Pora "odwiedzić stare kąty" z już ciut bogatszym bagażem wiedzy/praktyki (choć i tak jeszcze znikomym)

Dziś miałem naoczny i "naręczny" przykład tego o czym mi tu wielokrotnie pisano. Mianowicie o różnicy pomiędzy wyciąganiem ryby z wody, a przyjemnością z holu.
Dziś pierwszy raz spróbowałem spinningu. I biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory przy spławiku używałem wędziska teleskopowego 10-45g który owszem wydawało mi się że pod rybą pracuje ( jazie, okonie, liny, leszcze, płocie 15-35cm) dziś mój punkt widzenia diametralnie się zmienił.
Na łowisko wybrałem się ze spinningiem Jaxon Grey Stream 228cm 1-7g i pletką 0,06. Czyli typowo okoniowy kijaszek który wydał mi się tak delikatny że na łowisko niosłem go jakbym niósł jajko

Że okonia sporo mniej niż szczupaka ( pistolety około 40cm ) to szczupły jegomość uwiesił się małego cannibala już w drugim rzucie. I przejrzałem na oczy. Zobaczyłem co to jest praca wędziska, co to jest taktyka w operowaniu hamulcem i próby holu ryby tam gdzie ja chciałbym jej pozwolić płynąć a nie tam gdzie to ona sobie obmyśliła. Piękna paraboliczna praca wędziska ( choć nie pełna bo zapasu na większą rybkę było sporo) we współpracy z hamulcem kołowrotka, odczucie że mimo że kijek okoniowy to jeszcze mam "zapas mocy" w cieniutkim jak wykałaczka dolniku i banan na twarzy plus emocje z "walki".
Co innego o tym przeczytać, a co innego tego doświadczyć.
Teraz patrzę już z innej perspektywy na CW kijków. Dotąd gdzieś w głowie była chęć posiadania "zapasu" , lęk przed delikatniejszymi wędziskami "bo się połamią" itd.
Dziś sam sobie unaoczniłem że żadna przyjemność ciągnąć rybę jak na wyciągarce, a i kijkami delikatnymi da się przyłów okiełznać, wyholować w dobrej kondycji by ryba cała i zdrowa wróciła do wody oraz mieć ogromną radochę z holu.
Owszem, zawsze możemy trafić na jakiegoś "potwora"... jednak przeważnie znamy łowiska na których łowimy i mamy wiedzę jakie tam "okazy" się trafiają a i zapewne potwora da się okiełznać bez strat w sprzęcie.
Jednak jak często te potwory? Raz na miesiąc? Dwa? I to nie każdemu wędkarzowi, a nielicznym. I przez kilkaset brań w roku ciągnąć ryby na wyciągarce nie mając z tego radości by ewentualnie raz w roku trafić na okaz ( i to nie pewne) dzięki któremu praca naszego wędziska da nam radość? Ciut bez sensu
No ale to tylko moje skromne zdanie/wnioski po dzisiejszym doświadczeniu i nikt nie musi się z nim zgadzać

Pozdrawiam