Według mnie polskie prawo powinno mieć odpowiednie odniesienie do szkodliwości poszczególnych czynów. Przenoszenie ryb jest tutaj najgorszym występkiem, gdyż nie dość, że można przenieść jakieś choróbska, to do tego można zaburzyć łańcuch troficzny. Sam karp się w wodzie naszej nie rozmnaża, podobnie jak amur, więc tutaj nie byłoby aż tak wysokiego ryzyka. Najgorsze są gatunki inwazyjne oraz właśnie tacy drapieżcy jak sum. O tych pierwszych nie trzeba chyba mówić, choć warto wspomnieć o tym jak dawniej łowiono żywca i tego przenoszono do innych wód - właśnie często to był japoniec, i wędkarze dopomogli w jego rozpanoszeniu. Sam sum - według mnie nie musi być w każdej wodzie, tak jak nie ma brzany w każdej rzece czy w każdym zbiorniku sandacza. To naprawdę drapieżnik, mogący wyrządzić spore szkody, zwłaszcza w mniejszych zbiornikach. NIe przemawia do mnie fakt, że sum był dawniej, więc teraz nic się nie powinno dziać. Dawniej było pełno innych ryb, a Polska dostarczała kawior na carski dwór, były więc jesiotry, łososie, węgorze. Teraz wodne ekosystemy są naruszone i bardzo łatwo o problem tutaj. Co gorsza mamy bardzo mało badań i w sumie niewiele wiemy o wielu wodach. System operatów rybackich jest w pewnym sensie błądzeniem we mgle, nie polega się na wędkarzach jako na tych, którzy donoszą o pewnych nieprawidłowościach. A tak jest na przykład w UK, gdzie wędkarze raportują problemy i się dość szybko reaguje. U nas jest niczym za komuny - system robienia wszystkiego aby sie papiery zgadzały i kasa była. Wędkarze zaś chcą mięsa, najlepiej aby miało mało ości i nie śmierdziało mułem. Dlatego takie drapieżniki jak sum i człowiek, doprowadzają do takich zaburzeń, jest to bardzo 'wybuchowa' mieszanka. PZW powinno już dawno poluzować ochronę suma, która jest niebywała w porównaniu do innych gatunków. Długi okres ochronny i spory wymiar to jedno, drugie to sposób w jaki sum się rozmnaża. Ta ryba składa ikrę w czymś w rodzaju gniazda i strzeże go samiec. Ilość ikry zależna jest od wielkości ryb i może być to do pół miliona jaj. Do tego sum szybko rośnie i wymiar ochronny 70 cm osiąga po 2 -3 latach. Więc nie trzeba być geniuszem, aby zrozumieć jak szybko może się rozmnożyć ten gatunek. Kto wie, czy mięsiarze zabierający duże sumy nie oddają wędkarzom sporej przysługi. Sumiarze mocno ubolewają nad tym, jednak wg mnie niepotrzebnie. Obecnie łowi się suma bardzo często, wcale go nie ubywa.
Nie wierzę też w to, że sum może zająć miejsce szczupaka. Sum pełni pewną rolę, jednak nie może zastąpić tego najważniejszego drapieżnika. Do tego ja w tym widzę coś innego - dla IRŚ sum nigdy nie był rybą handlową, więc pewne pomysły miały coś na celu, na wodach rybackich przecież szczupak jest drugą praktycznie rybą po węgorzu, może z jakimiś wyjątkami, jak węgorza nie ma, to podstawową wręcz. Suma nikt nie kupi raczej. Dlatego chłopaki kombinowali troszkę, zamiast robić wszystko aby szczupaka zostawić w spokoju i chronić go należycie. Mamy rok AD 2019, brak esoxa w praktycznie wszystkich wodach PZW jak i rybackich, większy lub mniejszy, i wciąż nie ma odpowiednich przepisów aby go chronić. Wszelkie górne wymiary ochronne czy limity to zabiegi wędkarzy a nie ichtiologów, co daje wiele do myślenia. Do tego nastąpił wielki rozwój kormorana, który się namnożył właśnie z powodu braku odpowiedniej ilości szczupaka.
Na pewno brakuje badań które mogłyby pokazać strukturę ichtiofauny w polskich zbiornikach, na przestrzeni lat. Same rejestry są tu dość słabe, ponieważ wiadomo jak wędkarze oszukują, czego się też spodziewać jak nie ma kontroli. Gdybyśmy jako wędkarze płacili więcej państwu a mniej samemu PZW, to wtedy byłyby środki być może na takie badania. Niestety, płacimy w sumie niewiele, na dodatek część przeżera nieudolny aparat administracyjny PZW. Nie wróży to dobrze...
