związek wędkarski, więc niech łowią na jego wodach wędkarze. Dla mnie takie okazy są bardzo dużo warte, i składka w PZW nie jest wystarczająco duża aby pokryła straty spowodowane takimi odłowami. Dla wielu wędkarzy ważne jest, że uganiają się za największymi rybami w zbiorniku, jeżeli wiadomo, że pływają karpie 20+kilo lub amury do 20 kg i jest kilka szczupaków pod 100 cm, to rozbudza to fantazję. Jezeli miałbym świadomość, że takie ryby wyjeżdżają z wody, bo jacyś kusznicy 'mają prawa' - to ręce by mi opadły.
I nie jest argumentem, że wędkarze, a zwłaszcza niektórzy też zabierają i to łamiąc regulamin. Jest to wręcz nierozsądne i bardzo słabiutkie. Inni kradną to ja też mam prawo? Tak? Zastanówmy się jaka woda w Polsce ma potencjał, aby pozwolić kusznikom na łowiectwo podwodne. Macie jakieś dobre wody gdzie 5 kuszników przez kilka miesięcy urządzi sobie około 30-40 pojedynczych polowań i będzie to OK? Jeżeli każdy z nich zabije jedną dużą rybę, okaz, to oznacza to wyjazd 30-40 okazów na sezon, a mowa o słabych wynikach, bo łowią znacznie więcej czasami, pamiętam zdjęcia jednego z kuszników z kilkoma dużymi linami po jednym wypadzie. Rok w rok 40 okazów opuści taki zbiornik, a rosną przez długie lata, nawet kilkanaście... To ja dziękuję za takie coś. Z jakiej paki mają spijać śmietankę wędkarzom? Niech sobie uprawiają ten sport na swoich lub prywatnych wodach. PZW musi się sporo starać aby utrzymać wody, wielu nie rozumie, że to jest robienie operatu, badań, potem dbanie o zbiornik, zarybienia, akcje polegające na sprzątaniu, jakieś usprawnienia. Dziesiątki osób wkładają w to swoją pracę. I ma przyjść sobie kusznik i strzelać? A co, mamy tak wiele ryb, że nie zrobi to różnicy? Dodam jeszcze, ze nie ma się też co sugerować liczbami. Bo to nie będzie tak, że jeden kusznik odwiedzi naszą wodę raz na rok. Oni sie pojawiać będa na wybranych zbiornikach, i tam działać. Ja mam rozwiniętą wędkarską empatię, więc mnie zaboli to, nawet jeśli są na wodach na których ja nie wędkuję
Tak jak bolą mnie rybacy na północy Polski, gdy ja pochodzę z południa.
Dla tych co ich bronią. Wpuścisz takiego gościa na własną wodę, o którą dbasz latami? Czy też będzie kategoryczne NIE?
No właśnie, znam odpowiedź! PZW to wody nasze wspólne, czyli niczyje, więc co tam, nieprawdaż? Niech sobie łowią, nie moje więc co 'mi szkodzi'. Zauważam sporą niekonsekwencję w takim myśleniu. Albo dbamy o wody jak o własne albo mamy to w nosie. Ciekawe co by było, gdyby na naszej wodzie, po słabym dniu i braku brań, obok wynurzył się kusznik, z kilkoma ładnymi rybami właśnie upolowanymi. Oj, 'skoczyłby gul', co? Ja rozumiem napoić spragnionego i nakarmić głodnego, ale wody PZW to inny całkiem przykład, zaś kusznik może sobie pójść gdzie indziej, to drogi sport i na biednego nie trafiło, na ryby nie jedzie rowerem lub pieszo
Nie łowi aby mieć co zjeść, bo rodzina przymiera głodem
Więc niech sobie znajdą miejsca gdzie ich ktoś wpuści, za grubą kasę.