Problem jest złożony.
Po pierwsze regulamin FIPSEDu odnośnie zawodów feederowych wysmażyła jakaś grupa bęcwałów. Zrobili z tego coś, co sprawia, że łowienie jest mega dziwaczne. To jakby w biegu na 100 metrów nakazać bieganie w japonkach. Na MŚ w RPA łowiono karpie w śmieszny sposób - długie przypony, naturalne przynęty. Istny cyrk. Łowisko specyficzne - i nagle wpada grupa gości i zaczyna łowić wg jakiś reguł których tam nikt nie stosuje. Tego nie ułożyli ludzie będący na czasie.
W Polsce natomiast skopiowano regulamin FIPSEDu, bo przecież nie wymyślą swojego. To kolejne cymbały, które nie mają pojęcia o nowoczesnym wędkarstwie, zresztą to widzimy.
Ja się w ogóle zastanawiam. Po co takie regulaminy, obostrzenia? Niech ludzie łowią na co chcą i jak chcą. Przecież Metoda i inne zestawy samozacinające sprawdzą się tylko w poszczególnych przypadkach, zawodnik sam sobie dobierze zestaw, po co ma to robić sędzia? Przecież liczy się kto lepiej łowi z gruntu, a nie kto lepiej łowi z gruntu takim zestawem i takimi przynętami. Zawodów nie można zresztą zorganizować na jakieś bardziej karpiowej wodzie, musi być to łowisko jak pod spławik. A szkoda!
Co do samych przynęt. Kulki i pellety to teraz podstawa. Po co tego zabraniać? W takiej Irlandii na niewiele by się zdały, w Holandii rok temu też, w tym roku już zupełnie, bo brał mały leszcz i sumik głównie.
W Polsce nie wiem czy da się coś wywalczyć. Prośby o zmiany to zapewne coś jak bolesne ukąszenia dla leśnych dziadków z ZG PZW. Bo oni nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi, a tu jeszcze ktoś chce zmieniać coś w tym wszystkim, czyli trzeba by poznać temat. A ja nie wiem, czy oni są już na etapie rurki antysplątaniowej i sprężyny, kto wie, może jeszcze podstawą gruntowania jest dla nich zestaw z ciężarkiem 'trumienką'?
W PZW trzeba dokonać zmian, w tyłek trzeba kopnąć tych frajerów, co blokują sport i rozwój wędkarstwa, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie tragedia. Przegrywamy nie tylko jeżeli chodzi o ilość ryb w wodach, organizacyjnie też jest porażka.