Może jeszcze w kwestii czy "człowiek to zło, bo oddycha". Weźmy przypadek płetwala błękitnego. Urocze stworzenie, bez naturalnych wrogów, niegroźne dla człowieka, więc odpada dylemat "my albo tygrysy". Praktycznie całkowicie (90% populacji) wytępiony przez wielorybników, gdy już opracowaliśmy broń odpowiednią do jego rozmiarów. Działo się to w pierwszej połowie ubiegłego wieku. Czy było to konieczne? Czy ludzkość nie przeżyłaby bez mięsa wielorybów? Zapewne setki tysięcy ludzi w jakiś sposób korzystało z tych dóbr, nie wnikając w ich pochodzenie. Nie mieli złych intencji - po prostu: ktoś z fiszbinów wyrabiał grzebienie, ktoś inny z tłuszczu świece - może nawet pierwsi ekolodzy tamtych czasów pisali przy tych świecach książki, bo akurat zabrakło prądu. W zasadzie "tylko jedli i oddychali", a płetwal znalazł się na granicy wymarcia. Nawet teraz, już chroniony przed łowcami, ginie w zderzeniach z kontenerowcami, na przykład wiozącymi niewinnym ludziom zakupy z Aliexpress. Nie musimy celowo mordować, żeby szkodzić. Tak bardzo urośliśmy, że możemy od niechcenia utrupić największe zwierzę na planecie.
W świecie ciągłego wzrostu, bez którego upadają banki, rządy i systemy emerytalne, każdy nowy konsument to skarb. A im więcej żre i spala, tym lepiej. Czy to da się pogodzić dbaniem o środowisko naturalne i klimat? Nie. Tylko nie ma łatwego wyjścia, bo cały system społeczno-gospodarczy musiałby się zmienić. Dlatego część ludzi zamyka po prostu oczy i udaje, że problemu nie ma.