Ja chciałbym jeszcze raz powtórzyć to, co napisałem wcześniej. Jak widzę większość tutaj, gdy już jedzie na ryby, to na pół dnia albo i cały dzień. I jasna sprawa, że ciężko sobie taki dzień przy obecnym trybie życia większości wygospodarować.
Ja polecam mój system. Wolę 2-3 razy pojechać nad wodę na 3h, niż raz na cały dzień. Nie wiesz, czy Tobie to będzie pasowało, bo nie próbowałeś. Na pewno wielu osobom nie pasuje, i spoko.
Obecnie, po kilku latach takiego łowienia, to gdy dane mi jest spędzić nad wodą 5-6 godzin, to aż mam przesyt czasem. Gdy nie biorą, po 3 godzinach mogę się zwijać. Gdy biorą, to jestem już wtedy zmęczony.
Gdy jesteś na wyjeździe, dobrym rozwiązaniem jest teleskopowy spinning i małe pudełko gumek. Albo teleskopowa spławikówka, składany stołek, proc i puszka kuku - jak kolega wyżej opisał.
Po prostu o to mi chodzi.
Uważam, że warto w życiu porcjować sobie drobne przyjemności, niż co dwa miesiące wpier... cały tort na raz. Takie umowne 3h to często zdarzało mi się wykorzystywać np. w sobotę. Jechałem o 4, wracałem około 8-9. Żona jeszcze nie wstała przeważnie, a ja już byłem w domu. Jakbym z niego nie wychodził.
Albo wieczorem. Godzina 20, wszystko załatwione, myk nad wodę i w domu jesteś przed 12.