Tak się zastanawiam, co rynek może zaproponować wędkarzowi, który szuka kijka spełniającego następujące wymagania:
- długość między 3 a 3,3 metra;
- kompaktowy wymiar po złożeniu - ok 100 cm;
- cw - do 60, może 70 gramów;
- ugięcie - takie 2 lb, maks 2,5;
- moc blanku - nie więcej niż 10, może 12 funtów;
- cena ok. 200 zł lub mniej, żeby nie trzeba było się specjalnie o nią przejmować, i można było stosunkowo niewielkim kosztem zastąpić ją po zgnieceniu, nadepnięciu, czy innych przygodach.
Chodzi o kijek, który razem z niedrogim kołowrotkiem i nawiniętą "uniwersalną" żyłką typu 0,25 można cisnąć w bagażnik samochodu, i wozić ją ze sobą na urlopy, czy po prostu w polowaniu na okazję do połowienia. Wędkę, która "od biedy" obskoczy i toporniejsze łowienie spławikiem, i łowienie z gruntu z podajnikiem czy ciężarkiem, na modłę metodową lub bardziej "karpiową". Coś, z czego leszczaki nie będą nagminnie spadać, i poradzi sobie z jakimś przygodnym karpiem na kilka kilogramów - ale dla jasności, wiem że tu będzie konieczny największy kompromis. Bez czułej szczytówki, za sygnalizację gruntową miałby służyć kołowrotek z wolnym biegiem lub odkręcony hamulec.
Świetnie prezentują się tu składane wędki typu Nash Scope, ale nawet ich bardziej budżetowe warianty z Foxa, Sonika, Wychwooda czy NGT wychodzą poza budżet. NGT ma 4 częściowego travela 3,3 m, ale to raczej za mocny kij na uniwersał, podobnie jak produkty wcześniej wymienionych firm.
Z kolei bardzo fajnie prezentujący się pod względem danych technicznych Korum Opportunist ma stosunkowo dużą długość transportową, i też lekko drogawy.
Rękami i nogami bronię się przed teleskopem, ale powoli kończą mi się pomysły. Może jakiś spinning od biedy by się nadał? Zapraszam do komentowania, opiniowania, wyrażania własnych typów i rzucania propozycjami godnymi polecenia
