Sam nie jestem karpiarzem, ale bardzo sobie cenię ich podejście do ryb, które łowią.
Nieskromnie powiem, że podobne podejście mam do „swoich ryb” w tym sandacza, czyli w miarę możliwości „świadomie łowię dane ryby”, podglądam je, analizuję, uwielbiam.
Aby złowić sandacza w rzece np. Odrze (zresztą inne ryby też), należy:
1. Zlokalizować rybę (woda, to nie jest ciasto z rodzynkami, gdzie rodzynkę znajdziecie w każdej części ciasta);
2. Zbadać konfigurację dna (lub przewidzieć na podstawie doświadczenia);
3. Wybrać i dostosować sprzęt do łowiska;
4. Dostosować zestaw końcowy do warunków panujących na danym łowisku;
5. Dostosować trupka ryby (gatunek) do stanowiska i pory doby (również pory roku), w którym zamierzamy łowić;
6. Dostosować się do pory żerowania ryby na danym łowisku.
(Piszę ad hok, więc jeśli coś pominąłem, to uzupełnię później, lub odpowiem w ewentualnych pytaniach…). Jak widzicie Koledzy, o jednej rybie można napisać książkę, bo temat jest obszerny.
Nikt z Was Koledzy nie napisał, jak lokalizuje sandacza…
Pokrótce opiszę na początek trzy (jest ich znacznie więcej) potencjalne stanowiska sandacza:
a. Zaprądowa główki, czyli dno w warkoczu (nie mówimy o spinningu, więc wskazuję na dno) i pewien odcinek poza warkoczem. Wyróżniam tu warkocz płytki i głęboki. Warkocz, który płynie równo z prądem rzeki i warkocz, który odbija od szczytu główki w kierunku środka rzeki. W głębokim warkoczu, przy podwyższonej wodzie mogę łowić sandacze i o 12:00 w południe, przy słońcu i 30 stopniowym upale.
b. Główka/ostroga, może być „ścięta” na szczycie i z przelewem (typowa kleniówka). Może też być z przerwą, czyli na jej odcinku będzie rów z płynącą wodą (na szczyt wejdziemy tylko w woderach). Każda z nich jest inna i do każdej inaczej podchodzę.
c. Łacha, czyli wypłycenie pomiędzy główkami o głębokości około metra i więcej (przy normalnym stanie wody). Typowe łowisko nocne na trupka i żywą rybkę.
d. Prostka, czyli opaska kamienna bez główek. Wyłącznie filet, ale często łowię też na specjalnie preparowaną martwą rybkę.
Lokalizacja sandacza - jedna z wielu metod:
Kiedy jestem na nieznanym odcinku jakiejś rzeki, aby szybko złowić sandacza szukam żerujących boleni (to nie pomyłka). Biorę więc lornetkę, okulary polaryzacyjne, aparat fotograficzny i notatnik i ruszam poznawać jakiś odcinek wybrany rzeki.
Kiedy znajdę żerującego bolenia, siadam na brzegu i obserwuję go. Następnie robię kilka zdjęć obszaru, gdzie żeruje boleń i robię notatki.
Następnie montuję swoje graty … na następnej główce (z prądem rzeki) licząc od tej, w której żerował boleń. CZEMU TAM? Otóż boleń „waląc w rybki” nie zjada ich. Część zabita opada na dno i… „nęci mi sandacze” nie tylko sandacze zresztą. Na bank, tutaj będę mieć jakieś drapieżniki żerujące na trupkach ryb.
Pierwsza rzecz, od której rozpoczynam, to poznanie dna łowiska i przepływu prądów wstecznych, oraz typowanie na obecność drobnicy.
Drobnicę (rodzaj, gatunek) i na jakim gruncie drobnica żeruje sprawdzam batem. Czyli łowię batem na naprądowej, ale też na zaprądowej. Na naprądowej załóżmy ukleja bierze na gruncie 80 cm, krąp bierze na spadzie rynny taki dłoniak, widzę dno piaszczyste, to sprawdzam na obecność kiełbia, a na zaprądowej płotka na gruncie 1,2 m.
To dla mnie bardzo ważne informacje…
Teraz wrzucam do wody na naprądowej i zaprądowej dwie gałęzie. One płynąc sobie wstecznym prądem wskazują mi jak te prądy są rozmieszczone, wskazują mi potencjalne wypłycenia i rynny. Wiem gdzie osiada dendrytus, bo te gałęzie niczym echosondy mi o tym mówią.
Jeśli gałęzie w jakimś miejscu kręcą, jakby nie chciały odpłynąć, jest to miejsce moich łowów sandacza i leszcza. Tam osiadają szczątki roślin, zanęta wędkarzy, robactwo.
Jeśli gałęzie szybko wpłyną w nurt, wiem, że stan wody obniża się i muszę łowić w nurcie lub przy nim, jeśli gałęzie kręcą się długo pomiędzy główkami, ryby łowię nocą tuż pod nogami, na wypłyceniach, kątach itp.
Teraz wybieram sprzęt adekwatny do łowiska i spostrzeżeń, które opisałem wyżej (nie mniej zachowując pewne niezmienne zasady, którymi się kieruję łowiąc sandacze).
(Ja dodam, że to co piszę, to tylko skróty, bo tak w rzeczywistości zwracam uwagę na wiele innych szczegółów w wodzie i na brzegu).
Jeśli warunki temu sprzyjają, jedną wędkę wyrzucam na „dziennego sandacza”, a batem łowię drobnicę, którą wykorzystam jako przynętę…