Lucjan co Ty chcesz analizować skoro połowa wędkarzy ma rejestr głęboko w du...... Ile to razy słyszałem" po co mam wypełniać? Będą wiedzieli ile ryb złapałem" i wpisują bajki bądź nic. Jak chcesz sprawić by każdy wędkarz wypełniał rejestr?
Te rejestry są totalnie oderwane od rzeczywistości...jednak w tym porąbanym systemie racjonalnej gospodarki rybackiej są głównym sposobem na poznanie tego co zostało złowione. Wędkarze, którzy nie wypełniają rejestrów sami z własnej nieprzymuszonej woli przyczyniają się do zagłady wód. Dlatego śmieszą mnie szczególnie takie typki, które głośną krzyczą "więcej zarybień", a sami olewają rejestr.
Ogólnie politykę rejestrów to o kant tyłka można rozbić. Jednak obecnie jest to jedyny sposób, aby w Polsce cokolwiek stwierdzić, bo przecież nikt nie robi badań wód. Dlatego to wszystko jest tak kuriozalne, bo naukowcy rybaccy z pseudo rejestrów tworzą taką pseudo rzeczywistość. Jednak to właśnie dzięki temu, że wędkarze olewają rejestry, naukowcy i działacze PZW, tworzą nam taką naszą szarą smutną rzeczywistość. Skoro ryby nie zostały pozyskane z wody przez wędkarzy według rejestrów, to oznacza, że one się tam nadal znajdują. Nie można więc łamać prawa i zarybiać wbrew treści operatu rybackiego.
Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie operatu rybackiego każdy operat musi zawierać m.in. :
1) przewidywaną wielkość połowów gospodarczych lub amatorskich;
2) sposób regulacji wielkości i struktury populacji ryb drapieżnych oraz ryb karpiowatych;
3) maksymalną liczbę osób, które jednego dnia mogą uprawiać amatorski połów ryb w obwodzie rybackim;
4) limity połowu ryb w ramach prowadzenia amatorskiego połowu ryb;
Analizę deklarowanych połowów przeprowadza się poprzez m.in. analizę długości i masy ryb, oblicza się statystyki połowów (np. przeciętna masa złowionej ryby danego gatunku i ilość ryb przypadających w danym dniu na wędkarza) itp. Szacuje się więc ilości ryb planowanych do legalnego (rejestrowanego, czyli deklarowanego) odłowienia rocznie przez wędkarzy. Przykładowo bierze się więc pod uwagę średni rozkład frekwencji wędkarskiej w poszczególnych miesiącach (od stycznia do grudnia) na przestrzeni kilku poprzednich lat. Np. w styczniu 2010-2017 wędkowało 20 osób. W lipcu w latach 2010-2017 100 osób. Razem rocznie na zbiorniku w okresie 2010-2017 łowiło np. 1100 osób. Zakładamy średni rozkład frekwencji wędkarskiej w kolejnych latach. Dodatkowo określa się również przeciętną ilość oraz masę ryb pozyskiwanych przez wędkarzy w poszczególnych miesiącach. Jednocześnie w operacie określa się rodzaj, zakres i wpływ kłusownictwa oraz szkód wyrządzonych przez zwierzęta wolno żyjące na prowadzenie racjonalnej gospodarki rybackiej.
Zarybienia zależne są więc m.in. od wyników odłowów wędkarzy. W operacie wskazuje się więc planowaną wielkość i wartość zarybień rocznych w danym zbiorniku. I czyni się to na wiele lat do przodu np. na lata 2018-2026

Reasumując jeżeli w operacie rybackim będzie, że wielkość deklarowanych połowów osiąga wartość X, to jeżeli z rejestrów będzie wynikać co innego, to zgodnie z operatem nic więcej do wody "wejść" nie może, niż to co zostało określone w tym operacie

Więc jak jeden z drugim wali "w zgodzie z limitem" wszystkim wymiarowym rybom w łeb i nie wpisuje tego do rejestru, to sam przyczynia się do zagłady tej wody, bo:
1) według operatu rybackiego te ryby się tam nadal znajdują;
2) wówczas nawet coroczne zarybienia tej wodzie nie pomogą, bo operat rybacki jest ustalany na wiele lat do przodu.
Dlatego ten system jest do dupy. Najśmieszniejsze jest to, że wszystko jest zgodne z prawem
Wędkarze oszuści oszukują na połowach, ale oczywiście jednocześnie chcą więcej zarybień

Naukowcy publikują swoje kłamliwe badania w oparciu o oszukane rejestry. Działacze PZW są zadowoleni, bo zarybiają w zgodzie z operatem, więc np. łatwo jest im obracać na własne potrzeby materiałem zarybieniowym, z "nadwyżką" którego przecież trzeba coś zrobić. Operat swoje, a rzeczywistość swoje

Do tego działacze PZW są zadowoleni, bo łatwo jest sterować bandą pseudo wędkarzy, która sama się przyczynia do zagłady własnych wód.
Wystarczy powiedzieć, że operat nie zezwala na dodatkowe zarybienia, bo przecież według rejestrów te ryby są nadal w wodzie (tylko wędkarze łowić nie umieją)... I mają rację, bo wszystko jest zgodne z prawem

Taka jest ta polska racjonalna gospodarka rybacka i świadomość wędkarzy
