Myślę, że wiem co zastanawia Luka i dlaczego tak, a nie inaczej zatytułował ten wątek.
Zapewne ci właśnie ludzie nie zrozumieliby nawet, gdybyś wytłumaczył im o co chodzi. Dla nich i dla wielu innych naszych rodaków tego typu postawy i działania nazywane są "zaradnością". Być może nawet przewodnik tej grupki - pan/mąż/ojciec był dumny, że udało im się tamtędy przejść i byłby jeszcze bardziej dumny, gdyby udało im się połowić.
Ja kiedyś byłem w Austrii na nartach. Był to chyba już kwiecień, więc dość ciepło. Na wolnym powietrzu był darmowy koncert grupy Scorpions.
Kiedy przybyliśmy, sporo widzów stało już przed sceną. Na samym końcu spotkaliśmy austriackiego taksówkarza, który niedawno gdzieś nas wiózł. Kolega, z którym byłem, zapytał taksówkarza dlaczego stoi z tyłu i nie stara się dostać bliżej sceny. Tan odparł, że nie może, bo przecież niedawno przyszedł, więc tu jest jego miejsce. Z przodu stoją Ci, którzy przyszli wcześniej. Mój towarzysz spojrzał na niego z politowaniem i kiwnął na mnie, byśmy zaczęli przeciskać się do przodu. Kiedy już przecisnęliśmy się pod samą scenę, okazało się, że są tam prawie sami Polacy. Słyszałem komentarze stojących za nami Austriaków. Przykro było je słyszeć. Mój kolega ich nie rozumiał. Krzyczał "Scorpions!", podczas gdy na scenę wyszli jacyś młodzi hip-hopowcy, grający jako support.
Zapewne wielu z tych polskich turystów chwaliło się potem i może chwalą się do dziś dnia, jak to udało im się dostać pod samą scenę.
Zaradność, spryt, obrotność? Czy może brak kultury, zuchwalstwo i prostactwo?