Wnioski? Proste, by nie rzec banalne: Liczy się tylko i wyłącznie kasa, kasa, kasa. Tu, teraz i w tym momencie. A co później? A później to jakoś to będzie. Później to będzie zmartwienie innych, następnych pokoleń.
To jest cały splot: kasa, brak świadomości, bieżące korzyści polityczne (albo odkładanie trudnych decyzji na przyszłość), w najłagodniejszym przypadku: wiara, że postęp nauki i technologii nas uratuje. I nie ma co liczyć, że zmiana mentalności jednostek pomoże. To dzieje się za wolno, jest za mało powszechne, no i za dużo jednak zależy od woli państwa i wielkich koncernów. Co z tego, że indywidualnie Brazylijczycy będą starali się zużywać mniej plastiku, skoro przyjdzie taki Bolsonaro i zarządzi wycinkę/wypalanie Amazonii? Niby demokracja świadomych obywateli nie powinna wynieść go do władzy, ale jak popatrzymy na ostatnie 100 lat tej demokracji i kto w zgodzie z nią lub wbrew niej władzę obejmował, to nie wygląda to różowo. Dlatego wielką rolę mają jednak rządy i organizacje międzynarodowe, żeby ten proces przyspieszać a częściowo te zmiany świadomości wyprzedzać i trochę na siłę kształtować prawo. Wiem, że to brzmi niezbyt ładnie, ale dobra władza robi nie tylko rzeczy, co do których wszyscy się aktualnie zgadzają - musi też patrzeć bardziej do przodu. W Polsce tego w ogóle nie ma.