No niestety, wiedza wielu kolegów ze SSR jest wyjątkowo kiepska. Chwała im za to, że chcą poświęcać swój czas na patrolowanie naszych wód, ale...
Sam od ponad 10 lat należę do SSR. Wstąpiłem, bo chciałem pomóc kolegom z koła w pilnowaniu porządku nad naszymi wodami. Jest to wyjątkowo niewdzięczna robota. Zawsze staram się być miły. Poza jakimiś rażącymi wykroczeniami, które w moim przekonaniu mogły szkodzić naszym wodom, nigdy nikogo nie ukarałem. Mimo to wrogie reakcje i agresywne zachowania są na porządku dziennym. Wieczną sentencją podczas patrolowania wody, którą słyszę jest "Wpuścilibyście coś ryby, a nie tylko kontrolowali!". Tak, jakbym to ja odpowiadał za zarybianie.
Nie ukrywam, że ucieszyłem się, kiedy wprowadzono nowy punkt 6. w rozdziale III:
Wędkarz zobowiązany jest utrzymać w czystości stanowisko wędkarskie w promieniu minimum 5 metrów, bez względu na stan, jaki zastał przed rozpoczęciem połowu.
Niestey egzekwowanie tego przepisu przypłaciłem nie raz uszkodzonym motorowerem, nie wspominając już o obelgach.
Wielu kolegów zrezygnowało z funkcji, ponieważ nie chcieli już dłużej włóczyć się po sądach, po tym jak kogoś ukarali.
Mimo wszystko mam satysfakcję z kilku poważniejszych akcji, kiedy to udało się złapać kłusowników zakładających sieci, czy łowiących na widły.
Jakiś czas temu wprowadzono coroczną obowiązkową weryfikację strażników SSR.
Na początku były egzaminy z ustawy o rybactwie śródlądowym oraz różne inne pytania z biologii ryb. Pokazywano tablice z rybami. Jeden starszy pan na egzaminie za cholerę nie mógł odróżnić płoci od uklei
Bardzo skomlił i prosił komisję o pozytywną ocenę.
Parę lat później to on właśnie ukarał mnie za stosowanie nieregulaminowego worka karpiowego